W SIDŁACH NAMIĘTNOŚCI (NOIR BURLESQUE. TOM 1)
A
A
A
Do nocnego klubu należącego do Rexa McKinty’ego wchodzi Terry B. Cole, znany też jako Slick: wysoki, barczysty jegomość o twarzy pokrytej bliznami sugerującymi, że kłopoty to jego specjalność. O prawdziwości tych słów przekonujemy się chwilę później: protagonista łamie nos pyskatemu barmanowi oraz doprowadza do wściekłości Puncha (gangstera o mikrej posturze bezskutecznie starającego się robić karierę w Hollywood). Napiętą sytuację rozładowuje pojawienie się niekwestionowanej gwiazdy burleski – płomiennowłosej seksbomby Debbie Hollow ukrywającej się pod scenicznym pseudonimem Caprice. Dawna kochanka Slicka to obecnie narzeczona Rexa, któremu bohater (uwikłany w napad rabunkowy) winny jest sporo pieniędzy. Buchający ogniem żar niegdysiejszej namiętności między Terrym a Debbie tylko pogarsza całą sprawę. A jakby tego było mało, poczynaniom Slicka uważnie przygląda się irlandzki gliniarz, inspektor Ray Connelly.
Enrico Marini, urodzony w Szwajcarii włoski rysownik i scenarzysta komiksowy, niemałą popularność zyskał jako ilustrator takich serii jak „Cygan” (pisany przez Thierry’ego Smolderena), „Skorpion” (według scenariuszy Stephena Desberga) oraz „Drapieżcy” (efekt współpracy z Jeanem Dufauxem). Równocześnie udowodnił, że całkiem nieźle sprawdza się w projektach autorskich (vide: „Orły Rzymu”, „Batman – Mroczny książę z bajki”), do których zalicza się także seria „Noir burlesque”, będąca stylową, okraszoną nieco ironicznymi dialogami opowieścią, w której nie zabrakło solidnej wymiany ciosów, kontrolowanej dawki strzelanin oraz szczypty erotyki. Ale koronnym atutem tego dzieła jest obłędnie oddany duch epoki (obserwując uważnie kinowy repertuar. możemy wywnioskować, że akcja utworu rozgrywa się w roku 1950).
Marini z wielką pieczołowitością uchwycił topografię wielkomiejskiej dżungli, dbając o realistyczne odtworzenie wystroju wnętrz, designu samochodów czy minionej mody (wręcz namacalna faktura ubrań). Widać, że autor odrobił lekcję także na płaszczyźnie wyboru zmienności planów, nadając recenzowanemu dziełu iście filmowy posmak (przykładem może być otwierająca komiks sekwencja rozpoczynająca się od detalu stóp w szpilkach, po którym następuje rozkładówka ukazująca – w planie ogólnym – Debbie idącą ulicą).
Biel, czerń, różne odcienie szarości plus czerwona dominanta (podkreślająca kolor włosów bohaterki, odcień lakieru jej samochodu, ale także dodająca kilka krwistych akcentów w scenach przemocy) sprawiają, że na płaszczyźnie estetycznej pierwszy tom „Noir burlesque” jest wizualnym majstersztykiem i możemy śmiało założyć, że kolejne odsłony serii również pod tym względem nie zawiodą. Jeśli natomiast chodzi o aspekt fabularny – póki co mamy do czynienia z rozbiegówką. Marini wprowadza na dramaturgiczną planszę część figur i pionków, zawiązuje relacje między nimi oraz sygnalizuje wątki, które mają szansę na ciekawe rozwinięcie w dalszych odcinkach. Czy tak się stanie? Przekonamy się niebawem. Mówiąc krótko: obiecujące otwarcie autorskiej serii, która powinna skusić miłośników klasycznych czarnych kryminałów.
Enrico Marini, urodzony w Szwajcarii włoski rysownik i scenarzysta komiksowy, niemałą popularność zyskał jako ilustrator takich serii jak „Cygan” (pisany przez Thierry’ego Smolderena), „Skorpion” (według scenariuszy Stephena Desberga) oraz „Drapieżcy” (efekt współpracy z Jeanem Dufauxem). Równocześnie udowodnił, że całkiem nieźle sprawdza się w projektach autorskich (vide: „Orły Rzymu”, „Batman – Mroczny książę z bajki”), do których zalicza się także seria „Noir burlesque”, będąca stylową, okraszoną nieco ironicznymi dialogami opowieścią, w której nie zabrakło solidnej wymiany ciosów, kontrolowanej dawki strzelanin oraz szczypty erotyki. Ale koronnym atutem tego dzieła jest obłędnie oddany duch epoki (obserwując uważnie kinowy repertuar. możemy wywnioskować, że akcja utworu rozgrywa się w roku 1950).
Marini z wielką pieczołowitością uchwycił topografię wielkomiejskiej dżungli, dbając o realistyczne odtworzenie wystroju wnętrz, designu samochodów czy minionej mody (wręcz namacalna faktura ubrań). Widać, że autor odrobił lekcję także na płaszczyźnie wyboru zmienności planów, nadając recenzowanemu dziełu iście filmowy posmak (przykładem może być otwierająca komiks sekwencja rozpoczynająca się od detalu stóp w szpilkach, po którym następuje rozkładówka ukazująca – w planie ogólnym – Debbie idącą ulicą).
Biel, czerń, różne odcienie szarości plus czerwona dominanta (podkreślająca kolor włosów bohaterki, odcień lakieru jej samochodu, ale także dodająca kilka krwistych akcentów w scenach przemocy) sprawiają, że na płaszczyźnie estetycznej pierwszy tom „Noir burlesque” jest wizualnym majstersztykiem i możemy śmiało założyć, że kolejne odsłony serii również pod tym względem nie zawiodą. Jeśli natomiast chodzi o aspekt fabularny – póki co mamy do czynienia z rozbiegówką. Marini wprowadza na dramaturgiczną planszę część figur i pionków, zawiązuje relacje między nimi oraz sygnalizuje wątki, które mają szansę na ciekawe rozwinięcie w dalszych odcinkach. Czy tak się stanie? Przekonamy się niebawem. Mówiąc krótko: obiecujące otwarcie autorskiej serii, która powinna skusić miłośników klasycznych czarnych kryminałów.
Enrico Marini: „Noir burlesque. Tom 1”. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Egmont Polska. Warszawa 2022.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |