
HORYZONTY KONTEKSTU (TEKST TOWARZYSZĄCY WYSTAWIE ADRIANA WYKROTY 'INTERFERENCJE')
A
A
A
Jeśli istnieje jakaś jedna podstawowa zasada, której uczy się wszystkich młodych fotoreportażystów, to są nią zapewne słowa przypisywane Robertowi Capie: „gdy twoje zdjęcie nie jest dobre, to znaczy, że nie byłeś wystarczająco blisko”. Nie jest ważne, czy Capa rzeczywiście je wypowiedział, czy też nie – ważna jest ich kwintesencja: żeby coś pokazać, o czymś opowiadać, należy to przeżyć, doświadczyć tego z tak bliska, jak to tylko możliwe. Doświadczenie jest zresztą cechą podnoszącą jakość nie tylko w przypadku fotografii – genialne reportaże Ryszarda Kapuścińskiego nie mogłyby powstać, gdyby nie porzucił on bezpiecznego życia i nie zanurzył się w świecie innych; trudno też sobie wyobrazić, by Ernest Hemingway stworzył swoje legendarne powieści bez przeżyć I i II wojny światowej. W trakcie hiszpańskiej wojny domowej amerykański pisarz niejednokrotnie trafiał na wspomnianego już Capę, którego zaczął jednak unikać, gdyż twierdził, że fotograf ten niesie za sobą śmierć. Nic dziwnego – trudno zliczyć wszystkie fotografie, na których uwieczniał on moment końca życia człowieka, a wszystkie one niosą ogromną dawkę emocji. Podobnie jest ze zdjęciami Jamesa Nachtweya, niestrudzenie fotografującego konflikt za konfliktem, wojnę za wojną. Zdecydowanie trudniej zauważyć, że jakości tych zdjęć nie budują same wydarzenia ani ich umiejętne skomponowanie, tylko ujęci na nich ludzie. Czy jeszcze dokładniej – to, w jaki sposób fotograf nawiązał z nimi kontakt – często na ułamek sekundy! – i to, jak ludzie ci funkcjonują w otaczającym ich świecie i w jaki sposób okazują swoje uczucia. To w końcu emocje i ludzie budują ostatecznie całą klasyczną fotografię reportażową – decydujące momenty Henriego Cartier-Bressona to te urywki rzeczywistości, w których ktoś się uśmiecha, zaciska usta, patrzy w określony sposób, kiedy reaguje na świat lub zamyka się w sobie. Nie porusza nas perfekcyjne technicznie zdjęcie kuli wylatującej z lufy pistoletu, ale trudno nam nie zareagować, kiedy widzimy moment, gdy ktoś ginie (to ważne: nie „zabija go kula”, tylko on sam ginie). Ostatecznie okazuje się, że dla fotografa nie ma lepszej „farby” niż drugi człowiek, że to kontakt z innym buduje jakość jego zdjęć.
Przypominam sobie teraz – w sierpniu 2020 roku – sytuację sprzed kilku miesięcy, gdy świat opanowała pandemia koronawirusa. Była to prawdopodobnie pierwsza tego rodzaju sytuacja na świecie, kiedy ludzie tak bardzo doświadczyli samotności. Nie tylko dlatego, że musieli siedzieć w domach, schowani za drzwiami i w tzw. dystansie społecznym (zwróćmy uwagę: celem tego dystansu jest nic innego jak rozbicie społeczeństwa na jednostki), ale także dlatego, że po raz pierwszy sytuacja pandemii i fizycznej samotności była tak dobrze uświadomiona w bieżących procesach komunikacyjnych. Dobrze wiedzieliśmy, co dzieje się z naszymi znajomymi i rodzinami. Zasadniczo – z oczywistym wyjątkiem osób chorych – nie doświadczaliśmy fizycznych skutków choroby, tylko, przede wszystkim, fizycznych skutków zerwania więzi społecznych. Kontakt z drugim człowiekiem został sprowadzony do zapośredniczenia, a spojrzenie na kogoś z proksemicznej strefy intymnej (czyli z tak bliska, by widzieć detale czyjegoś oka) stało się w przestrzeni publicznej nie tylko źle postrzegane, ale także formalnie zakazane (nawet pary małżeńskie całe życie mieszkające razem w przestrzeni publicznej musiały chodzić w odstępie dwóch metrów). Przypominam sobie ten czas i myślę o fotografii portretowej – tej klasycznej, z obiektywem portretowym, który skonstruowany jest tak, by odległość między fotografem a modelem nie była nieprzyjemnie bliska, ale jednak taka, by nawiązać więź porozumienia. Przypominam sobie ten czas i myślę o fotografii ulicznej – tej współczesnej, wykonywanej lekko (lub mocno) szerokokątnymi obiektywami, kiedy zbliżenie do drugiego człowieka jest niezbędne do tego, by pokazać dynamikę jego życia, jego emocje, jego samego. Przypominam sobie tamte czasy i uświadamiam sobie, że był to okres, kiedy jeśli twoje zdjęcie było dobre, to oznaczało, że byłeś za blisko. Jak być fotografem, kiedy nie można portretować człowieka?
Adrian Wykrota w realizowanych w tamtym czasie projektach szuka możliwości wypowiedzi o świecie i człowieku („Człowieku”?) pomimo tego, że podejść do tego człowieka nie może. Zestaw jego aktywności z tego czasu na pozór jest bardzo różny, a jednak w sposób zaskakująco spójny układa się on w pewien obraz jego samego – fotografa zamkniętego w domu, a także w obraz świata – w którym w domach zamknięci są wszyscy. Wykrota radzi sobie z tą sytuacją tak, jak może sobie radzić fotograf – sięga mimo wszystko po aparat. Wystawia go na 24 godziny przez okno (a ten gest odnosi nas przecież do pierwszych zdjęć dagerotypicznych i talbotypicznych!) i rejestruje to, co zobaczyć może. Wsiada w samochód i zamknięty w szczelnej komorze bezpieczeństwa nagrywa świat, który przewija mu się z boku, bez możliwości złapania kontaktu wzrokowego, bez szansy na zatrzymanie – nawet na ułamek sekundy, bo zdjęć tu nie ma, jest „tylko” film, ruch, proces, a nie statyczny obraz. Siada przed komputerem i znajduje innych ludzi w maskach, sprowadzonych do produktu – których wyciąga, wycina z ich mieszkań i codzienności, bo przecież w tym kryzysie odróżnorodnienia wszystkie nasze mieszkania stały się takie same, jak i my staliśmy się tacy sami. Robi także zdjęcia w domu, zauważając (na nowo?) codzienność swojego związku, dostrzegając detale i szczegóły, które docenia być może po raz pierwszy (Może to nadinterpretacja? A może piszę o sobie, a nie o nim, w końcu tak samo byłem zamknięty w domu). Robi też zdjęcia dronem, odchodząc od fotografii ulicznej chyba najdalej, jak to tylko możliwe (to nawet zabawne spostrzeżenie, gdyż na fotografiach znajdują się głównie ulice) – zdjęcia zrobione są z dużej odległości, z perspektywy, która jest kompletnie nieludzka, znana kiedyś jako spojrzenie boskie, a teraz – co najwyżej – jako spojrzenie satelitów okrążających świat i fotografujących go beznamiętnie. Chciałoby się rzec, że zdjęcia te wyglądają jak z obrazów geometrystów, ale to nieprawda – ten abstrakcyjny świat nie ma w sobie nic z abstrakcji, dokładnie widzimy konkretne miejsca, a jeśli ich nie rozpoznajemy, to informacja z adresem GPS obok pracy pozwala nam je dokładnie umiejscowić w przestrzeni.
Wykrota w jednej z wypowiedzi na temat cyklu „Interferencje” słusznie stwierdza, że „Perspektywa lotu ptaka kojarzy nam się z wolnością” (Wykrota 2020). W tych zdjęciach, robionych z lotu ptaka, wolności nie ma wcale. Jest przestrzeń, jest perspektywa, jest kompozycja otwarta, ale człowiek jest zamknięty, odcięty, sam w swoim domu, do którego Wykrota zajrzeć nie może. Może wysłać drona, żeby go sfotografował z zewnątrz, może poprosić kogoś o pokazanie się w relacji internetowej, ale nie spojrzy na niego sam i nie nawiąże z nim bezpośredniego kontaktu. Ta niemożność jest chyba w tej serii najsilniejsza – bo każdy z nas ją poznał.
***
Wróćmy jeszcze na chwilę do perspektywy lotu ptaka. Projekt, w ramach którego zdjęcia Wykroty są pokazywane, ma na celu badanie kontekstu – tego trudnego do uchwycenia i zdefiniowania konceptu, który mówi nam o otaczającej nas rzeczywistości. Marek Pacukiewicz w swoich rozważaniach o kontekście zestawił go z krajobrazem (Pacukiewicz 2020) – tak, jak krajobraz nas otacza, ale trudno nam go zdefiniować, tak samo w sferze kulturowej, wyobrażeniowej (ale też fizycznej) otacza nas kontekst. Kiedy patrzę na zdjęcia Wykroty, to uświadamiam sobie, że uwidaczniają nam one coś bardzo ważnego – to, że nasze życie jest horyzontalne. Możemy spojrzeć w bok przez okno samochodu czy też przez okno domostwa, możemy się rozglądać po mieszkaniu, po otaczającym nas świecie, ale ogromna większość naszego postrzegania dotyczy tego, co obok nas – nie na górze, nie na dole, tylko „w bok”, aż do horyzontu. Człowiek nawet cień rzuca poziomo. Te cienie nielicznych osób na zdjęciach Wykroty fascynują mnie najbardziej – wpisują człowieka w kontekst otaczającego go świata, rysują człowiekiem po świecie, zostawiają na świecie ulotny ślad. Na zdjęciach tych cienie potrafią być bardzo długie – słońce jest nisko, a człowiek w swoim cieniu potrafi być rozciągnięty na cały widoczny mu obraz świata. Ale tylko do horyzontu – nasz cień nigdy nie sięgnie dalej, niż będziemy w stanie spojrzeć.
LITERATURA:
Pacukiewicz Marek: „Krajobrazy kontekstu”. Katowice 2020 [książka przygotowana do druku w wydawnictwie Uniwersytetu Śląskiego, publikacja planowana na rok 2020].
Wykrota A.: „Poznań w kwarantannie. Poruszające zdjęcia z lotu ptaka”. https://wtk.pl/news/57062-poznan-w-kwarantannie-poruszajace-zdjecia-z-lotu-ptaka.
***
Wystawa „Interferencje” realizowana jest w ramach projektu „Pola widzenia książki – kontekst” dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Adrian Wykrota – „Interferencje” – wystawa online
Termin: 14.08 – 30.09.2020 r.,
Miejsce: Dom Oświatowy Biblioteki Śląskiej, Galeria Intymna
Kuratorki wystawy: Anastazja Hadyna, Ewa Kokot, Ewa Muc.
https://polawidzeniaksiazki-kontekst.tumblr.com/
https://www.facebook.com/DomOswiatowyBibliotekiSlaskiej/
GALERIA INTYMNA
Dom Oświatowy Biblioteki Śląskiej
ul. Francuska 12, 40-015 Katowice
Materiały video towarzyszące wystawie:
W tekście wykorzystano zdjęcie „ja1” Adriana Wykroty.
Przypominam sobie teraz – w sierpniu 2020 roku – sytuację sprzed kilku miesięcy, gdy świat opanowała pandemia koronawirusa. Była to prawdopodobnie pierwsza tego rodzaju sytuacja na świecie, kiedy ludzie tak bardzo doświadczyli samotności. Nie tylko dlatego, że musieli siedzieć w domach, schowani za drzwiami i w tzw. dystansie społecznym (zwróćmy uwagę: celem tego dystansu jest nic innego jak rozbicie społeczeństwa na jednostki), ale także dlatego, że po raz pierwszy sytuacja pandemii i fizycznej samotności była tak dobrze uświadomiona w bieżących procesach komunikacyjnych. Dobrze wiedzieliśmy, co dzieje się z naszymi znajomymi i rodzinami. Zasadniczo – z oczywistym wyjątkiem osób chorych – nie doświadczaliśmy fizycznych skutków choroby, tylko, przede wszystkim, fizycznych skutków zerwania więzi społecznych. Kontakt z drugim człowiekiem został sprowadzony do zapośredniczenia, a spojrzenie na kogoś z proksemicznej strefy intymnej (czyli z tak bliska, by widzieć detale czyjegoś oka) stało się w przestrzeni publicznej nie tylko źle postrzegane, ale także formalnie zakazane (nawet pary małżeńskie całe życie mieszkające razem w przestrzeni publicznej musiały chodzić w odstępie dwóch metrów). Przypominam sobie ten czas i myślę o fotografii portretowej – tej klasycznej, z obiektywem portretowym, który skonstruowany jest tak, by odległość między fotografem a modelem nie była nieprzyjemnie bliska, ale jednak taka, by nawiązać więź porozumienia. Przypominam sobie ten czas i myślę o fotografii ulicznej – tej współczesnej, wykonywanej lekko (lub mocno) szerokokątnymi obiektywami, kiedy zbliżenie do drugiego człowieka jest niezbędne do tego, by pokazać dynamikę jego życia, jego emocje, jego samego. Przypominam sobie tamte czasy i uświadamiam sobie, że był to okres, kiedy jeśli twoje zdjęcie było dobre, to oznaczało, że byłeś za blisko. Jak być fotografem, kiedy nie można portretować człowieka?
Adrian Wykrota w realizowanych w tamtym czasie projektach szuka możliwości wypowiedzi o świecie i człowieku („Człowieku”?) pomimo tego, że podejść do tego człowieka nie może. Zestaw jego aktywności z tego czasu na pozór jest bardzo różny, a jednak w sposób zaskakująco spójny układa się on w pewien obraz jego samego – fotografa zamkniętego w domu, a także w obraz świata – w którym w domach zamknięci są wszyscy. Wykrota radzi sobie z tą sytuacją tak, jak może sobie radzić fotograf – sięga mimo wszystko po aparat. Wystawia go na 24 godziny przez okno (a ten gest odnosi nas przecież do pierwszych zdjęć dagerotypicznych i talbotypicznych!) i rejestruje to, co zobaczyć może. Wsiada w samochód i zamknięty w szczelnej komorze bezpieczeństwa nagrywa świat, który przewija mu się z boku, bez możliwości złapania kontaktu wzrokowego, bez szansy na zatrzymanie – nawet na ułamek sekundy, bo zdjęć tu nie ma, jest „tylko” film, ruch, proces, a nie statyczny obraz. Siada przed komputerem i znajduje innych ludzi w maskach, sprowadzonych do produktu – których wyciąga, wycina z ich mieszkań i codzienności, bo przecież w tym kryzysie odróżnorodnienia wszystkie nasze mieszkania stały się takie same, jak i my staliśmy się tacy sami. Robi także zdjęcia w domu, zauważając (na nowo?) codzienność swojego związku, dostrzegając detale i szczegóły, które docenia być może po raz pierwszy (Może to nadinterpretacja? A może piszę o sobie, a nie o nim, w końcu tak samo byłem zamknięty w domu). Robi też zdjęcia dronem, odchodząc od fotografii ulicznej chyba najdalej, jak to tylko możliwe (to nawet zabawne spostrzeżenie, gdyż na fotografiach znajdują się głównie ulice) – zdjęcia zrobione są z dużej odległości, z perspektywy, która jest kompletnie nieludzka, znana kiedyś jako spojrzenie boskie, a teraz – co najwyżej – jako spojrzenie satelitów okrążających świat i fotografujących go beznamiętnie. Chciałoby się rzec, że zdjęcia te wyglądają jak z obrazów geometrystów, ale to nieprawda – ten abstrakcyjny świat nie ma w sobie nic z abstrakcji, dokładnie widzimy konkretne miejsca, a jeśli ich nie rozpoznajemy, to informacja z adresem GPS obok pracy pozwala nam je dokładnie umiejscowić w przestrzeni.
Wykrota w jednej z wypowiedzi na temat cyklu „Interferencje” słusznie stwierdza, że „Perspektywa lotu ptaka kojarzy nam się z wolnością” (Wykrota 2020). W tych zdjęciach, robionych z lotu ptaka, wolności nie ma wcale. Jest przestrzeń, jest perspektywa, jest kompozycja otwarta, ale człowiek jest zamknięty, odcięty, sam w swoim domu, do którego Wykrota zajrzeć nie może. Może wysłać drona, żeby go sfotografował z zewnątrz, może poprosić kogoś o pokazanie się w relacji internetowej, ale nie spojrzy na niego sam i nie nawiąże z nim bezpośredniego kontaktu. Ta niemożność jest chyba w tej serii najsilniejsza – bo każdy z nas ją poznał.
***
Wróćmy jeszcze na chwilę do perspektywy lotu ptaka. Projekt, w ramach którego zdjęcia Wykroty są pokazywane, ma na celu badanie kontekstu – tego trudnego do uchwycenia i zdefiniowania konceptu, który mówi nam o otaczającej nas rzeczywistości. Marek Pacukiewicz w swoich rozważaniach o kontekście zestawił go z krajobrazem (Pacukiewicz 2020) – tak, jak krajobraz nas otacza, ale trudno nam go zdefiniować, tak samo w sferze kulturowej, wyobrażeniowej (ale też fizycznej) otacza nas kontekst. Kiedy patrzę na zdjęcia Wykroty, to uświadamiam sobie, że uwidaczniają nam one coś bardzo ważnego – to, że nasze życie jest horyzontalne. Możemy spojrzeć w bok przez okno samochodu czy też przez okno domostwa, możemy się rozglądać po mieszkaniu, po otaczającym nas świecie, ale ogromna większość naszego postrzegania dotyczy tego, co obok nas – nie na górze, nie na dole, tylko „w bok”, aż do horyzontu. Człowiek nawet cień rzuca poziomo. Te cienie nielicznych osób na zdjęciach Wykroty fascynują mnie najbardziej – wpisują człowieka w kontekst otaczającego go świata, rysują człowiekiem po świecie, zostawiają na świecie ulotny ślad. Na zdjęciach tych cienie potrafią być bardzo długie – słońce jest nisko, a człowiek w swoim cieniu potrafi być rozciągnięty na cały widoczny mu obraz świata. Ale tylko do horyzontu – nasz cień nigdy nie sięgnie dalej, niż będziemy w stanie spojrzeć.
LITERATURA:
Pacukiewicz Marek: „Krajobrazy kontekstu”. Katowice 2020 [książka przygotowana do druku w wydawnictwie Uniwersytetu Śląskiego, publikacja planowana na rok 2020].
Wykrota A.: „Poznań w kwarantannie. Poruszające zdjęcia z lotu ptaka”. https://wtk.pl/news/57062-poznan-w-kwarantannie-poruszajace-zdjecia-z-lotu-ptaka.
***
Wystawa „Interferencje” realizowana jest w ramach projektu „Pola widzenia książki – kontekst” dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Adrian Wykrota – „Interferencje” – wystawa online
Termin: 14.08 – 30.09.2020 r.,
Miejsce: Dom Oświatowy Biblioteki Śląskiej, Galeria Intymna
Kuratorki wystawy: Anastazja Hadyna, Ewa Kokot, Ewa Muc.
https://polawidzeniaksiazki-kontekst.tumblr.com/
https://www.facebook.com/DomOswiatowyBibliotekiSlaskiej/
GALERIA INTYMNA
Dom Oświatowy Biblioteki Śląskiej
ul. Francuska 12, 40-015 Katowice
Materiały video towarzyszące wystawie:
- https://bit.ly/2ETaWxs – „Interferencje” | Autor zaprojektowanych w filmie projektów artystycznych: Adrian Wykrota. Animacja, muzyka: Piotr Szewczyk.
- https://bit.ly/3km0PBI – „Okno” | Adrian Wykrota
- https://bit.ly/2F4Fixn – „To co najważniejsze” | Adrian Wykrota
- https://bit.ly/30C6yeU – „Zakrzywiona rzeczywistość” | Adrian Wykrota
W tekście wykorzystano zdjęcie „ja1” Adriana Wykroty.
Materiały nadesłane przez organizatora.
„artPAPIER” objął wydarzenie patronatem medialnym.
„artPAPIER” objął wydarzenie patronatem medialnym.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |