MIŁOŚĆ ARTYSTY DO MAGICZNEJ PANI F. (WOJCIECH PRAŻMOWSKI: 'SNY ZE SREBRA')
A
A
A
„Być może robię jedną i tę samą fotografię o przemijaniu” (muzeum.org.pl)
„Zrobiłem taką paczkę, tak to związałem, żeby nie uciekło. Trochę jak małe dziecko, które sobie wyobraża jak zatrzymać czas: że trzeba to złapać, najlepiej czyjeś fotografie, z wizerunkiem tej osoby, sznurkiem obwiązać, albo drutem i to się nie rozleci, nie ucieknie” (fototapeta.art.pl)
„Ja o pani Fotografii mówię pięknie i ona mi tym pięknem odpłaca, ale to wszystko dzieje się według jakichś świętych reguł, i ja tych reguł nie szargam” (fototapeta.art.pl)
„Zrobiłem taką paczkę, tak to związałem, żeby nie uciekło. Trochę jak małe dziecko, które sobie wyobraża jak zatrzymać czas: że trzeba to złapać, najlepiej czyjeś fotografie, z wizerunkiem tej osoby, sznurkiem obwiązać, albo drutem i to się nie rozleci, nie ucieknie” (fototapeta.art.pl)
„Ja o pani Fotografii mówię pięknie i ona mi tym pięknem odpłaca, ale to wszystko dzieje się według jakichś świętych reguł, i ja tych reguł nie szargam” (fototapeta.art.pl)
Od 7 do 26 listopada 2022 roku odbywały się w kilku miastach województwa śląskiego wydarzenia XXXI edycji Festiwalu Ars Cameralis pod tytułem „Horyzont zdarzeń”.
Dyrektorką dwu pierwszych festiwali była dr Łucja Ginko, zmarła w 2018 roku i pochowana w Zbrosławicach, ponieważ tam mieszkała, a jej wielkimi miłościami były rodzina, kultura i konie. Od 1994 roku organizację festiwali przejęła Instytucja Kultury Ars Cameralis, której szefem, a także dyrektorem kolejnych festiwali, kuratorem wielu wspaniałych wystaw i autorem publikacji – jest Marek Zieliński, człowiek o szerokich horyzontach, wielki znawca kultury współczesnej, o przenikliwej intuicji i wyobraźni. Dzięki jego głębokiej wierze w sztukę, a przede wszystkim jego kontaktom z artystami z całego świata na interdyscyplinarnych festiwalach goszczą wybitni, współcześni artyści i artystki z dziedziny literatury, muzyki, teatru, filmu i sztuk wizualnych. Jesienne edycje kolejnych festiwali od ponad ćwierć wieku są prawdziwym świętem twórców i odbiorców kultury współczesnej.
W ramach tegorocznego festiwalu odbywa się wystawa znakomitego artysty Wojciecha Prażmowskiego. Zbliżając się do dziewiętnastowiecznego Pałacu Schoena, gdzie mieści się od prawie 40 lat sosnowieckie Muzeum, możemy podziwiać stare drzewa w okalającym gmach parku. W tym parku filmowane były niektóre sceny do filmu „Pod drzewem”, o czym dalej. W gmachu witają nas gabloty z pięknym, wielobarwnym szkłem artystycznym oraz rozpięta pod sufitem kolorowa papuga, którą namalowała na płótnie Pola Dwurnik w ubiegłym roku, przywołując opowiadanie Gustawa Flauberta.
Wystawa fotografii i obiektów Wojciecha Prażmowskiego znalazła miejsce w kilku pokojach na pierwszym piętrze. Powieszenie mnóstwa fotografii, bo to wystawa retrospektywna, na grafitowych, specjalnie pomalowanych ścianach w wielu pomieszczeniach ułatwia koncentrację na wybranych zestawach i uchwycenie dominujących cech kolejno oglądanych cykli fotografii. Na czerwonych kartonikach są podpisy do kilkunastu fotografii, które wykonali mistrzowie i znajomi Prażmowskiego, na przykład Zofia Rydet i Tomek Sikora.
Artysta i kurator zapraszają widza do namysłu nad fotografiami, nad ich estetyką oraz przedstawionymi za ich pośrednictwem sprawami człowieka i świata. Podobnie jak w II części „Dziennika jurajskiego” są puste strony, które można by wypełniać na przykład własnymi tekstami, cytatami lub zdjęciami czy rysunkami.
Zwraca uwagę ogrom i różnorodność dzieła Prażmowskiego. Fotografie są w rozmaitych wymiarach i w różnorodny sposób oprawione, rozmieszczone w salach według klucza chronologicznego i tematycznego, na ogół przełamywanego jakimiś odstępstwami, powtórzeniami. Wszystko wydaje się jednak przemyślane, trafnie zestawione, na swoim miejscu. Może trochę szkoda, że nie ma planu ekspozycji, ale tak na widza czekają niespodzianki w każdej sali.
Dzieło Prażmowskiego okazuje się wielowątkowe. Na wystawie są fotografie z konkretnymi osobami, przedmiotami czy miejscami; część z nich poddana jest takim procesom, jak stopniowe rozjaśnianie, rozmycie, zaciemnianie, redukowanie ostrości, a przede wszystkim fotograf pod powiększalnikiem nakłada na siebie lub umieszcza obok siebie kilka różnych obrazów. W innych przypadkach artysta łączy rozmaite materiały, wśród nich zdjęcia i listy, a następnie obwiązuje sznurkiem i zamyka je w pudełkach o przezroczystych ścianach. Wszystko to ma swoje znaczenie, wiąże się z przechowywaniem pamiątek i pragnieniem wizualnego przedstawienia mechanizmów zapominania i zapamiętywania, a także przedstawienia ocalonych wizerunków lub innych pamiątek.
Prażmowski wykonuje zdjęcia ludzi, pejzaży przyrodniczych i prowincjonalnej Polski, architektury, mody, przedmiotów, własnych kompozycji oraz skonstruowanych przez siebie obiektów. Wykorzystuje archiwum własnych fotografii oraz albumów rodzinnych, czasem poddanych przemyślanym działaniom technologicznym (np. technika nieostrości w cyklu „Miłosz. Tutejszy”), wykorzystuje także zdjęcia pożyczone, znalezione, podarowane, w tym zniszczone. Wszystko to robi, aby lepiej przedstawić rzeczywistość, wyrazić emocje i przemyślenia o jej naturze. Interesuje go przede wszystkim przemijanie.
Na wystawie udało się pokazać bardzo wiele fotografii oraz fotoobiektów, a także asamblaży. Zasługą kuratora jest takie ich rozmieszczenie w salach, że można stopniowo poznawać zdjęcia z kilkunastu cykli, czasami powracając do jakiegoś cyklu w kolejnej sali. Można także skupić uwagę na jakimś jednym wyróżniającym się w pomieszczeniu elemencie (lub na kilku elementach). Bogata oferta retrospektywy pozwala poznać i docenić dzieło fotografa.
Fotoobiekty zawierają we wnętrzu lightboxu zdjęcia (np. „Wycieczka szkolna”). Pamiętam pierwszy kontakt z fotografią Prażmowskiego i pierwszy zachwyt Było to „Zapominanie”. Później zobaczyłam fotoobiekt, który fotograf skonstruował, a który także znalazł miejsce na omawianej wystawie wśród kilkunastu innych przedmiotów tego typu. W jednym z fotoobiektywów są listy ciotki Hanki, pokryte niemal kaligraficznym pismem.
Obiekty bez zdjęć, z deseczek zbitych gwózdkami, w połączeniu na przykład z metalem czy innymi materiałami wyglądają jak rzeźbiarskie konstrukcje, można by powiedzieć asamblaże. Przypominają dzieła niektórych artystów intuicyjnych, proste, prymitywne, niedoskonałe w wykonaniu, a znaczące (jak zwykłe przedmioty u Kantora). Taki charakter mają obiekty z cyklu „Tribute to …”, na przykład drewniana konstrukcja z kilkoma ptakami dla Alfreda Hitchcocka, konstrukcja złożona z kawałka muru i blachy z kołkiem zakończonym chorągiewką na wiklinowej platformie – dla Andrzeja Wajdy, czy bębenek z krzyżykami, osadzony na czterech nóżkach – dla Güntera Grassa oraz kilka innych.
Dla fotografa najważniejsze są fotografie, nie obiekty, ale dobrze, że obiekty jednak ocalały i są pokazywane w połączeniu z ich zdjęciami. Odwiedzając, według dokładnego planu miejsca, w których kiedyś przebywał Czesław Miłosz, Prażmowski zamknął w ponad dwudziestu probówkach powietrze, ziemię i piasek, a także przywiózł kamień, do którego przybił blaszki z zelówek butów (jak jurajska skamieniałość, znak wędrowania).
Oprócz przestrzennych obiektów są również kompozycje malarskie, dwuwymiarowe, układane na płaskim podłożu, sfotografowane w kolorze „Bardzo martwe natury”, np. symetrycznie ułożone na czterech rogach stołu cienkie plasterki cytryny, aby wspominać zdarzenie, po którym pozostały materialne resztki, wspominać gości, kontemplować kompozycję, kojarzyć ją na przykład z japońskim ogrodem.
Prażmowski urodził się w 1949 roku w Częstochowie; maturę w technikum leśnym zdał w 1968 roku. Przez rok pracował w nadleśnictwie, a następnie dalej się kształcił, ale stopniowo zajmował się przede wszystkim fotografowaniem. W 1977 roku został przyjęty do Związku Polskich Artystów Fotografików. Miał wiele wystaw zbiorowych, a później indywidualnych.
Pierwsza fotografia „Mijają lata, wieki” pochodzi z 1967 roku i przedstawia samotne drzewo na skale w Dolinie Chochołowskiej (mogłoby ilustrować młodopolski wiersz Franciszka Nowickiego). Za początek fotografii kreacyjnej artysta uznał zdjęcie z 1979 roku „Portret wewnętrzny”, które oceniał bardzo wysoko i długo czekał na kolejne zdjęcie tego typu. Młody mężczyzna (olbrzym), marzący o wielkości, potędze i zwycięstwie nad czasem trzyma w dłoni kruchą filiżankę, na szyi ma krzyżyk, być może wspomina dzieciństwo, bowiem na ramionach stoją dwie wieże pałacowe, jak zabawki, które pokazał także w „Zabawach dziecięcych” z innego cyklu. Na wystawie jest także obiekt „Autoportret” z 1986, zestawiony z takich elementów, jak kosa z czerwonym ostrzem, krzyżykiem, zegarkiem i kółkiem, co przywołuje pamięć o grozie, okrucieństwie, historii, religii, czasie i ruchu.
Na pierwszej fotografii Prażmowski skierował wzrok ku górze, ku drzewu na skale. W ostatniej sali są zdjęcia, które pokazują, co na dole w przestrzeni domu. Prażmowski sfotografował w kilku domach fragmenty kamiennych podłóg i drewnianych schodów, a na nich niewidzialne ślady tych, który tam chodzili, ponieważ kiedyś tam mieszkali, jak matka poety, Bruno Schulz, Czesław Miłosz, Clara Sachs, Zbigniew Herbert.
Naprzeciw czarno-białego zdjęcia z 1967 roku można zobaczyć niezwykłe fotografie znad morza, z Juraty, które otrzymawszy od znajomych, Prażmowski zestawił (1993) w cykl „Podróż poślubna”, dodając zdjęcie niewielkiego samolotu. Data w podpisie nie pozostawia wątpliwości co do grozy nadchodzących wtedy (i nie tylko wtedy) – zdarzeń.
Prażmowski jest artystą świadomym swojej twórczości, jest też znakomitym opowiadaczem, zwłaszcza że doświadczył rozmaitych zajęć, nie tylko artystycznych, wiele podróżował po Polsce i po świecie. Wydaje się, że w każdym miejscu wyjątkowo uważnie i refleksyjnie obserwował otoczenie, rejestrował wrażenia zmysłowe, utrwalał obrazy za pomocą aparatu fotograficznego, w zdarzeniach i spotkaniach poszukiwał inspiracji i znajdował je.
Poetycki tytuł wystawy jest cytatem z „Przedświtu”, mesjanistycznego poematu Zygmunta Krasińskiego i przywołuje miejscowość Złoty Potok. Na wystawie jest portret „Zmierzch” (praca zaliczeniowa do Brna) z około 1973 roku „bajkowej postaci”, Stanisława Gawlikowskiego na tle wyłaniających się z mgły macew (utrwalonych na innej fotografii), który pamiętał, jak woził po Złotym Potoku hrabiego Raczyńskiego. Metaforycznie odnieść można tytuł do istoty i chemii pani Fotografii, jak z miłością, szacunkiem, czułością i pokorą nazywa tę dziedzinę sztuki Wojciech Prażmowski.
W jednej z sal wystawowych można obejrzeć półgodzinny dokumentalny film „Pod drzewem” w reżyserii dyrektora Muzeum, Pawła Duszy – piękny i interesujący portret fotografa. Najpierw widzimy w parku artystę i jego cień na pniu okazałego jesionu; pamiętamy, że Prażmowski zdobył w Brynku zawód leśnika i przez rok pracował w wyuczonym zawodzie. Jeszcze w szkole marzył o staniu się artystą, co w pełni osiągnął. Fotograf wędruje ulicami rodzinnej Częstochowy, a w swojej jasnej pracowni z zielenią za oknami, z wieloma drobiazgami na biurku i półkach bardzo pięknie opowiada o pani Fotografii, tak dla niego ważnej, wypełniającej kilkadziesiąt lat życia. Opowiada, skąd czerpał inspiracje, jak powstawały niektóre zdjęcia i cykle, pokazując przy tym negatywy, przechowywane w specjalnych klaserach, fotografie w passe-partout, ułożone w teczkach oraz dokumenty w segregatorach. Mówi o przygotowaniach do cyklu o Miłoszu, wyjaśnia technikę nieostrości, aby pokazać miejsca, które są, ale pewnie inaczej wyglądały przed wielu laty. Mówiąc o fotografowaniu zdziwień, przytacza zdanie powtarzane przez ojca „Idź za róg, tam może być coś ciekawego”.
Filmowemu portretowi artysty, który kocha to, co robi, jest uważny, dziwi się, zamyśla, zastyga na chwilę, pamięta wiele zdarzeń i wrażeń (kapitalna anegdota o mieszance zapachów: japońskich perfum Issey Miyake i bimbru), ma poczucie humoru i dystans wobec siebie, wspomina mistrzynie i mistrzów - towarzyszą melancholijne dźwięki liry korbowej, na której gra Joachim Mencel.
Film można zobaczyć w internecie, podobnie jak inne filmy, wywiady oraz niektóre eseje o dziele Wojciecha Prażmowskiego. Wybór książek i linków poniżej.
LITERATURA:
W. Prażmowski: Fotografie z lat 1987-1997 z esejem Marka Zielińskiego. Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe 2002.
Wojciech Prażmowski: „Portret wewnętrzny”. Wywiad, wybór i układ zdjęć Anka Sielska. Esej Tomasz Ferenc. Gliwice [Muzeum] 2019.
https://www.muzeum.org.pl/wernisaz-wystawy-wojciech-prazmowski-sny-ze-srebra/
„Fototapety”, z Wojciechem Prażmowskim rozmawiał Adam Mazur, 2000: https://fototapeta.art.pl/fti-prazm3.html;
L. Lechowicz: O czasie, pamięci oraz wolności fotografa, [w:] Wojciech Prażmowski. Warszawa 2000.
S. Magala: Życie wewnętrzne władz umysłowych. „Format. Pismo artystyczne”. R. 2000, nr 4, s. 18–22.
M. Rosiak-Kłębik: „Chodź, proszę, pójdziemy tam razem...”: fotograficzne sygnatury pamięci w projekcie "Miłosz. Tutejszy" Wojciecha Prażmowskiego. Prace Naukowe Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Filozofia nr 10, 2013, s. 41-40.
https://wyborcza.pl/7,112588,28602543,te-zdjecia-sa-jak-halucynacyjny-film-wyjatkowy-album-z-podrozy.html?disableRedirects=true (Adam Mazur „Gazeta Wyborcza”; 21 VI 2022)
https://fototapeta.art.pl/fti-2prazbiop.html (Marek Grygiel o Wojciechu Prażmowskim)
https://www.slaskafotografiaartystyczna.pl/content/29-wojciech-prazmowski film Wojciecha Kukuczki do albumu (ok. 6 min.)
https://www.youtube.com/watch?v=-vgG8I-1tvI Wywiad Adama Mazura z Wojciechem Prażmowskim; „Południe. Słońce zaklęte w fotografii”, maj 2022
https://www.youtube.com/watch?v=VuAouHSEDhE „Pod drzewem, Wojciech Prażmowski”. Reż. Paweł Dusza. (25 min.)
Dyrektorką dwu pierwszych festiwali była dr Łucja Ginko, zmarła w 2018 roku i pochowana w Zbrosławicach, ponieważ tam mieszkała, a jej wielkimi miłościami były rodzina, kultura i konie. Od 1994 roku organizację festiwali przejęła Instytucja Kultury Ars Cameralis, której szefem, a także dyrektorem kolejnych festiwali, kuratorem wielu wspaniałych wystaw i autorem publikacji – jest Marek Zieliński, człowiek o szerokich horyzontach, wielki znawca kultury współczesnej, o przenikliwej intuicji i wyobraźni. Dzięki jego głębokiej wierze w sztukę, a przede wszystkim jego kontaktom z artystami z całego świata na interdyscyplinarnych festiwalach goszczą wybitni, współcześni artyści i artystki z dziedziny literatury, muzyki, teatru, filmu i sztuk wizualnych. Jesienne edycje kolejnych festiwali od ponad ćwierć wieku są prawdziwym świętem twórców i odbiorców kultury współczesnej.
W ramach tegorocznego festiwalu odbywa się wystawa znakomitego artysty Wojciecha Prażmowskiego. Zbliżając się do dziewiętnastowiecznego Pałacu Schoena, gdzie mieści się od prawie 40 lat sosnowieckie Muzeum, możemy podziwiać stare drzewa w okalającym gmach parku. W tym parku filmowane były niektóre sceny do filmu „Pod drzewem”, o czym dalej. W gmachu witają nas gabloty z pięknym, wielobarwnym szkłem artystycznym oraz rozpięta pod sufitem kolorowa papuga, którą namalowała na płótnie Pola Dwurnik w ubiegłym roku, przywołując opowiadanie Gustawa Flauberta.
Wystawa fotografii i obiektów Wojciecha Prażmowskiego znalazła miejsce w kilku pokojach na pierwszym piętrze. Powieszenie mnóstwa fotografii, bo to wystawa retrospektywna, na grafitowych, specjalnie pomalowanych ścianach w wielu pomieszczeniach ułatwia koncentrację na wybranych zestawach i uchwycenie dominujących cech kolejno oglądanych cykli fotografii. Na czerwonych kartonikach są podpisy do kilkunastu fotografii, które wykonali mistrzowie i znajomi Prażmowskiego, na przykład Zofia Rydet i Tomek Sikora.
Artysta i kurator zapraszają widza do namysłu nad fotografiami, nad ich estetyką oraz przedstawionymi za ich pośrednictwem sprawami człowieka i świata. Podobnie jak w II części „Dziennika jurajskiego” są puste strony, które można by wypełniać na przykład własnymi tekstami, cytatami lub zdjęciami czy rysunkami.
Zwraca uwagę ogrom i różnorodność dzieła Prażmowskiego. Fotografie są w rozmaitych wymiarach i w różnorodny sposób oprawione, rozmieszczone w salach według klucza chronologicznego i tematycznego, na ogół przełamywanego jakimiś odstępstwami, powtórzeniami. Wszystko wydaje się jednak przemyślane, trafnie zestawione, na swoim miejscu. Może trochę szkoda, że nie ma planu ekspozycji, ale tak na widza czekają niespodzianki w każdej sali.
Dzieło Prażmowskiego okazuje się wielowątkowe. Na wystawie są fotografie z konkretnymi osobami, przedmiotami czy miejscami; część z nich poddana jest takim procesom, jak stopniowe rozjaśnianie, rozmycie, zaciemnianie, redukowanie ostrości, a przede wszystkim fotograf pod powiększalnikiem nakłada na siebie lub umieszcza obok siebie kilka różnych obrazów. W innych przypadkach artysta łączy rozmaite materiały, wśród nich zdjęcia i listy, a następnie obwiązuje sznurkiem i zamyka je w pudełkach o przezroczystych ścianach. Wszystko to ma swoje znaczenie, wiąże się z przechowywaniem pamiątek i pragnieniem wizualnego przedstawienia mechanizmów zapominania i zapamiętywania, a także przedstawienia ocalonych wizerunków lub innych pamiątek.
Prażmowski wykonuje zdjęcia ludzi, pejzaży przyrodniczych i prowincjonalnej Polski, architektury, mody, przedmiotów, własnych kompozycji oraz skonstruowanych przez siebie obiektów. Wykorzystuje archiwum własnych fotografii oraz albumów rodzinnych, czasem poddanych przemyślanym działaniom technologicznym (np. technika nieostrości w cyklu „Miłosz. Tutejszy”), wykorzystuje także zdjęcia pożyczone, znalezione, podarowane, w tym zniszczone. Wszystko to robi, aby lepiej przedstawić rzeczywistość, wyrazić emocje i przemyślenia o jej naturze. Interesuje go przede wszystkim przemijanie.
Na wystawie udało się pokazać bardzo wiele fotografii oraz fotoobiektów, a także asamblaży. Zasługą kuratora jest takie ich rozmieszczenie w salach, że można stopniowo poznawać zdjęcia z kilkunastu cykli, czasami powracając do jakiegoś cyklu w kolejnej sali. Można także skupić uwagę na jakimś jednym wyróżniającym się w pomieszczeniu elemencie (lub na kilku elementach). Bogata oferta retrospektywy pozwala poznać i docenić dzieło fotografa.
Fotoobiekty zawierają we wnętrzu lightboxu zdjęcia (np. „Wycieczka szkolna”). Pamiętam pierwszy kontakt z fotografią Prażmowskiego i pierwszy zachwyt Było to „Zapominanie”. Później zobaczyłam fotoobiekt, który fotograf skonstruował, a który także znalazł miejsce na omawianej wystawie wśród kilkunastu innych przedmiotów tego typu. W jednym z fotoobiektywów są listy ciotki Hanki, pokryte niemal kaligraficznym pismem.
Obiekty bez zdjęć, z deseczek zbitych gwózdkami, w połączeniu na przykład z metalem czy innymi materiałami wyglądają jak rzeźbiarskie konstrukcje, można by powiedzieć asamblaże. Przypominają dzieła niektórych artystów intuicyjnych, proste, prymitywne, niedoskonałe w wykonaniu, a znaczące (jak zwykłe przedmioty u Kantora). Taki charakter mają obiekty z cyklu „Tribute to …”, na przykład drewniana konstrukcja z kilkoma ptakami dla Alfreda Hitchcocka, konstrukcja złożona z kawałka muru i blachy z kołkiem zakończonym chorągiewką na wiklinowej platformie – dla Andrzeja Wajdy, czy bębenek z krzyżykami, osadzony na czterech nóżkach – dla Güntera Grassa oraz kilka innych.
Dla fotografa najważniejsze są fotografie, nie obiekty, ale dobrze, że obiekty jednak ocalały i są pokazywane w połączeniu z ich zdjęciami. Odwiedzając, według dokładnego planu miejsca, w których kiedyś przebywał Czesław Miłosz, Prażmowski zamknął w ponad dwudziestu probówkach powietrze, ziemię i piasek, a także przywiózł kamień, do którego przybił blaszki z zelówek butów (jak jurajska skamieniałość, znak wędrowania).
Oprócz przestrzennych obiektów są również kompozycje malarskie, dwuwymiarowe, układane na płaskim podłożu, sfotografowane w kolorze „Bardzo martwe natury”, np. symetrycznie ułożone na czterech rogach stołu cienkie plasterki cytryny, aby wspominać zdarzenie, po którym pozostały materialne resztki, wspominać gości, kontemplować kompozycję, kojarzyć ją na przykład z japońskim ogrodem.
Prażmowski urodził się w 1949 roku w Częstochowie; maturę w technikum leśnym zdał w 1968 roku. Przez rok pracował w nadleśnictwie, a następnie dalej się kształcił, ale stopniowo zajmował się przede wszystkim fotografowaniem. W 1977 roku został przyjęty do Związku Polskich Artystów Fotografików. Miał wiele wystaw zbiorowych, a później indywidualnych.
Pierwsza fotografia „Mijają lata, wieki” pochodzi z 1967 roku i przedstawia samotne drzewo na skale w Dolinie Chochołowskiej (mogłoby ilustrować młodopolski wiersz Franciszka Nowickiego). Za początek fotografii kreacyjnej artysta uznał zdjęcie z 1979 roku „Portret wewnętrzny”, które oceniał bardzo wysoko i długo czekał na kolejne zdjęcie tego typu. Młody mężczyzna (olbrzym), marzący o wielkości, potędze i zwycięstwie nad czasem trzyma w dłoni kruchą filiżankę, na szyi ma krzyżyk, być może wspomina dzieciństwo, bowiem na ramionach stoją dwie wieże pałacowe, jak zabawki, które pokazał także w „Zabawach dziecięcych” z innego cyklu. Na wystawie jest także obiekt „Autoportret” z 1986, zestawiony z takich elementów, jak kosa z czerwonym ostrzem, krzyżykiem, zegarkiem i kółkiem, co przywołuje pamięć o grozie, okrucieństwie, historii, religii, czasie i ruchu.
Na pierwszej fotografii Prażmowski skierował wzrok ku górze, ku drzewu na skale. W ostatniej sali są zdjęcia, które pokazują, co na dole w przestrzeni domu. Prażmowski sfotografował w kilku domach fragmenty kamiennych podłóg i drewnianych schodów, a na nich niewidzialne ślady tych, który tam chodzili, ponieważ kiedyś tam mieszkali, jak matka poety, Bruno Schulz, Czesław Miłosz, Clara Sachs, Zbigniew Herbert.
Naprzeciw czarno-białego zdjęcia z 1967 roku można zobaczyć niezwykłe fotografie znad morza, z Juraty, które otrzymawszy od znajomych, Prażmowski zestawił (1993) w cykl „Podróż poślubna”, dodając zdjęcie niewielkiego samolotu. Data w podpisie nie pozostawia wątpliwości co do grozy nadchodzących wtedy (i nie tylko wtedy) – zdarzeń.
Prażmowski jest artystą świadomym swojej twórczości, jest też znakomitym opowiadaczem, zwłaszcza że doświadczył rozmaitych zajęć, nie tylko artystycznych, wiele podróżował po Polsce i po świecie. Wydaje się, że w każdym miejscu wyjątkowo uważnie i refleksyjnie obserwował otoczenie, rejestrował wrażenia zmysłowe, utrwalał obrazy za pomocą aparatu fotograficznego, w zdarzeniach i spotkaniach poszukiwał inspiracji i znajdował je.
Poetycki tytuł wystawy jest cytatem z „Przedświtu”, mesjanistycznego poematu Zygmunta Krasińskiego i przywołuje miejscowość Złoty Potok. Na wystawie jest portret „Zmierzch” (praca zaliczeniowa do Brna) z około 1973 roku „bajkowej postaci”, Stanisława Gawlikowskiego na tle wyłaniających się z mgły macew (utrwalonych na innej fotografii), który pamiętał, jak woził po Złotym Potoku hrabiego Raczyńskiego. Metaforycznie odnieść można tytuł do istoty i chemii pani Fotografii, jak z miłością, szacunkiem, czułością i pokorą nazywa tę dziedzinę sztuki Wojciech Prażmowski.
W jednej z sal wystawowych można obejrzeć półgodzinny dokumentalny film „Pod drzewem” w reżyserii dyrektora Muzeum, Pawła Duszy – piękny i interesujący portret fotografa. Najpierw widzimy w parku artystę i jego cień na pniu okazałego jesionu; pamiętamy, że Prażmowski zdobył w Brynku zawód leśnika i przez rok pracował w wyuczonym zawodzie. Jeszcze w szkole marzył o staniu się artystą, co w pełni osiągnął. Fotograf wędruje ulicami rodzinnej Częstochowy, a w swojej jasnej pracowni z zielenią za oknami, z wieloma drobiazgami na biurku i półkach bardzo pięknie opowiada o pani Fotografii, tak dla niego ważnej, wypełniającej kilkadziesiąt lat życia. Opowiada, skąd czerpał inspiracje, jak powstawały niektóre zdjęcia i cykle, pokazując przy tym negatywy, przechowywane w specjalnych klaserach, fotografie w passe-partout, ułożone w teczkach oraz dokumenty w segregatorach. Mówi o przygotowaniach do cyklu o Miłoszu, wyjaśnia technikę nieostrości, aby pokazać miejsca, które są, ale pewnie inaczej wyglądały przed wielu laty. Mówiąc o fotografowaniu zdziwień, przytacza zdanie powtarzane przez ojca „Idź za róg, tam może być coś ciekawego”.
Filmowemu portretowi artysty, który kocha to, co robi, jest uważny, dziwi się, zamyśla, zastyga na chwilę, pamięta wiele zdarzeń i wrażeń (kapitalna anegdota o mieszance zapachów: japońskich perfum Issey Miyake i bimbru), ma poczucie humoru i dystans wobec siebie, wspomina mistrzynie i mistrzów - towarzyszą melancholijne dźwięki liry korbowej, na której gra Joachim Mencel.
Film można zobaczyć w internecie, podobnie jak inne filmy, wywiady oraz niektóre eseje o dziele Wojciecha Prażmowskiego. Wybór książek i linków poniżej.
LITERATURA:
W. Prażmowski: Fotografie z lat 1987-1997 z esejem Marka Zielińskiego. Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe 2002.
Wojciech Prażmowski: „Portret wewnętrzny”. Wywiad, wybór i układ zdjęć Anka Sielska. Esej Tomasz Ferenc. Gliwice [Muzeum] 2019.
https://www.muzeum.org.pl/wernisaz-wystawy-wojciech-prazmowski-sny-ze-srebra/
„Fototapety”, z Wojciechem Prażmowskim rozmawiał Adam Mazur, 2000: https://fototapeta.art.pl/fti-prazm3.html;
L. Lechowicz: O czasie, pamięci oraz wolności fotografa, [w:] Wojciech Prażmowski. Warszawa 2000.
S. Magala: Życie wewnętrzne władz umysłowych. „Format. Pismo artystyczne”. R. 2000, nr 4, s. 18–22.
M. Rosiak-Kłębik: „Chodź, proszę, pójdziemy tam razem...”: fotograficzne sygnatury pamięci w projekcie "Miłosz. Tutejszy" Wojciecha Prażmowskiego. Prace Naukowe Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Filozofia nr 10, 2013, s. 41-40.
https://wyborcza.pl/7,112588,28602543,te-zdjecia-sa-jak-halucynacyjny-film-wyjatkowy-album-z-podrozy.html?disableRedirects=true (Adam Mazur „Gazeta Wyborcza”; 21 VI 2022)
https://fototapeta.art.pl/fti-2prazbiop.html (Marek Grygiel o Wojciechu Prażmowskim)
https://www.slaskafotografiaartystyczna.pl/content/29-wojciech-prazmowski film Wojciecha Kukuczki do albumu (ok. 6 min.)
https://www.youtube.com/watch?v=-vgG8I-1tvI Wywiad Adama Mazura z Wojciechem Prażmowskim; „Południe. Słońce zaklęte w fotografii”, maj 2022
https://www.youtube.com/watch?v=VuAouHSEDhE „Pod drzewem, Wojciech Prażmowski”. Reż. Paweł Dusza. (25 min.)
Wojciech Prażmowski: „Sny ze srebra”. Kurator: Marek Zieliński. Pałac Schoena Muzeum w Sosnowcu. 17 XI 2022–29 I 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |