
MIĘSO DRĘCZY MIĘSO (ANNA AUGUSTYNIAK: 'MIĘDZY NAMI ZWIERZĘTAMI')
A
A
A
Tom Anny Augustyniak wydany przez wydawnictwo słowo/obraz terytoria wywołał we mnie mieszane uczucia i sprowokował do postawienia sobie kilku pytań. Po pierwsze – parafrazując Adorno – do zastanowienia się, jak można pisać poezję po holokauście zwierząt, a tym bardziej – jak ją oceniać? Z drugiej jednak strony, zadaję sobie pytanie: dlaczego autorka zdecydowała się pisać akurat w taki sposób? Niby potrafię sobie odpowiedzieć, a jednak wątpię i waham się.
Wydaje się, że tematem głównym tomu jest mięso. Mięso jako ciało zwierzęcia, mięso jako ciało człowieka, mięso jako pokarm, mięso jako przyczyna agresji i przemocy, mięso jako trup, zwłoki, ale także mięso odczuwające cierpienie (zwierzę) i mięso to cierpienie zadające (człowiek). I tak w jednym z wierszy:
Anna Q mówi do kamery:
Nie zadawajmy cierpień, nie róbmy im tego,
nie, nie hodujmy w klatkach i nie jedzmy zwierząt. (s. 29)
O rezygnacji z jedzenia mięsa i weganizmie mówi się dużo w kontekście potrzeby powstrzymania postępujących zmian klimatycznych i zapobiegnięciu dalszej eksploatacji środowiska naturalnego. Przemysł mięsny jest uważany przez naukowców i aktywistów za najbardziej szkodliwy dla klimatu. Każdy kilogram mięsa to setki litrów wody (nie tylko tej potrzebnej samemu zwierzęciu, ale także tej, która jest potrzebna, by wyhodować rośliny na jego paszę), ogromne ilości paliw napędzające przemysł mięsny, a także przemysły niezbędne do przetworzenia mięsa i jego dystrybucji.
W tomie „Między nami zwierzętami” Anna Augustyniak skupia się jednak na zupełnie innej kwestii – na etyce. Jak zapowiada na stronie internetowej wydawnictwo, autorka zmusza czytelników do zmierzenia się z okrutną prawdą: „Klatki, w których nie można się obrócić, wypalanie rogów, brutalna inseminacja, brodzenie w odchodach. Zmuszanie do zachowań niezgodnych z naturą. Hodowle przemysłowe i fabryki najmodniejszych szczeniaczków. Zwierzęta – według Kościoła – nie mają duszy. Mogą cierpieć, zanim je zjemy. Mogą cierpieć, zanim je kupimy. Mogą cierpieć, by zaspokajać nasze potrzeby i pragnienia”.
Co więcej, sama poetka w motcie do tomu zapowiada: „Jeśli wytrzymasz całą prawdę i nie stracisz zmysłów, staniesz się w pełni człowiekiem…” i dopowiada w przypisie: „…i nie dobiegnie cię wtedy żaden skowyt ani nie zrani ryk cierpiących zwierząt. Będą cię ranić ludzie, ale przyrodzie oprzesz się już na zawsze” (s. 5).
Jednak odkąd przeczytałam te wiersze, zastanawia mnie, dlaczego autorka zdecydowała się na tak podniosły ton i ciągłe podkreślanie wielkich słów: prawda, cierpienie, etyka. Moja niechęć do posługiwania się tymi wyrażeniami nie wynika z niezgody na przesłanie, jakie chce nam przedstawić autorka, wręcz przeciwnie: sama od niemal dwudziestu lat nie jem mięsa. Z tego właśnie względu ten pomnikowy ton mnie nie przekonuje: jeżeli celem tej publikacji ma być zwrócenie uwagi na problem i zachęcenie ludzi do rezygnacji z mięsa, mówienie o etyce nie wystarczy. Nie wystarczy także pisanie o bólu, jaki odczuwają maciory przy sztucznym zapłodnieniu. Nie wystarczy pisanie o strachu cieląt odstawianych od matek i okaleczanych, by mięso było lepsze. Nie wystarczy uświadamianie krzywdy zwierzęcego ogółu. Niestety.
Jak pisze Dariusz Gzyra w „Dziękuję za świńskie oczy”: „Przemysł bazujący na krzywdzącym wykorzystaniu zwierząt robi wiele, aby jego ofiary nie stały się indywiduami: nie mają imion, przebywają w standardowych warunkach. Mają być odizolowane od innych lub stłoczone, co upośledza relacje, a przecież to w relacjach rozwijają się indywidualności” (Gzyra 2018: 15). To nie konfrontacja z cierpieniem jako takim wywołuje reakcję i działanie – „moment konfrontacji z obrazem indywidualnego cierpienia lub śmierci to najsilniejszy bodziec, a parametry odmienności i podobieństwa są wskaźnikami w drodze od jednostkowej reakcji na krzywdę do porządku przekonań i zachowań” (Gzyra 2018: 16). Właśnie przykładów takiego indywidualnego cierpienia brakuje mi w tomie Augustyniak najbardziej. Brakuje spojrzenia na zwierzę jako na jednostkę – a nie ogół cierpienia gatunku.
Indywidualnie jest natomiast potraktowana podmiotka, Anna Q – przytacza kolejne historie ze swojego życia, momenty, które wpłynęły na jej postrzeganie świata. Przykładem może być pierwszy wiersz z tomu – „o Annie Q i kaszance”, który, mimo uproszczeń i przewidywalności, wydaje mi się jednym z ciekawszych utworów w tomie:
(…) mówili: Spróbuj, gdy ciepła,
najlepsza jest ciepła.
(Chodziło o te godziny od zgonu,
kiedy trup stygnie).
(…)
Skąd miałam wiedzieć
że nie nadążają za mieszaniem się światów,
i karmią, po prostu karmią mnie
ciepłymi jeszcze zwłokami? (s. 7)
W tym wierszu widać echa dziecięcego poznawania świata, zastanawiania się nad słusznością zjadania innych stworzeń, jest to próba ucieczki od antropocentrycznego poznawania świata. Ucieczki niestety nieudanej – jedynie w kilku miejscach można powiedzieć, że ogniskowa spojrzenia nie skupia się na człowieku. Niektóre wiersze, zdawało by się – szczególnie te bardziej „kontrowersyjne” – mają przypisy, które pełnią rolę swego rodzaju didaskaliów, dopowiadają konteksty do sytuacji widocznych w wierszach. Pełnią rolę „przewodnika”, przedstawiają istotne z punktu danego utworu informacje. W przypisach (ale i w samych wierszach) autorka wielokrotnie przywołuje różne lektury – trudno nie zgodzić się z nią samą, kiedy pisze: „Ciągle puka do mnie Różewicz (…)”. Czytając „Między nami zwierzętami” wyraźnie widać inspirację twórczością polskich klasyków.
Dużą rolę w tomie gra katolicyzm oraz pozycja zwierząt i ich ciał w religii – te kwestie są szczególnie widoczne w pierwszej części tomu i mają na celu wyraźne zszokowanie odbiorcy. Mamy „mięso Chrystusa” (s. 8), mamy „sen wieczysty/krowy, wołu, owcy, kozy. Grzech nie dotyczy zwierząt (…)” (s. 9), mamy przywołanego św. Tomasza z Akwinu, który „odmówił zwierzętom posiadania duszy”, mamy zastanawianie się czy „spożywani też czekają na zbawienie”. Osobną grupę tworzą te, które wykorzystują zmodyfikowany dyskurs religijny na bardziej anatomiczny – ciało jako mięso przemienia się w potrawy, a „kurze udka, szyjki indycze / i żeberka, i skrzydełka, i nóżki” będą się cieszyć życiem wiecznym. Te wiersze mają szokować, uświadamiać paradoksy i nieścisłości, a podmiotka zastanawia się, dlaczego jedni mają prawo jeść innych.
Nie potrafię jednak wyzbyć się wrażenia, że część wierszy w tomie jest pozbawiona wartości estetycznej, balansuje nawet na krawędzi grafomanii. Taki jest wiersz „o mojej mowie”, poruszający ważne zagadnienia: przemysłu mięsnego jako holocaustu zwierząt.
Podczas lektury utworu wyraźnie rzuca się w oczy kolokwializm:
Znam się na holokauście,
podludzie i hitlerowcy to mój konik.
Nie wiem, jaki był cel użycia słowa „konik” w znaczeniu „hobby”. Czy było to celowa gra z czytelnikiem – wykorzystanie wyrażenia wykorzystującego niejako zwierzę, co więcej, wykorzystanie go w tak dziwnej konstrukcji? Ten zabieg zupełnie mnie nie przekonuje. Co więcej, autorka dodała tu przypis opisujący tę – jak to wyraża – obsesję, co dodatkowo zaburza tok wiersza. Cały tekst jest napisany podniosłym językiem, stylizowanym na język biblijny i takie kolokwialne wyrażenie razi i jednocześnie zwraca uwagę, jakby to wszystko nie było napisane na serio, a retoryka przemówienia potęguje to nieprzyjemne wrażenie prześmiewczości. Utwór mówi o przerażających sprawach, których znaczenie ten podniosły ton miał zapewne wzmocnić; w moim jednak odczuciu jest zupełnie odwrotnie. Biblijny ton oddala czytelnika od wydarzeń, które opisuje, szczególnie, że może kojarzyć się z apokalipsą – tym, co dopiero nadejdzie. Brakuje tu tego spojrzenia na zwierzę jako jednostkę – bliskie spojrzenie na jedną historię wyzwala więcej emocji niż tego typu zabiegi.
Udowadnia to utwór, który chyba jako jedyny w tomie ukazuje jednostkowe cierpienie i być może naświetla trochę powody, dla których powstał ten tom:
„o Annie Q i psie”
(…)
Zobaczyłam zdjęcia w Internecie.
I odtąd wiem. Wiem o sprawach,
nie do pojęcia, nie do ogarnięcia,
nie do wiary. Wiem o sprawach, które mnie złamały.
Rozwarły się wrota piekła. O tym mówiono mi
w kościele, o piekle i że może być rozmaicie.
Pudelek miał łapy cienkie jak ołówki
i całe swoje życie dotąd
gnił w odchodach.
Z pseudohodowli w miejscowości Brzózki-Falki
zabrano go podczas wizji lokalnej (wraz ze126 innymi psami).
Nie umiał chodzić, w metalowej klatce przecież nie ma gruntu
i się nie chodzi.
Ile mógł mieć lat?
Przy takim stopniu wyniszczenia nikt nie ustalił.
Właściciel miał deal
z pobliską utylizatornią i tym, co się rozmnażały,
krwawą breję wlewał do misek.
Przynosiły pieniądze, trzymał je więc
na granicy,
tak właśnie, żeby nie zdechły.
Mój pudelek nie jest całkiem biały,
Ma morelowe uszy i wilgotne oczy. (s. 38-39)
W tym wierszu widać to, o czym wspominałam wcześniej – jednostkowe cierpienie, pokazane jak na fotografii. Historia konkretnego pudla uderza podmiotkę swoim cierpieniem, sprawia, że porównuje swojego psiego towarzysza do ofiary, której historię poznała. Siła afektywna tego wiersza jest na pewno większa niż tych z początku tomu, pisanych w podniosłym stylu; taka poezja bardziej przekonuje.
Tak samo działa jest utwór „o snach”, który jest jednym z najlepszych wierszy w tomie. Jego siłą jest rezygnacja z epatowania cierpieniem i uruchomienie wyobraźni czytelnika. Podmiotka jako kobieta czuje więź z psami z pseudohodowli, współodczuwa ich historie, ich przeszłość.
W łańcuchu stworzeń
ja kobieta dziękuję
za te, co między nami,
one rozumieją nawet bardziej.
Śnię o powrocie.
Przecież sny są wracaniem.
Wracam do matki,
a psy nocami wracają do pseudohodowców
i tych, którzy biją,
i nie ma dla nich snu bez znoju. (…) (s. 32)
Tom kończy wiersz, w którym odnajdziemy podsumowanie, realistyczne – a więc pozbawione optymizmu: „Z tej grozy ujadam w sobie / i nic na to nie pomaga, bo nic nie da się zrobić”. Wydaje mi się jednak, że jest to zbytnie czarnowidztwo: da się zrobić – dla lepszego życia zwierząt, dla klimatu. Należy wyjść poza własną strefę komfortu i rozpocząć mrówczą pracę – nad sobą samym, nad innymi. Każdy drobny gest ma znaczenie, każda zmiana to początek kolejnych. If not now, then when?*
*cytat nieprzypadkowo zaczerpnięty z jednego z transparentów podczas Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Literatura:
Gzyra D.: „Dziękuję za świńskie oczy. Jak krzywdzimy zwierzęta”. Warszawa 2018.
Wydaje się, że tematem głównym tomu jest mięso. Mięso jako ciało zwierzęcia, mięso jako ciało człowieka, mięso jako pokarm, mięso jako przyczyna agresji i przemocy, mięso jako trup, zwłoki, ale także mięso odczuwające cierpienie (zwierzę) i mięso to cierpienie zadające (człowiek). I tak w jednym z wierszy:
Anna Q mówi do kamery:
Nie zadawajmy cierpień, nie róbmy im tego,
nie, nie hodujmy w klatkach i nie jedzmy zwierząt. (s. 29)
O rezygnacji z jedzenia mięsa i weganizmie mówi się dużo w kontekście potrzeby powstrzymania postępujących zmian klimatycznych i zapobiegnięciu dalszej eksploatacji środowiska naturalnego. Przemysł mięsny jest uważany przez naukowców i aktywistów za najbardziej szkodliwy dla klimatu. Każdy kilogram mięsa to setki litrów wody (nie tylko tej potrzebnej samemu zwierzęciu, ale także tej, która jest potrzebna, by wyhodować rośliny na jego paszę), ogromne ilości paliw napędzające przemysł mięsny, a także przemysły niezbędne do przetworzenia mięsa i jego dystrybucji.
W tomie „Między nami zwierzętami” Anna Augustyniak skupia się jednak na zupełnie innej kwestii – na etyce. Jak zapowiada na stronie internetowej wydawnictwo, autorka zmusza czytelników do zmierzenia się z okrutną prawdą: „Klatki, w których nie można się obrócić, wypalanie rogów, brutalna inseminacja, brodzenie w odchodach. Zmuszanie do zachowań niezgodnych z naturą. Hodowle przemysłowe i fabryki najmodniejszych szczeniaczków. Zwierzęta – według Kościoła – nie mają duszy. Mogą cierpieć, zanim je zjemy. Mogą cierpieć, zanim je kupimy. Mogą cierpieć, by zaspokajać nasze potrzeby i pragnienia”.
Co więcej, sama poetka w motcie do tomu zapowiada: „Jeśli wytrzymasz całą prawdę i nie stracisz zmysłów, staniesz się w pełni człowiekiem…” i dopowiada w przypisie: „…i nie dobiegnie cię wtedy żaden skowyt ani nie zrani ryk cierpiących zwierząt. Będą cię ranić ludzie, ale przyrodzie oprzesz się już na zawsze” (s. 5).
Jednak odkąd przeczytałam te wiersze, zastanawia mnie, dlaczego autorka zdecydowała się na tak podniosły ton i ciągłe podkreślanie wielkich słów: prawda, cierpienie, etyka. Moja niechęć do posługiwania się tymi wyrażeniami nie wynika z niezgody na przesłanie, jakie chce nam przedstawić autorka, wręcz przeciwnie: sama od niemal dwudziestu lat nie jem mięsa. Z tego właśnie względu ten pomnikowy ton mnie nie przekonuje: jeżeli celem tej publikacji ma być zwrócenie uwagi na problem i zachęcenie ludzi do rezygnacji z mięsa, mówienie o etyce nie wystarczy. Nie wystarczy także pisanie o bólu, jaki odczuwają maciory przy sztucznym zapłodnieniu. Nie wystarczy pisanie o strachu cieląt odstawianych od matek i okaleczanych, by mięso było lepsze. Nie wystarczy uświadamianie krzywdy zwierzęcego ogółu. Niestety.
Jak pisze Dariusz Gzyra w „Dziękuję za świńskie oczy”: „Przemysł bazujący na krzywdzącym wykorzystaniu zwierząt robi wiele, aby jego ofiary nie stały się indywiduami: nie mają imion, przebywają w standardowych warunkach. Mają być odizolowane od innych lub stłoczone, co upośledza relacje, a przecież to w relacjach rozwijają się indywidualności” (Gzyra 2018: 15). To nie konfrontacja z cierpieniem jako takim wywołuje reakcję i działanie – „moment konfrontacji z obrazem indywidualnego cierpienia lub śmierci to najsilniejszy bodziec, a parametry odmienności i podobieństwa są wskaźnikami w drodze od jednostkowej reakcji na krzywdę do porządku przekonań i zachowań” (Gzyra 2018: 16). Właśnie przykładów takiego indywidualnego cierpienia brakuje mi w tomie Augustyniak najbardziej. Brakuje spojrzenia na zwierzę jako na jednostkę – a nie ogół cierpienia gatunku.
Indywidualnie jest natomiast potraktowana podmiotka, Anna Q – przytacza kolejne historie ze swojego życia, momenty, które wpłynęły na jej postrzeganie świata. Przykładem może być pierwszy wiersz z tomu – „o Annie Q i kaszance”, który, mimo uproszczeń i przewidywalności, wydaje mi się jednym z ciekawszych utworów w tomie:
(…) mówili: Spróbuj, gdy ciepła,
najlepsza jest ciepła.
(Chodziło o te godziny od zgonu,
kiedy trup stygnie).
(…)
Skąd miałam wiedzieć
że nie nadążają za mieszaniem się światów,
i karmią, po prostu karmią mnie
ciepłymi jeszcze zwłokami? (s. 7)
W tym wierszu widać echa dziecięcego poznawania świata, zastanawiania się nad słusznością zjadania innych stworzeń, jest to próba ucieczki od antropocentrycznego poznawania świata. Ucieczki niestety nieudanej – jedynie w kilku miejscach można powiedzieć, że ogniskowa spojrzenia nie skupia się na człowieku. Niektóre wiersze, zdawało by się – szczególnie te bardziej „kontrowersyjne” – mają przypisy, które pełnią rolę swego rodzaju didaskaliów, dopowiadają konteksty do sytuacji widocznych w wierszach. Pełnią rolę „przewodnika”, przedstawiają istotne z punktu danego utworu informacje. W przypisach (ale i w samych wierszach) autorka wielokrotnie przywołuje różne lektury – trudno nie zgodzić się z nią samą, kiedy pisze: „Ciągle puka do mnie Różewicz (…)”. Czytając „Między nami zwierzętami” wyraźnie widać inspirację twórczością polskich klasyków.
Dużą rolę w tomie gra katolicyzm oraz pozycja zwierząt i ich ciał w religii – te kwestie są szczególnie widoczne w pierwszej części tomu i mają na celu wyraźne zszokowanie odbiorcy. Mamy „mięso Chrystusa” (s. 8), mamy „sen wieczysty/krowy, wołu, owcy, kozy. Grzech nie dotyczy zwierząt (…)” (s. 9), mamy przywołanego św. Tomasza z Akwinu, który „odmówił zwierzętom posiadania duszy”, mamy zastanawianie się czy „spożywani też czekają na zbawienie”. Osobną grupę tworzą te, które wykorzystują zmodyfikowany dyskurs religijny na bardziej anatomiczny – ciało jako mięso przemienia się w potrawy, a „kurze udka, szyjki indycze / i żeberka, i skrzydełka, i nóżki” będą się cieszyć życiem wiecznym. Te wiersze mają szokować, uświadamiać paradoksy i nieścisłości, a podmiotka zastanawia się, dlaczego jedni mają prawo jeść innych.
Nie potrafię jednak wyzbyć się wrażenia, że część wierszy w tomie jest pozbawiona wartości estetycznej, balansuje nawet na krawędzi grafomanii. Taki jest wiersz „o mojej mowie”, poruszający ważne zagadnienia: przemysłu mięsnego jako holocaustu zwierząt.
Podczas lektury utworu wyraźnie rzuca się w oczy kolokwializm:
Znam się na holokauście,
podludzie i hitlerowcy to mój konik.
Nie wiem, jaki był cel użycia słowa „konik” w znaczeniu „hobby”. Czy było to celowa gra z czytelnikiem – wykorzystanie wyrażenia wykorzystującego niejako zwierzę, co więcej, wykorzystanie go w tak dziwnej konstrukcji? Ten zabieg zupełnie mnie nie przekonuje. Co więcej, autorka dodała tu przypis opisujący tę – jak to wyraża – obsesję, co dodatkowo zaburza tok wiersza. Cały tekst jest napisany podniosłym językiem, stylizowanym na język biblijny i takie kolokwialne wyrażenie razi i jednocześnie zwraca uwagę, jakby to wszystko nie było napisane na serio, a retoryka przemówienia potęguje to nieprzyjemne wrażenie prześmiewczości. Utwór mówi o przerażających sprawach, których znaczenie ten podniosły ton miał zapewne wzmocnić; w moim jednak odczuciu jest zupełnie odwrotnie. Biblijny ton oddala czytelnika od wydarzeń, które opisuje, szczególnie, że może kojarzyć się z apokalipsą – tym, co dopiero nadejdzie. Brakuje tu tego spojrzenia na zwierzę jako jednostkę – bliskie spojrzenie na jedną historię wyzwala więcej emocji niż tego typu zabiegi.
Udowadnia to utwór, który chyba jako jedyny w tomie ukazuje jednostkowe cierpienie i być może naświetla trochę powody, dla których powstał ten tom:
„o Annie Q i psie”
(…)
Zobaczyłam zdjęcia w Internecie.
I odtąd wiem. Wiem o sprawach,
nie do pojęcia, nie do ogarnięcia,
nie do wiary. Wiem o sprawach, które mnie złamały.
Rozwarły się wrota piekła. O tym mówiono mi
w kościele, o piekle i że może być rozmaicie.
Pudelek miał łapy cienkie jak ołówki
i całe swoje życie dotąd
gnił w odchodach.
Z pseudohodowli w miejscowości Brzózki-Falki
zabrano go podczas wizji lokalnej (wraz ze126 innymi psami).
Nie umiał chodzić, w metalowej klatce przecież nie ma gruntu
i się nie chodzi.
Ile mógł mieć lat?
Przy takim stopniu wyniszczenia nikt nie ustalił.
Właściciel miał deal
z pobliską utylizatornią i tym, co się rozmnażały,
krwawą breję wlewał do misek.
Przynosiły pieniądze, trzymał je więc
na granicy,
tak właśnie, żeby nie zdechły.
Mój pudelek nie jest całkiem biały,
Ma morelowe uszy i wilgotne oczy. (s. 38-39)
W tym wierszu widać to, o czym wspominałam wcześniej – jednostkowe cierpienie, pokazane jak na fotografii. Historia konkretnego pudla uderza podmiotkę swoim cierpieniem, sprawia, że porównuje swojego psiego towarzysza do ofiary, której historię poznała. Siła afektywna tego wiersza jest na pewno większa niż tych z początku tomu, pisanych w podniosłym stylu; taka poezja bardziej przekonuje.
Tak samo działa jest utwór „o snach”, który jest jednym z najlepszych wierszy w tomie. Jego siłą jest rezygnacja z epatowania cierpieniem i uruchomienie wyobraźni czytelnika. Podmiotka jako kobieta czuje więź z psami z pseudohodowli, współodczuwa ich historie, ich przeszłość.
W łańcuchu stworzeń
ja kobieta dziękuję
za te, co między nami,
one rozumieją nawet bardziej.
Śnię o powrocie.
Przecież sny są wracaniem.
Wracam do matki,
a psy nocami wracają do pseudohodowców
i tych, którzy biją,
i nie ma dla nich snu bez znoju. (…) (s. 32)
Tom kończy wiersz, w którym odnajdziemy podsumowanie, realistyczne – a więc pozbawione optymizmu: „Z tej grozy ujadam w sobie / i nic na to nie pomaga, bo nic nie da się zrobić”. Wydaje mi się jednak, że jest to zbytnie czarnowidztwo: da się zrobić – dla lepszego życia zwierząt, dla klimatu. Należy wyjść poza własną strefę komfortu i rozpocząć mrówczą pracę – nad sobą samym, nad innymi. Każdy drobny gest ma znaczenie, każda zmiana to początek kolejnych. If not now, then when?*
*cytat nieprzypadkowo zaczerpnięty z jednego z transparentów podczas Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Literatura:
Gzyra D.: „Dziękuję za świńskie oczy. Jak krzywdzimy zwierzęta”. Warszawa 2018.
Anna Augustyniak: „Między nami zwierzętami”. Wydawnictwo słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |