Z PROŚBĄ O ROZWINIĘCIE I BARDZIEJ SZCZEGÓŁOWE OPRACOWANIE (KATARZYNA GĘDAS: 'RECENZJE LITERACKIE JAROSŁAWA IWASZKIEWICZA')
A
A
A
Trudno byłoby rozpocząć pisanie tego tekstu bez analizy pozycji, w jakiej tu wyjątkowo się znajduję. Oto recenzja tekstu o recenzjach, który jest jednocześnie wyborem recenzji. To już, zdaje się, jakaś meta-meta-recenzja: krytyka opracowania krytycznego krytyki Iwaszkiewicza. Dodatkowo krępujące jest to, że sama autorka cytuje na pierwszych stronach swojej pracy Janusza Sławińskiego, który – jak to miał w zwyczaju – zaproponował cztery wyznaczniki formalne recenzji. Na szczęście jeden z nich (najtrudniejszy) mam już chyba „odhaczony” tj. funkcję metakrytyczną (odniesienie do krytyki jako takiej). A skoro tak, to ruszamy… Zacznę od pewnego nieporozumienia.
Nie pojmuję, dlaczego publikacja przyjęła taką, a nie inną formę. Pierwsze 85 stron to spójny syntetyczny tekst Katarzyny Gędas o Iwaszkiewiczowskich recenzjach. Potem autorka zamieściła 264-stronicowy wybór 50 recenzji pisarza, które opatrzyła przypisami. Kilkanaście następnych stron zajmują nota edytorska, zestawienie wariantów tekstów (porównanie rękopisów i publikacji), potem zestawienie recenzji literackich (czyli chronologicznie ułożona bibliografia tekstów krytycznych Iwaszkiewicza) zajmujące razem 91 stron. Indeks osobowy i ilustracje to kolejne paręnaście kartek. Tak rozkładają się stosunki objętościowe w tej blisko 500-stronicowej książce podpisanej imieniem i nazwiskiem autorki. Mimo że Gędas ani słowem nie wspomina o tym, co zainspirowało ją do stworzenia publikacji o takim kształcie, łatwo się zorientować, że wzorem są tu tomy z Biblioteki Narodowej, zawsze poprzedzone wyczerpującym wstępem – bardziej opisowym niż interpretacyjnym, zawierające obszerną bibliografię prac omawianego autora, przypisy – także o charakterze popularnonaukowym – w których tłumaczy się kwestie dość oczywiste dla wyspecjalizowanego czytelnika itd. itd. Publikacja autorki pod każdym względem przypomina słynną serię Ossolineum. Uważam – i nie jest to żadna egzageracja – że książka Gędas mogłaby się w niej ukazać. Inną kwestią pozostaje to, czy potrzebny jest tom „Bn-ki” akurat z wyborem recenzji literackich Iwaszkiewicza… – odpowiedź byłaby raczej negatywna.
Nie zmienia to jednak faktu, że w długiej tradycji tych znamienitych wydań głównym bohaterem pozostaje pisarz lub poeta, którego dzieła się zbiera, a nie AUTOR OPRACOWANIA! Nie mogę pojąć, czemu pod nazwiskiem Katarzyny Gędas publikuje się wybór 50 recenzji Jarosława Iwaszkiewicza – jak sama badaczka podkreśla – zebranych w takiej postaci po raz pierwszy. Ogrom pracy, jaki włożyła autorka, by opatrzeć krytycznym komentarzem i rzetelnym wstępem teksty Iwaszkiewicza – jest niepowątpiewalny, ale rażącą nieuczciwością wydaje się zamieszczanie ich pod swoim nazwiskiem! Przypuszczam, że do takich kuriozów dochodzi dlatego, że opracowania tekstów literackich są bardzo nisko punktowane i po prostu autorom i autorkom nie opłaca się ich wydawać (ani pisać). Fatalny dla filologów polskich system, jak przypuszczam – może nie mam racji, obchodzi się w taki sposób, jak zrobiła to Gędas. Ale nie jest to bynajmniej wzór do naśladowania. Niezależnie od tego, jakie były powody, żeby tak skonstruować „swoją” książkę – wprowadza się czytelnika w błąd i tworzy niepotrzebny zamęt: teraz zamiast szukać wyboru recenzji Iwaszkiewicza pod nazwiskiem autora, muszę najpierw dotrzeć do Katarzyny Gędas, albo jeszcze inaczej – czytelnikowi może się wydawać, że ma do czynienia z obszerną monografią krytycznego pisarstwa Iwaszkiewicza i jeśli po nią sięgnie, to zobaczy w spisie treści przynajmniej kilka rozdziałów interpretacyjnych, w których owe recenzje odnosi się w pogłębiony sposób do twórczości literackiej pisarza, zwłaszcza że autorka miała bezpośredni dostęp do archiwów Iwaszkiewicza, oglądała zapiski na marginesach książek zgromadzonych w jego bibliotece – aż by się o to prosiło. Tego oczywiście nie ma, nie ma też na to miejsca, jest tylko 85-stronicowy syntetyczny wstęp. Znajduję się w takim położeniu, że nie wiem nadal czego powinienem oczekiwać od krytykowanej publikacji. Ale zostawmy już ten wątek.
„Recenzje literackie Jarosława Iwaszkiewicza” Katarzyny Gędas to rzetelne i tradycyjne opracowanie dotąd nieomawianej twórczości recenzenckiej Iwaszkiewicza i świadectwo potężnej, drobiazgowej pracy wykonanej przy sporządzaniu kwerendy bibliograficznej. Autorka wnikliwie zapoznała się z całym publicystycznym dorobkiem pisarza, opisała jego czytelnicze predylekcje, a także pewne zwyczaje – o których mogła się jeszcze dowiedzieć od m.in. Marii Iwaszkiewicz (córki) czy Zofii Dzięcioł (gosposi). W pierwszej części pracy pisze o poetyce recenzji, która „łączy w sobie cechy różnych gatunków publicystycznych i literackich” (s. 20) – co zwłaszcza widać u Iwaszkiewicza, którego wypowiedzi krytyczne przypominają felietony. Na podstawie porównania recenzji, autorka dostrzega, że na przestrzeni lat język pisarza się zmienia – od formalnego do bardziej kolokwialnego, zmniejsza się dystans do czytelnika, Iwaszkiewicz jest bardziej samokrytyczny. W drugiej części Gędas rysuje podział na przedwojenny i powojenny etap powstawania recenzji i stawia ciekawą tezę – że „krytykę uprawianą przez Iwaszkiewicza (niezależnie od epoki literackiej, w której powstawała) można traktować jako kontynuację wzorca ukształtowanego w XIX wieku” (s. 38) – dzieje się tak dlatego, że dzieło rozumiał jako nierozerwalnie związane z autorem, jego psychologią, biografią. Dziwi przy tym nieobecność w przypisach ojca tak rozumianej krytyki i jej najbardziej rozpoznawalnego przedstawiciela – Charles’a-Augustina Sainte-Beuve’a – którego francuskojęzyczny Iwaszkiewicz, obracający się w tamtejszych kręgach literackich, zapewne znał, choćby ze „starć z Flaubertem”.
Gędas dodaje, że recenzje pisane w dwudziestoleciu stanowiły istotne źródło dochodów, i opisuje, jak wyglądały relacje Iwaszkiewicza z Mieczysławem Grydzewskim. Wspomina o „Listach do Felicji”, których naturalną kontynuacją byłyby felietony publikowane na łamach „Życia Warszawy”, a pisane bardzo regularnie od 1954 do 1979 roku. Najlepszy i ostatni rozdział pracy poświęcony został marginaliom Iwaszkiewicza i układowi jego biblioteki – jest wynikiem badań przeprowadzonych w Stawisku nad źródłami. Dowiadujemy się z niego, jak wyglądał system porządkowania książek, które miał Iwaszkiewicz zawsze „pod ręką” (w sensie – w pokoju, w którym pracował), że około 3 tysiące tomów zawiera marginalia. Potencjał tego rozdziału jest ogromny i sądzę, że gdyby kształt publikacji był inny, powinny się w niej znaleźć pogłębione uwagi o marginaliach, sama autorka w przypisie przyznaje: „nie wszystkie marginalia wykorzystywane były do recenzji, część z nich stanowiła inspirację do twórczości Iwaszkiewicza. Kwesta ta wymaga odrębnych analiz i badań” (s. 76).
Zbyt dużo rzeczy w tej książce wymaga odrębnych analiz i badań, zbyt wiele razy autorka pisze, że „tematy te wymagają (…) szerszych i odrębnych opracowań” (s. 17). W 500-stronicowej publikacji – jak widać – nie starczyło miejsca. Nie brakuje za to (czytelnikowi) uczucia nieznośnego niedosytu. Gędas wypisuje część uwag, które zapisał Iwaszkiewicz na marginesach – „co plecie bydlę” (s. 85) – w książce Jerzego Mieczysława Rytarda o Witkacym, w „Dzienniku” Lechonia – „co za banały myślenia” (s. 86). Zabawnie się to czyta. Gędas wymienia i wymienia, i wymienia, i klasyfikuje… – bo to raz są oceny krytyczne, raz bardzo afektywne komentarze (jak wyżej), sprostowania, dopowiedzenia, skojarzenia biograficzne, literackie i projekty recenzji (zob. s. 82) – oczywiście „klasyfikacja i typologia [marginaliów – M.M.] wymagają szerszego i bardziej szczegółowego opracowania” (s. 82). Jakkolwiek należy docenić i taką próbę porządkowania materiału, tak oprócz zwykłego przytaczania, „katalogowania” uwag sporządzonych na marginesach – którego monotonność rekompensuje tylko Iwaszkiewiczowski humor – chciałoby się zaapelować o jakieś bardziej finezyjne odniesienie ich do omawianych recenzji, wniosków na temat charakteru pisarza, odważniejszych może stwierdzeń niż takie oto, że „zazwyczaj w recenzjach pozytywna lub negatywna ocena jest łagodniejsza niż pierwotny komentarz [na marginesie – M.M.]” (s. 82).
W rozdziale poświęconym krytyce literackiej odtworzony został też stosunek Iwaszkiewicza do literaturoznawców, których pisarz nazywa ironicznie „uczonymi w piśmie” (s. 32), „jako praktyk brzydzę się teorią literatury” (s. 32) – mówi autor „Panien z Wilka”. Badaczka niewiele robi z tymi uwagami – a mnie bardzo ciekawi (i jest to z pewnością rzecz, która mogłaby się znaleźć w tej pracy, o ile da się w ogóle odszukać jakiekolwiek informacje na ten temat) stosunek Iwaszkiewicza do książek o sobie. Przecież za jego życia publikował Ryszard Przybylski „Erosa i Tanatosa…” (1970), Andrzej Gronczewski w serii Portrety współczesnych pisarzy polskich monografię „Jarosław Iwaszkiewicz” (1972), nie mówiąc już o pracy Jerzego Kwiatkowskiego (1975) czy konferencji (1979 rok, czerwiec) poświęconej pisarzowi, na której on sam był zresztą obecny (jej efektem jest już pośmiertnie opublikowana zbiorówka pod redakcją Aliny Brodzkiej „O twórczości Jarosława Iwaszkiewicza” (1983) z tekstem m.in. Marii Janion). Na pewno dostawał te książki z wydawnictwa. Czy do nich zaglądał? Jeśli tak, czy napisał coś na marginesach? Jak wyglądałby szkic do recenzji z dzieł, które zaprzęgają ową „obrzydliwą” teorię literatury do analizy „Brzeziny” czy „Młynów nad Utratą”? W tej monografii nie zadano podobnych pytań.
Jak pisałem wcześniej, w tekście Gędas zabrakło mi wnikliwszej próby odniesienia pisanych przez Iwaszkiewicza recenzji do jego twórczości literackiej. Nie ma żadnych właściwie fragmentów interpretacyjnych, które mogłyby pokazać, jak autor „Panien z Wilka” przetwarza wpływ czytanych i ocenianych autorów. To o tyle poważne zaniedbanie, że recenzja jest naprawdę wybornym materiałem do przeprowadzenia tego typu badań: jest śladem, który zostaje po lekturze książki najczęściej wybranej nieprzypadkowo, a zgodnie z preferencjami pisarza. Trzeba by było zadać pytanie – na ile krytyka np.: Gide’a, Prousta – jest również samokrytyką, albo jeszcze inaczej – „na ile to, co podoba mi się u Iksa, jest tym, co chciałbym zastosować w moim pisarstwie, lub w jakim stopniu to, czego nie znoszę u Igreka, jest tym, czego chciałbym się pozbyć w mojej prozie/poezji”. Jasne jest, że takie badania mogłyby się okazać zupełnie jałowe, zwłaszcza jeśli chodzi o późną twórczość Iwaszkiewicza, nie byłbym natomiast tego tak pewien w odniesieniu do juweniliów, wczesnych utworów – kiedy jego styl jeszcze intensywnie się kształtował. Na przykład w artykule poświęconym dwóm bardzo wczesnym książkom o Prouście (zob. Iwaszkiewicz 1927) – chodzi o Léona Pierre-Quint’a „Marcel Proust: Sa Vie, Son Oeuvre” oraz Jacques’a Benoist-Méchina „La musique et l’immortalité dans l’oeuvre de Marcel Proust” – Iwaszkiewicz przybliża te dwie publikacje, a także za Pierre-Quint’em zwraca uwagę na słynną scenę ze „Strony Guermantes”, kiedy Narrator odczytuje przeszłość Albertyny po słowach, jakich nigdy wcześniej nie używała. Pracę Pierre-Quint’a, który znakomicie komentuje ten fragment dzieła francuskiego autora, uważa Iwaszkiewicz za bardzo zajmującą. Moim zdaniem echo – już nie tylko lektury „W poszukiwaniu straconego czasu”, ale także opracowań tego cyklu – słychać w jednym z opowiadań pisarza: „Nowej miłości”, gdzie bohater zaczyna pojmować, że zdecydowanie się na nowy związek będzie się koniecznie wiązało „ze zmianą słownika”.
Spodziewałem się spotkać u Gędas nie tylko rzetelne opracowanie wybranych recenzji Iwaszkiewicza, ale także pewne nowe interpretacje, niestety pod tym względem publikacja mnie zawiodła. Nie jest też dla mnie jasne, czemu autorka nie zdecydowała się umieścić wspomnianego tekstu „Książki o Prouście” z 1927 roku – gdzie Iwaszkiewicz zdradza, w jaki sposób i za pomocą jakich lektur, jego zdaniem, powinno się interpretować prozę francuskiego mistrza. Jest on też, patrząc z perspektywy gatunkowej, jak sądzę, nieco czystszym przykładem recenzji niż porównanie Prousta i Słowackiego, jakiego dokonał na łamach „Wiadomości Literackich” kilka miesięcy później, a które z kolei zostało zamieszczone w wyborze pękającym w szwach od tekstów poświęconych Słowackiemu. Gędas zwraca uwagę na to, że teksty, zbiorczo tu nazwane recenzjami, często przypominają felietony, ale artykuł „Słowacki i Proust” (s. 192-195) mógłby reprezentować raczej tę grupę rozpraw, które zdecydowanie wymykają się pojęciom recenzji. Powtórzę raz jeszcze: Gędas rozpoczyna książkę od rozdziału poświęconego kwestiom gatunkowym i choć pisze o „myśleniu felietonowym” (s. 14), o płynności formalnej gatunku, to zamieszczając w wyborze także teksty, które po prostu felietonami są – w mojej ocenie – nie broni tytułu publikacji, który brzmi przecież „Recenzje literackie Jarosława Iwaszkiewicza”. Szybko nasuwa się rozwiązanie tego problemu: tytuł trzeba by zmienić i pisać raczej o recenzjach i felietonach Jarosława Iwaszkiewicza poświęconych literaturze… Może to problem jałowy poznawczo – roztrząsanie, co jednak jest, a co nie jest recenzją – ale taki, a nie inny tytuł rozprawy do tego zobowiązuje.
Choć jestem wielkim orędownikiem badań opisowych, porządkujących, generalnie – kompetentnej filologicznej roboty, czyli uczciwej pracy z tekstem – którego nie przyciska się nadmiarem teorii po to, by „wyjęczał w bólach” to, co chcemy usłyszeć, książka Katarzyny Gędas mnie nie przekonała. Jeżeli czytelnik szuka konkretnej recenzji Iwaszkiewicza – jest większe prawdopodobieństwo, że jej w tym zbiorze nie znajdzie, bo zamieszczono tu tylko 50 tekstów, a wszystkich jest znacznie więcej; jeżeli czytelnik sięga po tę pracę jak po wnikliwą monografię, to nie znajdzie tam nic ponad to, czego mógłby się spodziewać już po „wstępie do Bn-ki”. I w tym miejscu pojawia się kolejny problem: bo właściwie dla kogo ta książka jest? Czym ta książka jest? Opracowaniem naukowym/popularnonaukowym/fachowym? Nie wiem. W każdym razie obszerna bibliografia i rzetelne uporządkowanie materiału to za mało. Badania archiwalne, krytyka genetyczna (o której tu ani widu, ani słychu) – dają znacznie większe pole do popisu dla literaturoznawcy. Książka Gędas ma wielki potencjał, byłaby to może publikacja wybitna, gdyby podjęte w niej tematy „zostały rozwinięte i bardziej szczegółowo opracowane”.
LITERATURA:
Iwaszkiewicz J.: „Książki o Prouście”. „Wiadomości Literackie” 1927, nr 9.
Nie pojmuję, dlaczego publikacja przyjęła taką, a nie inną formę. Pierwsze 85 stron to spójny syntetyczny tekst Katarzyny Gędas o Iwaszkiewiczowskich recenzjach. Potem autorka zamieściła 264-stronicowy wybór 50 recenzji pisarza, które opatrzyła przypisami. Kilkanaście następnych stron zajmują nota edytorska, zestawienie wariantów tekstów (porównanie rękopisów i publikacji), potem zestawienie recenzji literackich (czyli chronologicznie ułożona bibliografia tekstów krytycznych Iwaszkiewicza) zajmujące razem 91 stron. Indeks osobowy i ilustracje to kolejne paręnaście kartek. Tak rozkładają się stosunki objętościowe w tej blisko 500-stronicowej książce podpisanej imieniem i nazwiskiem autorki. Mimo że Gędas ani słowem nie wspomina o tym, co zainspirowało ją do stworzenia publikacji o takim kształcie, łatwo się zorientować, że wzorem są tu tomy z Biblioteki Narodowej, zawsze poprzedzone wyczerpującym wstępem – bardziej opisowym niż interpretacyjnym, zawierające obszerną bibliografię prac omawianego autora, przypisy – także o charakterze popularnonaukowym – w których tłumaczy się kwestie dość oczywiste dla wyspecjalizowanego czytelnika itd. itd. Publikacja autorki pod każdym względem przypomina słynną serię Ossolineum. Uważam – i nie jest to żadna egzageracja – że książka Gędas mogłaby się w niej ukazać. Inną kwestią pozostaje to, czy potrzebny jest tom „Bn-ki” akurat z wyborem recenzji literackich Iwaszkiewicza… – odpowiedź byłaby raczej negatywna.
Nie zmienia to jednak faktu, że w długiej tradycji tych znamienitych wydań głównym bohaterem pozostaje pisarz lub poeta, którego dzieła się zbiera, a nie AUTOR OPRACOWANIA! Nie mogę pojąć, czemu pod nazwiskiem Katarzyny Gędas publikuje się wybór 50 recenzji Jarosława Iwaszkiewicza – jak sama badaczka podkreśla – zebranych w takiej postaci po raz pierwszy. Ogrom pracy, jaki włożyła autorka, by opatrzeć krytycznym komentarzem i rzetelnym wstępem teksty Iwaszkiewicza – jest niepowątpiewalny, ale rażącą nieuczciwością wydaje się zamieszczanie ich pod swoim nazwiskiem! Przypuszczam, że do takich kuriozów dochodzi dlatego, że opracowania tekstów literackich są bardzo nisko punktowane i po prostu autorom i autorkom nie opłaca się ich wydawać (ani pisać). Fatalny dla filologów polskich system, jak przypuszczam – może nie mam racji, obchodzi się w taki sposób, jak zrobiła to Gędas. Ale nie jest to bynajmniej wzór do naśladowania. Niezależnie od tego, jakie były powody, żeby tak skonstruować „swoją” książkę – wprowadza się czytelnika w błąd i tworzy niepotrzebny zamęt: teraz zamiast szukać wyboru recenzji Iwaszkiewicza pod nazwiskiem autora, muszę najpierw dotrzeć do Katarzyny Gędas, albo jeszcze inaczej – czytelnikowi może się wydawać, że ma do czynienia z obszerną monografią krytycznego pisarstwa Iwaszkiewicza i jeśli po nią sięgnie, to zobaczy w spisie treści przynajmniej kilka rozdziałów interpretacyjnych, w których owe recenzje odnosi się w pogłębiony sposób do twórczości literackiej pisarza, zwłaszcza że autorka miała bezpośredni dostęp do archiwów Iwaszkiewicza, oglądała zapiski na marginesach książek zgromadzonych w jego bibliotece – aż by się o to prosiło. Tego oczywiście nie ma, nie ma też na to miejsca, jest tylko 85-stronicowy syntetyczny wstęp. Znajduję się w takim położeniu, że nie wiem nadal czego powinienem oczekiwać od krytykowanej publikacji. Ale zostawmy już ten wątek.
„Recenzje literackie Jarosława Iwaszkiewicza” Katarzyny Gędas to rzetelne i tradycyjne opracowanie dotąd nieomawianej twórczości recenzenckiej Iwaszkiewicza i świadectwo potężnej, drobiazgowej pracy wykonanej przy sporządzaniu kwerendy bibliograficznej. Autorka wnikliwie zapoznała się z całym publicystycznym dorobkiem pisarza, opisała jego czytelnicze predylekcje, a także pewne zwyczaje – o których mogła się jeszcze dowiedzieć od m.in. Marii Iwaszkiewicz (córki) czy Zofii Dzięcioł (gosposi). W pierwszej części pracy pisze o poetyce recenzji, która „łączy w sobie cechy różnych gatunków publicystycznych i literackich” (s. 20) – co zwłaszcza widać u Iwaszkiewicza, którego wypowiedzi krytyczne przypominają felietony. Na podstawie porównania recenzji, autorka dostrzega, że na przestrzeni lat język pisarza się zmienia – od formalnego do bardziej kolokwialnego, zmniejsza się dystans do czytelnika, Iwaszkiewicz jest bardziej samokrytyczny. W drugiej części Gędas rysuje podział na przedwojenny i powojenny etap powstawania recenzji i stawia ciekawą tezę – że „krytykę uprawianą przez Iwaszkiewicza (niezależnie od epoki literackiej, w której powstawała) można traktować jako kontynuację wzorca ukształtowanego w XIX wieku” (s. 38) – dzieje się tak dlatego, że dzieło rozumiał jako nierozerwalnie związane z autorem, jego psychologią, biografią. Dziwi przy tym nieobecność w przypisach ojca tak rozumianej krytyki i jej najbardziej rozpoznawalnego przedstawiciela – Charles’a-Augustina Sainte-Beuve’a – którego francuskojęzyczny Iwaszkiewicz, obracający się w tamtejszych kręgach literackich, zapewne znał, choćby ze „starć z Flaubertem”.
Gędas dodaje, że recenzje pisane w dwudziestoleciu stanowiły istotne źródło dochodów, i opisuje, jak wyglądały relacje Iwaszkiewicza z Mieczysławem Grydzewskim. Wspomina o „Listach do Felicji”, których naturalną kontynuacją byłyby felietony publikowane na łamach „Życia Warszawy”, a pisane bardzo regularnie od 1954 do 1979 roku. Najlepszy i ostatni rozdział pracy poświęcony został marginaliom Iwaszkiewicza i układowi jego biblioteki – jest wynikiem badań przeprowadzonych w Stawisku nad źródłami. Dowiadujemy się z niego, jak wyglądał system porządkowania książek, które miał Iwaszkiewicz zawsze „pod ręką” (w sensie – w pokoju, w którym pracował), że około 3 tysiące tomów zawiera marginalia. Potencjał tego rozdziału jest ogromny i sądzę, że gdyby kształt publikacji był inny, powinny się w niej znaleźć pogłębione uwagi o marginaliach, sama autorka w przypisie przyznaje: „nie wszystkie marginalia wykorzystywane były do recenzji, część z nich stanowiła inspirację do twórczości Iwaszkiewicza. Kwesta ta wymaga odrębnych analiz i badań” (s. 76).
Zbyt dużo rzeczy w tej książce wymaga odrębnych analiz i badań, zbyt wiele razy autorka pisze, że „tematy te wymagają (…) szerszych i odrębnych opracowań” (s. 17). W 500-stronicowej publikacji – jak widać – nie starczyło miejsca. Nie brakuje za to (czytelnikowi) uczucia nieznośnego niedosytu. Gędas wypisuje część uwag, które zapisał Iwaszkiewicz na marginesach – „co plecie bydlę” (s. 85) – w książce Jerzego Mieczysława Rytarda o Witkacym, w „Dzienniku” Lechonia – „co za banały myślenia” (s. 86). Zabawnie się to czyta. Gędas wymienia i wymienia, i wymienia, i klasyfikuje… – bo to raz są oceny krytyczne, raz bardzo afektywne komentarze (jak wyżej), sprostowania, dopowiedzenia, skojarzenia biograficzne, literackie i projekty recenzji (zob. s. 82) – oczywiście „klasyfikacja i typologia [marginaliów – M.M.] wymagają szerszego i bardziej szczegółowego opracowania” (s. 82). Jakkolwiek należy docenić i taką próbę porządkowania materiału, tak oprócz zwykłego przytaczania, „katalogowania” uwag sporządzonych na marginesach – którego monotonność rekompensuje tylko Iwaszkiewiczowski humor – chciałoby się zaapelować o jakieś bardziej finezyjne odniesienie ich do omawianych recenzji, wniosków na temat charakteru pisarza, odważniejszych może stwierdzeń niż takie oto, że „zazwyczaj w recenzjach pozytywna lub negatywna ocena jest łagodniejsza niż pierwotny komentarz [na marginesie – M.M.]” (s. 82).
W rozdziale poświęconym krytyce literackiej odtworzony został też stosunek Iwaszkiewicza do literaturoznawców, których pisarz nazywa ironicznie „uczonymi w piśmie” (s. 32), „jako praktyk brzydzę się teorią literatury” (s. 32) – mówi autor „Panien z Wilka”. Badaczka niewiele robi z tymi uwagami – a mnie bardzo ciekawi (i jest to z pewnością rzecz, która mogłaby się znaleźć w tej pracy, o ile da się w ogóle odszukać jakiekolwiek informacje na ten temat) stosunek Iwaszkiewicza do książek o sobie. Przecież za jego życia publikował Ryszard Przybylski „Erosa i Tanatosa…” (1970), Andrzej Gronczewski w serii Portrety współczesnych pisarzy polskich monografię „Jarosław Iwaszkiewicz” (1972), nie mówiąc już o pracy Jerzego Kwiatkowskiego (1975) czy konferencji (1979 rok, czerwiec) poświęconej pisarzowi, na której on sam był zresztą obecny (jej efektem jest już pośmiertnie opublikowana zbiorówka pod redakcją Aliny Brodzkiej „O twórczości Jarosława Iwaszkiewicza” (1983) z tekstem m.in. Marii Janion). Na pewno dostawał te książki z wydawnictwa. Czy do nich zaglądał? Jeśli tak, czy napisał coś na marginesach? Jak wyglądałby szkic do recenzji z dzieł, które zaprzęgają ową „obrzydliwą” teorię literatury do analizy „Brzeziny” czy „Młynów nad Utratą”? W tej monografii nie zadano podobnych pytań.
Jak pisałem wcześniej, w tekście Gędas zabrakło mi wnikliwszej próby odniesienia pisanych przez Iwaszkiewicza recenzji do jego twórczości literackiej. Nie ma żadnych właściwie fragmentów interpretacyjnych, które mogłyby pokazać, jak autor „Panien z Wilka” przetwarza wpływ czytanych i ocenianych autorów. To o tyle poważne zaniedbanie, że recenzja jest naprawdę wybornym materiałem do przeprowadzenia tego typu badań: jest śladem, który zostaje po lekturze książki najczęściej wybranej nieprzypadkowo, a zgodnie z preferencjami pisarza. Trzeba by było zadać pytanie – na ile krytyka np.: Gide’a, Prousta – jest również samokrytyką, albo jeszcze inaczej – „na ile to, co podoba mi się u Iksa, jest tym, co chciałbym zastosować w moim pisarstwie, lub w jakim stopniu to, czego nie znoszę u Igreka, jest tym, czego chciałbym się pozbyć w mojej prozie/poezji”. Jasne jest, że takie badania mogłyby się okazać zupełnie jałowe, zwłaszcza jeśli chodzi o późną twórczość Iwaszkiewicza, nie byłbym natomiast tego tak pewien w odniesieniu do juweniliów, wczesnych utworów – kiedy jego styl jeszcze intensywnie się kształtował. Na przykład w artykule poświęconym dwóm bardzo wczesnym książkom o Prouście (zob. Iwaszkiewicz 1927) – chodzi o Léona Pierre-Quint’a „Marcel Proust: Sa Vie, Son Oeuvre” oraz Jacques’a Benoist-Méchina „La musique et l’immortalité dans l’oeuvre de Marcel Proust” – Iwaszkiewicz przybliża te dwie publikacje, a także za Pierre-Quint’em zwraca uwagę na słynną scenę ze „Strony Guermantes”, kiedy Narrator odczytuje przeszłość Albertyny po słowach, jakich nigdy wcześniej nie używała. Pracę Pierre-Quint’a, który znakomicie komentuje ten fragment dzieła francuskiego autora, uważa Iwaszkiewicz za bardzo zajmującą. Moim zdaniem echo – już nie tylko lektury „W poszukiwaniu straconego czasu”, ale także opracowań tego cyklu – słychać w jednym z opowiadań pisarza: „Nowej miłości”, gdzie bohater zaczyna pojmować, że zdecydowanie się na nowy związek będzie się koniecznie wiązało „ze zmianą słownika”.
