
W ŚWIECIE ANALOGII ('CYBERPUNK GIRLS. OPOWIADANIA')
A
A
A
Na horyzoncie majaczy (nie)daleka przyszłość. Wydaje się niepokojąco znajoma. Coś jak déjà vu, czyli nieodparte wrażenie, że dana sytuacja wydarzyła się już kiedyś. Zjawisko to „może występować w postaci zarówno nagłych odczuć niejasnej znajomości jakiegoś przedmiotu lub osoby, gdy wiadomo, że się ich nigdy nie spotkało” (Dróżdż 2002: 453). A jednak, czytając „Cyberpunk Girls. Opowiadania”, ma się nieodparte wrażenie, a nawet i pewność, że opisane sceny i motywy już się gdzieś widziało. I nie są to bynajmniej niszowe inspiracje, a kalki co bardziej znanych z popkultury filmów, seriali i książek.
Każdy koniec jest początkiem
Świat cyberpunku rządzi się swoimi naturalnymi regułami oraz prawami, chociaż słowo „naturalnymi” wydaje się w tym przypadku lekkim nadużyciem. Przede wszystkim jest to świat, który z jakiegoś niezrozumiałego powodu lgnie do tego, co sztuczne, niezniszczalne i ultranowoczesne. Wyjaśnień nie trzeba szukać daleko, bowiem tendencja ta jest ściśle związana z genezą powstania gatunku. Kryzys, który wybuchł na początku lat 80. XX wieku, w wyniku którego zmalała poczytność literatury science fiction, przyczynił się do powstania zupełnie nowego uniwersum. Na pierwszy plan – zgodnie z założeniami gatunku – wysuwa się „świat, w którym technologia elektroniczna jest wszechobecna, a zarazem niewidoczna, wpływa na psychikę człowieka, sposób postrzegania świata i porozumiewania się z innymi ludźmi. Do pewnego stopnia jest traktowana jako zagrożenie, gdyż stwarza iluzję prawdziwej bliskości” (Loska 2011: 131).
Wszystkiemu winne jest ciało
Adam Georgiev w „Planecie samych chłopców” pisze, że już od dawna nie jest wrażliwy na punkcie swojego ciała. Jest ono tylko mięsem (zob. Georgiev 2010). Ciało staje się więc produktem – czy raczej tworem – który można nieustannie przekształcać i modyfikować. Eliminujemy słabości, korygujemy wady na rzecz lepszego wyglądu, przekraczając granice bólu. Wychodzimy z założenia, że liczy się efekt końcowy, nie proces. Nie zważamy przy tym na cenę, którą przyjdzie nam za to zapłacić.
Urszula Żydek-Bednarczuk w artykule pt. „Ciało i cielesność w świecie wirtualnym na przykładzie reklamy, sztuki i mediów społecznych” podjęła próbę zwrócenia uwagi na zagrożenia płynące z przesadnej wirtualizacji ciała. Jak słusznie zauważa, „ciało wirtualne to ciało sztuczne, wykreowane, podporządkowane normom, przekonaniom, potrzebom XXI wieku” (Żydek-Bednarczuk 2020: 122).
Takie właśnie są ciała, które poddano cybernetycznym ulepszeniom – wykreowane przez społeczeństwo przyszłości, które bawi się w Boga. Ludzkie ciało jest zbyt słabe, by przetrwać w świecie antyutopii i dystonii, stąd potrzeba sztucznej ingerencji: bioniczne organy, protezy, zasobniki, egzoszkielety, chirurgia plastyczna, inżynieria genetyczna. Nie może również zabraknąć interfejsu, który pozwala na bezpośrednią komunikację między mózgiem a wybranym urządzeniem zewnętrznym. Rozwiązania te mają zarówno swoje wady, jak i zalety. Bohaterki „Cyberpunk Girls” przekonały się o tym na własnej skórze.
Serduszko puka…
Otwierające antologię opowiadanie „Heartbeat” Martyny Raduchowskiej dotyczy najważniejszego wydarzenia minionego roku. Raduchowska osadziła swoją bohaterkę – Keirę – w świecie zawłaszczonym przez Covid-19. Poznajemy ją w przełomowej chwili. Jej kariera zawodowa i pozycja społeczna, runęły niczym lichy domek z kart, a wszystko przez „jednego niedogotowanego nietoperza” (s. 13). Rzekomy winowajca pandemii koronawirusa narobił niemałego zamieszania na całym świecie. Szerokim łukiem ominął jedynie przestępczość zorganizowaną. Chęć przetrwania sprawia, że Keira staje się jej częścią. Oprócz wątków ogólnoświatowej pandemii – a więc opisów kwarantanny, lockdownów, obostrzeń – mamy do czynienia z kilkoma odniesieniami do filmów sci-fi: „Repo Men – Windykatorzy” oraz „Wyścig z czasem”. O jakich podobieństwach może być w ogóle mowa?
Chodzi przede wszystkim o główne wątki fabularne obu filmów. „Repo Men – Windykatorzy” opowiadają historię Remy’ego (granego przez Jude’a Lawa), który zajmuje się ściganiem nierzetelnych kredytobiorców, którzy opóźniają się z ratami dłużej niż 94 dni. Nie, nie chodzi wcale o pieniądze, albo raczej nie wyłącznie o nie, bowiem dłużnik posiada coś o wiele cenniejszego – nabyte na kredyt sztuczne organy. Niespodziewane zrządzenie losu sprawia, że Remy z brutalnego windykatora zmienia się w walczącego z systemem wierzyciela. Z kolei w „Wyścigu z czasem” mamy do czynienia z przyszłością, w której jedyną walutą wymienialną jest czas. Bogaci mogą żyć wiecznie, podczas gdy biedniejsi muszą walczyć o przetrwanie, budząc się każdego dnia z zapasem 23 godzin.
Podobnie jak w wyżej wymienionych tytułach, tak i w „Heartbeat” istotny motyw stanowi przemijający czas, który pcha bohaterkę do złego. Głównym prowodyrem jest bioniczny organ i jego czternastodniowy okres przydatności. Kira staje się więc ofiarą własnych wyborów. Ilekroć chce się poddać, a może nawet przyspieszyć nieuchronne, na horyzoncie pojawia się wyjątkowo ostra brzytwa, a jak powszechnie wiadomo: tonący brzytwy się chwyta.
Postaw wszystko na jedną kartę!
Magdalena Kucenty w opowiadaniu „Dziewczyna, której nie było” snuje na poły filozoficzną opowiastkę, po przeczytaniu której już nic nie będzie takie samo. Wszystko wydaje się niejednoznaczne. Opowiadanie spełnia wszystkie kryteria, jakie przypisuje się cyberpunkowi. Przede wszystkim mocno odznacza się tutaj high tech & low live: „Wszyscy ułożeni jak warstwy w cieście, odpowiednimi kolorami i smakami. Każdy dopasowany do każdego, ludzie ze swoich półek na swoich półkach. Na samym dole zaś męczennicy, jak te bezpańskie kundle” (s. 122). A wszyscy, bez wyjątku za najcenniejszy skarb uważają wiadomości, które na zawsze mogą odmienić ich życia. „Dziewczyna, której nie było” pełna jest nieustannych przeobrażeń i metamorfoz. Obserwujemy, jak główna bohaterka z głupiutkiej poczwarki przeistacza się w światłego motyla, który z czasem pofrunie w niebo, by pozostawić czytelnika w niedomówieniu.
Zadziwiająco wymyślny patchwork
Innym, równie osobliwym opowiadaniem zdaje się być to o jakże intrygującym tytule „Dotknąć ciemności”. Niestety, pomimo obiecującego początku, współautorki opowiadania – Krystyna Chodorowska oraz Gabriela Panika – postawiły sobie poprzeczkę zdecydowanie za wysoko, co skutkowało nieustannym gubieniem się w fabule. A szkoda, bo historia o tajemniczych Teremeszach miała spory potencjał. Widać, że autorki przyłożyły się do stworzenia ich genezy, budowy czy posiadanych zdolności, więc opowiadanie zyskuje chociażby ze względu na wyczerpujące opisy mrówczych – niejako pierwszoplanowych – bohaterów. Jednak z jakiegoś niezrozumiałego powodu postanowiono połączyć wątek o mrówkach, ich monstrualnych kopcach z… porywaniem dzieci. Oczywiście zdarza się, że przeładowane pomysłami opowiadanie broni się samo – szkoda, że nie w tym przypadku. A wystarczyłoby ograniczyć dodawanie co rusz to kolejnych barwników fluorescencyjnych, które w zamyśle autorek miały podbarwić fabułę. W ten sposób tytułowa ciemność zachowywałaby naturalny odcień mrocznej, głębokiej czerni. Na marginesie warto dodać, że sam wątek o Teremeszach budzi skojarzenia z filmem „Żołnierze z kosmosu”. Jest armia, są żołnierze i najeźdźcy z kosmosu w charakterze mało sympatycznych pajęczaków.
Wirtualna przestrzeń
W antologii nie zabrakło również przestrzeni gamingowej. Wszystkim fanom komputerowych symulacji polecam opowiadanie „Spandau” autorstwa Jagny Rolskiej. Autorka umiejętnie dozuje nam pewne informacje. Cała akcja dzieje się w Berlinie. Johann Maulf, główny bohater, to cybernetyczny detektyw, któremu przyszło żyć w czasie trwania czterdziestoletniego aresztu domowego, nazywanego również „Rewolucją Obyczajową” (s. 137). Nie jest nam jednak dane poznać, co było jej przyczyną. Wraz z rewolucją przyszły zmiany znane nam niejako ze współczesności: „bezwzględny zakaz wychodzenia po godzinie policyjnej” (s. 140), jak również „wychodzenie w określonych dla każdej ulicy godzinach i poruszanie się wyłącznie w promieniu pięciuset metrów od miejsca zamieszkania” (s. 142). Ludzie byli zmuszeni przenieść swoje dotychczasowe życie towarzyskie do przestrzeni wirtualnej. Powstały liczne symulatory, które sprawiają, że wyśmiewany w internecie „Grass Simulator” nie wydaje się wcale taki zbyteczny i nieprzemyślany. Czytamy więc o symulatorze wyprowadzania psów, o symulatorach klubów, parków, kawiarni, czy… burdeli. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, że spędzony w symulacjach czas mija bezpowrotnie. Pozbawiony świadomości gracz „zdechnie jak niepodlewane warzywo na fotelu gamingowym” (s. 149), nie odróżniając wirtualności od realu. Głównemu bohaterowi przyjdzie się więc zmierzyć z głośnym tykaniem zegara, własnymi ograniczeniami, a także przeświadczeniem, że wszystko zaczyna wydawać mu się dziwnie znajome. Oby ratunek nie przyszedł za późno. W „Spandau” można znaleźć inspiracje Charliem Brookerem, twórcą „Black Mirror”. Podobnie jak w serialu, w opowiadaniu odnajdziemy zagadnienia związane z transferem umysłu, rosnącą cybernetyką, a w końcu z negatywnymi konsekwencjami rozwoju nowych technologii. Jagna Rolska stawia przed czytelnikami niewypowiedziane pytania: czy wciąż jeszcze należymy do świata żywych? Co jest prawdą, a co kłamstwem?
Na podobnym motywie opiera się także „Mindblow”. Martyna Raduchowska tym razem prezentuje czytelnikom wątek strzeżonego rządowego projektu. To kilkustronicowe opowiadanie mieści w sobie wszystko to, co cyberpunk lubi najbardziej – intensywną, wręcz wyniszczającą ludzkość technologię. Technologię, która w nieodpowiednich rękach może doprowadzić do tragedii.
Szybkie i wściekłe
Ile jesteś w stanie znieść i co musisz zrobić, aby stać się najlepszym? Takie pytanie wybrzmiewa w opowiadaniu „Nitro”, zderzając czytelnika z niebezpiecznym światem podziemnych sadystów. Zdecydowanie nie jest to opowiadanie dla czytelników o słabych nerwach. Są krew, trud, pot i łzy. Głównej bohaterce przyjdzie zmagać się z chwiejną kwestią moralności. Złe wybory wydadzą się nieuniknione. Zdaje się, że nad Rubble ciąży fatum. Oplata jej szyję niczym sznur stryczka. Los nigdy nie był dla niej zbyt łaskawy. Potężna Czarna Inez, przywódczyni Chimer – atrakcyjnych, niebezpiecznych i zadziornych motocyklistek – uratowała ją przed losem prostytutki, ale była to jedynie złudna pomoc. Kolejną niepokojącą postacią jest tajemniczy Charon, który przejawia sadystyczne skłonności rodem z krwawych horrorów i thrillerów. Jego wygląd przypomina nieco fikcyjnego potwora z gry „Silent Hill”, Piramidogłowego. No, może z kilkoma wyjątkami. Ekscentryczny dziwak kreuje się na Wiktora Frankensteina, oferując swoim klientom pewne ulepszenia ciała, żądając przy tym okazów, które można by zakonserwować w formalinie. Brzmi dość niepokojąco, ale jakże intrygująco. Wszystko to sprawia, że opowiadanie Agaty Suchockiej jest zdecydowanie najlepsze z całej antologii. Odniesienia do filmu „Death Race: Wyścigu śmierci” okazują dodatkową zaletą. Finał tej historii przyprawia o zawrót głowy!
Wodny świat
Były już dystopijne wizje stechnicyzowanej przyszłości, więc przyszła pora na nowy punkt widzenia. Jagna Rolska zabiera nas na piaszczyste plaże „Obszaru Europa 3” (s. 325). Jeśli spodziewamy się zimnych drinków z palemką i all inclusive, to nie mamy na co liczyć. Poznajemy życie nastoletniej Amber, która zamieszkuje wyspę Wassenaar, najmniejszą w Archipelagu Holenderskim. Z opowieści jej dziadka dowiadujemy się, że wulkan na La Palmie przyczynił się do powstania ogromnej fali, która zalała pół Europy. Wydaje się, że w osadzie zamieszkałej przez sześćdziesięciu ośmiu mieszkańców, życie toczy się spokojnym tempem. Jednak wyspa skrywa tajemnice, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. W międzyczasie toczy się równoległa historia ekspedycji statku badawczego Wordsworth. Celem ekspedycji jest „badanie małych, hermetycznych społeczności” (s. 351). Doktor Agata Wilson nieświadoma swojej przeszłości i tego, że coś podświadomie ciągnie ją do wyspy Wassenaar, decyduje się dołączyć do ekspedycji prowadzonej przez profesora Henry’ego Garcii. Po 33 latach zostaje zderzona z brutalną prawdą tego miejsca, a „fala wspomnień spływa, nie bacząc na nic” (s. 361). Opowiadanie „Amber” porusza problematykę moralną i społeczno-obyczajową. Autorka prezentuję historię, w której rola kobiety sprowadza się głównie do prokreacji, a przede wszystkim do seksualnego zadowolenia partnera. Mężczyzna rysuje się jako pan i władca, który żąda od niej całkowitego posłuszeństwa, w przeciwnym razie będzie w stanie „zemścić się tak skutecznie, jak tylko on potrafi” (s. 378). Pierwsze skojarzanie nasuwa się samo – „Opowieść podręcznej”. Zarówno w powieści Margaret Atwood, jak i w opowiadaniu Jagny Rolskiej, nikt nie pyta nikogo o zgodę. Kobiety są zagarniane dla siebie niczym terytoria podbitych krajów.
Odrębne światy
W prezentowanej antologii można wyodrębnić dwa typy kobiet: nastolatki – zawieszonej między dzieciństwem a dorosłością i kobiety – dążącej po trupach do celu. Oprócz wieku, a więc zebranych doświadczeń życiowych, różni je także cel i stopień zaangażowania. Bywa, że nie cofną się przed niczym, żeby ten cel osiągnąć – nawet kosztem życia. Momentami jest prowokująco, ale właśnie taki jest cyberpunk. Kobiety muszą konspiracyjnie torować sobie drogę do celu.
Główną myślą przewodnią antologii „Cyberpunk Girls. Opowiadania” jest to, że „cyborgizacja oznacza koniec człowieczeństwa, a fuzja tego, co ludzkie, z tym, co mechaniczne, może doprowadzić jedynie do katastrofy” (s. 299). Jej dużym plusem okazuje się to, że daje czytelnikowi spectrum fabularnych możliwości. W nasze ręce trafia siedem autorskich opowiadań, które na swój specyficzny sposób korzystają z gatunkowych dóbr fantastyki naukowej. Mają swoje mocne i słabe strony. Znajdą tu zatem coś dla siebie fani dystopijnych wizji świata, ale również zwolennicy opowiadań z morałem, które poruszają ważne egzystencjalne tematy.
Jednocześnie jednak brakuje czytelnikowi swoistego wstępu do całej historii. Chociażby takiego jak w „Hardej Hordzie. Antologii opowiadań”, w którym Anna Misztak wyjaśnia, skąd wziął się pomysł na stworzenie antologii. Prezentuje czytelnikowi główny motyw – przekraczanie granic – oraz płodną tematykę końca świata, apokalipsy i zagłady, wokół której ogniskują się opowiadania. Jest to więc ukłon w stronę pisarek, które dołączyły do Hardej Hordy – jej początki miały miejsce na Facebooku – a także ukłon w stronę czytelników, którzy mają szansę poznać historię grupy i jej motywacje do pisania literatury fantastycznej. W recenzowanej antologii zdecydowanie tego zabrakło. Czytelnik ma szansę poznać autorki jedynie dzięki kilkuzdaniowym notkom biograficznym. Takie same opisy znajdują się na obwolutach książki, a także po każdym kolejnym tytule. Niektóre z nich brzmią dość pompatycznie, przez co czytelnik nabiera niepotrzebnego dystansu do proponowanych opowiadań. Kolejny zmarnowany potencjał, bowiem na obwolutach można było umieścić autorskie komentarze pisarek. Być może był to celowy zabieg wydawcy – w końcu cyberpunk buzi chwilami poczucie wyobcowania i zagubienia.
Dobrym podsumowaniem całej antologii, a także futurystycznej grafiki na okładce, będzie cytat z wypowiedzi Charliego Brookera; „If I can predict the future we should be worried!”. Jeżeli to, o czym piszą autorki, może się spełnić, faktycznie powinniśmy zacząć się martwić.
LITERATURA:
Dróżdż T.: „Zjawisko déjà vu: rys historyczno-teoretyczny”. „Przegląd Psychologiczny” 2002, nr 4.
Georgiev A.: „Planeta samych chłopców”. Przeł. K. Furmanowski. Warszawa 2010.
Loska K.: „Wyobraźnia technologiczna i problem tożsamości we współczesnym filmie japońskim”. „Przegląd Kulturoznawczy” 2011, nr 9.
Off Set [2018]: „Charlie Brooker: If I can predict the future we should be worried!”. https://www.youtube.com/watch?v=KOHDy_FrwSE.
Żydek-Bednarczuk U.: „Ciało i cielesność w świecie wirtualnym na przykładzie reklamy, sztuki i mediów społecznościowych (wybrane problemy)”. „Logos i Ethos” 2020, nr 52.
Każdy koniec jest początkiem
Świat cyberpunku rządzi się swoimi naturalnymi regułami oraz prawami, chociaż słowo „naturalnymi” wydaje się w tym przypadku lekkim nadużyciem. Przede wszystkim jest to świat, który z jakiegoś niezrozumiałego powodu lgnie do tego, co sztuczne, niezniszczalne i ultranowoczesne. Wyjaśnień nie trzeba szukać daleko, bowiem tendencja ta jest ściśle związana z genezą powstania gatunku. Kryzys, który wybuchł na początku lat 80. XX wieku, w wyniku którego zmalała poczytność literatury science fiction, przyczynił się do powstania zupełnie nowego uniwersum. Na pierwszy plan – zgodnie z założeniami gatunku – wysuwa się „świat, w którym technologia elektroniczna jest wszechobecna, a zarazem niewidoczna, wpływa na psychikę człowieka, sposób postrzegania świata i porozumiewania się z innymi ludźmi. Do pewnego stopnia jest traktowana jako zagrożenie, gdyż stwarza iluzję prawdziwej bliskości” (Loska 2011: 131).
Wszystkiemu winne jest ciało
Adam Georgiev w „Planecie samych chłopców” pisze, że już od dawna nie jest wrażliwy na punkcie swojego ciała. Jest ono tylko mięsem (zob. Georgiev 2010). Ciało staje się więc produktem – czy raczej tworem – który można nieustannie przekształcać i modyfikować. Eliminujemy słabości, korygujemy wady na rzecz lepszego wyglądu, przekraczając granice bólu. Wychodzimy z założenia, że liczy się efekt końcowy, nie proces. Nie zważamy przy tym na cenę, którą przyjdzie nam za to zapłacić.
Urszula Żydek-Bednarczuk w artykule pt. „Ciało i cielesność w świecie wirtualnym na przykładzie reklamy, sztuki i mediów społecznych” podjęła próbę zwrócenia uwagi na zagrożenia płynące z przesadnej wirtualizacji ciała. Jak słusznie zauważa, „ciało wirtualne to ciało sztuczne, wykreowane, podporządkowane normom, przekonaniom, potrzebom XXI wieku” (Żydek-Bednarczuk 2020: 122).
Takie właśnie są ciała, które poddano cybernetycznym ulepszeniom – wykreowane przez społeczeństwo przyszłości, które bawi się w Boga. Ludzkie ciało jest zbyt słabe, by przetrwać w świecie antyutopii i dystonii, stąd potrzeba sztucznej ingerencji: bioniczne organy, protezy, zasobniki, egzoszkielety, chirurgia plastyczna, inżynieria genetyczna. Nie może również zabraknąć interfejsu, który pozwala na bezpośrednią komunikację między mózgiem a wybranym urządzeniem zewnętrznym. Rozwiązania te mają zarówno swoje wady, jak i zalety. Bohaterki „Cyberpunk Girls” przekonały się o tym na własnej skórze.
Serduszko puka…
Otwierające antologię opowiadanie „Heartbeat” Martyny Raduchowskiej dotyczy najważniejszego wydarzenia minionego roku. Raduchowska osadziła swoją bohaterkę – Keirę – w świecie zawłaszczonym przez Covid-19. Poznajemy ją w przełomowej chwili. Jej kariera zawodowa i pozycja społeczna, runęły niczym lichy domek z kart, a wszystko przez „jednego niedogotowanego nietoperza” (s. 13). Rzekomy winowajca pandemii koronawirusa narobił niemałego zamieszania na całym świecie. Szerokim łukiem ominął jedynie przestępczość zorganizowaną. Chęć przetrwania sprawia, że Keira staje się jej częścią. Oprócz wątków ogólnoświatowej pandemii – a więc opisów kwarantanny, lockdownów, obostrzeń – mamy do czynienia z kilkoma odniesieniami do filmów sci-fi: „Repo Men – Windykatorzy” oraz „Wyścig z czasem”. O jakich podobieństwach może być w ogóle mowa?
Chodzi przede wszystkim o główne wątki fabularne obu filmów. „Repo Men – Windykatorzy” opowiadają historię Remy’ego (granego przez Jude’a Lawa), który zajmuje się ściganiem nierzetelnych kredytobiorców, którzy opóźniają się z ratami dłużej niż 94 dni. Nie, nie chodzi wcale o pieniądze, albo raczej nie wyłącznie o nie, bowiem dłużnik posiada coś o wiele cenniejszego – nabyte na kredyt sztuczne organy. Niespodziewane zrządzenie losu sprawia, że Remy z brutalnego windykatora zmienia się w walczącego z systemem wierzyciela. Z kolei w „Wyścigu z czasem” mamy do czynienia z przyszłością, w której jedyną walutą wymienialną jest czas. Bogaci mogą żyć wiecznie, podczas gdy biedniejsi muszą walczyć o przetrwanie, budząc się każdego dnia z zapasem 23 godzin.
Podobnie jak w wyżej wymienionych tytułach, tak i w „Heartbeat” istotny motyw stanowi przemijający czas, który pcha bohaterkę do złego. Głównym prowodyrem jest bioniczny organ i jego czternastodniowy okres przydatności. Kira staje się więc ofiarą własnych wyborów. Ilekroć chce się poddać, a może nawet przyspieszyć nieuchronne, na horyzoncie pojawia się wyjątkowo ostra brzytwa, a jak powszechnie wiadomo: tonący brzytwy się chwyta.
Postaw wszystko na jedną kartę!
Magdalena Kucenty w opowiadaniu „Dziewczyna, której nie było” snuje na poły filozoficzną opowiastkę, po przeczytaniu której już nic nie będzie takie samo. Wszystko wydaje się niejednoznaczne. Opowiadanie spełnia wszystkie kryteria, jakie przypisuje się cyberpunkowi. Przede wszystkim mocno odznacza się tutaj high tech & low live: „Wszyscy ułożeni jak warstwy w cieście, odpowiednimi kolorami i smakami. Każdy dopasowany do każdego, ludzie ze swoich półek na swoich półkach. Na samym dole zaś męczennicy, jak te bezpańskie kundle” (s. 122). A wszyscy, bez wyjątku za najcenniejszy skarb uważają wiadomości, które na zawsze mogą odmienić ich życia. „Dziewczyna, której nie było” pełna jest nieustannych przeobrażeń i metamorfoz. Obserwujemy, jak główna bohaterka z głupiutkiej poczwarki przeistacza się w światłego motyla, który z czasem pofrunie w niebo, by pozostawić czytelnika w niedomówieniu.
Zadziwiająco wymyślny patchwork
Innym, równie osobliwym opowiadaniem zdaje się być to o jakże intrygującym tytule „Dotknąć ciemności”. Niestety, pomimo obiecującego początku, współautorki opowiadania – Krystyna Chodorowska oraz Gabriela Panika – postawiły sobie poprzeczkę zdecydowanie za wysoko, co skutkowało nieustannym gubieniem się w fabule. A szkoda, bo historia o tajemniczych Teremeszach miała spory potencjał. Widać, że autorki przyłożyły się do stworzenia ich genezy, budowy czy posiadanych zdolności, więc opowiadanie zyskuje chociażby ze względu na wyczerpujące opisy mrówczych – niejako pierwszoplanowych – bohaterów. Jednak z jakiegoś niezrozumiałego powodu postanowiono połączyć wątek o mrówkach, ich monstrualnych kopcach z… porywaniem dzieci. Oczywiście zdarza się, że przeładowane pomysłami opowiadanie broni się samo – szkoda, że nie w tym przypadku. A wystarczyłoby ograniczyć dodawanie co rusz to kolejnych barwników fluorescencyjnych, które w zamyśle autorek miały podbarwić fabułę. W ten sposób tytułowa ciemność zachowywałaby naturalny odcień mrocznej, głębokiej czerni. Na marginesie warto dodać, że sam wątek o Teremeszach budzi skojarzenia z filmem „Żołnierze z kosmosu”. Jest armia, są żołnierze i najeźdźcy z kosmosu w charakterze mało sympatycznych pajęczaków.
Wirtualna przestrzeń
W antologii nie zabrakło również przestrzeni gamingowej. Wszystkim fanom komputerowych symulacji polecam opowiadanie „Spandau” autorstwa Jagny Rolskiej. Autorka umiejętnie dozuje nam pewne informacje. Cała akcja dzieje się w Berlinie. Johann Maulf, główny bohater, to cybernetyczny detektyw, któremu przyszło żyć w czasie trwania czterdziestoletniego aresztu domowego, nazywanego również „Rewolucją Obyczajową” (s. 137). Nie jest nam jednak dane poznać, co było jej przyczyną. Wraz z rewolucją przyszły zmiany znane nam niejako ze współczesności: „bezwzględny zakaz wychodzenia po godzinie policyjnej” (s. 140), jak również „wychodzenie w określonych dla każdej ulicy godzinach i poruszanie się wyłącznie w promieniu pięciuset metrów od miejsca zamieszkania” (s. 142). Ludzie byli zmuszeni przenieść swoje dotychczasowe życie towarzyskie do przestrzeni wirtualnej. Powstały liczne symulatory, które sprawiają, że wyśmiewany w internecie „Grass Simulator” nie wydaje się wcale taki zbyteczny i nieprzemyślany. Czytamy więc o symulatorze wyprowadzania psów, o symulatorach klubów, parków, kawiarni, czy… burdeli. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, że spędzony w symulacjach czas mija bezpowrotnie. Pozbawiony świadomości gracz „zdechnie jak niepodlewane warzywo na fotelu gamingowym” (s. 149), nie odróżniając wirtualności od realu. Głównemu bohaterowi przyjdzie się więc zmierzyć z głośnym tykaniem zegara, własnymi ograniczeniami, a także przeświadczeniem, że wszystko zaczyna wydawać mu się dziwnie znajome. Oby ratunek nie przyszedł za późno. W „Spandau” można znaleźć inspiracje Charliem Brookerem, twórcą „Black Mirror”. Podobnie jak w serialu, w opowiadaniu odnajdziemy zagadnienia związane z transferem umysłu, rosnącą cybernetyką, a w końcu z negatywnymi konsekwencjami rozwoju nowych technologii. Jagna Rolska stawia przed czytelnikami niewypowiedziane pytania: czy wciąż jeszcze należymy do świata żywych? Co jest prawdą, a co kłamstwem?
Na podobnym motywie opiera się także „Mindblow”. Martyna Raduchowska tym razem prezentuje czytelnikom wątek strzeżonego rządowego projektu. To kilkustronicowe opowiadanie mieści w sobie wszystko to, co cyberpunk lubi najbardziej – intensywną, wręcz wyniszczającą ludzkość technologię. Technologię, która w nieodpowiednich rękach może doprowadzić do tragedii.
Szybkie i wściekłe
Ile jesteś w stanie znieść i co musisz zrobić, aby stać się najlepszym? Takie pytanie wybrzmiewa w opowiadaniu „Nitro”, zderzając czytelnika z niebezpiecznym światem podziemnych sadystów. Zdecydowanie nie jest to opowiadanie dla czytelników o słabych nerwach. Są krew, trud, pot i łzy. Głównej bohaterce przyjdzie zmagać się z chwiejną kwestią moralności. Złe wybory wydadzą się nieuniknione. Zdaje się, że nad Rubble ciąży fatum. Oplata jej szyję niczym sznur stryczka. Los nigdy nie był dla niej zbyt łaskawy. Potężna Czarna Inez, przywódczyni Chimer – atrakcyjnych, niebezpiecznych i zadziornych motocyklistek – uratowała ją przed losem prostytutki, ale była to jedynie złudna pomoc. Kolejną niepokojącą postacią jest tajemniczy Charon, który przejawia sadystyczne skłonności rodem z krwawych horrorów i thrillerów. Jego wygląd przypomina nieco fikcyjnego potwora z gry „Silent Hill”, Piramidogłowego. No, może z kilkoma wyjątkami. Ekscentryczny dziwak kreuje się na Wiktora Frankensteina, oferując swoim klientom pewne ulepszenia ciała, żądając przy tym okazów, które można by zakonserwować w formalinie. Brzmi dość niepokojąco, ale jakże intrygująco. Wszystko to sprawia, że opowiadanie Agaty Suchockiej jest zdecydowanie najlepsze z całej antologii. Odniesienia do filmu „Death Race: Wyścigu śmierci” okazują dodatkową zaletą. Finał tej historii przyprawia o zawrót głowy!
Wodny świat
Były już dystopijne wizje stechnicyzowanej przyszłości, więc przyszła pora na nowy punkt widzenia. Jagna Rolska zabiera nas na piaszczyste plaże „Obszaru Europa 3” (s. 325). Jeśli spodziewamy się zimnych drinków z palemką i all inclusive, to nie mamy na co liczyć. Poznajemy życie nastoletniej Amber, która zamieszkuje wyspę Wassenaar, najmniejszą w Archipelagu Holenderskim. Z opowieści jej dziadka dowiadujemy się, że wulkan na La Palmie przyczynił się do powstania ogromnej fali, która zalała pół Europy. Wydaje się, że w osadzie zamieszkałej przez sześćdziesięciu ośmiu mieszkańców, życie toczy się spokojnym tempem. Jednak wyspa skrywa tajemnice, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. W międzyczasie toczy się równoległa historia ekspedycji statku badawczego Wordsworth. Celem ekspedycji jest „badanie małych, hermetycznych społeczności” (s. 351). Doktor Agata Wilson nieświadoma swojej przeszłości i tego, że coś podświadomie ciągnie ją do wyspy Wassenaar, decyduje się dołączyć do ekspedycji prowadzonej przez profesora Henry’ego Garcii. Po 33 latach zostaje zderzona z brutalną prawdą tego miejsca, a „fala wspomnień spływa, nie bacząc na nic” (s. 361). Opowiadanie „Amber” porusza problematykę moralną i społeczno-obyczajową. Autorka prezentuję historię, w której rola kobiety sprowadza się głównie do prokreacji, a przede wszystkim do seksualnego zadowolenia partnera. Mężczyzna rysuje się jako pan i władca, który żąda od niej całkowitego posłuszeństwa, w przeciwnym razie będzie w stanie „zemścić się tak skutecznie, jak tylko on potrafi” (s. 378). Pierwsze skojarzanie nasuwa się samo – „Opowieść podręcznej”. Zarówno w powieści Margaret Atwood, jak i w opowiadaniu Jagny Rolskiej, nikt nie pyta nikogo o zgodę. Kobiety są zagarniane dla siebie niczym terytoria podbitych krajów.
Odrębne światy
W prezentowanej antologii można wyodrębnić dwa typy kobiet: nastolatki – zawieszonej między dzieciństwem a dorosłością i kobiety – dążącej po trupach do celu. Oprócz wieku, a więc zebranych doświadczeń życiowych, różni je także cel i stopień zaangażowania. Bywa, że nie cofną się przed niczym, żeby ten cel osiągnąć – nawet kosztem życia. Momentami jest prowokująco, ale właśnie taki jest cyberpunk. Kobiety muszą konspiracyjnie torować sobie drogę do celu.
Główną myślą przewodnią antologii „Cyberpunk Girls. Opowiadania” jest to, że „cyborgizacja oznacza koniec człowieczeństwa, a fuzja tego, co ludzkie, z tym, co mechaniczne, może doprowadzić jedynie do katastrofy” (s. 299). Jej dużym plusem okazuje się to, że daje czytelnikowi spectrum fabularnych możliwości. W nasze ręce trafia siedem autorskich opowiadań, które na swój specyficzny sposób korzystają z gatunkowych dóbr fantastyki naukowej. Mają swoje mocne i słabe strony. Znajdą tu zatem coś dla siebie fani dystopijnych wizji świata, ale również zwolennicy opowiadań z morałem, które poruszają ważne egzystencjalne tematy.
Jednocześnie jednak brakuje czytelnikowi swoistego wstępu do całej historii. Chociażby takiego jak w „Hardej Hordzie. Antologii opowiadań”, w którym Anna Misztak wyjaśnia, skąd wziął się pomysł na stworzenie antologii. Prezentuje czytelnikowi główny motyw – przekraczanie granic – oraz płodną tematykę końca świata, apokalipsy i zagłady, wokół której ogniskują się opowiadania. Jest to więc ukłon w stronę pisarek, które dołączyły do Hardej Hordy – jej początki miały miejsce na Facebooku – a także ukłon w stronę czytelników, którzy mają szansę poznać historię grupy i jej motywacje do pisania literatury fantastycznej. W recenzowanej antologii zdecydowanie tego zabrakło. Czytelnik ma szansę poznać autorki jedynie dzięki kilkuzdaniowym notkom biograficznym. Takie same opisy znajdują się na obwolutach książki, a także po każdym kolejnym tytule. Niektóre z nich brzmią dość pompatycznie, przez co czytelnik nabiera niepotrzebnego dystansu do proponowanych opowiadań. Kolejny zmarnowany potencjał, bowiem na obwolutach można było umieścić autorskie komentarze pisarek. Być może był to celowy zabieg wydawcy – w końcu cyberpunk buzi chwilami poczucie wyobcowania i zagubienia.
Dobrym podsumowaniem całej antologii, a także futurystycznej grafiki na okładce, będzie cytat z wypowiedzi Charliego Brookera; „If I can predict the future we should be worried!”. Jeżeli to, o czym piszą autorki, może się spełnić, faktycznie powinniśmy zacząć się martwić.
LITERATURA:
Dróżdż T.: „Zjawisko déjà vu: rys historyczno-teoretyczny”. „Przegląd Psychologiczny” 2002, nr 4.
Georgiev A.: „Planeta samych chłopców”. Przeł. K. Furmanowski. Warszawa 2010.
Loska K.: „Wyobraźnia technologiczna i problem tożsamości we współczesnym filmie japońskim”. „Przegląd Kulturoznawczy” 2011, nr 9.
Off Set [2018]: „Charlie Brooker: If I can predict the future we should be worried!”. https://www.youtube.com/watch?v=KOHDy_FrwSE.
Żydek-Bednarczuk U.: „Ciało i cielesność w świecie wirtualnym na przykładzie reklamy, sztuki i mediów społecznościowych (wybrane problemy)”. „Logos i Ethos” 2020, nr 52.
Martyna Raduchowska, Magdalena Kucenty, Jagna Rolska, Krystyna Chodorowska, Gabriela Panika, Agata Suchocka: „Cyberpunk Girls. Opowiadania”. Wydawnictwo Uroboros. Warszawa 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |