ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (445) / 2022

Przemysław Piwowarczyk,

DOBRZE O BOBRZE (ADAM ROBIŃSKI: 'PAŁACE NA WODZIE. TROPEM POLSKICH BOBRÓW')

A A A
1.

Na początku bobrów nie było. To znaczny tak w ogóle to kiedyś tam były, ale potem być przestały. Dziejom bobra w dawnej Polsce Adam Robiński wiele miejsca nie poświęca. Pisze przede wszystkim o jego powolnym powojennym powrocie. A trzeba wiedzieć, że jak w przypadku wielu powojennych repatriantów, wrócił do Polski z ZSRR. W barterowej wymianie za żubry.

„Pałace na wodzie” to zbiór reportaży z kilku miejsc w Polsce w taki czy inny sposób związanych z obecnością bobrów. Robiński rozmawia z leśnikami, myśliwymi, artystami; prowadzi nas też w teren. Bobrował też w tekstach naukowych (przyrodniczych i humanistycznych) oraz literackich. Często do nich sięga, co powoduje czasem, że gubi trop żywego bobra na rzecz bobra bibliotecznego. Czasem aż chce się przerzucić strony z wywodami na temat „fundamentów humanistycznego namysłu nad międzygatunkowymi relacjami” (s. 143) i chwycić bobra za ogon.

Impresja własna

Koniec lat osiemdziesiątych, gdzieś w świętokrzyskiem. Ja mam może sześć lat, mój wujek kilkanaście. Kąpiemy się w rzece, a tu nagle pod mostem głęboki plusk. Wujek mówi, że bóbr. Ja nie widziałem, ale może i tak było. To był bóbr pierwszy i jedyny na jakieś dwie dekady.

2.

Książka Robińskiego nie jest w żadnym wypadku kompendium bobrologii (lub bardziej uczenie „kastorologii” – istnieje takie słowo! Tak już w 1892 zatytułował swą monografię bobra kanadyjskiego Horace T. Martin). Znajdziemy w niej niewiele informacji na temat anatomii, fizjologii czy etologii bobrów. Są one rozrzucone w różnych miejscach, co jest zabiegiem bardzo udanym, lektura przybiera bowiem charakter zbieractwa. Nie uzbieramy co prawda wiele, ale niektóre szczegóły na pewno zapamiętamy. W tym ten najważniejszy w kontaktach fizycznych: bobra zawsze łapiemy od tyłu i tylko jeśli jest mokry (zob. s. 93) – inaczej narażamy się na poważne obrażenia.

„Pałace na wodzie” nie są też monografią bobra w Polsce. Nie ma w reportażach całościowego ujęcia populacji krajowej (choć pojawiają się szacunkowe liczby) ani jej regionalnego zróżnicowania. Po lekturze nie wiem właściwie, jak się polski bóbr ma. Czytamy, że „zapoczątkowana reintrodukcjami eksplozja populacji gatunku już minęła, a jej wzrost zahamował” (s. 156). Wątek jest jednak słabo rozwinięty, a wydaje się zasadniczy dla zrozumienia sytuacji bobra w Polsce.

Także kluczowy motyw zmartwychwstania polskiego bobra (zob. s. 117) układa się w kalejdoskopowe migawki. Przyznam, że lekturę bardzo ułatwiłoby zestawienie istotnych wydarzeń i dat w jednej tablicy. Jestem natomiast wdzięczny za mapkę, która pomaga zorientować się w położeniu małych i mało znanych rzeczek i wioseczek.

Dostajemy zatem zbiór powiązanych ze sobą reportaży, połączonych wątkiem bobra. Oraz obecnością autora, który niekiedy staje się dla czytelnika przewodnikiem po bobrowym świecie także w sensie dosłownego prowadzenia w teren (jak w reportażach z Całowania i znad rzeczki Małej).

Impresja własna

Ruszam z przystanku kolejowego Będzin Ksawera ku Pogorii; ścieżka szczytem wału Czarnej Przemszy, w górę rzeki. Koryto wpierw zabetonowane, dalej wały ziemne. Środek okręgu przemysłowego, rzeka nie najczystsza. Wieża Łagiszy jak zagłębiowska Fudżi-jama. Przemsza tętni jednak życiem: wysmukłe czaple, spławiki perkozków, wodniki jak rajskie ptaki. I ślady bobrów. Wszędzie. Zgryzione wierzby, zejścia do wody. Samych bobrów nie widzę. Ale widzi je koleżanka Patrycja, która tę trasę przemierza regularnie. Ma je na zdjęciach.

3.

W książce nawet więcej niż o bobrach mówi się o ludziach, którzy weszli z bobrami w jakąś zażyłość, jak Otokar Rudke, powojenny nadleśniczy znad Pasłęki, czy Piotr C. Kowalski, artysta malarz. Najczęściej na kartach książki powraca jednak Wirgiliusz Żurowski (zm. 1992), kierownik zakładu doświadczalnego PAN w Popielnie nad Jeziorem Śniardwy. To właśnie on opracował metody skutecznego rozmnażania bobrów w niewoli. To jego bobry szły potem w Polskę. Reportaż „Blankowa Struga”, którego Żurowski jest głównym bohaterem (powraca i w innych tekstach), jest sercem książki. Aż chciałoby się poczytać więcej o nim i jego pracy. Nie był to bynajmniej warszawski hipster-weganin (choć jego brody żaden hipster by się nie powstydził), ale zapalony myśliwy i działacz łowiecki. A przy tym człowiek o zmyśle przedsiębiorcy. Niech czytelnik zerknie na stronę 60, by dowiedzieć się, jak dojono (!) bobry na potrzeby Polleny.

Impresja własna

Starorzecza Warty tuż za bulwarami w centrum Gorzowa Wielkopolskiego. Bobry wszędzie. Zdarzyło się, że na jednym spacerze spotkałem cztery. Pływają pośród puszek, butelek, jednorazowych grilli. Ludzi boją się umiarkowanie. Nie da się inaczej – jeden wędkarz przypada na dwa metry brzegu.

4.

Lektura bobrowych reportaży Robińskiego może pozostawić pewien niedosyt. Trudno ułożyć z tych puzzli jakiś obraz całości. Trudno znaleźć w nich nić przewodnią. Szkielet chronologiczny gubi się w pewnym momencie. Rozbudowane dygresje – same w sobie ciekawe – rozbijają narrację. Bardzo możliwe, że nie było zamiarem Robińskiego stworzenie wielkiej bobrowej panoramy. Może chodziło właśnie o szkice i impresje. Jako takie reportaże tropem polskich bobrów bronią się bardzo dobrze. Nie wątpię także, że zachęcą czytelników do wyjścia w teren.

Impresja własna

Pisze tę recenzję 19 czerwca 2022 roku w Gorzowie Wielkopolskim. Dobrze się czyta o bobrach, ale warto lekturę zwieńczyć bobrem z natury. Prognoza pogody zapowiada 37 stopni w cieniu. Wychodzę więc o wpół do piątej rano i po kilkunastu minutach jestem nad Wartą. Sobotnich imprezowiczów już nie ma – zostały butelki. Są natomiast wędkarze – nocowali? Idę ku odleglejszym starorzeczom. Miły chłodek, ptaki śpiewają. Jest. Siedzi tuż przy wodzie i zajmuje się sobą. Nie zwraca na mnie uwagi. Wtem wpatrzony w gryzonia wdeptuję w jednorazowy grill, który swój jedyny raz ma już za sobą. Trzask aluminium przykuwa uwagę zwierzęcia. Chyba jednak przywykł, bo dość wolno wsuwa się w wodę i po krótkim odcinku pod powierzchnią wystawia głowę. Dobrze cię widzieć, bobrze.
Adam Robiński: „Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2022.