Spodziewałem się spotkać u Gędas nie tylko rzetelne opracowanie wybranych recenzji Iwaszkiewicza, ale także pewne nowe interpretacje, niestety pod tym względem publikacja mnie zawiodła. Nie jest też dla mnie jasne, czemu autorka nie zdecydowała się umieścić wspomnianego tekstu „Książki o Prouście” z 1927 roku – gdzie Iwaszkiewicz zdradza, w jaki sposób i za pomocą jakich lektur, jego zdaniem, powinno się interpretować prozę francuskiego mistrza. Jest on też, patrząc z perspektywy gatunkowej, jak sądzę, nieco czystszym przykładem recenzji niż porównanie Prousta i Słowackiego, jakiego dokonał na łamach „Wiadomości Literackich” kilka miesięcy później, a które z kolei zostało zamieszczone w wyborze pękającym w szwach od tekstów poświęconych Słowackiemu. Gędas zwraca uwagę na to, że teksty, zbiorczo tu nazwane recenzjami, często przypominają felietony, ale artykuł „Słowacki i Proust” (s. 192-195) mógłby reprezentować raczej tę grupę rozpraw, które zdecydowanie wymykają się pojęciom recenzji. Powtórzę raz jeszcze: Gędas rozpoczyna książkę od rozdziału poświęconego kwestiom gatunkowym i choć pisze o „myśleniu felietonowym” (s. 14), o płynności formalnej gatunku, to zamieszczając w wyborze także teksty, które po prostu felietonami są – w mojej ocenie – nie broni tytułu publikacji, który brzmi przecież „Recenzje literackie Jarosława Iwaszkiewicza”. Szybko nasuwa się rozwiązanie tego problemu: tytuł trzeba by zmienić i pisać raczej o recenzjach i felietonach Jarosława Iwaszkiewicza poświęconych literaturze… Może to problem jałowy poznawczo – roztrząsanie, co jednak jest, a co nie jest recenzją – ale taki, a nie inny tytuł rozprawy do tego zobowiązuje.
Choć jestem wielkim orędownikiem badań opisowych, porządkujących, generalnie – kompetentnej filologicznej roboty, czyli uczciwej pracy z tekstem – którego nie przyciska się nadmiarem teorii po to, by „wyjęczał w bólach” to, co chcemy usłyszeć, książka Katarzyny Gędas mnie nie przekonała. Jeżeli czytelnik szuka konkretnej recenzji Iwaszkiewicza – jest większe prawdopodobieństwo, że jej w tym zbiorze nie znajdzie, bo zamieszczono tu tylko 50 tekstów, a wszystkich jest znacznie więcej; jeżeli czytelnik sięga po tę pracę jak po wnikliwą monografię, to nie znajdzie tam nic ponad to, czego mógłby się spodziewać już po „wstępie do Bn-ki”. I w tym miejscu pojawia się kolejny problem: bo właściwie dla kogo ta książka jest? Czym ta książka jest? Opracowaniem naukowym/popularnonaukowym/fachowym? Nie wiem. W każdym razie obszerna bibliografia i rzetelne uporządkowanie materiału to za mało. Badania archiwalne, krytyka genetyczna (o której tu ani widu, ani słychu) – dają znacznie większe pole do popisu dla literaturoznawcy. Książka Gędas ma wielki potencjał, byłaby to może publikacja wybitna, gdyby podjęte w niej tematy „zostały rozwinięte i bardziej szczegółowo opracowane”.
LITERATURA:
Iwaszkiewicz J.: „Książki o Prouście”. „Wiadomości Literackie” 1927, nr 9.
Katarzyna Gędas: „Recenzje literackie Jarosława Iwaszkiewicza”. Instytut Badań Literackich. Warszawa 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |