ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (428) / 2021

Marcel Warbisch,

ODZYSKIWANE Z ROZKOSZĄ (CATHERINE MALABOU: 'WYMAZANA PRZYJEMNOŚĆ. KLITORIS I MYŚLENIE')

A A A
W jaki sposób udaje się wymazywać, tzn. uporczywie wyrzucać poza dyskurs, pozostawiać na marginesie doświadczania i bycia? Jeżeli wymazywanie rozumieć jako polityczną strategię wywłaszczania i uprzedmiotawiania (a trudno przecież nie dostrzec w tym akcie politycznej intencjonalności), to możliwości pojawia się bardzo wiele. Jedną z nich będzie zarządzanie rozkoszą, jej polityczne i kulturowe uprawomocnienie/uznanie albo „zamknięcie w wieży” (na marginesie, symboliczna konstrukcja tej baśniowej formuły, tak często przecież wyrażana poprzez falliczną architektonikę, trąci groteskowym maczyzmem). To kulturowe „uznanie” nie sprowadza się jednak wyłącznie do prawnej czy społecznej pojmowalności, lecz decyduje o znaczeniowym i symbolicznym układzie pojęć. Nie wystarczy przecież pisać o przyjemności, dyskursywnie wyprowadzać ją z cienia, trzeba raczej odkrywać jej źródła. To właśnie robi Catherine Malabou w książce „Wymazana przyjemność. Klitoris i myślenie”. Francuska filozofka i feministka w sposób przenikliwy opowiada o rozkoszy łechtaczkowej, kobiecej podmiotowości i intelektualno-społecznej walce o całkowite prawo do samostanowienia.

Niewielkich rozmiarów książka Malabou (to esej liczący zaledwie 148 stron) roi się od kontekstów i twórczych nawiązań. Pracę francuskiej filozofki można czytać z co najmniej dwóch perspektyw. Z jednej strony autorka odtwarza historię kulturowo-symbolicznych grabieży, jakich dokonała męska kultura względem erotycznej przyjemności doświadczanej przez kobiety. Malabou eksploruje więc różne przestrzenie myślowe, począwszy od mitu, przez psychoanalizę, a skończywszy na medycynie. Z drugiej strony cała praca składa się na coś więcej niż ta intelektualna obudowa. Malabou to wybitna myślicielka, jednak konteksty, wokół których tworzy narracje, nie będą dla wprawionych czytelników/czek czymś nowym. Zdecydowanie bardziej zasadne niż przywoływanie wybranych odwołań, którymi Malabou nas raczy, wydaje się skupienie na podmiototwórczym potencjale tego tekstu. Gdy autorka, podczas relacjonowania działań włoskiej feministki i aktywistki Carli Lonzi, zadaje pytanie: „Bo czy możemy myśleć samodzielnie, nie znając siebie? A czy możemy poznać siebie, nie wiedząc, czym jest i gdzie się mieści nasza przyjemność?” (s. 76), to nie tylko buduje przestrzeń do dyskusji, ale przede wszystkim dokonuje istotnego złączenia myśli i tekstu. To właśnie eksperyment myślowy, próba wyposażenia się w wiedzę, stanowi krok do, chociażby częściowego, odkrycia tożsamości.

Oczywiście Malabou nie jest naiwna i jako filozofka bardzo ostrożnie dyskutuje kwestie „stawania się podmiotem”. To z kolei wielki atut tej pracy. Autorka z jednej strony mogłaby zostać oskarżona o perspektywę natrętnie esencjalistyczną, nie boi się bowiem podejmować sprawy „kobiecego pierwiastka”. Z drugiej strony filozofka nie rezygnuje z dyskursów innych niż kobiece. Pisząc o Simone de Beauvoir, Luce Irigaray, wspomnianej Carli Lonzi czy Sylvii Federici, autorki fenomenalnej książki: „Caliban and the Witch. Women, the Body and Primitive Accumulation”, Malabou nie mniejszą wagę przywiązuje do kontekstów takich jak cyberfeminizm w wydaniu Paula B. Preciado czy queer. I chociaż filozofka jasno zaznacza, że będzie bronić stanowiska radykalnie feministycznego, to tym samym: „zdecydowanie odległego od pozycji terfów (transexclusionary radical feminists), które sądzą, że walka o prawa osób trans zagłusza i przesłania specyfikę walki o prawa kobiet. Nie zgadzam się z tymi, które uważają, że binarność seksualna to dogmat wyryty w kamieniu, które potępiają to, co uważają za ekscesy teorii gender, nie godzą się na rodzicielstwo osób tej samej płci i wciąż robią ustępstwa na rzecz fallokracji” (s. 19). Nie jest to zresztą jedynie pozorny kompromis, jaki mógłby zostać wypracowany na linii radykalny feminizm a koncepcja gender i queer. Malabou jasno ustawia się wobec prostych dychotomii, jak np. heglowska dialektyka pana i niewolnika. Tak autorka opisuje ten binaryzm: „Warunkiem możliwości heglowskiego schematu walki jest realność przejęcia władzy. Role między panem a sługą w końcu ulegają odwróceniu, ale władza jako taka pozostaje. Zadaniem feminizmu jest właśnie zakwestionowanie idei apriorycznego istnienia władzy. (…) W obliczu różnicy dialektyka jest bezużyteczna. Feminizm nie jest marzeniem o uwolnionych niewolnikach” (s. 74).

W zasadzie nakreślony przeze mnie wstęp stanowi krótki opis idei, o jakiej pisze Malabou. Nie możemy jednak zapomnieć, że „Wymazana przyjemność” to przede wszystkim arcyciekawa kulturowa opowieść o łechtacze. To właśnie jej rozpoznanie oraz afirmacja erotycznej rozkoszy mogą zjednoczyć różne formuły feminizmu. Zachodnia filozofia wytworzyła przepaści, które przypominają o sobie za każdym razem, kiedy wydaje się, że następuje intelektualny przewrót. Autorka sięga więc po wspomniane głosy radykalnych feministek, aby raz za razem burzyć fallocentryczny model myślenia o łecztaczce. Narządzie, który dla zachodniej filozofii i psychoanalizy albo nie istniał, albo stanowił zaledwie ułomność wyrosłą z braku. W rzeczywistości, łechtaczka to sprawa anatomii politycznej. Malabou pisze: „Autonomia kobiecej przyjemności jest czymś, czego zawsze trzeba było i być może zawsze trzeba będzie bronić, o czym trzeba dyskutować, co trzeba konstruować. Dowodem jest chociażby ciągłe kwestionowanie istnienia niezależnej od rozmnażania przyjemności seksualnej kobiet” (s. 41). Co więcej, stawanie w obronie prawa do zaznawania przyjemności unaocznia się nie tylko poprzez dyskusję filozoficzną, ale dotyczy również okrutnych praktyk medycznych czy okaleczeń. To ostatnie słowo nie jest zupełnie jasne dla Malabou, która bardzo uważnie przygląda się samej „morfologii” tego procesu. Autorka słusznie więc zauważa, że należy próbować ustalić, na czym polega okaleczenie, bowiem już samo pojęcie może wymazać przyjemność. Mimo wszystko przywoływanych przez autorkę obrazów, owych symbolicznych morderstw (zob. s. 99), nierzadko schedzie po niewolnictwie (jak w przypadku żyjących w Stanach Zjednoczonych czarnoskórych kobiet, które wciąż licznie padają ofiarami okaleczeń genitalnych), nie można pomijać, nawet jeżeli generują terminologiczną trudność.

Ostatecznie tekst Malabou, autorki przecież znanej w Polsce chociażby za sprawą książki „Plastyczność u zmierzchu pisma”, może być początkiem ciekawej debaty. Dla jednych będzie to twórcza myśl, dla innych reprodukcja klasycznych tez „przestarzałego” feminizmu. Mimo wszystko warto odświeżyć sobie odczytania Irigaray czy de Beauvoir, wrócić do obrazów psychoanalitycznych zawłaszczeń, a przede wszystkim poddać refleksji kulturową przemoc. Jak pisała Rebecca Solnit: „Kobiece nieistnienie przybiera tak wiele postaci” (Solnit 2017: 79). To przykład takiego (nie)istnienia, ale zarazem myślowego odzyskiwania podmiotowości.

LITERATURA:

Solnit R.: „Mężczyźni objaśniają mi świat”. Przeł. A. Dzierzgowska. Kraków 2017.
Catherine Malabou: „Wymazana przyjemność. Klitoris i myślenie”. Przeł. Anastazja Dwulit. Wydawnictwo Eperons-Ostrogi. Kraków 2021.