POZA PRZEDSTAWIENIEM (SŁAWOMIR LEŚNIAK: 'NIEWYSŁOWIONE BYCIE WIERSZA. TRZY MIMETYCZNE SIŁY W POEZJI RAINERA MARII RILKEGO')
A
A
A
Pojęcie mimesis na stałe w świadomości teoretycznej zrosło się z problemem reprezentacji. Założycielska i fundamentalna praca Ericha Auerbacha rysowała wyrazistą trajektorię historyczną, w imię której problem przedstawienia w literaturze ulegał zmianom na przestrzeni epok, w nowoczesności wyradzając się w dekonstrukcję wszelkich postaci realizmu. To właśnie dokonane przez niemieckiego badacza utożsamienie mimesis z realizmem doprowadziło do marginalizacji tego pojęcia, które w dobie antyreprezentacjonistycznej wolty modernizmu straciło swoją teoretyczną i eksplanacyjną wydolność. Wydaje się, że próba restytucji tego pojęcia w kontekście sztuki nowoczesnej, w której coraz bardziej luzuje się więź między słowem a przedmiotem, między obrazem a obiektem, zakrawa na coś w rodzaju anachronizmu. Ponowoczesne strategie teoretyczne wykreowały klimat, w którym każda próba namysłu nad problemem przedstawienia była traktowana jako totalitarne wcielenie metafizyki obecności. W ten sposób trudny namysł nad sposobami istnienia rzeczywistości w literaturze utracił prawomocność, ustępując miejsca apofatyce, różnego rodzaju krytyce woli obecności, zwątpieniu w możliwość wysłowienia tego, co nieobecne, co pokawałkowane, co fragmentaryczne.
Recepcja nowoczesności w postmodernistycznej epoce brania w nawias wszelkich naiwnych prób zaufania w słowo z konieczności akcentowała paradoks, w imię którego niewyrażalność stała się dominantą namysłu nad medialnością i do-rzecznością literatury i sztuki. Równocześnie obserwujemy ekspansję symulacji, narodziny nowego hiperrealistycznego kosmosu wyobraźni, w której nie mamy do czynienia z przedstawieniem, a raczej samoprezentującą się monadą, zacierającą ontyczną różnicę między światem przeżycia a porządkiem obrazu czy przedstawienia. W takim kontekście relacja pomiędzy znakiem a światem, między porządkiem świata a porządkiem przedstawienia ulega zachwianiu, uniemożliwiając aplikację wywodzącej się od Arystotelesa kategorii. Drugą sprawą pozostaje pytanie, w jakim stopniu historyczne obciążenie inkryminowanego pojęcia uniemożliwia sensowną dyskusję teoretyczną. Prowadzi to do innego, jeszcze bardziej fundamentalnego pytania: w jakim stopniu zjawisko hiperrealizmu wymusza na nas zupełnie inne spojrzenie na historię nowoczesności i modernistyczny bunt przeciw reprezentacji? W jakim sensie powrót reprezentacji jest powrotem widma, upiornym podwojeniem, w ramach którego niemożliwy okazuje się powrót do przedmodernistycznego kontraktu między słowami a rzeczami?
Tutaj wkracza Sławomir Leśniak ze swoją refleksją teoretyczną, której stawką jest przerwanie węzła łączącego problematykę mimesis z pojęciem reprezentacji. Idąc za ustaleniami niemieckiego badacza, Arbogasta Schmitta, Leśniak próbuje dotrzeć do źródłowego, arystotelesowskiego pojęcia mimesis, które, zdaniem obydwu literaturoznawców, zostało zniekształcone przez renesansowych twórców poetyk, znacząco zaciemniających pierwotną ekspresję teoretyczną terminu dokonaną przez Stagirytę. Historia dezinterpretacji „Poetyki”, dzieła fundamentalnego dla zachodniego myślenia o literaturze, jest wszak równie długa jak dzieje teorii estetycznej. Według Leśniaka dokonane przez Arystotelesa konceptualne zarysowanie zasięgu obowiązywania mimesis nie daje się zredukować do problemu reprezentacji albo imitacji. Impuls mimetyczny, pierwotnie nakierowany na odtwarzanie przedustawnej realności, rychło się autonomizuje, tracąc swój pierwotny związek z imitacją. Leśniak przytacza arystotelesowskie rozróżnienie pomiędzy tragedią a historią, traktujące tą drugą jako zaledwie powielenie faktów, niewolniczo przywiązane do tego, co się naprawdę zdarzyło, podczas gdy tragedia, operując w żywiole możliwości, mówi o tym, co powszechne i ogólne. Zakres mimesis wyznacza z jednej strony możliwość, z drugiej – konieczność, co sprawia, że literatura, nie będąc zaledwie imitacją rzeczywistości, może mówić o sprawach dotyczących każdego człowieka. To kreacyjne i wielowymiarowe rozumienie procesu mimetycznego niewiele ma wspólnego z postplatońskim raczej pojęciem imitacji. Uobecniając to, co nieobecne, niejako uzupełniając naturę, dzieło literackie może modelować doświadczenie, tworząc dlań możliwie szeroki kontekst. Tak rozumiana mimesis jawi się jako siła dynamiczna, zdolna oddać sprawiedliwość takim realizacjom literackim, które wariabilność i procesualność realności starają się oddać.
Leśniak rysuje konstelację teoretyczną, próbując odtworzyć historyczne rozumienie mimesis idące raczej śladem Arystotelesa aniżeli jego renesansowych komentatorów i odrywające problematykę mimesis od pojęcia reprezentacji. W poszukiwaniu możliwie szerokiego zaplecza dla swoich ustaleń sięga autor do Diderota, romantyków jenajskich i Waltera Patera, za każdym razem natrafiając na ideę pierwszeństwa impulsu mimetycznego wobec pragnienia od-tworzenia natury; ideę, w imię której sztuka jest mądrzejsza i bardziej plastyczna, niż mogłoby się wydawać, zważywszy na ontologiczne uzasadnienie wygnania poetów z platońskiej republiki. Wreszcie Leśniak sięga po „List lorda Chandosa” Hugona von Hofmannsthala, pokazując, w jakim stopniu w nowoczesności porządek doświadczenia i porządek słów doznały kryzysowego rozpadu i w jakim stopniu mimesis ze swoją obietnicą uobecnienia tego, co nieobecne, staje się siłą zdolną połączyć nieciągły świat oddzielonych od siebie chwil z przestrzenią logosu. Mówiąc raczej o tym, czego nie ma, modernistyczna literatura nie próbuje po prostu wymazać rzeczywistości albo podważyć jej prymat, ale wykazać, na ile nasze postrzeganie realności jest zdeterminowane przez sposób, w jaki o niej mówimy. W tym układzie mówienie o mimesis nie jest mówieniem o impulsie naśladowczym, ale kreacyjnym. W ten sposób Sławomir Leśniak buduje machinę teoretyczną, służącą rehabilitacji wypartej z literaturoznawczego dyskursu kategorii.
Przypadek Rilkego jest dla nowoczesności egzemplaryczny, wydaje się skupiać jak w soczewce wszystkie lęki i obsesje moderny. Leśniak rozpisuje dzieło Rilkego na trzy sposoby, akcentując trojaki sposób przejawiania się w nim energii mimetycznej: porządek przedstawiający (mimesis), porządkujący (mathesis) i transformujący (methamorphosis). Te trzy wymiary łączą się ze sobą i przechodzą w siebie nawzajem, w wierszach Rilkego dokonuje się bowiem dematerializacja porządku ontycznego, który w materii wiersza staje się nieobecnością sceny. Następnie w lukach wiedzy i wyrwach porządku dokonuje się uobecnienie tego, co nieobecne, by dać przestrzeń dla dokonującej się nieustannie przemiany. W ten sposób przedstawienie przestaje być zakorzenione w niezmienności zewnętrznego obiektu, a staje się siłą kreacyjną powołującą do życia nowe konstelacje przedmiotowe, dając szansę na wyłonienie się innej realności.
Leśniak zawraca uwagę na kryzys, którego stał się ofiarą Rilke w 1910 roku podczas pisania „Maltego”, i na wyjście z tego kryzysu, które dokonało się dzięki uświadomieniu sobie przez poetę, w jakim stopniu zniknięcie świata dało przestrzeń dla pojawienia się nowego typu wiersza; takiego, w którego obrębie powstawałyby, mocą nieprawdopodobnych przemian, nowe rzeczy; wiersza, który sam stałby się rzeczą. Nie bez znaczenia była fascynacja, z jaką Rilke przyjmował twórczość Rodina, i aspiracje, autora „Księgi obrazów”, by porządek wiersza stał się autonomiczny względem porządku ontycznego. Tutaj pojawia się mimesis, pojmowana jako siła kreacyjna; nie tyle imitacja rzeczy, ile przestwór, w którym rzecz wyrasta do nowego wyrazu. Tak rozumiana mimetyczność poezji Rilkego (kładąca nacisk na postać mima: niezapisanej, nieskończenie plastycznej i podatnej na zmienne wpływy siły, która daje przestrzeń dla nieskończonych przemian) staje się w dyskursie Leśniaka dominującym egzemplum sposobu, na jaki nowoczesność uporała się z ontologicznym kryzysem, którego wyrazem był „List lorda Chandosa”. W ten sposób badacz podsumowuje swoje rozważania, oparte na wielu błyskotliwych interpretacjach, o znaczącą kodę, dzięki której pytanie o mimesis przestanie być automatycznie kojarzone z pytaniem o reprezentację.
Oczywiście praca Sławomira Leśniaka rodzi wiele pytań. Na przykład: na ile można wrócić do źródeł danego pojęcia, na ile sposób użycia danej kategorii w kulturze, jej recepcja nie wrastają w jej pojęciowy zakres? Czy można wobec tego mówić o źródłowym, arystotelesowskim sposobem rozumienia mimesis, który nie byłby związany z ideą imitacji? Czy nie właśnie tym, w gruncie rzeczy, jest mimesis – sztuką naśladowczą, i czy sam Leśniak tego poniekąd nie przyznaje, dopatrując się w poezji Rilkego wymiaru przedstawiającego? Wreszcie: jak pojęciowo zarysować różnicę między imitacją a symulacją i czy podobnie rozszerzone, jak ma to miejsce w przypadku rozważań Leśniaka, rozumienie mimesis nie służy zamazaniu tej kluczowej przecież dystynkcji? I czy dla wyrażenia nieskończonej plastyczności, kreatywności i możliwości nie potrzebujemy jakiegoś nowego pojęcia, które nie byłoby równie kulturowo obsadzone jak mimesis? Te i inne pytania nasuwające się podczas lektury świadczą, iż mamy do czynienia z pozycją nietuzinkową i wartą dyskusji. Czy jej teoretyczna nośność okaże się tak duża, iż będzie służyła do interpretacji dzieł innych modernistycznych twórców, czas pokaże.
Recepcja nowoczesności w postmodernistycznej epoce brania w nawias wszelkich naiwnych prób zaufania w słowo z konieczności akcentowała paradoks, w imię którego niewyrażalność stała się dominantą namysłu nad medialnością i do-rzecznością literatury i sztuki. Równocześnie obserwujemy ekspansję symulacji, narodziny nowego hiperrealistycznego kosmosu wyobraźni, w której nie mamy do czynienia z przedstawieniem, a raczej samoprezentującą się monadą, zacierającą ontyczną różnicę między światem przeżycia a porządkiem obrazu czy przedstawienia. W takim kontekście relacja pomiędzy znakiem a światem, między porządkiem świata a porządkiem przedstawienia ulega zachwianiu, uniemożliwiając aplikację wywodzącej się od Arystotelesa kategorii. Drugą sprawą pozostaje pytanie, w jakim stopniu historyczne obciążenie inkryminowanego pojęcia uniemożliwia sensowną dyskusję teoretyczną. Prowadzi to do innego, jeszcze bardziej fundamentalnego pytania: w jakim stopniu zjawisko hiperrealizmu wymusza na nas zupełnie inne spojrzenie na historię nowoczesności i modernistyczny bunt przeciw reprezentacji? W jakim sensie powrót reprezentacji jest powrotem widma, upiornym podwojeniem, w ramach którego niemożliwy okazuje się powrót do przedmodernistycznego kontraktu między słowami a rzeczami?
Tutaj wkracza Sławomir Leśniak ze swoją refleksją teoretyczną, której stawką jest przerwanie węzła łączącego problematykę mimesis z pojęciem reprezentacji. Idąc za ustaleniami niemieckiego badacza, Arbogasta Schmitta, Leśniak próbuje dotrzeć do źródłowego, arystotelesowskiego pojęcia mimesis, które, zdaniem obydwu literaturoznawców, zostało zniekształcone przez renesansowych twórców poetyk, znacząco zaciemniających pierwotną ekspresję teoretyczną terminu dokonaną przez Stagirytę. Historia dezinterpretacji „Poetyki”, dzieła fundamentalnego dla zachodniego myślenia o literaturze, jest wszak równie długa jak dzieje teorii estetycznej. Według Leśniaka dokonane przez Arystotelesa konceptualne zarysowanie zasięgu obowiązywania mimesis nie daje się zredukować do problemu reprezentacji albo imitacji. Impuls mimetyczny, pierwotnie nakierowany na odtwarzanie przedustawnej realności, rychło się autonomizuje, tracąc swój pierwotny związek z imitacją. Leśniak przytacza arystotelesowskie rozróżnienie pomiędzy tragedią a historią, traktujące tą drugą jako zaledwie powielenie faktów, niewolniczo przywiązane do tego, co się naprawdę zdarzyło, podczas gdy tragedia, operując w żywiole możliwości, mówi o tym, co powszechne i ogólne. Zakres mimesis wyznacza z jednej strony możliwość, z drugiej – konieczność, co sprawia, że literatura, nie będąc zaledwie imitacją rzeczywistości, może mówić o sprawach dotyczących każdego człowieka. To kreacyjne i wielowymiarowe rozumienie procesu mimetycznego niewiele ma wspólnego z postplatońskim raczej pojęciem imitacji. Uobecniając to, co nieobecne, niejako uzupełniając naturę, dzieło literackie może modelować doświadczenie, tworząc dlań możliwie szeroki kontekst. Tak rozumiana mimesis jawi się jako siła dynamiczna, zdolna oddać sprawiedliwość takim realizacjom literackim, które wariabilność i procesualność realności starają się oddać.
Leśniak rysuje konstelację teoretyczną, próbując odtworzyć historyczne rozumienie mimesis idące raczej śladem Arystotelesa aniżeli jego renesansowych komentatorów i odrywające problematykę mimesis od pojęcia reprezentacji. W poszukiwaniu możliwie szerokiego zaplecza dla swoich ustaleń sięga autor do Diderota, romantyków jenajskich i Waltera Patera, za każdym razem natrafiając na ideę pierwszeństwa impulsu mimetycznego wobec pragnienia od-tworzenia natury; ideę, w imię której sztuka jest mądrzejsza i bardziej plastyczna, niż mogłoby się wydawać, zważywszy na ontologiczne uzasadnienie wygnania poetów z platońskiej republiki. Wreszcie Leśniak sięga po „List lorda Chandosa” Hugona von Hofmannsthala, pokazując, w jakim stopniu w nowoczesności porządek doświadczenia i porządek słów doznały kryzysowego rozpadu i w jakim stopniu mimesis ze swoją obietnicą uobecnienia tego, co nieobecne, staje się siłą zdolną połączyć nieciągły świat oddzielonych od siebie chwil z przestrzenią logosu. Mówiąc raczej o tym, czego nie ma, modernistyczna literatura nie próbuje po prostu wymazać rzeczywistości albo podważyć jej prymat, ale wykazać, na ile nasze postrzeganie realności jest zdeterminowane przez sposób, w jaki o niej mówimy. W tym układzie mówienie o mimesis nie jest mówieniem o impulsie naśladowczym, ale kreacyjnym. W ten sposób Sławomir Leśniak buduje machinę teoretyczną, służącą rehabilitacji wypartej z literaturoznawczego dyskursu kategorii.
Przypadek Rilkego jest dla nowoczesności egzemplaryczny, wydaje się skupiać jak w soczewce wszystkie lęki i obsesje moderny. Leśniak rozpisuje dzieło Rilkego na trzy sposoby, akcentując trojaki sposób przejawiania się w nim energii mimetycznej: porządek przedstawiający (mimesis), porządkujący (mathesis) i transformujący (methamorphosis). Te trzy wymiary łączą się ze sobą i przechodzą w siebie nawzajem, w wierszach Rilkego dokonuje się bowiem dematerializacja porządku ontycznego, który w materii wiersza staje się nieobecnością sceny. Następnie w lukach wiedzy i wyrwach porządku dokonuje się uobecnienie tego, co nieobecne, by dać przestrzeń dla dokonującej się nieustannie przemiany. W ten sposób przedstawienie przestaje być zakorzenione w niezmienności zewnętrznego obiektu, a staje się siłą kreacyjną powołującą do życia nowe konstelacje przedmiotowe, dając szansę na wyłonienie się innej realności.
Leśniak zawraca uwagę na kryzys, którego stał się ofiarą Rilke w 1910 roku podczas pisania „Maltego”, i na wyjście z tego kryzysu, które dokonało się dzięki uświadomieniu sobie przez poetę, w jakim stopniu zniknięcie świata dało przestrzeń dla pojawienia się nowego typu wiersza; takiego, w którego obrębie powstawałyby, mocą nieprawdopodobnych przemian, nowe rzeczy; wiersza, który sam stałby się rzeczą. Nie bez znaczenia była fascynacja, z jaką Rilke przyjmował twórczość Rodina, i aspiracje, autora „Księgi obrazów”, by porządek wiersza stał się autonomiczny względem porządku ontycznego. Tutaj pojawia się mimesis, pojmowana jako siła kreacyjna; nie tyle imitacja rzeczy, ile przestwór, w którym rzecz wyrasta do nowego wyrazu. Tak rozumiana mimetyczność poezji Rilkego (kładąca nacisk na postać mima: niezapisanej, nieskończenie plastycznej i podatnej na zmienne wpływy siły, która daje przestrzeń dla nieskończonych przemian) staje się w dyskursie Leśniaka dominującym egzemplum sposobu, na jaki nowoczesność uporała się z ontologicznym kryzysem, którego wyrazem był „List lorda Chandosa”. W ten sposób badacz podsumowuje swoje rozważania, oparte na wielu błyskotliwych interpretacjach, o znaczącą kodę, dzięki której pytanie o mimesis przestanie być automatycznie kojarzone z pytaniem o reprezentację.
Oczywiście praca Sławomira Leśniaka rodzi wiele pytań. Na przykład: na ile można wrócić do źródeł danego pojęcia, na ile sposób użycia danej kategorii w kulturze, jej recepcja nie wrastają w jej pojęciowy zakres? Czy można wobec tego mówić o źródłowym, arystotelesowskim sposobem rozumienia mimesis, który nie byłby związany z ideą imitacji? Czy nie właśnie tym, w gruncie rzeczy, jest mimesis – sztuką naśladowczą, i czy sam Leśniak tego poniekąd nie przyznaje, dopatrując się w poezji Rilkego wymiaru przedstawiającego? Wreszcie: jak pojęciowo zarysować różnicę między imitacją a symulacją i czy podobnie rozszerzone, jak ma to miejsce w przypadku rozważań Leśniaka, rozumienie mimesis nie służy zamazaniu tej kluczowej przecież dystynkcji? I czy dla wyrażenia nieskończonej plastyczności, kreatywności i możliwości nie potrzebujemy jakiegoś nowego pojęcia, które nie byłoby równie kulturowo obsadzone jak mimesis? Te i inne pytania nasuwające się podczas lektury świadczą, iż mamy do czynienia z pozycją nietuzinkową i wartą dyskusji. Czy jej teoretyczna nośność okaże się tak duża, iż będzie służyła do interpretacji dzieł innych modernistycznych twórców, czas pokaże.
Sławomir Leśniak: „Niewysłowione bycie wiersza. Trzy mimetyczne siły w poezji Rainera Marii Rilkego”. Wydawnictwo słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2021 [seria: Wokół literatury].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |