
O NADZIEI NIESIONEJ PRZEZ ODRODZONĄ PSYCHIATRIĘ (JEFFREY A. LIEBERMAN, OGIE OGAS: 'CZARNA OWCA MEDYCYNY. NIEOPOWIEDZIANA HISTORIA PSYCHIATRII')
A
A
A
Kolejne doniesienia o statystyce zachorowań na wywołaną wirusem SARS-COV-2 chorobę COVID-19 spędzają od marca br. sen z powiek setkom ludzi. Nie tylko tych z grup podwyższonego ryzyka, ale i ich bliskich, narażonych na udział w transferze wirusa. Przedłużający się czas takiego podwyższonego stanu napięcia skupia uwagę naukowców różnych dyscyplin ukierunkowanych na próby wypracowania metod kontroli rozprzestrzeniania się wirusa, sposobów leczenia i prewencji, nadzorowania nastrojów społecznych całych populacji. Bezprecedensowa sytuacja pandemii pokazuje, jak silnie cenioną wartością jest życie i zdrowie. Choć martwimy się o zdrowie somatyczne, a siła tego lęku jest niewątpliwie wysoka, wydaje się, że niepomiernie większe są obawy o zdrowie psychiczne.
Nie tylko w badaniach empirycznych, ale i w gabinetach psychologicznych jak na dłoni widzimy ten lęk. Lęk, który paradoksalnie potęguje trudności funkcjonowania psychicznego, często blokując przed poszukiwaniem profesjonalnej pomocy. Elementem tej pomocy jest konsultacja psychiatryczna. Wielokrotnie jednak część pracy terapeutycznej polega na przeanalizowaniu z klientem/pacjentem zasadności skorzystania z pomocy tej specjalności medycyny. Percepcja psychiatrii obejmuje z jednej strony stygmat „szarlatanerii i pigularstwa”, z drugiej perspektywę redukcjonizmu i bezduszności wobec subtelnej fenomenologii doświadczenia psychicznego. Taki zmitologizowany obraz nie przystaje do „dziś” psychiatrii, jednak rzutuje silnie na decyzje nie tylko pacjentów, ale bywa, że i profesjonalistów pomocy psychologicznej. Jak można ten obraz zweryfikować? Jeffrey A. Liebermann, były prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego (APA), opowiada w swojej książce „Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii” o skomplikowanym, pełnym potknięć i wspaniałych odkryć, rozwoju tej być może najbardziej nierozumianej specjalności medycyny. Gdyby jednym słowem podsumować tych 335 stron fascynującej historycznej podróży, określenie „pokrzepiająca” byłoby chyba dobrym kandydatem.
„Czarna owca medycyny” składa się z trzech części traktujących o historii diagnozy, historii terapii i psychiatrii odrodzonej. Lieberman, wspierany przez Ogiego Ogasa, prowadzi narrację zarówno chronologicznie (od mesmerystów i alienistów po zdobycze genetyczne oraz syntezowanie terapii słowem i celowanych interwencji psychofarmakologicznych), jak i w porządku problemowym. Na kolejnych stronach książki odnajdziemy nie tylko suchy raport z wydarzeń, ale pełne żywych szczegółów opisy kulis punktów przełomowych, które psychiatrię ukształtowały. Przy niektórych z nich autor był obecny osobiście, co pozwala nie tylko zapoznać się z daną sytuacją i jej wpływem na dyscyplinę, ale i poczuć nastrój, wątpliwości i napięcia, ludzkie emocje zainwestowane w pomysł na pchnięcie psychiatrii w konkretną stronę.
O takim poszukiwaniu kierunku jest w dużej mierze książka Liebermana. Poszukiwanie to miało charakter chaotyczny w początkowych etapach rozwoju psychiatrii, czasem nawet magiczny. W dużej mierze te mgliste początki, w których na oślep próbowano znaleźć metodę pomocy osobom cierpiącym psychicznie, odpowiadają za współczesny niepochlebny wizerunek psychiatrii. Psychiatrzy byli w tym czasie alienistami, lekarzami pracującymi w przytułkach poza miastem, gdzie w strasznych warunkach stłoczono ludzi określanych jako szaleni lub zidiociali. Choć, co interesujące, te podział w pewnym sensie przetrwał w postaci podziału na zaburzenia psychiczne i upośledzenia umysłowe, który nadal obowiązuje w systemie pomocy medycznej. Uporządkowanie i powiew teorii w te mętne poszukiwania wlała psychoanaliza, która z niszowej stała się podstawową drogą psychiatrii przez kilka dziesięcioleci XX wieku. Lieberman prowadzi w swojej książce formę pogłębionego namysłu nad psychoanalizą i jej wpływem na psychiatrię. Namysł ten bywa krytyczny, ale konstruktywny. Autor pokazuje, jak istotne było odejście od hermetycznych a nierzadko cyrkularnych i nieskutecznych koncepcji psychoanalizy (chociażby schizofrenogennej matki). Jednym z momentów krytycznych tego przejścia stanowiło nowe zdefiniowanie zaburzenia psychicznego, które – wraz z wprowadzeniem klasyfikacji zaburzeń w podręczniku diagnostycznym DSM-III – korzystało z prac innego prekursora psychiatrii, Emila Kraepelina, i prac zespołu psychiatrów z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis. Lieberman w fascynujący sposób tropi tło przemian nastrojów i poglądów w społeczności psychiatrów. To niezwykle wciągający zapis socjologii dyscypliny. Pokazuje autor także momenty krytyczne, które mogły spowodować rozpad psychiatrii (tu np. historia ruchu antypsychiatrycznego). Lieberman uświadamia jednak, jak te chwile stania nad przepaścią spowodowały odnowę i właściwsze ukierunkowanie dalszego rozwoju psychiatrii. Takie ukierunkowanie wiąże on silnie z wprowadzeniem jednolitych i empirycznych kryteriów oceny zaburzeń psychicznych, które odnajdujemy współcześnie z „bibliach psychiatrów”, czyli diagnostyczno-statystycznych podręcznikach zaburzeń, jak DSM-5 lub ICD-10.
Osobnym, bardzo cennym elementem tej książki jest opis procedur terapeutycznych i diagnostyki psychiatrycznej. Rozdziały poświęcone przełomowi psychofarmakologicznemu w psychiatrii na długo przykują uwagę czytelnika. Jak odkrywano podstawowe substancje lecznicze? Jak wadliwie postawione hipotezy prowadziły do odkrycia leków, które stanowiły pierwsza pomoc w radzeniu sobie z nieuleczalnymi wcześniej problemami, jak schizofrenia, choroba afektywna dwubiegunowa czy depresja? Podobnie uwagę przykują fragmenty o wprowadzeniu neuronauki i genetyki do badań i diagnostyki psychiatrycznej. Lieberman pokazuje nam czołowe postaci tych konkretnych przełomów, plastycznie opisując, jak wysiłek pojedynczych naukowców przekuł się w pchnięcie dyscypliny na coraz bardziej precyzyjne tory. Taki obraz psychiatrii autor rysuje w rozdziale o odrodzonej psychiatrii. Dyscypliny rewolucyjnej, syntetyzującej najnowsze odkrycia naukowe w dziedzinie układu nerwowego, farmakologii, ale i terapii psychologicznej. Wszechstronnej, skutecznej, precyzyjnej. I tak wizerunek psychiatrii zapamiętujemy. Wiejący optymizmem, choć naznaczony, teraz już nieuprawnionym, stygmatem zagrożenia.
Na lekturze „Czarnej owcy medycyny” zyskają wszystkie osoby zaangażowane w pomoc psychologiczną i psychiatryczną. To ważny głos nie tylko w dyskursie na temat statusu psychiatrii, ale i ogólnego rozumienia, na czym polega proces pomocy człowiekowi cierpiącemu psychicznie. Książka Liebermana wzywa do wymagania od siebie interdyscyplinarności. I, jako taka, może zaprocentować także zmianą podejścia diagnostycznego profesjonalistów. Ta publikacja jest też dla pacjentów, którzy mogą złapać oddech, czytając o ewolucji skuteczności oddziaływań psychiatrycznych, którą współcześnie Lieberman opisuje jako bardzo wysoką. Argumentem na rzecz tej pracy jest także żywa, wciągająca narracja, która co rusz przynosi świeże odkrycia i nieznane fakty. Lieberman pokazuje, jak „czarna owca” może stać się „przywódcą stada”.
Nie tylko w badaniach empirycznych, ale i w gabinetach psychologicznych jak na dłoni widzimy ten lęk. Lęk, który paradoksalnie potęguje trudności funkcjonowania psychicznego, często blokując przed poszukiwaniem profesjonalnej pomocy. Elementem tej pomocy jest konsultacja psychiatryczna. Wielokrotnie jednak część pracy terapeutycznej polega na przeanalizowaniu z klientem/pacjentem zasadności skorzystania z pomocy tej specjalności medycyny. Percepcja psychiatrii obejmuje z jednej strony stygmat „szarlatanerii i pigularstwa”, z drugiej perspektywę redukcjonizmu i bezduszności wobec subtelnej fenomenologii doświadczenia psychicznego. Taki zmitologizowany obraz nie przystaje do „dziś” psychiatrii, jednak rzutuje silnie na decyzje nie tylko pacjentów, ale bywa, że i profesjonalistów pomocy psychologicznej. Jak można ten obraz zweryfikować? Jeffrey A. Liebermann, były prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego (APA), opowiada w swojej książce „Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii” o skomplikowanym, pełnym potknięć i wspaniałych odkryć, rozwoju tej być może najbardziej nierozumianej specjalności medycyny. Gdyby jednym słowem podsumować tych 335 stron fascynującej historycznej podróży, określenie „pokrzepiająca” byłoby chyba dobrym kandydatem.
„Czarna owca medycyny” składa się z trzech części traktujących o historii diagnozy, historii terapii i psychiatrii odrodzonej. Lieberman, wspierany przez Ogiego Ogasa, prowadzi narrację zarówno chronologicznie (od mesmerystów i alienistów po zdobycze genetyczne oraz syntezowanie terapii słowem i celowanych interwencji psychofarmakologicznych), jak i w porządku problemowym. Na kolejnych stronach książki odnajdziemy nie tylko suchy raport z wydarzeń, ale pełne żywych szczegółów opisy kulis punktów przełomowych, które psychiatrię ukształtowały. Przy niektórych z nich autor był obecny osobiście, co pozwala nie tylko zapoznać się z daną sytuacją i jej wpływem na dyscyplinę, ale i poczuć nastrój, wątpliwości i napięcia, ludzkie emocje zainwestowane w pomysł na pchnięcie psychiatrii w konkretną stronę.
O takim poszukiwaniu kierunku jest w dużej mierze książka Liebermana. Poszukiwanie to miało charakter chaotyczny w początkowych etapach rozwoju psychiatrii, czasem nawet magiczny. W dużej mierze te mgliste początki, w których na oślep próbowano znaleźć metodę pomocy osobom cierpiącym psychicznie, odpowiadają za współczesny niepochlebny wizerunek psychiatrii. Psychiatrzy byli w tym czasie alienistami, lekarzami pracującymi w przytułkach poza miastem, gdzie w strasznych warunkach stłoczono ludzi określanych jako szaleni lub zidiociali. Choć, co interesujące, te podział w pewnym sensie przetrwał w postaci podziału na zaburzenia psychiczne i upośledzenia umysłowe, który nadal obowiązuje w systemie pomocy medycznej. Uporządkowanie i powiew teorii w te mętne poszukiwania wlała psychoanaliza, która z niszowej stała się podstawową drogą psychiatrii przez kilka dziesięcioleci XX wieku. Lieberman prowadzi w swojej książce formę pogłębionego namysłu nad psychoanalizą i jej wpływem na psychiatrię. Namysł ten bywa krytyczny, ale konstruktywny. Autor pokazuje, jak istotne było odejście od hermetycznych a nierzadko cyrkularnych i nieskutecznych koncepcji psychoanalizy (chociażby schizofrenogennej matki). Jednym z momentów krytycznych tego przejścia stanowiło nowe zdefiniowanie zaburzenia psychicznego, które – wraz z wprowadzeniem klasyfikacji zaburzeń w podręczniku diagnostycznym DSM-III – korzystało z prac innego prekursora psychiatrii, Emila Kraepelina, i prac zespołu psychiatrów z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis. Lieberman w fascynujący sposób tropi tło przemian nastrojów i poglądów w społeczności psychiatrów. To niezwykle wciągający zapis socjologii dyscypliny. Pokazuje autor także momenty krytyczne, które mogły spowodować rozpad psychiatrii (tu np. historia ruchu antypsychiatrycznego). Lieberman uświadamia jednak, jak te chwile stania nad przepaścią spowodowały odnowę i właściwsze ukierunkowanie dalszego rozwoju psychiatrii. Takie ukierunkowanie wiąże on silnie z wprowadzeniem jednolitych i empirycznych kryteriów oceny zaburzeń psychicznych, które odnajdujemy współcześnie z „bibliach psychiatrów”, czyli diagnostyczno-statystycznych podręcznikach zaburzeń, jak DSM-5 lub ICD-10.
Osobnym, bardzo cennym elementem tej książki jest opis procedur terapeutycznych i diagnostyki psychiatrycznej. Rozdziały poświęcone przełomowi psychofarmakologicznemu w psychiatrii na długo przykują uwagę czytelnika. Jak odkrywano podstawowe substancje lecznicze? Jak wadliwie postawione hipotezy prowadziły do odkrycia leków, które stanowiły pierwsza pomoc w radzeniu sobie z nieuleczalnymi wcześniej problemami, jak schizofrenia, choroba afektywna dwubiegunowa czy depresja? Podobnie uwagę przykują fragmenty o wprowadzeniu neuronauki i genetyki do badań i diagnostyki psychiatrycznej. Lieberman pokazuje nam czołowe postaci tych konkretnych przełomów, plastycznie opisując, jak wysiłek pojedynczych naukowców przekuł się w pchnięcie dyscypliny na coraz bardziej precyzyjne tory. Taki obraz psychiatrii autor rysuje w rozdziale o odrodzonej psychiatrii. Dyscypliny rewolucyjnej, syntetyzującej najnowsze odkrycia naukowe w dziedzinie układu nerwowego, farmakologii, ale i terapii psychologicznej. Wszechstronnej, skutecznej, precyzyjnej. I tak wizerunek psychiatrii zapamiętujemy. Wiejący optymizmem, choć naznaczony, teraz już nieuprawnionym, stygmatem zagrożenia.
Na lekturze „Czarnej owcy medycyny” zyskają wszystkie osoby zaangażowane w pomoc psychologiczną i psychiatryczną. To ważny głos nie tylko w dyskursie na temat statusu psychiatrii, ale i ogólnego rozumienia, na czym polega proces pomocy człowiekowi cierpiącemu psychicznie. Książka Liebermana wzywa do wymagania od siebie interdyscyplinarności. I, jako taka, może zaprocentować także zmianą podejścia diagnostycznego profesjonalistów. Ta publikacja jest też dla pacjentów, którzy mogą złapać oddech, czytając o ewolucji skuteczności oddziaływań psychiatrycznych, którą współcześnie Lieberman opisuje jako bardzo wysoką. Argumentem na rzecz tej pracy jest także żywa, wciągająca narracja, która co rusz przynosi świeże odkrycia i nieznane fakty. Lieberman pokazuje, jak „czarna owca” może stać się „przywódcą stada”.
Jeffrey A. Lieberman, Ogie Ogas: „Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii’. Przeł. Maciej Minkowski. Wydawnictwo Poznańskie. Poznań 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |