ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (443) / 2022

Kamila Czaja,

ŚLEDZTWA WYŻSZEJ KLASY (DOROTHY L. SAYERS: 'TRUP W WANNIE')

A A A
Oddanym fanom klasycznych brytyjskich powieści kryminalnych zapewne nie trzeba przedstawiać Dorothy L. Sayers. Wprawdzie w naszym kraju rozpoznawalności tej pisarki, absolwentki Oksfordu, tłumaczki, teolożki daleko do tej przysługującej pierwszej damie kryminału, której słynny Herkules Poirot pojawił się w książce trzy lata przed najbardziej znanym bohaterem Sayers, ale kto przeczytał już kilkadziesiąt powieści Agathy Christie, mógł w swoich poszukiwaniach natknąć się także na rodzime wydania perypetii lorda Petera Wimseya. Wydania dość jednak u nas dotąd przypadkowe, nie w pełnej serii. Teraz Znak obiecuje cały cykl w nowym przekładzie Doroty Konowrockiej-Sawy. Właśnie ukazał się „Trup w wannie” z 1923 roku – powieść opublikowana w Polsce wcześniej jako „Czyje to ciało?” (a więc pod tytułem raczej mniej „chwytliwym”, za to bliższym oryginalnemu „Whose Body?”).

Pierwszy tom serii nie wciąga natychmiast. Nie z konieczności czekania na zbrodnię – tytułowy trup pojawia się szybko. Po prostu Sayers sporo czasu zajmuje zarysowanie bohaterów powieści, zrelacjonowanie sytuacji, „rozruch” śledztwa prowadzonego przez wspomnianego lorda przy wsparciu kamerdynera, Buntera, i zaprzyjaźnionego policjanta, Parkera. Potem jest ciekawiej, tropy prowadzą detektywa w różne strony, intryga się gmatwa, aż do zupełnie satysfakcjonującego rozwiązania. Jednak kryminalny wątek, zwłaszcza jeśli ma się za sobą sporo brytyjskiej klasyki gatunku, chociaż spełnia kryteria przedwojennej „sztuki zbrodni”, nie wystarczyłby dziś, by rekomendować czytelnikom tę serię jako coś więcej niż jedno ze źródeł późniejszego rozwoju tego typu prozy.

Na szczęście w toku lektury czytelnik odkryć może sporo zalet wykraczających poza pościg za sprytnym mordercą. „Trup w wannie”, inicjalnie dość stereotypowo zarysowując bohaterów, zaczyna w kolejnych rozdziałach rozbrajać ich konwencjonalne wizerunki. Wimsey okazuje się mniej beztroski (ze względu na wojenne traumy, miłosne rozczarowania, dylematy dotyczące moralnych uwarunkowań pracy detektywa-amatora), Parker bardziej erudycyjny, Bunter mniej zasadniczy. Nawet odsądzanego od czci i wiary, niemiłosiernie fuszerującego śledztwa inspektora Sugga stać na zaskakujące gesty. Trudno też nie polubić matki lorda, księżnej Denver, wygłaszającej śmiałe monologi („Obawiam się, że prowincjonalne parafie potrafią niektórym zawęzić horyzonty” [s. 14]).

O wartości kryminalnej prozy Sayers dla dzisiejszego odbiorcy decyduje też duża literacka świadomość autorki. Składają się na to nie tylko częste przewrotne uszczypliwości rzucane w stronę gatunku (bohaterowie wielokrotnie podkreślają, że gdyby było to śledztwo z powieści, jego elementy wyglądałyby zupełnie inaczej, natomiast oni działają w prawdziwym życiu i muszą trzymać się jego reguł). Pisarka opatruje tekst erudycyjnymi przepisami, na przykład o zamiłowaniu Wimseya do starodruków, w tym do dzieła Dantego (warto dodać, że autorka „Trupa w wannie” dekady później opublikowała swój przekład „Boskiej komedii”), a lord Peter nieraz cytuje klasykę – dla czytelników ówczesnych w Anglii zapewne łatwą do rozpoznania, polskie wydanie podsuwa w tym zakresie przypisy tłumaczki.

Interesujące okazuje się wewnętrzne zróżnicowanie tej powieści. Skrupulatne odtwarzanie w rozmowach wyglądu miejsca znalezienia zwłok i dyskusje o śledczej metodzie przeplatają się z salonowymi dyskusjami rodem ze sztuk Oscara Wilde’a czy niemal reporterską relacją z sali sądowej. Świetnie sprawdza się pokazanie w jednym z fragmentów sytuacji z punktu widzenia dalekiego wyższym sferom studenta. A jeszcze inny stylistycznie, bardzo eliptyczny, emocjonalny, jest rozdział z wizji lokalnej na cmentarzu i w kostnicy. „Trup w szafie” to także uchwycenie kilku ciekawych kwestii przedwojennego brytyjskiego świata. Sayers pokazuje, że księżnym i lordom wolno więcej, przy czym jej bohaterowie są z reguły tego świadomi. Walczą tu też ze sobą „modne” idee – choćby ściśle neurologiczne podejście do zaburzeń psychicznych z psychoanalizą, a „stary” świat brytyjskich tytułów z nowym światem biznesu i awansu społecznego.

W świetle tych licznych zalet cieszy inicjatywa Wydawnictwa Znak, chociaż trzeba zauważyć, że „Trup w szafie” zawiera (a mój egzemplarz nie był oznaczony jako recenzencki przed korektą) kilka rażących błędów: s. 61 – „czemunie”; s. 104 – wers zaczynający się znakiem zapytania; s. 115 – pominięcie słowa, które powinno rozpoczynać akapit; s. 226 – „ni dopuszczenie”. I może to rzecz gustu, ale uważam, że uwzględnienie akurat wprowadzenia pióra Elizabeth George z 2003 roku nieszczególnie zachęca do czytania Sayers, bo to tekst raczej powierzchowny. Mam też wątpliwości, chociaż to akurat decyzja autorki podjęta przy okazji wznowienia w 1935 roku, w kwestii opatrzenia książki krótką biografią lorda Petera Wimseya, rzekomo napisaną przez jego wuja. Sam pomysł i tekst są ciekawe, ale opowieść została zaktualizowana do sytuacji bohatera w roku 1935, w efekcie zdradzając całkiem sporo z kolejnych kryminalnych historii o arystokratycznym detektywie. Wydaje mi się, że bez zawartej w tym dodatku wiedzy o dalszych losach Wimseya lepiej będzie się czytało następne tomy – na które oczywiście już czekam.
Dorothy L. Sayers: „Trup w wannie”. Przeł. Dorota Konowrocka-Sawa. Znak JedymSłowem [imprint Wydawnictwa Znak]. Kraków 2022.