TSUNAMI INFORMACJI (LINCOLN PAINE: 'MORZE I CYWILIZACJA. MORSKIE DZIEJE ŚWIATA')
A
A
A
Lincoln Paine już w pierwszych zdaniach swej książki bardzo wysoko ustawia poprzeczkę oczekiwań. Zapowiada, ni mniej ni więcej, że zrewolucjonizuje sposób, w jaki czytelnik patrzy na rzeczywistość: „Chcę zmienić sposób, w jaki patrzycie na świat. Chcę mianowicie sprawić, abyście spoglądając na mapę świata, skupili się na błękicie zajmującym siedemdziesiąt procent całej mapy, a żółcie, zielenie i czerwienie suchego lądu odstawili na drugi plan. Ta zmiana perspektywy sprawia, że w historii świata ujawniają się zjawiska i schematy, których inaczej nie bylibyśmy w stanie zauważyć” (s. 37). Biorąc pod uwagę tak dalekosiężne zapowiedzi, ta – w sumie całkiem przyzwoita książka – rozczarowuje.
Paine nie wywraca spojrzenia na dzieje świata. Mamy do czynienia z tradycyjną narracją chronologiczną, skupioną na historii politycznej i militarnej z elementami historii gospodarki i techniki. Jest to narracja generalizująca, unikająca (z pewnymi wyjątkami, o czym niżej) studiów przypadku. Zbliżenia na daną bitwę morską, statek albo port pojawiają się jako ilustracje ogólniejszych tez – i jest to tym wyraźniejsze, im bliżej czasów nam współczesnych. Brak w książce efektownych zabiegów na miarę wywrócenia globusa, którego dokonał Fernand Braudel, aby pokazać przemożny wpływ Sahary na basen Morza Śródziemnego (Braudel 1976: 184-206, zwłaszcza mapa na s. 185). W ogóle brak Paine’owi pomysłu na przewartościowanie spojrzenia na historię. W książce brak nawet mapy, która ukazałaby cały Ocean Światowy i zobrazowałaby owe siedemdziesiąt procent, o których Paine mówi we wstępie i do których nie wraca. Morze jako takie jest w książce jedynie pobieżnie zarysowanym tłem, na którym dzieje się historia ludzka. Znów – inaczej niż u Braudela – nie jest ono protagonistą opowieści. Nie zostaje nawet przedstawione. Nie mamy żadnego wprowadzenia do oceanografii, nic o układach prądów, różnicach temperatur, pokrywie lodowej czy żyzności Oceanu. W całej książce okazuje się on po prostu przestrzenią do przebycia. Stąd regularnie pojawiają się dane dotyczące czasu żeglugi oraz portów docelowych – morze jest czymś, co się przemierza w drodze między lądami. Jeśli zatem ktoś ma ochotę na lekturę, która zmieni jego sposób myślenia o morzu, mająca już ponad siedemdziesiąt lat książka Braudela pozostaje lepszym wyborem niż „Morze i cywilizacja”.
Paine organizuje obszerny materiał wedle trzech zasadniczych zasad. Po pierwsze książka została podzielona na szereg rozdziałów początkowo skupionych na najważniejszych dla cywilizacji akwenach: Morzu Śródziemnym, Morzu Północnym i Bałtyku, Oceanie Indyjskim, morzach Dalekiego Wschodu. Autor pokazuje, jak drogi morskie łączyły wybrzeża i ludy na nich żyjące, a z czasem jak te odrębne światy wchodziły ze sobą w interakcje, tworząc globalną sieć podróży i wymiany. Książka została napisana zatem – inaczej niż sugeruje tytuł – jako historia podróży morskich. Paine określa tę perspektywę już we wstępie: „Niniejsza książka stanowi próbę stwierdzenia, w jaki sposób ludzie podróżowali po morzach i rzekach, kontaktując się ze sobą i rozwożąc po świecie płody swoich pól, swoje wyroby i swoje systemy społeczne – od języka przez gospodarkę po religię” (s. 41). Pomysł, by pokazać dzieje świata jako przejście od względnie lub całkowicie (Ameryka przedkolumbijska) izolowanych sieci wymiany do świata zglobalizowanego, jest ciekawy, choć nie oryginalny. W ujęciu kartograficznym tak właśnie zaprojektowano niedawno wydany po polsku atlas historii świata zaprojektowany przez ekipę „L’Histoire” (zob. Grataloup 2020).
Drugim, ciekawym, choć ryzykownym, zabiegiem jest poświęcenie mniej więcej jednakowej uwagi różnym epokom niezależnie od dynamiki zmian w relacjach człowieka z morzem, które zaszły w danym okresie. Stąd na 23 stronach Paine omawia żeglugę starożytnego Egiptu, a na 21 globalną żeglugę od lat 50. XX wieku do drugiej dekady wieku XXI. Przy takim podejściu rozdziały wcześniejsze są dokładniejsze i częściej oddaje się w nich głos źródłom, rozdziały późniejsze są zaś pospieszne i przeładowane faktografią. Skądinąd, aby zapewnić parytet objętości, w rozdziałach dotyczących cywilizacji i okresów słabo poznanych pod kątem związków z morzem Paine daje rozbudowane partie poświęcone historii politycznej i militarnej luźno powiązane z głównym tematem.
Trzecim konceptem organizującym książkę jest oddanie miejsca cywilizacjom pozaeuropejskim. Do XVIII wieku autor poświęca mniej więcej tyle samo miejsca dziejom Europy i Azji, tak jakby chciał przez to pokazać, że europejska dominacja nad morzami nie była przesądzona w antyku czy średniowieczu. Zabieg ten przynosi zamierzony skutek. Choć okazuje się również wymagający. O ile natłok faktów związanych z historią świata śródziemnomorskiego czy Europy daje się wstępnie ogarnąć dzięki uprzedniej wiedzy polskiego (i szerzej europejskiego) czytelnika, to w partiach dotyczących historii Wietnamu czy Korei zostajemy zalani faktografią, która – dla większości czytelników, w tym profesjonalnych historyków niebędących specjalistami od historii Azji – będzie przytłaczająca.
Jak już wspomniałem, książka dotyczy historii militarnej, historii handlu morskiego i historii techniki. Stąd mniej może dziwi całkowite lub niemal całkowite pominięcie bardzo istotnych aspektów interakcji ludzi i morza. Wielkim nieobecnym są rybołówstwo oraz przybrzeżne zbieractwo, choć to najstarsze i zapewne najpowszechniejsze doświadczenie morza na przestrzeni dziejów. Połowom ryb Paine poświęca natomiast zaledwie cztery strony (zob. s. 692-694) w ostatnim rozdziale książki, gdzie skupia się na przemianach końca XX wieku. Wielorybnictwo podsumowuje na dwóch stronach (zob. s. 634-635). Zupełnie brak wzmianek o akwakulturach, wydobyciu surowców naturalnych z dna morskiego, podmorskich ropo- i gazociągach, światłowodach, pozyskaniu energii z morza (czy to energii ruchu fal, czy to energii wiatrowej), eksploracji głębin morskich (wielki Jacques-Yves Cousteau i „Calypso” zasługiwaliby choćby na wspomnienie). Bardzo niewiele miejsca poświęca się ochronie obszarów morskich, a i to wyłącznie w aspekcie prawnym. Prawdopodobnie braki te wynikają w części ze wspomnianego już założenia o równomiernym rozłożeniu treści względem chronologii. Ponieważ wszystkie powyższe kwestie nabrały znaczenia dopiero w połowie XX wieku, po prostu zabrakło dla nich miejsca na dwudziestu stronach dotyczących ostatnich siedmiu dekad. Podejście to nie wydaje mi się słuszne. Po pierwsze mimo programowo słusznego odejścia od europocentryzmu (z zachowaniem jednak predylekcji do perspektywy amerykańskiej), intensywność i powszechność relacji człowieka z morzem obiektywnie wzrastała od czasów europejskiej ekspansji w XVI wieku (a już szczególnie w XIX i XX wieku). Wyprawy Kolumba pojawiają się zaś dopiero w połowie książki. Po drugie to przemiany ostatnich dekad pozwalają nam zrozumieć sytuacją obecną. Parytet geograficzny i chronologiczny prowadzi zaś nie tylko do pominięcia istotnych problemów współczesności, ale też do kuriozów takich jak to, że chińskiej inwazji na Koreę w VII w. n.e. (zob. s. 354-355) Paine poświęca mniej więcej tyle samo miejsca co pierwszej wojnie światowej (zob. s. 657-658).
Autor – pisząc historię świata – opiera się przede wszystkim na literaturze sekundarnej. Źródła traktuje jako ilustracje. Siłą rzeczy nie jest też ekspertem w dziedzinie wszystkich okresów i obszarów, które opisuje. W części dotyczącej starożytności, którą mogę pod tym względem ocenić, znajduję sporo błędów rzeczowych, nieistotnych jednak dla głównego tematu książki, stąd nie ma sensu ich wyliczać. Zdecydowanie jednak Paine daje zbyt dużą wiarę autorom antycznym. Nie będąc starożytnikiem, nie potrafi poddać ich należytej krytyce (zob. np. anegdoty Herodota [s. 145]).
W tym miejscu trzeba wspomnieć, że polski czytelnik może naprawdę całkiem sporo wykorzystanych przez Paine’a źródeł przeczytać w całości bądź w obszernych wyborach w komentowanych przekładach z języków oryginalnych. I chodzi tutaj nie tylko o teksty autorów klasycznych. Bardzo ważną dla rozdziału siódmego (zob. s. 234-236) relację chińskiego mnicha buddyjskiego Fa-hiena (u Paine’a „Faxian”) znajdziemy w k zbiorze przekładów „Zapiski z krajów buddyjskich” (2015), natomiast „Wspaniały świat Oceanu Indyjskiego” Buzurga Ibn Šahrijāra (1998) przywoływany w rozdziale dziesiątym („Jedwabny szlak przez morze” zwłaszcza s. 327-329) zbiór opowieści marynarzy i kupców z X wieku, posiadamy w przekładzie Andrzeja Zaborskiego z arabskiego oryginału.
Powyższe krytyki wynikają przede wszystkim z rozczarowania rezultatem szumnych zapowiedzi autora. Sama książka jest zaś ogólnie pozycją całkiem przyzwoitą i pożyteczną. Krytykowane wyżej rozłożenie akcentów geograficznych i chronologicznych pozwala czytelnikowi dość całościowo zapoznać się z kulturami i regionami pomijanymi w tradycyjnych opracowaniach historii światowej. Rozdziały o Ameryce przedkolumbijskiej, Egipcie, Mezopotamii czy starożytnych Indiach czytałem z dużym zainteresowaniem, a we wszystkich rozdziałach znalazłem interesujące szczegóły bądź nieznane mi ujęcia problemu. Zbyt ich wiele, by wymieniać, ale wspomnę opis morskiej aktywności Etrusków (zob. s. 156), podważanie przekonania o morskiej potędze Kartaginy (zob. s. 169), brak regionalnej lingua franca wśród kupców Azji Wschodniej (zob. s. 220), słabość chińskich elit do kuchni indyjskiej (zob. s. 366) – a podobnych zaskoczeń było całkiem sporo.
Paine bardzo jasno i dość dokładnie (jak na charakter książki) zajmuje się innowacjami technologicznymi, tak w technikach szkutniczych, jak w takielunku czy przyrządach nawigacyjnych. Książka skorzystałaby na poszerzeniu tych partii kosztem historii politycznej.
Zwłaszcza w pierwszej części książki dość sporo miejsca autor poświęca konkretnym wrakom. Są to najbardziej interesujące partie. Właściwie jedyne momenty spowolnienia i głębszej uwagi w galopadzie dat, imion i toponimów.
Warto również pochwalić dobór ilustracji, których co prawda jest niewiele, ale wszystkie (lub niemal wszystkie) mają wartość informacyjną, a nie wyłącznie dekoracyjną. Najważniejsze przedstawienia ikonograficzne zostały nie tylko omówione, ale również zamieszczone w książce. Przydałoby się natomiast trochę schematów technicznych – nie każdy czytelnik będzie obeznany w terminologii szkutniczej i żeglarskiej.
Jeśli wziąć w nawias wstępne deklaracje autora, „Morze i cywilizacja” to dość solidne opracowanie politycznej, handlowej i militarnej historii związków człowieka z morzem. Książka jest utrzymana w dość tradycyjnym stylu i może pełnić rolę kompendium tej tematyki.
LITERATURA:
Braudel F.: „Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II”. T. 1. Gdańsk 1976.
Grataloup, Ch.: „Atlas historii świata”. Przeł. E. Janota, J. Pawlicki. Katowice 2020.
„Wspaniały świat Oceanu Indyjskiego Sulajmāna Kupca, Abū Zajda as-Sïrāfïego i Buzurga Ibn Šahrijāra: Od literatury faktu do przygody i fantastyki: (IX-X w.)”. Przeł. A. Zaborski. Kraków 1998.
„Zapiski z krajów buddyjskich. Przeł. M.J. Künstler, G. Zduń. Warszawa 2015.
Paine nie wywraca spojrzenia na dzieje świata. Mamy do czynienia z tradycyjną narracją chronologiczną, skupioną na historii politycznej i militarnej z elementami historii gospodarki i techniki. Jest to narracja generalizująca, unikająca (z pewnymi wyjątkami, o czym niżej) studiów przypadku. Zbliżenia na daną bitwę morską, statek albo port pojawiają się jako ilustracje ogólniejszych tez – i jest to tym wyraźniejsze, im bliżej czasów nam współczesnych. Brak w książce efektownych zabiegów na miarę wywrócenia globusa, którego dokonał Fernand Braudel, aby pokazać przemożny wpływ Sahary na basen Morza Śródziemnego (Braudel 1976: 184-206, zwłaszcza mapa na s. 185). W ogóle brak Paine’owi pomysłu na przewartościowanie spojrzenia na historię. W książce brak nawet mapy, która ukazałaby cały Ocean Światowy i zobrazowałaby owe siedemdziesiąt procent, o których Paine mówi we wstępie i do których nie wraca. Morze jako takie jest w książce jedynie pobieżnie zarysowanym tłem, na którym dzieje się historia ludzka. Znów – inaczej niż u Braudela – nie jest ono protagonistą opowieści. Nie zostaje nawet przedstawione. Nie mamy żadnego wprowadzenia do oceanografii, nic o układach prądów, różnicach temperatur, pokrywie lodowej czy żyzności Oceanu. W całej książce okazuje się on po prostu przestrzenią do przebycia. Stąd regularnie pojawiają się dane dotyczące czasu żeglugi oraz portów docelowych – morze jest czymś, co się przemierza w drodze między lądami. Jeśli zatem ktoś ma ochotę na lekturę, która zmieni jego sposób myślenia o morzu, mająca już ponad siedemdziesiąt lat książka Braudela pozostaje lepszym wyborem niż „Morze i cywilizacja”.
Paine organizuje obszerny materiał wedle trzech zasadniczych zasad. Po pierwsze książka została podzielona na szereg rozdziałów początkowo skupionych na najważniejszych dla cywilizacji akwenach: Morzu Śródziemnym, Morzu Północnym i Bałtyku, Oceanie Indyjskim, morzach Dalekiego Wschodu. Autor pokazuje, jak drogi morskie łączyły wybrzeża i ludy na nich żyjące, a z czasem jak te odrębne światy wchodziły ze sobą w interakcje, tworząc globalną sieć podróży i wymiany. Książka została napisana zatem – inaczej niż sugeruje tytuł – jako historia podróży morskich. Paine określa tę perspektywę już we wstępie: „Niniejsza książka stanowi próbę stwierdzenia, w jaki sposób ludzie podróżowali po morzach i rzekach, kontaktując się ze sobą i rozwożąc po świecie płody swoich pól, swoje wyroby i swoje systemy społeczne – od języka przez gospodarkę po religię” (s. 41). Pomysł, by pokazać dzieje świata jako przejście od względnie lub całkowicie (Ameryka przedkolumbijska) izolowanych sieci wymiany do świata zglobalizowanego, jest ciekawy, choć nie oryginalny. W ujęciu kartograficznym tak właśnie zaprojektowano niedawno wydany po polsku atlas historii świata zaprojektowany przez ekipę „L’Histoire” (zob. Grataloup 2020).
Drugim, ciekawym, choć ryzykownym, zabiegiem jest poświęcenie mniej więcej jednakowej uwagi różnym epokom niezależnie od dynamiki zmian w relacjach człowieka z morzem, które zaszły w danym okresie. Stąd na 23 stronach Paine omawia żeglugę starożytnego Egiptu, a na 21 globalną żeglugę od lat 50. XX wieku do drugiej dekady wieku XXI. Przy takim podejściu rozdziały wcześniejsze są dokładniejsze i częściej oddaje się w nich głos źródłom, rozdziały późniejsze są zaś pospieszne i przeładowane faktografią. Skądinąd, aby zapewnić parytet objętości, w rozdziałach dotyczących cywilizacji i okresów słabo poznanych pod kątem związków z morzem Paine daje rozbudowane partie poświęcone historii politycznej i militarnej luźno powiązane z głównym tematem.
Trzecim konceptem organizującym książkę jest oddanie miejsca cywilizacjom pozaeuropejskim. Do XVIII wieku autor poświęca mniej więcej tyle samo miejsca dziejom Europy i Azji, tak jakby chciał przez to pokazać, że europejska dominacja nad morzami nie była przesądzona w antyku czy średniowieczu. Zabieg ten przynosi zamierzony skutek. Choć okazuje się również wymagający. O ile natłok faktów związanych z historią świata śródziemnomorskiego czy Europy daje się wstępnie ogarnąć dzięki uprzedniej wiedzy polskiego (i szerzej europejskiego) czytelnika, to w partiach dotyczących historii Wietnamu czy Korei zostajemy zalani faktografią, która – dla większości czytelników, w tym profesjonalnych historyków niebędących specjalistami od historii Azji – będzie przytłaczająca.
Jak już wspomniałem, książka dotyczy historii militarnej, historii handlu morskiego i historii techniki. Stąd mniej może dziwi całkowite lub niemal całkowite pominięcie bardzo istotnych aspektów interakcji ludzi i morza. Wielkim nieobecnym są rybołówstwo oraz przybrzeżne zbieractwo, choć to najstarsze i zapewne najpowszechniejsze doświadczenie morza na przestrzeni dziejów. Połowom ryb Paine poświęca natomiast zaledwie cztery strony (zob. s. 692-694) w ostatnim rozdziale książki, gdzie skupia się na przemianach końca XX wieku. Wielorybnictwo podsumowuje na dwóch stronach (zob. s. 634-635). Zupełnie brak wzmianek o akwakulturach, wydobyciu surowców naturalnych z dna morskiego, podmorskich ropo- i gazociągach, światłowodach, pozyskaniu energii z morza (czy to energii ruchu fal, czy to energii wiatrowej), eksploracji głębin morskich (wielki Jacques-Yves Cousteau i „Calypso” zasługiwaliby choćby na wspomnienie). Bardzo niewiele miejsca poświęca się ochronie obszarów morskich, a i to wyłącznie w aspekcie prawnym. Prawdopodobnie braki te wynikają w części ze wspomnianego już założenia o równomiernym rozłożeniu treści względem chronologii. Ponieważ wszystkie powyższe kwestie nabrały znaczenia dopiero w połowie XX wieku, po prostu zabrakło dla nich miejsca na dwudziestu stronach dotyczących ostatnich siedmiu dekad. Podejście to nie wydaje mi się słuszne. Po pierwsze mimo programowo słusznego odejścia od europocentryzmu (z zachowaniem jednak predylekcji do perspektywy amerykańskiej), intensywność i powszechność relacji człowieka z morzem obiektywnie wzrastała od czasów europejskiej ekspansji w XVI wieku (a już szczególnie w XIX i XX wieku). Wyprawy Kolumba pojawiają się zaś dopiero w połowie książki. Po drugie to przemiany ostatnich dekad pozwalają nam zrozumieć sytuacją obecną. Parytet geograficzny i chronologiczny prowadzi zaś nie tylko do pominięcia istotnych problemów współczesności, ale też do kuriozów takich jak to, że chińskiej inwazji na Koreę w VII w. n.e. (zob. s. 354-355) Paine poświęca mniej więcej tyle samo miejsca co pierwszej wojnie światowej (zob. s. 657-658).
Autor – pisząc historię świata – opiera się przede wszystkim na literaturze sekundarnej. Źródła traktuje jako ilustracje. Siłą rzeczy nie jest też ekspertem w dziedzinie wszystkich okresów i obszarów, które opisuje. W części dotyczącej starożytności, którą mogę pod tym względem ocenić, znajduję sporo błędów rzeczowych, nieistotnych jednak dla głównego tematu książki, stąd nie ma sensu ich wyliczać. Zdecydowanie jednak Paine daje zbyt dużą wiarę autorom antycznym. Nie będąc starożytnikiem, nie potrafi poddać ich należytej krytyce (zob. np. anegdoty Herodota [s. 145]).
W tym miejscu trzeba wspomnieć, że polski czytelnik może naprawdę całkiem sporo wykorzystanych przez Paine’a źródeł przeczytać w całości bądź w obszernych wyborach w komentowanych przekładach z języków oryginalnych. I chodzi tutaj nie tylko o teksty autorów klasycznych. Bardzo ważną dla rozdziału siódmego (zob. s. 234-236) relację chińskiego mnicha buddyjskiego Fa-hiena (u Paine’a „Faxian”) znajdziemy w k zbiorze przekładów „Zapiski z krajów buddyjskich” (2015), natomiast „Wspaniały świat Oceanu Indyjskiego” Buzurga Ibn Šahrijāra (1998) przywoływany w rozdziale dziesiątym („Jedwabny szlak przez morze” zwłaszcza s. 327-329) zbiór opowieści marynarzy i kupców z X wieku, posiadamy w przekładzie Andrzeja Zaborskiego z arabskiego oryginału.
Powyższe krytyki wynikają przede wszystkim z rozczarowania rezultatem szumnych zapowiedzi autora. Sama książka jest zaś ogólnie pozycją całkiem przyzwoitą i pożyteczną. Krytykowane wyżej rozłożenie akcentów geograficznych i chronologicznych pozwala czytelnikowi dość całościowo zapoznać się z kulturami i regionami pomijanymi w tradycyjnych opracowaniach historii światowej. Rozdziały o Ameryce przedkolumbijskiej, Egipcie, Mezopotamii czy starożytnych Indiach czytałem z dużym zainteresowaniem, a we wszystkich rozdziałach znalazłem interesujące szczegóły bądź nieznane mi ujęcia problemu. Zbyt ich wiele, by wymieniać, ale wspomnę opis morskiej aktywności Etrusków (zob. s. 156), podważanie przekonania o morskiej potędze Kartaginy (zob. s. 169), brak regionalnej lingua franca wśród kupców Azji Wschodniej (zob. s. 220), słabość chińskich elit do kuchni indyjskiej (zob. s. 366) – a podobnych zaskoczeń było całkiem sporo.
Paine bardzo jasno i dość dokładnie (jak na charakter książki) zajmuje się innowacjami technologicznymi, tak w technikach szkutniczych, jak w takielunku czy przyrządach nawigacyjnych. Książka skorzystałaby na poszerzeniu tych partii kosztem historii politycznej.
Zwłaszcza w pierwszej części książki dość sporo miejsca autor poświęca konkretnym wrakom. Są to najbardziej interesujące partie. Właściwie jedyne momenty spowolnienia i głębszej uwagi w galopadzie dat, imion i toponimów.
Warto również pochwalić dobór ilustracji, których co prawda jest niewiele, ale wszystkie (lub niemal wszystkie) mają wartość informacyjną, a nie wyłącznie dekoracyjną. Najważniejsze przedstawienia ikonograficzne zostały nie tylko omówione, ale również zamieszczone w książce. Przydałoby się natomiast trochę schematów technicznych – nie każdy czytelnik będzie obeznany w terminologii szkutniczej i żeglarskiej.
Jeśli wziąć w nawias wstępne deklaracje autora, „Morze i cywilizacja” to dość solidne opracowanie politycznej, handlowej i militarnej historii związków człowieka z morzem. Książka jest utrzymana w dość tradycyjnym stylu i może pełnić rolę kompendium tej tematyki.
LITERATURA:
Braudel F.: „Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II”. T. 1. Gdańsk 1976.
Grataloup, Ch.: „Atlas historii świata”. Przeł. E. Janota, J. Pawlicki. Katowice 2020.
„Wspaniały świat Oceanu Indyjskiego Sulajmāna Kupca, Abū Zajda as-Sïrāfïego i Buzurga Ibn Šahrijāra: Od literatury faktu do przygody i fantastyki: (IX-X w.)”. Przeł. A. Zaborski. Kraków 1998.
„Zapiski z krajów buddyjskich. Przeł. M.J. Künstler, G. Zduń. Warszawa 2015.
Lincoln Paine: „Morze i cywilizacja. Morskie dzieje świata”. Przeł. Julita Mastalerz, Klaudyna Michałowicz, Dariusz Skotarek. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 2022 [seria: Rodowody Cywilizacji (CERAM)].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |