ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (443) / 2022

Grzegorz Marcinkowski,

NA OBRZEŻACH (WALTER BENJAMIN: 'PODRÓŻE WYOBRAŹNI')

A A A
W 1924, podczas dłuższego pobytu na Capri, Walter Benjamin doznał przemiany. Różni biografowie rozmaicie interpretowali jej przyczyny i charakter. Nie bez znaczenia byli ludzie, których Benjamin poznał podczas swojego pobytu na wyspie, wśród nich łotewska komunistka Asja Lācis. Epistolografia, szczególnie intensywna korespondencja z Gershomem Scholemem, sugeruje, iż przemiana dotykała samych pryncypiów bycia i myślenia Benjamina, prowadziła do radykalnego przeorientowania i zmiany podejścia do fundamentalnych kwestii filozoficznych. Łatwo tu jednak o przesadę, a przemiana, której ślady możemy zaledwie interpretować, nie poddając się łatwym rozstrzygnięciom, była tylko pozornie świeckim nawróceniem. W istocie możemy tu mówić o wyciągnięciu wniosków z wcześniejszych przygód myślowych, tym bardziej zaskakujących, iż nieoczywistych. To, co na pozór jawiło się jako konwersja, było tylko, albo może aż, radykalizacją, wyostrzeniem spojrzenia.

Kiedy próbujemy analizować przemianę Benjamina, nie powiemy o metanoia, gwałtownej zmianie kierunku, ale raczej o odpowiedzi na naglące wezwanie. Kiedy mówimy o od-powiedzialności, myślimy tym samym o od-powiedzi, nasze myślenie próbuje ogarnąć ruch, który wykonuje myślące bycie w kierunku swojej najbardziej „własnej właściwości”. Wezwanie, na które od-powiada od-powiedzialne bycie, dociera ze strony przyszłości, która jest zarazem najbardziej zamierzchłą przeszłością. Ruch konwersji okazuje się więc obrotem wokół własnej osi, przeorientowaniem, w którym nie zostaje wszak utracone nic z tego, czym się dotychczas było. Nie zmiana substancji, lecz przeorientowana pozycyjność. Pozornie podczas pobytu na Capri Benjamin wyzbył się swojego młodzieńczego idealizmu i późniejszej skłonności do ezoteryki, markowanej przez jego studia nad językiem. Pozornie na Capri przeistoczył się w marksistę. Podkreślmy raz jeszcze słowo „pozornie”, gdyż jest ono w tym miejscu kluczowe. Wszak marksizm Benjamina daleki był od prawomyślności, jego usiłowania w tym kierunku naznaczał swoisty (równie nieprawomyślny) mistycyzm. Marksizm Benjamina był równie zwodniczy jak jego mistycyzm, obie te pozycje nakładały się na siebie, tworząc swoistą paralaksę. Jeśli chcemy zrozumieć sposób myślenia Benjamina, musimy wejść w sam środek tej zwichniętej pozycyjności.

Pochodzący z zamożnej berlińskiej rodziny filozof nigdy nie był specjalnie przywiązany do tradycyjnego judaizmu. Wychowywał się w środowisku religijnie indyferentnym. To przyjaźń z Scholemem skierowała go w kierunku żydowskiego mistycyzmu i zaowocowała tekstem tak radykalnym jak „O języku w ogóle i o języku człowieka”. Wydaje się, że myślenie Benjamina rodziło się z nieoczekiwanych i zaskakujących spotkań. Stąd mnogość nagłych przewrotów, radykalnych zerwań i cezur. Po młodzieńczej akcesji na rzecz myślenia Gustava Wynkena i zainicjowanego przezeń „ruchu młodości” nastąpiła fascynacja językiem i kabałą. Później marksizm, równie idiosynkratyczny jak cała myśl Benjamina. Wspomnijmy jeszcze raz Asję Lācis. To jej zawdzięczał filozof inicjację w materializm dialektyczny, to za nią pojechał do Moskwy, gdzie zetknął się naocznie z porewolucyjną rzeczywistością. Jego „Dziennik moskiewski” pełen jest znaczącej ambiwalencji: to rozpacz zakochanego człowieka, który nie może dosięgnąć ukochanej, to rozpacz poznawcza kogoś, kto otaczającej go rzeczywistości nie rozumie i nie jest w stanie jej przeniknąć. Coś z tej rozpaczy poznawczej przeniknęło do późniejszego myślenia Benjamina, wszak, jak już wspomniano, stworzonej przezeń odmianie marksizmu daleko do prawomyślności, a jego kontakty z ortodoksyjnymi wyznawcami komunistycznej wiary były raczej luźne. Wielki wpływ wywarł na niego Bertolt Brecht, jednak filozoficzne poszukiwania więcej zawdzięczały prywatnym obsesjom: maniakalnemu kolekcjonerstwu, umiłowaniu nieodwiedzanych i pozornie zapoznanych okolic, urzeczeniu metropolią i nowoczesnością połączonym z acedią i skłonnością do zwątpienia. Do tego dochodzą eksperymenty z narkotykami i różnymi formami zapisu: od aforyzmu poprzez esej do traktatu.

Swoje credo pisarskie sformułował Benjamin w przedmowie do książki o baroku, tyleż ezoterycznej, co bezczelnej w transcendowaniu reguł naukowości, wówczas uchodzących za nienaruszalne. Pisał: „Pojęcie stylu filozoficznego jest wolne od paradoksu. Dotyczą go pewne postulaty. Mówiąc hasłowo: sztuka robienia przystanków jako przeciwieństwo łańcuchowej dedukcji; eseistyczna wytrwałość jako przeciwieństwo gestykulacji właściwej dla fragmentu; powtarzalność motywów jako przeciwieństwo płaskiego uniwersalizmu; zwarta pełnia pozytywności jako przeciwieństwo negacji w polemice” (Benjamin 2013: 14). Te postulaty–hasła, te wymogi mogłyby, każdy z osobna, posłużyć za pretekst do sążnistej rozprawy, gęstość idiomu Benjamina jest zatrważająca. Nas jednak interesuje sama możliwość stylu filozoficznego. Obwarowana tyloma postulatami, jawi się tu jako sama możliwość pisania w epoce, która deregulując i niwelując, jakby przygotowując drogę dla czasu, wymazującego i obracającego wniwecz, czyni wszelkie uświęcone formy pisma przebrzmiałymi. Stąd swoiste dictum (czy też: od-powiedź i od-powiedzialność) Benjamina manifestujące się jako pismo, jako styl i jako ślad obecności innych. Ten, kto od-powiada (nie tylko charakter tego słowa, które wskazuje na uprzedniość wezwania, na źródłowość opóźnienia, będzie nas tutaj interesować, ale i jego zwrot w kierunku tego, co „powiadane”, nacisk na wypowiadalność i na możliwość wypowiedzi) na wezwanie swojego czasu, a Benjamin bardziej niż jakikolwiek inny myśliciel XX wieku czuł się do takiej od-powiedzi zobligowany, czyni to nade wszystko poprzez pismo, poprzez styl, poprzez postawę i rodzaj zapisu. Relacja pomiędzy stylem i historycznością jest problematyczna, aczkolwiek pulsuje ona w każdym akcie lektury, równie zakorzenionej historycznie jak pisanie.

Tym, co najbardziej rzuca się w oczy, wydaje się „eseistyczna wytrwałość”, sformułowanie tyleż budujące, co niejasne przez swą oksymoroniczną naturę. Podobnym oksymoronem jest „obraz myślowy”, genologiczne określenie charakteryzujące pisanie Benjamina po pobycie na Capri, które kulminację znalazło w opublikowanej w 1928 roku „Ulicy jednokierunkowej”. Zebrane przez Bogdana Barana w tomie „Podróże wyobraźni” teksty to prolegomena albo szkice, ukończone fragmenty i dalekie od finalności rękopisy, odpryski dziennika, notatki z podróży, różnorodne elementy niedające się zebrać pod wspólnym mianownikiem. O ile cześć pierwsza, zatytułowana właśnie „Obrazy myślowe”, zawiera teksty ukończone, będące zapowiedzią „Ulicy jednokierunkowej”, o tyle cześć druga, „Rękopisy podróżne”, to zbiór ułomków, mniejszej lub większej wagi, którego zwieńczenie stanowi „Kronika berlińska” – pierwszy szkic, który później przybierze formę „Berlińskiego dzieciństwa”.

Myśl Benjamina okazuje się na wskroś nomadyczna. Jego życie było właściwie ciągłym podróżowaniem, wieczną wędrówką. Francja (szczególnie Paryż), Szwajcaria, Marsylia, Hiszpania – to tylko punkty orientacyjne tej drogi, która odbywała się zarówno na planie rzeczywistym, jak i wyobrażeniowym. Jako podróż potraktować można także zmiany światopoglądowe, nowe miłości, gorączkowe próby opisania, zdefiniowania nowoczesności, która jawiła się filozofowi tyleż jako realne zagrożenie, krach cywilizacji, co jako oniryczny majak, ciąg obrazów nanizanych na siebie bez żadnego planu ani premedytacji, a peregrynacje Benjamina to w takim ujęciu wieczyste śnienie, z którego nie ma ucieczki w bardziej namacalną rzeczywistość.

Pomimo ciągłych zmian miejsca rodzinne miasto ciągle napędzało pracę wyobraźni filozofa do tego stopnia, iż stało się dlań rodzajem matrycy, naczelnego obrazu, w którym skupiały się siły nowoczesności. Dzieciństwo Benjamina przypadało na koniec XIX wieku i początek nowego stulecia, markowane było przez gwałtowne zmiany kształtu metropolii przeżywającej rodzaj boomu i prosperity. Stare ulice burzono i wytyczano nowe, obraz miasta zmieniał się gwałtownie, na wzór Paryża tworzono ciągi nowych arterii, otwierano zakłady, fabryki i przedsiębiorstwa. Berlin początków XX stulecia to bezlitosny kapitalistyczny tygiel, istny moloch, który był zdolny do poruszającego piękna, ale był też w stanie budzić w swoich mieszkańcach trwogę. Jeżeli miasto, jako forpoczta nowoczesności, było tak bliskie myśleniu Benjamina, działo się tak po części ze względu na ową wczesną inicjację w dzieło zniszczenia i tworzenia. Całe życie, choć przeważnie od tego miasta oddalony, autor „Pasaży” krążył po ulicach Berlina, próbując schwytać na gorącym uczynku własną przeszłość, przyszpilić czas. Wszak Benjamin tłumaczył Marcela Prousta i nieobca była mu mechanika czasu straconego/odzyskanego.

Trzeba do tego dodać, iż spojrzenie filozofa to spojrzenie miejskiego „łazika”, niezaangażowanego partyzanta, dla którego ulica jest punktem zaczepienia opowieści. W jakiś sposób wpisywał myśliciel Berlin w odwiedzane przez siebie miasta. Czyż jego fascynacja XIX-wiecznym Paryżem nie jest próbą „wytłumaczenia sobie” Berlina? Czyż studia urbanistyczne nie były w istocie usiłowaniem opisu moderny z punktu widzenia pozostawionych przez nią ruin? Tylko romantycy wierzyli, iż ruiny mówią. Benjamin już w to nie wierzy. Jego Anioł wpatruje się w ciąg ruin z wyrazem bezradności; prawdy opuszczonych miejsc nie sposób dosięgnąć. Krążenie po miastach i przedmieściach jest w istocie ciągle ponawianym gestem auto-grafii. Pytanie, które będzie Benjamina nieustannie interesowało, brzmi następująco: jak wpisać formę życia w miasto? I jakiej formy życia miasto wymaga? W „Kronice berlińskiej” znajdujemy frapujący fragment: „Długo już, właściwie latami bawię się myślą graficznego przedstawienia przestrzeni życia – bios – na mapie. Zrazu wyobrażałem sobie plan miasta wydawnictwa Pharus, dziś skłaniałbym się raczej ku mapie sztabowej, gdyby istniało coś takiego dla centrum miast” (s. 307).

Nic bardziej odległego od siebie niż forma życia – bios – i mapa. Fantazjując o możliwości graficznego przedstawienia życia, Benjamin ironizuje na temat wywłaszczających energii moderny, których widomy emblemat stanowi mapa. Mowa też o „mapie sztabowej” – a zatem wojskowy utylitaryzm też jest w grze. Jednak wydaje się, że defensywne poszukiwanie schronienia dla wypędzonego z koszar i fabryk życia nie było jedyną stawką auto-grafii Benjamina. Chodziło także o świadomość, iż siły zniszczenia nie sposób zatrzymać, a można jedynie je opisywać z samego wnętrza katastrofy. Ten rodzaj myślenia łączył Benjamina z Ernstem Jüngerem, pisarzem na innych poziomach zupełnie mu dalekim. Zbyt mało napisano o licznych podobieństwach stylu pomiędzy żydowskim apatrydą a przyszłym oficerem Wehrmachtu. Jednak nie sposób pozbyć się wrażenia, iż „Awanturnicze serce” wiąże sekretne powinowactwo z „Ulicą jednokierunkową”: oba teksty można nazwać mianem „obrazów myślowych” – widoków, raportów zwiadowczych czy świadectw jednocześnie poruszających i niepokojących.

„Czy aby upodobanie do świata obrazów nie karmi się ponurą niechęcią do wiedzy?” (s. 201) – zapytuje Benjamin w „Krótkich cieniach”, jednym z tekstów zamieszczonych w przygotowanym przez Barana wyborze. Przeciwstawienie „obrazów” i „wiedzy” dyktuje nam zasadniczy imperatyw, który filozof sformułuje w pierwszym akapicie swojej „Ulicy jednokierunkowej”. Imperatyw tym bardziej wiążący, iż wyrastający z samej głębi nowoczesności: „Konstrukcja życia polega w tej chwili o wiele bardziej na dominacji faktów niż przekonań. Takich mianowicie faktów, jakie prawie nigdy i nigdzie nie stały się jeszcze podłożem przekonań. W tych warunkach prawdziwa aktywność literacka nie może aspirować do odbywania się w ramach literackich – jest to raczej typowy wyraz jej jałowości. Znacząca działalność literacka może zaistnieć tylko w rygorystycznej wymianie czynów i pisania, musi wykształcić niepozorne formy w postaci ulotek, broszur, artykułów prasowych i plakatów lepiej odpowiadających jej wpływowi w czynnych wspólnotach niż solenny uniwersalny gest książki” (Benjamin 2011: 15).

„Obraz myślowy” jako forma literacka wyrasta ze zmiany koncepcji widzialności, z przekształcenia wyobraźni wspólnoty. Już nie wiedza czy przekonania, ale reżim faktów obejmuje coraz większe obszary życia duchowego. W takim reżimie działalność literacka nie może odbywać w dotychczasowych ramach – nowy system temporalny inicjuje inne sposoby postrzegania czasu. Jednorazowość ulotki, plakatu czy obrazu zastępuje książkę w roli czynnika interwencyjnego. Przemiana Benjamina, zmiana sposobu pisania wynika z porzucenia płaszczyzny wiedzy, czyli przednowoczesnej, uniwersalizującej umowy łączącej percepcję i doświadczenie, na rzecz tymczasowej, nieroszczącej sobie uniwersalistycznych ambicji doraźności ulotki, plakatu czy obrazu. „Obraz myślowy” wkrótce wyewoluuje w myśleniu Benjamina w „obraz dialektyczny”. Wspólna obu jest monadyczność – temporalna elipsa, każąca widzieć w jednym odprysku widzialności przeszłość i przyszłość.

Machina dialektyczna stanowiąca aparat teoretyczny „Pasaży” jeszcze nie powstała, a Benjamin jako autor tekstów zebranych w „Podróżach wyobraźni” jeszcze eksperymentuje z różnymi formami zapisu, ale grunt pod przyszłe rozstrzygnięcia epistemologiczne został już położony. Istotą „obrazu myślowego” jest szczególna gęstość zapisu, próbująca stopić w jedno traktat, esej i niezobowiązującą impresję. O tym, jak wpływowy okazał się ten rodzaj pisania, świadczą przykład Ernsta Blocha czy „Minima moralia” Theodora Adorna. Od-powiedź na wezwanie płynące ze strony nowoczesności owocowało nowym rytmem „powiadalności” – służyło nakreśleniu innej niż dotychczasowa wrażliwości językowej. Dlatego jeżeli traktujemy Benjamina jako pisarza w pewien sposób symptomatycznego, czynimy tak, bowiem jako jeden z nielicznych pojął wymagania, jakie przed człowiekiem piszącym postawiła jego epoka. Epoka rozpadu i wiecznej budowy zarazem.

LITERATURA:

Benjamin W.: „Ulica jednokierunkowa”. Przeł. B. Baran. Warszawa 2011.

Benjamin W.: „Źródło dramatu żałobnego w Niemczech”. Przeł. A. Kopacki. Warszawa 2013.
Walter Benjamin: „Podróże wyobraźni”. Wybrał i przeł. Bogdan Baran. Wydawnictwo Aletheia. Warszawa 2021.