JA - ROBOT? (TERRA INCOGNITA)
A
A
A
Wyobraźmy sobie następującą sytuację: mężczyzna wychodzi z mieszkania, zaczyna biec, ale na klatce schodowej wpada w niekontrolowany poślizg, który kończy się groźnie wyglądającym upadkiem. Mężczyzna traci przytomność, choć kto wie, czy czasem nie życie. Ciemność. Przyjmujemy punkt widzenia bohatera komiksu: przestarzałego robota model Asimov-1. Dwunożny blaszak budzi się na tajemniczej planecie rozrywanej konfliktem między ludźmi a maszynami, które pod wpływem niezwykłej substancji zyskały świadomość. Przemierzając obce rubieże, mechaniczny protagonista co rusz napotyka na ślady dawnej cywilizacji, odnajdując odpowiedzi na wiele pytań dotyczących natury (nie tylko) tego miejsca.
„Terra Incognita” Łukasza Ryłki to licząca ponad trzysta stron, zaprawiona surrealną nutą czarno-biała opowieść (choć tu i ówdzie pojawiają się barwne dominanty) w równym stopniu mnożąca nawiązania do twórczości Stanisława Lema, co do adaptacji „Rękopisu znalezionego w Saragossie” (1964) w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa. Szkatułkowy tryb narracji, rewelacyjne przejścia między zmieniającymi się czasoprzestrzeniami oraz mocno niejednoznaczny status ontologiczny bohatera sprawiają, że lektura komiksu autora „Śmiercionośnych” to czysta przyjemność.
Ryłko oszczędnie, ale bardzo sugestywnie ukazuje realia świata przedstawionego, eksperymentując z układem kadrów (w recenzowanym dziele nie zabrakło także rozkładówek oraz panoramicznych paneli), wplatając do opowieści elementy slapstickowe i długie sekwencje pozbawione słownego komentarza. Styl rodzimego grafika można określić mianem smakowitej mieszanki stylu Craiga Thompsona, Jima Woodringa i Winschlussa, całość natomiast splatają elementy abstrakcyjne.
Wciągająca już od pierwszych stron oniryczna, zachęcająca do zabawy ze skojarzeniami, ale także do głębszej refleksji futurystyczna opowieść stawiająca pytanie o to, co czyni nas ludźmi, a co – bezdusznymi maszynami: „Terra Incognita” to intrygujące, wieloznaczne dzieło, zgłębiające także relację między pamięcią a tożsamością. Koniecznie!
„Terra Incognita” Łukasza Ryłki to licząca ponad trzysta stron, zaprawiona surrealną nutą czarno-biała opowieść (choć tu i ówdzie pojawiają się barwne dominanty) w równym stopniu mnożąca nawiązania do twórczości Stanisława Lema, co do adaptacji „Rękopisu znalezionego w Saragossie” (1964) w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa. Szkatułkowy tryb narracji, rewelacyjne przejścia między zmieniającymi się czasoprzestrzeniami oraz mocno niejednoznaczny status ontologiczny bohatera sprawiają, że lektura komiksu autora „Śmiercionośnych” to czysta przyjemność.
Ryłko oszczędnie, ale bardzo sugestywnie ukazuje realia świata przedstawionego, eksperymentując z układem kadrów (w recenzowanym dziele nie zabrakło także rozkładówek oraz panoramicznych paneli), wplatając do opowieści elementy slapstickowe i długie sekwencje pozbawione słownego komentarza. Styl rodzimego grafika można określić mianem smakowitej mieszanki stylu Craiga Thompsona, Jima Woodringa i Winschlussa, całość natomiast splatają elementy abstrakcyjne.
Wciągająca już od pierwszych stron oniryczna, zachęcająca do zabawy ze skojarzeniami, ale także do głębszej refleksji futurystyczna opowieść stawiająca pytanie o to, co czyni nas ludźmi, a co – bezdusznymi maszynami: „Terra Incognita” to intrygujące, wieloznaczne dzieło, zgłębiające także relację między pamięcią a tożsamością. Koniecznie!
Łukasz Ryłko: „Terra Incognita”. Kultura Gniewu. Warszawa 2021.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |