ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (452) / 2022

Adam Poprawa,

O WIELKIM INKLUZIE ('DAVID FOSTER WALLACE')

A A A
Kontekst

Polska publicystyka kulturalna całkiem śmiało folguje sobie z Davidem Fosterem Wallace’em, a na pewno z jego najsławniejszą powieścią. W „Książkach. Magazynie do czytania” Katarzyna Surmiak-Domańska obnaża przed czytelnikami: „Nie będę kłamać, nie przeczytałam »Żartu« do końca. Nie dość, że książka ma ponad tysiąc stron, Wallace ogromną część tekstu upchnął do przypisów, i to nie dolnych, tylko końcowych. Trzeba zamiatać ręką w tę i we w tę. Autor sam ocenił, że lektura wymaga ponad miesiąca ciężkiej pracy. Ja w połowie uznałam, że dalej nie muszę” (Surmiak-Domańska 2022). Ależ oczywiście, że nie musi, nie musiała nawet zaczynać. Tylko dlaczego napisała recenzję? Autorka kolorowego tygodnika też uznała za stosowne podzielić się swoimi przeżyciami: „Ponad tysiąc stron małym drukiem, hektolitry kawy, próby skupienia na lekturze, ale łapię się na tym, że co rusz zaglądam do telefonu, bo mam poczucie, że coś mnie omija” (Sobolewska 2022: 89). John Lennon miał kiedyś powiedzieć Ringowi Starrowi, że (ten drugi) nadaje się tylko do odbierania telefonów, chodziło jednak o coś innego, był zresztą zdenerwowany. Recenzent „Dwutygodnika” sugeruje, że „Niewyczerpany żart” wprawdzie przeczytał, nie zapomniał jednak o własnej autokreacji, ani na piksel nie spuszczając z lekkiego tonu: „Tymczasem okazało się, że nie jest wcale tak źle [z czytaniem powieści – A.P.]. Wystarczyło zapomnieć o dyszących w kark strażnikach postmodernistycznego ognia w wykrochmalonych bandanach, bacznych i niespolegliwych dysponentach sensu, którzy w trakcie lektury szturchają cię palcem, sprawdzając czytelniczą czujność” (Sadulski 2022).

Jedną z najważniejszych idei Wallace’a jawi się krytyka ironii jako rozpowszechnionego i nadużywanego środka, który utrudnia porozumienie, gdyż praktycznie uniemożliwia jakąkolwiek rozmowę serio. U trojga cytowanych powyżej publicystów nie ma już nawet ironii, tylko półuśmieszki i poklepywanie pisarza po plecach. A cytowani są zasadniczo podobni w stylu podejścia do tematu, mimo że różnią się ich sądy na temat „Niewyczerpanego żartu”.

Na Zachodzie też nie zabrakło komentarzy wielorako nieadekwatnych. „Jedna z recenzentek powieści poddała się już na pierwszej stronie, a zamiast opinii podała listę powodów, dla których nie przeczytała dzieła Wallace’a” (s. 49-50). Amy Hungerford, podówczas dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Yale, też buntowniczo wybrała nieczytanie „z uwagi na jego (Wallace’a) sławę literacką, która, jak twierdzi [Hungerford], »przysłania ograniczone korzyści płynące z lektury«” (s. 51). Przekonanie o nikłości czytelniczych profitów było raczej aprioryczne, skoro dzieło amerykańskiego pisarza Hungerford znała jedynie z „jego niektórych opowiadań i eseistyki” (s. 51). Ale z panią dziekan jest jeszcze inny kłopot. Myślałem, że Jarosław Hetman, edytor i współautor pierwszej polskiej (wieloautorskiej) monografii Wallace’a przywołuje literaturoznawczynię z Yale jedynie na prawach curiosum recepcji, szybko się przecież okazało, że traktuje ją poważnie: „Łatwo zgadnąć, dlaczego Hungerford za cel ataku obrała właśnie Wallace’a – białego, heteroseksualnego mężczyznę wywodzącego się z rodziny uznanych akademików, który niemalże z dnia na dzień został okrzyknięty geniuszem. Wszak spędzając długie godziny nad »Infinite Jest«, pozbawiamy się okazji lektury dzieł publikowanych przez kobiety, mniejszości etniczne, przedstawicieli społeczności LGBT+. Argumentacja Hungerford ukierunkowana jest na aspekt etyczny procesu czytelniczego, co samo w sobie nie budzi zastrzeżeń, lecz Wallace’a należy uznać za niewłaściwy cel” (s. 9).

Dobrze, że Hetman nie zgadza się z panią dziekan, ale poprzedzająca część powyższego cytatu naprawdę tak została napisana, sprawdziłem.

Konkret

Książeczka o Wallasie (dziwny miejscownik, choć poprawny) ukazała się w pożytecznej serii Mistrzowie literatury amerykańskiej; zdrobnienie nie jest wartościujące, idzie jedynie o objętość: wszystkiego 154 strony. Wzorcowym odniesieniem tej serii są anglojęzyczne kompaniony, czyli na przykład ukazujące się od lat tomy „The Cambridge Companion to…”. Poszczególne wydawnictwa zawierają przekrojowe artykuły dotyczące kolejnych dzieł i problemów, całość składa się na monograficzną syntezę pisarza lub zagadnienia. W „Davidzie Fosterze Wallasie” znalazły się, poza wstępem edytora, szkice-rozdziały traktujące po kolei o „The Broom of the System” oraz „Infinite Jest”, oba (też) autorstwa Hetmana. Pierwsza powieść Amerykanina nie została dotąd przełożona na polski, tłumaczenie drugiej jest od kilkunastu dni w księgarniach. Dalej w kompanionie Marek Paryż pisze o tomie „Rzekomo fajna rzecz, której nigdy więcej nie zrobię”, Wojciech Drąg o „Krótkich wywiadach z paskudnymi ludźmi”, Tymon Adamczewski o „Niepamięci”, Mark Tardi (jedyny artykuł książki napisany po angielsku i przełożony przez Katarzynę Szuster) o matematyce u Wallace’a, zwłaszcza o jego książce „Everything and More: a Compact History of ∞”, na koniec raz jeszcze Hetman, o „Bladym królu”. Nie wszystkie zatem książki zostały uhonorowane osobnymi tekstami (jedna zresztą „Something to Do with Paying Attention”, aczkolwiek to fragment „Bladego króla”, ukazała się dopiero w tym roku), niemniej da się z grubsza uznać, iż zasadnicze tytuły zostały uwzględnione. Szkoda, że nie ma szkicu o polskich przekładach i recepcji Wallace’a ani (wyboru z) bibliografii.

10 stycznia 1970 roku Zygmunt Hertz dzielił się listownie wrażeniem, jakie zrobiła na nim po raz pierwszy spotkana bezpośrednio pewna wybitna polska postać: „Widziałem Kołakowskich – mili ludzie. On bardzo prosty i naturalny, natychmiastowy kontakt” (Hertz 1992: 351). Jasne, korespondent Czesława Miłosza nie odnosił się w tym momencie do pism autora „Jednostki i nieskończoności”, niemniej pojawiła się tu intrygująca (potencjalna) fraza o miłym, prostym i naturalnym Kołakowskim. Przywołuję zaś Hertzową epistolografię, gdyż pod pewnymi względami podobny portret Wallace’a wyłania się z omawianego tomu. Owszem, czytelnicze wyzwanie, którym są jego książki, zostało zauważone i skomentowane, jednakże sensy tej prozy okazują się zaskakująco łatwe. Co więcej, w interpretacjach (zwłaszcza autorstwa Hetmana, choć nie tylko) wcale często przedstawiane są podejścia i pojęcia raczej rzadko używane w poważniejszym pisaniu o literaturze. Już we wstępie pada mocna teza, zgodnie z którą „pod warstwami wyrafinowanych technik literackich i stylistycznej ekwilibrystyki Wallace zawsze skrywa pochwałę zwykłej ludzkiej przyzwoitości” (s. 22). Wkrótce potem, zapowiadając jeden z artykułów tomu, edytor wskazuje na obecną m.in. u Wallace’a „przemożną chęć angażowania czytelnika w literaturę, chęć motywowaną nie tyle potrzebą uwikłania go w postmodernistyczną grę, co szczerym zamiarem wytworzenia poczucia bliskości” (s. 23). Omawiając zaś opus magnum, Hetman deklaruje: „Przy całej złożoności dzieła Wallace’a za punkt wyjścia swej refleksji nad »Infinite Jest« obrałem wymiar moralny utworu, skupiony wokół postkapitalistycznej, solipsyzującej kultury przedmiotu” (s. 52). Ba! W jednym z bohaterów powieści „możemy (…) dostrzec banalny wzorzec do naśladowania” (s. 66). Użyty przez interpretatora epitet „banalny” nie stanowi przy tym krytyki Wallace’owskiej kreacji, lecz jest zastrzeżeniem nienegującym próby odnowienia przez Hetmana cokolwiek czytankowej kategorii. W rozdziale poświęconym „Blademu królowi” badacz ponownie odnajduje w tej powieści „założenie silnej wymowy moralnej” (s. 144).

Wallace budujący? A dlaczego nie, skoro perspektywę taką można wzmocnić wypowiedzią pisarza, przytoczoną i przełożoną przez Drąga w szkicu o „Krótkich wywiadach”: „W dużej mierze celem literatury jest umożliwienie czytelnikowi, który jak każdy z nas jest uwięziony we własnej głowie (…) dostępu do innych jaźni (…) jeśli tekst literacki pozwoli naszej wyobraźni utożsamić się z bólem postaci, łatwiej nam pojąć, że inni ludzie mogą podobnie utożsamić się z naszym cierpieniem. To krzepiące, zbawcze; stajemy się mniej samotni. To może być aż takie proste” (s. 97; opuszczenia od autora artykułu). Ale wiadomo: interpretowanie pisarza nim samym różne daje efekty… Mniej jednak chodzi o tego rodzaju metodologię, większy problem w tym, że położenie takiego nacisku na lekturę, powiedzmy, etyczną czy doludzką prowadzi do zachwiania problemowej równowagi całego tomu, w którym znacznie mniej uwagi poświęcono analizie formy wielce przecież skomplikowanego dzieła. Być może takie przechylenie wynika z interpretacyjnych preferencji autorów książki, być może jest to składnik strategii uprzystępniającej, dzięki której Wallace zyska nowych odbiorców. Zgoda, Hetman pisze wprost o etykietkach przyklejanych pisarzom wywodzącym się ze Środkowego Zachodu, „czyli bezpretensjonalności, swego rodzaju prostoty, szczerości i bezpośredniości. Jest to oczywiste uproszczenie, które jednak ma wpływ na odbiór (…)” (s. 47). Jednakże dochodzi także do ewidentnych „naciągnięć”. Rozpatrując zbiór reportaży Wallace’a, Paryż cytuje fragment jednego z nich. Obserwując zatem lunapark, pisarz konstatuje: „Nie rozumiem (…), dlaczego niektórzy ludzie gotowi są zapłacić za bycie kręconymi, podwieszanymi, opuszczanymi, huśtanymi z zawrotną prędkością i wieszanymi głową w dół, aż rzygają” (s. 78, opuszczenie od autora artykułu). Pogląd Wallace’a jasny, jednak parę stron dalej stawia Paryż symetryczne pytanie: „Czy dziwniejsi są ludzie gromadnie i radośnie uczestniczący w wydarzeniach, które jego [Wallace’a] odstręczają, czy też on sam, nie potrafiąc współprzeżywać rzeczy, odbieranych entuzjastycznie przez osoby go otaczające?” (s. 82). Czy chodzi tu również o społeczność womitujących, czyżby dziwny był pisarz, który jej nie zazdrości?

Możliwe też, że dzięki, powtórzmy, etycznej lekturze Wallace’a tym wyraźniej wybrzmiewa wspomniana już w niniejszej recenzji kwestia krytyki ironii, gest zdecydowanie antypostmodernistyczny. Jakkolwiek pisarz nie zrezygnował z ironii jako środka literackiego, odrzucił jednak ironię i autoironię jako postawy manifestujące się nawet w wytworach kultury popularnej.

Konkluzja

Adamczewski, pisząc o zbiorze opowiadań „Niepamięć”, uznaje Wallace’a za „spadkobiercę dokonań modernistów” (s. 107). Ta kwestia została w tomie ledwo wzmiankowana, a jest to jeden z najistotniejszych problemów interpretacyjnych w przypadku autora „Niewyczerpanego śmiechu”. Właśnie klucz modernistyczny staje się pomocny, a nawet niezbędny do czytania dzieł Amerykanina. Pamiętamy kapitalną metaforę Ryszarda Nycza o modernistycznym „inkluzie” (Nycz 1997: 42). objawiającym się niekiedy w tekstach ponowoczesnych. Wallace jest właśnie takim inkluzem, wielkim. Wydawcy „The Cambridge Companion to David Foster Wallace” zadedykowali swoją pracę „tym wszystkim, którzy w post-(post) nadal widzą modernizm”; „For all those who continue to put the post-(post) in modernism” (Cambridge Companion 2018, s. V). Aczkolwiek jest to sentencja dwuznaczna.

LITERATURA:

„The Cambridge Companion to David Foster Wallace”. Edited by Ralph Clare. Cambridge 2018.

Hertz Z.: „Listy do Czesława Miłosza 1952-1979”. Wybór i opracowanie Renata Gorczyńska. Paryż 1992.

Nycz R.: „Język modernizmu. Prolegomena historycznoliterackie”. Wrocław 1997.

Sadulski B.: „Rzekomo trudna rzecz, którą chciałbym natychmiast powtórzyć”. „Dwutygodnik.pl” 2022, nr 343. https://www.dwutygodnik.com/artykul/10311-rzekomo-trudna-rzecz-ktora-chcialbym-natychmiast-powtorzyc.html.

Sobolewska J.: „Wszyscy jesteśmy uzależnieni”. „Polityka” 2022, nr 39.

Surmiak-Domańska K.: „Stworzył arcydzieło i się zabił”. „Książki. Magazyn do czytania”. https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,28816713,david-foster-wallace-trzeba-panstwu-wiedziec-ze-jestem-naprawde.html.
„David Foster Wallace”. Red. Jarosław Hetman. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa 2021 [seria: Mistrzowie literatury amerykańskiej].