ATLAS ŚWIATA A LA FRANÇAISE (CHRISTIAN GRATALOUP: 'ATLAS HISTORII ŚWIATA')
A
A
A
Jeśli miałaby ocaleć tylko jedna książka, z której potomni odtworzą dzieje ludzkości, oby był to atlas historyczny. Inaczej może się skończyć jak w „Legendzie o cesarzu Kennedym” Leszka Kołakowskiego. Nie znam bardziej efektywnego sposobu na upakowanie przeszłości pomiędzy okładkami niż atlas. Nieraz jedna mapa może być syntezą całej monografii, a nawet kilku. Nie jest jednak bez znaczenia, który atlas by dla potomności ocalał. Atlasy pokazują bowiem bardzo różne warianty przeszłości, a ich porównywanie to wspaniała lekcja względności poznania historycznego.
Sięgając na moją półkę z atlasami, znajduję wysłużony „Atlas historyczny świata” PPWK, który dobrze mi służył podczas studiów, skoncentrowany – tak jak program kształcenia – na dziejach Polski i Europy. Obok niego, jeszcze bardziej wysłużony, „Historisches Weltatlas” Friedricha Putzgera – mój egzemplarz to 94 wydanie, co samo w sobie świadczy o tym, że marka ta wytrzymuje próbę czasu. Putzger koncentruje się na dziejach Niemiec i Europy. Oba te atlasy mają wiele wspólnego. Bardzo dokładne, nieznoszące białych plam, cierpiące na horror vacui, gdzie zawsze coś się dzieje, nawet w lewym-górnym rogu mapy. Mówią też wiele o samorozumieniu obu narodów. U Putzgera wspaniałe są rozkładane mapy starożytnej Grecji i Italii. Choć to atlas historii powszechnej, są one znacznie dokładniejsze niż w polskim atlasie historii starożytnej Piotrowicza. Wyraźnie pokazuje to, że Niemcy uważają historię antyczną za historię narodową.
Nowsze atlasy odchodzą jednak od europocentryzmu. Oczywiście dotyczy to w pierwszym rzędzie wydawnictw z krajów o przeszłości kolonialnej, z populacją o mieszanym pochodzeniu. Takim atlasem na mojej półce jest „Atlas dziejów świata” pod redakcją Johna Haywooda, którego brytyjski oryginał ukazał się w 1997, a polski przekład w 2001 roku w PPWK. To w tym atlasie po raz pierwszy zobaczyłem mapy średniowiecznych Indochin czy Chin za dynastii Song. Omawiany tutaj „Atlas historii świata” pod redakcją Christiana Grataloupa jest atlasem podobnego rodzaju, choć w tym przypadku mamy przekład z francuskiego. W przeciwieństwie do Brytyjczyków, Francuzi nie rezygnują jednak z uwypuklenia historii narodowej – mamy tutaj zatem szereg map poświęconych historii Francji i obszarów w różny sposób z Francją związanych, zwłaszcza w okresie kolonialnym – stąd dobrze reprezentowane są dzieje Afryki Północnej i Wietnamu; Europa poza Francją nie została jednak w żaden sposób wyróżniona.
Atlas ten ma szereg zalet. Należą do nich:
Bez wątpienia czytanie atlasu jest przygodą intelektualną, która nawet zawodowemu historykowi pozwoli dotrzeć w zakątki dziejów, których nigdy dotąd nie odwiedził.
Możemy teraz przejść do kwestii dyskusyjnych. Mapy są dość proste, nieraz schematyczne, upraszczające zarówno przebieg granic, jak i złożoność polityczną niektórych obszarów, wyraźnie skupione na określonym temacie. Dla mnie, czyli kogoś, kto lubi wydobywać z map informacje poboczne i marginalne, to akurat słabość atlasu, dla celów edukacyjnych może to jednak stanowić zaletę. Atlas nie jest, niestety, wolny od błędów. Część z nich należy przypisać francuskiemu oryginałowi, za część odpowiadają tłumacze. Choć nie miałem w rękach francuskiego wydania, do pewnego stopnia mogłem opierać się na bazie map dostępnej na stronie czasopisma „L’Historie”, które były podstawowym materiałem dla opracowania atlasu. Na wstępie zaznaczę, że mapy są nienumerowane (co jest utrudnieniem dla czytelnika), będę więc posługiwał się ich tytułami. Niektóre błędy wiążą się z samymi przedstawieniami:
Znajdujemy także błędy wynikłe ze złych wyborów translatorskich:
Teraz jeszcze spojrzenie na nasz zaścianek. We redaktorskim wstępie Christian Grataloup pisze, że „granice mapy stanowią ważki problem” (s. 13). Nie sposób się z nim nie zgodzić. A skoro atlas został przełożony na potrzeby polskiego czytelnika, przyjrzyjmy się w sposób szczególny, jak potraktowano w nim polskie sprawy. Mapy poświęcone specjalnie Polsce to mapy rozbiorów (s. 318-319), „Polska (1918-1921)” (s. 476) oraz „Inwazja na Polskę i kraje bałtyckie (1939-1940)” (s. 502-503). Brak zupełnie map z okresu przedrozbiorowego. Polskę i tak jednak w naszej części Europy wyróżniono, bo niemal całkowicie brak map poświęconych innym państwom Europy Środkowej i Bałkanów (z osobliwym wyjątkiem mapy „Początki Węgier”, s. 212-213, gdzie zaznaczono też ziemie polskie; Czesi nie mają żadnej mapy). Wyjątkiem jest Rosja. Polski zatem szukajmy na całościowych mapach Europy. Pojawia się regularnie na tych ukazujących wydarzenia od XIX wieku, znowu jednak zostaje potraktowana „po macoszemu” w okresie wcześniejszym, a tam, gdzie się pojawia, do sposobu przedstawienia można mieć poważne zastrzeżenia.
Po raz pierwszy Polska figuruje na mapie politycznej „Europa w 1250 r.” (s. 164-165; mapa „Morze Śródziemne pod koniec XI wieku” na s. 122-123 jest przede wszystkim mapą religijno-gospodarczą). Oznaczono tu „Królestwo polskie”, podczas gdy był to okres daleko idącego rozbicia dzielnicowego. Co ciekawe, z owego „Królestwa polskiego” wydzielono Śląsk, który umieszczono w ramach Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (co nastąpiło dopiero w XIV wieku, wraz ze stopniowym włączaniem księstw śląskich do Korony Czeskiej). Warto porównać też zasięg owego „królestwa” ze znacznie szerszym obszarem Polski w atlasie PPWK na mapie „Europa około połowy XIII w.”.
Ziemie polskie pojawiają się jako istotny element na mapie „Wspólnoty żydowskie (I-XVI w.)” (s. 172-173), gdzie jako „duży ośrodek żydowski w średniowieczu” na obszarze współczesnej Polski wskazano Łódź, Warszawę i Lublin – przy czym tylko ten ostatni ma tu uzasadnienie (Łódź do XIX wieku pozostawała nieznaczącą wsią, rola Warszawy do XVI wieku była dla dziejów Żydów marginalna). Co ciekawe, nie zaznaczono Krakowa z Kazimierzem. Polska odgrywa także istotną rolę przy okazji – a jakże – kolejnej mapy diaspory żydowskiej: „Diaspora żydowska (XVI-XX wiek)” (s. 296-297). Mamy tu już tylko Łódź i Warszawę. Zniknął Lublin, Krakowa nadal brak. Warto też wspomnieć, że jedyny plan szczegółowy z obszaru ziem polskich to „Kompleks obozu koncentracyjnego w Auschwitz (1941-1945)” (s. 535). Bez wątpienia dla spraw żydowskich na ziemiach polskich lepiej konsultować „Atlas Historyczny Żydów Polskich” wydany przez Demart.
Nie lepiej jest w obszarze sztuki i kultury. Na mapie „Sztuka romańska” (s. 166) ziemie polskie są białą plamą. Znajdujemy jakieś wyjaśnienie takiego stanu rzeczy w komentarzu do mapy „Budynki wznoszone w stylu romańskim (…) występują rzadziej na wschód od południka łączącego Danię z Wenecją. Ten zakres świadczy o ówczesnym zasięgu wpływów europejskich”. Warto jednak porównać tę mapę, jak również sąsiednią „Sztuka gotycka”, z mapą „Sakralne zabytki romańskie i gotyckie” w „Atlasie historii Polski” Demartu, gdzie karta jest dość gęsto poznaczona.
Przy okazji mapy „Wpływy włoskie w Europie: (XV-XVIII wiek)” (s. 240-241), która pokazuje zwłaszcza zasięg architektury i sztuki renesansu i baroku, nie tylko nie przedstawiono żadnych wpływów na obszarze Polski, ale po prostu nasz kawałek Europy przeznaczono na legendę mapy. Dla wyrobienia sobie zdania trzeba spojrzeć na mapę „Zabytki renesansowe” i aż dwie mapy poświęcone zabytkom baroku w „Atlasie historii Polski”.
Na mapie „Schizma i reformacja (XVI wiek)” nie zaznaczono żadnych wpływów reformacji na ziemiach polskich (przedstawiono Rzeczpospolitą jako kraj jednolicie katolicki). Lepiej sytuację przedstawia mapa „Podział religijny Europy w XVI w” w „Atlasie historycznym świata” PPWK (akurat atlas Demartu wypada tu nieco gorzej).
Ziemie polskie zostały potraktowane w atlasie Grataloupa powierzchownie, a ich przedstawienie zawiera istotne błędy i przeoczenia. O ile dla okresu od wieku XIX Polska jest widoczna na mapach wydarzeń i procesów ogólnoeuropejskich, to dla okresu wcześniejszego można odnieść wrażenie, że był to kraj bez kultury zamieszkały głównie przez Żydów.
Ocena atlasu jako całości jest niejednoznaczna. Ze względu na zawartość niekompatybilną ze szkolnymi i uniwersyteckimi programami kształcenia w Polsce nie może on funkcjonować jako całość w ramach formalnej edukacji historycznej. Szerszy użytek edukacyjny utrudniają błędy, głównie natury językowej. Niemniej atlas pozostaje pasjonującym zbiorem map często unikalnych, o tematyce skrojonej na potrzeby współczesnego światowego czytelnika, zwłaszcza jeśli jest on frankofilem. Szczególnie dla takich osób atlas może okazać się ciekawym nabytkiem, bowiem jest po części atlasem historycznym Francji.
LITERATURA:
„Atlas historii Polski. Mapy i komentarze”. Warszawa 2006.
„Atlas historyczny świata”. Warszawa 1996
„Atlas historii Żydów polskich”. Warszawa 2010.
Haywood J. i in.: „Atlas dziejów świata”. Przeł. P. Dobrowolski, B. Madejski. Warszawa 2001.
Piotrowicz L.: „Atlas historii starożytnej”. Warszawa 1957.
Putzger F.W.: „Historisches Weltatlas“. Berlin 1970.
Sięgając na moją półkę z atlasami, znajduję wysłużony „Atlas historyczny świata” PPWK, który dobrze mi służył podczas studiów, skoncentrowany – tak jak program kształcenia – na dziejach Polski i Europy. Obok niego, jeszcze bardziej wysłużony, „Historisches Weltatlas” Friedricha Putzgera – mój egzemplarz to 94 wydanie, co samo w sobie świadczy o tym, że marka ta wytrzymuje próbę czasu. Putzger koncentruje się na dziejach Niemiec i Europy. Oba te atlasy mają wiele wspólnego. Bardzo dokładne, nieznoszące białych plam, cierpiące na horror vacui, gdzie zawsze coś się dzieje, nawet w lewym-górnym rogu mapy. Mówią też wiele o samorozumieniu obu narodów. U Putzgera wspaniałe są rozkładane mapy starożytnej Grecji i Italii. Choć to atlas historii powszechnej, są one znacznie dokładniejsze niż w polskim atlasie historii starożytnej Piotrowicza. Wyraźnie pokazuje to, że Niemcy uważają historię antyczną za historię narodową.
Nowsze atlasy odchodzą jednak od europocentryzmu. Oczywiście dotyczy to w pierwszym rzędzie wydawnictw z krajów o przeszłości kolonialnej, z populacją o mieszanym pochodzeniu. Takim atlasem na mojej półce jest „Atlas dziejów świata” pod redakcją Johna Haywooda, którego brytyjski oryginał ukazał się w 1997, a polski przekład w 2001 roku w PPWK. To w tym atlasie po raz pierwszy zobaczyłem mapy średniowiecznych Indochin czy Chin za dynastii Song. Omawiany tutaj „Atlas historii świata” pod redakcją Christiana Grataloupa jest atlasem podobnego rodzaju, choć w tym przypadku mamy przekład z francuskiego. W przeciwieństwie do Brytyjczyków, Francuzi nie rezygnują jednak z uwypuklenia historii narodowej – mamy tutaj zatem szereg map poświęconych historii Francji i obszarów w różny sposób z Francją związanych, zwłaszcza w okresie kolonialnym – stąd dobrze reprezentowane są dzieje Afryki Północnej i Wietnamu; Europa poza Francją nie została jednak w żaden sposób wyróżniona.
Atlas ten ma szereg zalet. Należą do nich:
- Ogromna liczba map: jest ich ponad 500.
- Unikalność map: z kartograficznymi przedstawieniami pewnych zagadnień czy obszarów spotkałem się po raz pierwszy. Na uwagę zasługują np. „Handel cukrem w XV wieku” (s. 230-231), „Zagrożenie ze strony wilków” (s. 333, mapa dotyczy Francji), „Ludobójstwo Ormian (1915-1916)” (s. 468-469).
- Opisy: mapom towarzyszy nie tylko legenda, ale i krótki opis przedstawianych wydarzeń, niekiedy również zestawienie chronologiczne.
- Aktualność: atlas zawiera choćby mapy arabskiej wiosny czy agresji rosyjskiej na Ukrainę i aneksji Krymu w 2014 roku.
- Odejście od przedstawiania wyłącznie wydarzeń politycznych: mamy cały szereg map poświęconych kulturze, religii, relacjom człowieka i środowiska. Nawet mapy polityczne zwracają uwagę na sytuację gospodarczą i powiązania handlowe.
Bez wątpienia czytanie atlasu jest przygodą intelektualną, która nawet zawodowemu historykowi pozwoli dotrzeć w zakątki dziejów, których nigdy dotąd nie odwiedził.
Możemy teraz przejść do kwestii dyskusyjnych. Mapy są dość proste, nieraz schematyczne, upraszczające zarówno przebieg granic, jak i złożoność polityczną niektórych obszarów, wyraźnie skupione na określonym temacie. Dla mnie, czyli kogoś, kto lubi wydobywać z map informacje poboczne i marginalne, to akurat słabość atlasu, dla celów edukacyjnych może to jednak stanowić zaletę. Atlas nie jest, niestety, wolny od błędów. Część z nich należy przypisać francuskiemu oryginałowi, za część odpowiadają tłumacze. Choć nie miałem w rękach francuskiego wydania, do pewnego stopnia mogłem opierać się na bazie map dostępnej na stronie czasopisma „L’Historie”, które były podstawowym materiałem dla opracowania atlasu. Na wstępie zaznaczę, że mapy są nienumerowane (co jest utrudnieniem dla czytelnika), będę więc posługiwał się ich tytułami. Niektóre błędy wiążą się z samymi przedstawieniami:
- „Mezoameryka (około 1200 p.n.e.-1300 n.e.)” (s. 33). Ośrodki kultury Majów i ludów Nahua oznaczono na odwrót. O ile mogę sądzić po mapie zamieszczonej na stronie „L’Historie”, błąd pochodzi z francuskiego oryginału.
- „1250 r., VII krucjata” (s. 127). Mapa przedstawia przebieg wyprawy znanej w polskiej historiografii raczej – choć nie bez wyjątków – jako VI krucjata. Różnica w numeracji wynika z przyjęcia francuskiej nomenklatury krucjat, gdzie wyprawę Fryderyka II (1228-1229) uznaje się za krucjatę (ta sama numeracja w atlasie Haywooda). Faktycznym błędem jest natomiast oznaczenie bitwy „1249. Zdobycie Damaszku”, podczas gdy chodzi o zdobycie Damietty – miejsce wydarzenia zaznaczono poprawnie. Zresztą na mapie tej Damaszek został oznaczony i podpisany we właściwym miejscu. Poprawnie bitwę pod Damiettą oznaczono na s. 130.
Znajdujemy także błędy wynikłe ze złych wyborów translatorskich:
- „Udomowienie roślin i zwierząt” (s. 24-25). Wśród zwierząt udomowionych pojawia się „wół”. W języku francuskim stało chyba „bœuf”, co można przełożyć jako „wół”. Jednak w języku polskim wół to wyłącznie wykastrowany samiec bydła, i to właśnie „bydło” powinno znaleźć się w tym miejscu.
- „Żyzny półksiężyc” (s. 26). Mamy tutaj zupełnie kuriozalny błąd tłumaczeniowy, wynikający z nieznajomości tematyki przekładanego tekstu. Otóż na mapie oznaczono miejsca udomowienia poszczególnych roślin. Obok żyta czy soczewicy w kilku miejscach pojawia się enigmatyczna „skrobia”. Chodzi tu bez wątpienia o pszenicę płaskurkę, gatunek (lub podgatunek) dzikiej pszenicy po francusku zwany „amidonnier”, podczas gdy skrobia po francusku to „amidon” – o pomyłkę łatwo, zwłaszcza że słowa są ze sobą etymologicznie powiązane.
- Mapa na s. 72 nosi tytuł „Cesarstwo perskie”; jest to przekład z fr. „L’Empire des Perses”, co na polski należy tłumaczyć „Imperium perskie”. W polskiej nomenklaturze możemy też mówić w tym okresie o „państwie perskim”, nigdy o cesarstwie.
- Trzeba również zwrócić uwagę na słabą jakość polszczyzny w partiach opisowych. Z niewiadomych przyczyn narracja prowadzona jest do połowy atlasu zasadniczo w czasie teraźniejszym, później zaś – w sposób stały od części 8 „Europa XVI-XVIII wiek” – w czasie przeszłym. Wiąże się to zapewne ze zmianą tłumaczy, co zaznaczono na stronie redakcyjnej; tekstu jednak nie ujednolicono. Czas teraźniejszy, choć dopuszczalny jako praesens historicum, w wielu miejscach nie ma uzasadnienia, a wręcz użyty został niewłaściwie, np. „Pierwsze imperium – zwane akadyjskim – założone jest przez Sargona (2334-2279 p.n.e.)…” (s. 43).
- Atlas nie przeszedł też niestety korekty językowej, co widać w takich zdaniach jak: „Na początku naszej ery dwa najważniejsze imperia znajdują się odpowiednio na przeciwległych krańcach osi. Połączone są ziemnym (sic! P.P.) szlakiem jedwabiu i morską drogą służącą wymianie przypraw” (s. 41) lub: „Pierwsi cesarze przebudowali miasto [Rzym: P.P.], wznosząc wiele zabytków (sic! P.P.)…”. (s. 81). W obu przypadkach mamy do czynienia zapewne z niewłaściwym kontekstowo, choć czysto leksykalnie dopuszczalnym przekładem, ale powinno to zostać wychwycone przez korektę. Redakcja merytoryczna powinna natomiast zastanowić się nad zastosowaniem form toponimów. Niektóre z nich, zwłaszcza te bardziej egzotyczne, zostały bowiem przejęte z wersji francuskiej.
Teraz jeszcze spojrzenie na nasz zaścianek. We redaktorskim wstępie Christian Grataloup pisze, że „granice mapy stanowią ważki problem” (s. 13). Nie sposób się z nim nie zgodzić. A skoro atlas został przełożony na potrzeby polskiego czytelnika, przyjrzyjmy się w sposób szczególny, jak potraktowano w nim polskie sprawy. Mapy poświęcone specjalnie Polsce to mapy rozbiorów (s. 318-319), „Polska (1918-1921)” (s. 476) oraz „Inwazja na Polskę i kraje bałtyckie (1939-1940)” (s. 502-503). Brak zupełnie map z okresu przedrozbiorowego. Polskę i tak jednak w naszej części Europy wyróżniono, bo niemal całkowicie brak map poświęconych innym państwom Europy Środkowej i Bałkanów (z osobliwym wyjątkiem mapy „Początki Węgier”, s. 212-213, gdzie zaznaczono też ziemie polskie; Czesi nie mają żadnej mapy). Wyjątkiem jest Rosja. Polski zatem szukajmy na całościowych mapach Europy. Pojawia się regularnie na tych ukazujących wydarzenia od XIX wieku, znowu jednak zostaje potraktowana „po macoszemu” w okresie wcześniejszym, a tam, gdzie się pojawia, do sposobu przedstawienia można mieć poważne zastrzeżenia.
Po raz pierwszy Polska figuruje na mapie politycznej „Europa w 1250 r.” (s. 164-165; mapa „Morze Śródziemne pod koniec XI wieku” na s. 122-123 jest przede wszystkim mapą religijno-gospodarczą). Oznaczono tu „Królestwo polskie”, podczas gdy był to okres daleko idącego rozbicia dzielnicowego. Co ciekawe, z owego „Królestwa polskiego” wydzielono Śląsk, który umieszczono w ramach Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (co nastąpiło dopiero w XIV wieku, wraz ze stopniowym włączaniem księstw śląskich do Korony Czeskiej). Warto porównać też zasięg owego „królestwa” ze znacznie szerszym obszarem Polski w atlasie PPWK na mapie „Europa około połowy XIII w.”.
Ziemie polskie pojawiają się jako istotny element na mapie „Wspólnoty żydowskie (I-XVI w.)” (s. 172-173), gdzie jako „duży ośrodek żydowski w średniowieczu” na obszarze współczesnej Polski wskazano Łódź, Warszawę i Lublin – przy czym tylko ten ostatni ma tu uzasadnienie (Łódź do XIX wieku pozostawała nieznaczącą wsią, rola Warszawy do XVI wieku była dla dziejów Żydów marginalna). Co ciekawe, nie zaznaczono Krakowa z Kazimierzem. Polska odgrywa także istotną rolę przy okazji – a jakże – kolejnej mapy diaspory żydowskiej: „Diaspora żydowska (XVI-XX wiek)” (s. 296-297). Mamy tu już tylko Łódź i Warszawę. Zniknął Lublin, Krakowa nadal brak. Warto też wspomnieć, że jedyny plan szczegółowy z obszaru ziem polskich to „Kompleks obozu koncentracyjnego w Auschwitz (1941-1945)” (s. 535). Bez wątpienia dla spraw żydowskich na ziemiach polskich lepiej konsultować „Atlas Historyczny Żydów Polskich” wydany przez Demart.
Nie lepiej jest w obszarze sztuki i kultury. Na mapie „Sztuka romańska” (s. 166) ziemie polskie są białą plamą. Znajdujemy jakieś wyjaśnienie takiego stanu rzeczy w komentarzu do mapy „Budynki wznoszone w stylu romańskim (…) występują rzadziej na wschód od południka łączącego Danię z Wenecją. Ten zakres świadczy o ówczesnym zasięgu wpływów europejskich”. Warto jednak porównać tę mapę, jak również sąsiednią „Sztuka gotycka”, z mapą „Sakralne zabytki romańskie i gotyckie” w „Atlasie historii Polski” Demartu, gdzie karta jest dość gęsto poznaczona.
Przy okazji mapy „Wpływy włoskie w Europie: (XV-XVIII wiek)” (s. 240-241), która pokazuje zwłaszcza zasięg architektury i sztuki renesansu i baroku, nie tylko nie przedstawiono żadnych wpływów na obszarze Polski, ale po prostu nasz kawałek Europy przeznaczono na legendę mapy. Dla wyrobienia sobie zdania trzeba spojrzeć na mapę „Zabytki renesansowe” i aż dwie mapy poświęcone zabytkom baroku w „Atlasie historii Polski”.
Na mapie „Schizma i reformacja (XVI wiek)” nie zaznaczono żadnych wpływów reformacji na ziemiach polskich (przedstawiono Rzeczpospolitą jako kraj jednolicie katolicki). Lepiej sytuację przedstawia mapa „Podział religijny Europy w XVI w” w „Atlasie historycznym świata” PPWK (akurat atlas Demartu wypada tu nieco gorzej).
Ziemie polskie zostały potraktowane w atlasie Grataloupa powierzchownie, a ich przedstawienie zawiera istotne błędy i przeoczenia. O ile dla okresu od wieku XIX Polska jest widoczna na mapach wydarzeń i procesów ogólnoeuropejskich, to dla okresu wcześniejszego można odnieść wrażenie, że był to kraj bez kultury zamieszkały głównie przez Żydów.
Ocena atlasu jako całości jest niejednoznaczna. Ze względu na zawartość niekompatybilną ze szkolnymi i uniwersyteckimi programami kształcenia w Polsce nie może on funkcjonować jako całość w ramach formalnej edukacji historycznej. Szerszy użytek edukacyjny utrudniają błędy, głównie natury językowej. Niemniej atlas pozostaje pasjonującym zbiorem map często unikalnych, o tematyce skrojonej na potrzeby współczesnego światowego czytelnika, zwłaszcza jeśli jest on frankofilem. Szczególnie dla takich osób atlas może okazać się ciekawym nabytkiem, bowiem jest po części atlasem historycznym Francji.
LITERATURA:
„Atlas historii Polski. Mapy i komentarze”. Warszawa 2006.
„Atlas historyczny świata”. Warszawa 1996
„Atlas historii Żydów polskich”. Warszawa 2010.
Haywood J. i in.: „Atlas dziejów świata”. Przeł. P. Dobrowolski, B. Madejski. Warszawa 2001.
Piotrowicz L.: „Atlas historii starożytnej”. Warszawa 1957.
Putzger F.W.: „Historisches Weltatlas“. Berlin 1970.
Christian Grataloup, Patrick Boucheron [wstęp]: „Atlas historii świata”. Przeł. Elżbieta Janota, Jędrzej Pawlicki. Wydawnictwo Post Factum. Katowice 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |