DYLAN (WY)GRANY NA PILE (MICHAL SÝKORA: 'TO JESZCZE NIE KONIEC')
A
A
A
„Człowiek pana ministra”, poprzedni tom kryminalnych perypetii Marie Výrovej, na tle licznych wydawniczych premier wyróżniał się akademickim kontekstem i sprawnością autora w realizowaniu gatunkowych konwencji. W „To jeszcze nie koniec”, co ze smutkiem przyjmą osoby skuszone przez Michala Sýkorę faktem, że w tamtej powieści morderstwa rozgrywały się w ramach list obecności na radach wydziału, opuszczamy ołomuński uniwersytet. Zachęcałabym jednak, żeby się tym nie zrażać – warstwa kryminalna nowej odsłony serii jest co najmniej równie dobra, a chyba nawet lepsza, nadal intensywnie (nawet w samym tytule książki) słychać Boba Dylana, a temat, który zastąpił krwawe literaturoznawcze konflikty, wypada bardzo przekonująco.
Popełniona w roku 1987 makabryczna zbrodnia z użyciem piły (nie chcę zdradzać więcej szczegółów, ale prolog „To jeszcze nie koniec” nie nadaje się dla czytelników i czytelniczek o delikatnych nerwach) w 2012 roku staje się przedmiotem nieoficjalnego śledztwa Výrovej. Szybko okazuje się, że Hanka, żona znanego pisarza, a wtedy dziewczynka, której zeznań nikt nie potraktował poważnie, może mieć rację: zbyt szybko wyciągnięto wnioski. Na dodatek socjalistyczny system przysług dla „partyjnych”, wyciszania niewygodnych faktów, wyboru najprostszych rozwiązań oraz nacisków, by rzeczywistość dopasować pod przyjętą z góry tezę, dołożył się do, otrąbionego jako sukces, śledczego fiaska. Tam, gdzie starsi koledzy (w tym znany już z „Człowieka pana ministra” Viktor Vitouš) mniej lub bardziej świadomie zawiedli, wkroczyć musi Marie, której motywacje zdecydowanie wykraczają poza pragmatyzm i sieć interesów: „Znajdę sprawcę, (…), choćby tylko po to, żeby odwiedzić gnoja na cmentarzu i powiedzieć mu, że wiem” (s. 116).
„To jeszcze nie koniec” daje głębszy niż „Człowiek pana ministra” wgląd w motywacje i osobowość głównej bohaterki. Poprzednio często na pierwszy plan wysuwały się absurdy życia akademickiego, tym razem postaci i zdarzenia związane ze sprawą są w większej równowadze z prezentacją poczynań policjantki. Výrova staje się tu wyrazistsza, nie tylko dzięki prezentacji posiadanej przez nią kolekcji płyt i sytuacji kobiety na wysokim stanowisku, ale też przez godne zazdrości cechy w rodzaju: „Marie żyła jednak już wystarczająco długo, by wiedzieć, że niespełnianie czyichś bezzasadnych oczekiwań nie powinno wprawiać jej w poczucie winy” (s. 287) oraz pewne snobizmy – jak dość radykalne ocenianie ludzi na podstawie gustu muzycznego czy ubioru (wprost zresztą pada stwierdzenie, że „Marie daleko było do salonowej, kawiarnianej lewicy (…)” [s. 304-305]).
Po drugiej, czyli przesłuchiwanej, stronie barykady tym razem rodzina. Klan Třebovickich nigdy nie podniósł się po wydarzeniach z 1987 roku, chociaż, jak wynika z ocen Hanki po latach, już wcześniej sytuacja była skomplikowana i daleka od sielanki: „(…) dotarło do niej, że w tamtym domu panowała bynajmniej nie tak wielka idylla, jak to sobie wyobrażała w dzieciństwie” (s. 23). Sýkora tworzy świetne, złożone portrety dwóch pokoleń rodziny. Szczególnie Magda wyróżnia się jako doskonale przemyślana postać – niby dynamiczna (wpływ tragedii z 1987 na rozkapryszoną nastolatkę, która musiała przeanalizować swoje dotychczasowe postępowanie), ale zmieniająca się mniej, niż chciałaby wierzyć (jej motywacje nawet do dobrych uczynków pozostają nieznośnie egoistyczne). Jej ojciec i jego bracia też mają w „To jeszcze nie koniec” wielowymiarowe charakterystyki i przekonująco zarysowany konflikt. Ogólny obraz Třebovickich odmalowany zostaje w powieści jako dość koszmarny. Obok zacietrzewienia, egoizmu, chciwości i paru innych wad nie zabraknie dumnego głoszenia lub nieświadomego ujawniania przez niektóre postaci różnych uprzedzeń, co czytającym przypomnieć może, że nie są one wyłącznie polską specjalnością. Aczkolwiek pochłanianie gatunkowej prozy zagranicznej (nie tylko czeskiej, bo podobne odczucia towarzyszą mi przy kryminałach skandynawskich) po to, by wciąż na nowo przekonywać się, że nie ma rajów, do których można uciekać, to gorzkawe zajęcie.
Poza muzycznymi dygresjami, a także przywiązywaniem wagi do innych konkretów (jak choćby menu restauracji, pogoda) zaletą nowego tomu jest to, że wraz ze zniknięciem literaturoznawców występujących w roli ofiar i podejrzanych nie zniknęła z cyklu literatura – Sýkora wszak swojej naukowej profesji nie zmienił. Karel Jaromír Erben (zaskakująco „pożyteczny” gatunkowo, bo inspirujący przecież także innego autora wydawanego w serii Czeskie Krymi, Jiříego Březinę) i Ray Bradbury odgrywają ważną rolę, czytani przez trzy dziewczynki na krótko przed tragicznymi zdarzeniami. A „Anna Karenina”, chociaż wprost przywołana zostaje tylko w jednej, związanej z Hanką i jej mężem scenie, może choćby ze względu na swoje słynne pierwsze zdanie stanowić kontekst dla całego rodzinnego dramatu rozgrywającego się w tym tomie. Szanując moc literatury, nie oszczędza Sýkora literatów, szukającego sensacji i wyższościowo nastawionego męża Hanki portretując ostro i wystawiając go na celne riposty Výrovej.
„To jeszcze nie koniec” ze względu na makabryczność zbrodni, ponure wnioski na temat relacji rodzinnych, społeczeństwa i systemu politycznego mogłoby być lekturą trudną, jednak płynna narracja, interesujące postaci oraz humor (często dość czarny) sprawiają, że mroczne diagnozy pisarz prezentuje we wciągającej formie i z dużym wyczuciem „skromnej sztuki pisania powieści kryminalnych” (by użyć frazy Raymonda Chandlera). No i w tym tomie przekonujemy się, że nie tylko środowisko akademickie okazuje się raczej okropne. Chociaż nie jestem całkiem pewna, czy mnie to pociesza…
Popełniona w roku 1987 makabryczna zbrodnia z użyciem piły (nie chcę zdradzać więcej szczegółów, ale prolog „To jeszcze nie koniec” nie nadaje się dla czytelników i czytelniczek o delikatnych nerwach) w 2012 roku staje się przedmiotem nieoficjalnego śledztwa Výrovej. Szybko okazuje się, że Hanka, żona znanego pisarza, a wtedy dziewczynka, której zeznań nikt nie potraktował poważnie, może mieć rację: zbyt szybko wyciągnięto wnioski. Na dodatek socjalistyczny system przysług dla „partyjnych”, wyciszania niewygodnych faktów, wyboru najprostszych rozwiązań oraz nacisków, by rzeczywistość dopasować pod przyjętą z góry tezę, dołożył się do, otrąbionego jako sukces, śledczego fiaska. Tam, gdzie starsi koledzy (w tym znany już z „Człowieka pana ministra” Viktor Vitouš) mniej lub bardziej świadomie zawiedli, wkroczyć musi Marie, której motywacje zdecydowanie wykraczają poza pragmatyzm i sieć interesów: „Znajdę sprawcę, (…), choćby tylko po to, żeby odwiedzić gnoja na cmentarzu i powiedzieć mu, że wiem” (s. 116).
„To jeszcze nie koniec” daje głębszy niż „Człowiek pana ministra” wgląd w motywacje i osobowość głównej bohaterki. Poprzednio często na pierwszy plan wysuwały się absurdy życia akademickiego, tym razem postaci i zdarzenia związane ze sprawą są w większej równowadze z prezentacją poczynań policjantki. Výrova staje się tu wyrazistsza, nie tylko dzięki prezentacji posiadanej przez nią kolekcji płyt i sytuacji kobiety na wysokim stanowisku, ale też przez godne zazdrości cechy w rodzaju: „Marie żyła jednak już wystarczająco długo, by wiedzieć, że niespełnianie czyichś bezzasadnych oczekiwań nie powinno wprawiać jej w poczucie winy” (s. 287) oraz pewne snobizmy – jak dość radykalne ocenianie ludzi na podstawie gustu muzycznego czy ubioru (wprost zresztą pada stwierdzenie, że „Marie daleko było do salonowej, kawiarnianej lewicy (…)” [s. 304-305]).
Po drugiej, czyli przesłuchiwanej, stronie barykady tym razem rodzina. Klan Třebovickich nigdy nie podniósł się po wydarzeniach z 1987 roku, chociaż, jak wynika z ocen Hanki po latach, już wcześniej sytuacja była skomplikowana i daleka od sielanki: „(…) dotarło do niej, że w tamtym domu panowała bynajmniej nie tak wielka idylla, jak to sobie wyobrażała w dzieciństwie” (s. 23). Sýkora tworzy świetne, złożone portrety dwóch pokoleń rodziny. Szczególnie Magda wyróżnia się jako doskonale przemyślana postać – niby dynamiczna (wpływ tragedii z 1987 na rozkapryszoną nastolatkę, która musiała przeanalizować swoje dotychczasowe postępowanie), ale zmieniająca się mniej, niż chciałaby wierzyć (jej motywacje nawet do dobrych uczynków pozostają nieznośnie egoistyczne). Jej ojciec i jego bracia też mają w „To jeszcze nie koniec” wielowymiarowe charakterystyki i przekonująco zarysowany konflikt. Ogólny obraz Třebovickich odmalowany zostaje w powieści jako dość koszmarny. Obok zacietrzewienia, egoizmu, chciwości i paru innych wad nie zabraknie dumnego głoszenia lub nieświadomego ujawniania przez niektóre postaci różnych uprzedzeń, co czytającym przypomnieć może, że nie są one wyłącznie polską specjalnością. Aczkolwiek pochłanianie gatunkowej prozy zagranicznej (nie tylko czeskiej, bo podobne odczucia towarzyszą mi przy kryminałach skandynawskich) po to, by wciąż na nowo przekonywać się, że nie ma rajów, do których można uciekać, to gorzkawe zajęcie.
Poza muzycznymi dygresjami, a także przywiązywaniem wagi do innych konkretów (jak choćby menu restauracji, pogoda) zaletą nowego tomu jest to, że wraz ze zniknięciem literaturoznawców występujących w roli ofiar i podejrzanych nie zniknęła z cyklu literatura – Sýkora wszak swojej naukowej profesji nie zmienił. Karel Jaromír Erben (zaskakująco „pożyteczny” gatunkowo, bo inspirujący przecież także innego autora wydawanego w serii Czeskie Krymi, Jiříego Březinę) i Ray Bradbury odgrywają ważną rolę, czytani przez trzy dziewczynki na krótko przed tragicznymi zdarzeniami. A „Anna Karenina”, chociaż wprost przywołana zostaje tylko w jednej, związanej z Hanką i jej mężem scenie, może choćby ze względu na swoje słynne pierwsze zdanie stanowić kontekst dla całego rodzinnego dramatu rozgrywającego się w tym tomie. Szanując moc literatury, nie oszczędza Sýkora literatów, szukającego sensacji i wyższościowo nastawionego męża Hanki portretując ostro i wystawiając go na celne riposty Výrovej.
„To jeszcze nie koniec” ze względu na makabryczność zbrodni, ponure wnioski na temat relacji rodzinnych, społeczeństwa i systemu politycznego mogłoby być lekturą trudną, jednak płynna narracja, interesujące postaci oraz humor (często dość czarny) sprawiają, że mroczne diagnozy pisarz prezentuje we wciągającej formie i z dużym wyczuciem „skromnej sztuki pisania powieści kryminalnych” (by użyć frazy Raymonda Chandlera). No i w tym tomie przekonujemy się, że nie tylko środowisko akademickie okazuje się raczej okropne. Chociaż nie jestem całkiem pewna, czy mnie to pociesza…
Michal Sýkora: „To jeszcze nie koniec”. Przeł. Krzysztof Wołosiuk. Wydawnictwo Afera. Wrocław 2022 [seria: Czeskie Krymi].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |