ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (427) / 2021

Marcel Warbisch,

TECHNOCIAŁO W TECHNOŚWIECIE (PAUL B. PRECIADO: 'TESTOĆPUN. SEKS, NARKOTYKI I BIOPOLITYKA W DOBIE FARMAKOPORNOGRAFII')

A A A
W polskiej humanistyce zdecydowanie brakuje studiów poświęconych transpłciowości. Nawet sam edytor tekstu uporczywie podkreśla hasło „transpłciowość”, uznając jego gramatyczną ujemność. W tym sensie nie powinno dziwić, że książka Paula B. Preciado, hiszpańskiego teoretyka queeru, pisarza i kuratora, była premierą mocno wypatrywaną (aczkolwiek ostatecznie skomentowaną raczej ostrożnie). Ja również, mimo znajomości myśli Preciado, wyczekiwałem tego tekstu, zastanawiając się jednocześnie, jaki potencjał krytyczny wniesie on w polski dyskurs mówienia/pisania o ciele i seksualności. I tak po lekturze, bardzo dobrego skądinąd, przekładu Sławomira Królaka wciąż zastanawiam się nad siłą tej pracy. Z jednej strony otrzymaliśmy uwodzący wykład z pogranicza teorii queer i feminizmu, rodzaj zaskakującego namysłu nad technożyciem. Z drugiej strony to intymny, silnie punkowy zapis ciała karmionego testosteronem. Rodzaj dziennika, w którym Preciado z charakterystyczną dla siebie odwagą opowiada o ekstremalnych doświadczeniach erotycznych i intelektualnych. Te dwie perspektywy złączone w jedną, nieco rebeliancką, mocno awangardową, a na pewno postutopijną formułę tworzą narrację twórczą, ale zarazem niepokojącą.

Jednocześnie nieustannie towarzyszy mi myśl, że chociaż pracy Preciado nie można odłączyć od namysłu nad transpłciowością, to jednak odczytywanie jej wyłącznie w kontekście procesu przemiany skazuje ją na ostrą krytykę, podobną do tej, o jakiej przeczytać można na łamach „Dwutygodnika” (zob. Szpilka 2021). Zresztą, sam Preciado pisze, że nie interesuje go emocjonalność jako taka, a już na pewno nie zapis emocjonalny, który mógłby jakkolwiek dekodować jego motywacje, lecz to, co „przejawia się w dziejach naszej planety, ewolucji istot żywych, przepływach ekonomicznych, reliktach innowacji technologicznych, przygotowaniach do kolejnych wojen, w handlu organicznymi niewolnikami i towarami, w budowaniu hierarchii, w instytucjach kary i ucisku, w sieciach komunikacji i nadzoru, na przygodnym przecięciu technik i opinii, w biochemicznych przeobrażeniach uczuć oraz w produkcji i dystrybucji pornograficznych obrazów” (s. 25-26). I nie jest to bynajmniej globalna opowieść o świecie, w którym technologie sterowane przez największe koncerny wytwarzają określony model tożsamości. To raczej historia tego, że nasza podmiotowość została niejako rozpuszczona w technologii płynów. „Współczesne społeczeństwo nawiedzają toksyczno-pornograficzne podmiotowości zdefiniowane przez substancję (lub substancje) (…)” (s. 45) –pisze Preciado. Ten świat, który autor definiuje poprzez pojęcie farmakopornografii, ustala nowy model (współ)życia.

Co istotne, nie jest to refleksja, która ujmowałaby sprawę w kontekście obecnych przemian biotechnologicznych. Chodzi raczej o to, że historia ciała opowiadana dotychczas to historia zakłamań i zafałszowań. Preciado bez jakichkolwiek zahamowań obnaża taki model kapitalizmu, w którym gra nie dotyczy materialnie pojmowanych dóbr, lecz ciała, rozkoszy czy fizjologii. To właśnie zdolność pobudzania ciał, możliwość stosowania biotechnologicznej kontroli jest wyznacznikiem nowej, rynkowej „jakości”. Preciado pojęcie siły roboczej, tak charakterystyczne dla dotychczasowego rozumienia ekonomii kapitalistycznej, wymienia na potentia gaudendi, tj. moc orgazmiczną, która, jak pisze, ma „(…) niezgłębione zdolności, pozbawiona jest płci, nie jest ani męska, ani kobieca; ani ludzka, ani zwierzęca; ani ożywiona, ani nieożywiona. Jej ukierunkowanie nie uwzględnia ani kobiecości, ani męskości, nie wytycza ona jakiejkolwiek granicy między heteroseksualnością a homoseksualnością czy między przedmiotem a podmiotem; obca jest jej również różnica między byciem pobudzonym, pobudzaniem a współpobudzaniem. (…) Orgazmiczna moc stanowi sumę możności pobudzania i bycia pobudzanym, tkwiącej w każdej cząsteczce materii. Orgazmiczna moc dąży nie do gwałtownego wyładowania, a jedynie do nieustannego poszerzania swego zasięgu w przestrzeni i czasie, zmierza ku wszystkiemu i ku niczemu, wszędzie i w każdej chwili. To moc przeobrażania dla świata w rozkoszy – »we współrozkoszowaniu się«” (s. 52).

To mistrzowskie rozpoznanie wyznacza nie tylko zupełnie nowe myślenie o ciele i „rodzaju”, ale jest także intelektualną formą oporu. Bo gdy mowa o owej orgazmicznej sile, to mowa także o tym, jak system kapitalistyczny nią zarządza. Nie chodzi wyłącznie o wyznaczenie różnicy między płciami, ale o polityczną produkcję wszelkich dychotomii – ciało męskie/ciało kobiece, ciało zdrowe/ciało chore, patologia/akt normatywny i produktywny, heteroseksualność/homoseksualność. To dzięki mechanizmowi „podniecić – kontrolować” wyznaczyć można granice męskiej władzy, bo jak zauważa Preciado, dwaj najwięksi, rynkowi beneficjenci, tzn. rynek farmaceutyczny oraz cyfrowy przemysł audiowizualny, nie tylko kontrolują seksualność, ale również kodują ciała kobiece jako ciała kontrolowane, zaś męskie jako aktywne (ejakulujące). „W obszarze biotechnologii i pornokomunikacji nie ma żadnych przedmiotów do wyprodukowania; chodzi o wynajdowanie podmiotu i jego produkcję na globalną skalę” – pisze Preciado (s. 62). Zresztą, to także doświadczenie samego autora, który przyjmując testosteron (to, że w postaci testogelu, jest o tyle ciekawe, że jeszcze sugestywniej ujmuje problemu substancji), doświadcza procesu przemiany nie tyle intelektualnie, ile somatycznie (biologicznie).

To ciało-esej, jak pisze o swojej pracy Preciado, wyznacza szereg pojęć, wokół których autor buduje nowe znaczenia. Jednym z istotniejszych, bo też wciąż aktualnych, jest kwestia rodzaju. Autor bardzo trafnie zauważa, jak wokół tego politycznego hasła wytwarzano niespójne konteksty myślowe. Preciado pisze np., że w przypadku wizualnego rozpoznania płci, a w następstwie bezwzględnego określenia rodzaju, dostrzec powinniśmy zaskakujący paradoks. Z jednej strony takie rozpoznanie opierało się na „ontologii optycznej: rzeczywiste jest to, co można zobaczyć” (s. 103), zaś z drugiej strony: „wstępne przeświadczenie o istnieniu jakiejś prawdziwej »płci psychologicznej«, odrębnej od tej, jaką przypisano przy narodzinach – innymi słowy, subiektywne przekonanie o byciu »mężczyzną« albo »kobietą« – przynależy do modelu radykalnej niewidzialności, modelu nieprzedstawialności (…)” (s. 103). Oczywiście ów paradoks nigdy nie został wyrugany z potocznego obiegu myśli. Funduje on bowiem pewien porządek, który formatuje społeczności na potrzeby określonej struktury nie tylko społeczno-politycznej, a za tym również ekonomicznej. Wynalezienie rodzaju, jak pisze Preciado, pozwoliło także uprawomocnić szereg technik farmakopornograficznych, które służyć mają „normalizacji i przeobrażaniu istot żywych” (s. 111). Diagnozy komórek, badania chromosomów, eksperymenty na zwierzętach czy terapie hormonalne – to właśnie bez tych narzędzi nie istniałby farmakopornograficzny ustrój seksualności. Podobnie zresztą z treściami cyfrowymi i przedstawieniowymi (Preciado opisuje to na przykładzie „pornowładzy”).

W tym sensie „Testoćpun” to książka równie rewolucyjna, co prace Judith Butler, Donny Haraway czy Rosi Braidotti. Oczywiście forma, w jakiej autor opowiada o swoich doświadczeniach, okazuje się zdecydowanie inna niż w przypadku wymienionych autorek. Jestem jednak przekonany, że bez dosadności, z jaką pisze o uzależnieniu od testosteronu i „stawaniu się T” (zob. s. 127) czy hardcore’owym romansie z Virginie Despentes, jego myśl byłaby zaledwie trafna. Bo poza tym, że to wnikliwa rozprawa filozoficzna, „Testoćpun” rejestruje tożsamościowy dylemat. Preciado pisze: „Żadna z ucieleśnianych przeze mnie płci nie posiada jakiejkolwiek ontologicznej zwartości, wszelako nie ma innego sposobu na bycie ciałem. Wywłaszczony u samego zarania” (s. 130) oraz w innym fragmencie: „Odmawiam kobiecego rodzaju przypisanego mi w momencie narodzin. Odmawiam także rodzaju męskiego, który może mi zapewnić transseksualna medycyna i którym państwo może mnie obdarować w nagrodę za odpowiednie zachowanie. Mam to wszystko gdzieś” (s. 134).

Bez względu więc na ciężar tej pracy, jej anarchicznej, partyzanckiej i na wskroś politycznej realizacji ciała, nie jest to opowieść zwycięska. Gdy Szpilka zarzuca Preciado, że w jego pracy niewiele jest z doświadczeń osób trans, dla których tożsamość jest nie transgresją, lecz „utkwieniem”, odnoszę wrażenie, że nie o transgresję przecież chodzi w tekście Preciado. Niemoc i zwątpienie są równie istotną częścią jego pracy jak polityczny projekt wymknięcia się formie. Bynajmniej nie traktuję tekstu Szpilki jako podstawy do polemiki (wiele zawartych tam uwag wydaje się cennych i potrzebnych, a argumenty o potencjalnie maskulinistycznej perspektywie Preciado są bardzo ciekawe), jednak mam wątpliwości, czy należy uznać książkę hiszpańskiego krytyka wyłącznie za przejaw „punkowej rebelii”, na którą pozwolić mogą sobie nieliczni. Tym bardziej, gdy czytać jego pracę nie tyle w kontekście transpłciowości, ile raczej jako krytykę świata wytwarzającego nowy model ciała i podmiotowości (w tym sensie dotyczy to nie tylko tożsamości trans, ale tożsamości każdego z nas). Bioterroryzm, hakowanie ciała, biozależność, biowłączanie w proces, technologie molekularne wywłaszczające z ciała i ustanawiające ciała – to wszystko Preciado opisuje z gniewem, prowokacyjnie, ale w owej awangardowej estetyce znajduje się miejsce na niemoc i rezygnację.

LITERATURA:

Szpilka J.: „Rewolucja i depresja”. „Dwutygodnik” 2021, nr 310. https://www.dwutygodnik.com/artykul/9567-rewolucja-i-depresja.html.
Paul B. Preciado: „Testoćpun. Seks, narkotyki i biopolityka w dobie farmakopornografii”. Przeł. Sławomir Królak. Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Warszawa 2021.