
CODZIENNOŚĆ JEST ŹRÓDŁEM DEZINFORMACJI ('BIAŁY SZUM')
A
A
A
Jak pokazać biały szum codzienności? Rzecz zdaje się prosta: wystarczy nieustannie bombardować widza przez 2 godziny i 16 minut natłokiem mniej lub bardziej znaczących informacji. Można wkładać w usta bohaterów niezliczone ilości cytatów czy inscenizować symboliczne sceny, które po chwili zastanowienia, okażą się nic nieznaczące. Wszystko to można by przedstawić za pomocą ciągle zmieniających się gatunków filmowych, a całość doprawić sporą ilością ironicznej nostalgii za Ameryką lat 80.
Oczywiście sprawienie, by film o takich założeniach był jakkolwiek przystępny do oglądania i choć trochę zrozumiały, wymaga niemałej precyzji scenariuszowej oraz reżyserskiej. Tej nie można odmówić Noahowi Baumbachowi, znanemu choćby z niedawnej „Historii małżeńskiej”. Kompletnie niezwiązane ze sobą dialogi w połączeniu z ciągle wirującą między poruszającymi się postaciami kamerą wywierają na odbiorcy spore wrażenie. Cel przytłoczenia widza został osiągnięty. Tylko po co to wszystko?
Fundamentalna myśl dla odbioru filmu pada już w pierwszych minutach. Profesor w trakcie wykładu zastanawia się nad znaczeniem widowiskowych wypadków samochodowych w kinie amerykańskim. Stwierdza, że widz nie smuci się tragedią, która rozgrywa się na ekranie. Przeciwnie, napawa się rosnącym z filmu na film poziomem spektaklu. Baumbach przez następne godziny stara się pokazać, że takie samo oderwanie od rzeczywistości na potrzeby rozrywki zachodzi w naszej codzienności.
Trudno nazwać morał płynący z filmu jakkolwiek odkrywczym. Samo obdarcie go z otoczki pięknej scenografii, świetnej gry aktorskiej czy efektownej inscenizacji sprawia, że przekaz filmu staje się niejako śmieszny i banalny. W końcu wszyscy wiemy, że przytłaczająca ilość bodźców prowadzi do tego, że nie potrafimy odróżnić informacji wartościowych od całych zastępów tych zbędnych czy wręcz szkodliwych. Zdajemy sobie sprawę, że ciągłe stawianie na konsumpcję sprawia, że mieszkamy, pracujemy i w końcu kupujemy w miejscach wręcz niepokojąco powtarzalnych oraz nijakich. Tak więc film zdaje się jedynie wspierać te zastępy zbędnych produktów kultury.
Aby w pełni zrozumieć „Biały szum”, nie można pominąć materiału źródłowego – powieści Dona DeLilo z 1985 roku. Oglądając film, trudno pozbyć się wrażenia, że mamy do czynienia ze scenariuszem napisanym pod wpływem wydarzeń ostatnich dwóch lat. Toksyczna chmura staje się metaforą nieprzewidywalności nieokrzesanej natury, a współczesnemu widzowi do złudzenia przypominać może sytuację z 2020 roku.
Również same konsekwencje pojawienia się niemal magicznej chmury sprawiają, że bohaterowie zaczynają doświadczać tego samego, co większość ludzi na przestrzeni ostatnich lat. Lockdown, nagle zmieniające się wytyczne rządu, naprzemienne ignorancja i panika w mediach czy powstawanie ruchów negujących problem zdają się dziś zanadto znajome. Mamy wreszcie powrót do myślenia o własnej śmiertelności. Bo właśnie coś, co przynosi ze sobą chemiczna chmura czy pandemia koronawirusa, to przypomnienie o śmiertelności. Bohaterowie filmu zagłuszają myśl o śmierci – czy ogółem o tematach fundamentalnych – poprzez konsumpcjonizm, natłok zbędnych i wtórnych informacji. Robią to zarówno Jack (Adam Driver), jak i Babette (Greta Gerwig). Pierwszy z nich trywializuje problem, skupiając się na zbędnych szczegółach i formie przekazu, co widzimy choćby w scenach wykładu. Jego żona zaś reprezentuje prostszą ucieczkę od prawdziwych problemów – w narkotyki i leki. Aby dostać „lek na strach przed śmiercią”, jest w stanie zrobić wszystko. Wszystko prócz pogodzenia się z nieuchronnym.
Nawet jeśli zgodzimy się z myślą płynącą z filmu, trudno nie mieć poczucia, że staje się on zakładnikiem własnego pomysłu. Jeżeli nie powinno się dokładać kolejnych zbędnych dzieł kultury, tworzenie czegokolwiek oznacza uznanie wyższości i wyjątkowości swojego dzieła względem wszystkiego, co zostało już stworzone. Czy więc „Biały szum” powtarzający myśl głoszoną od Marka Aureliusza („Rozmyślania”) przez Andrew Keen’a („Kult amatora”) po Chucka Palahniuka („Podziemny krąg”) nie jest białym szumem?
LITERATURA:
M. Aureliusz: „Rozmyślania”. Warszawa 2022.
A. Keen: „Kult amatora: jak Internet niszczy kulturę”. Przeł. M. Bernatowicz i K. Topolska-Ghariani. Warszawa 2007.
C. Palahniuk: „Podziemny krąg”. Przeł. L. Jęczmyk. Warszawa 2006.
Oczywiście sprawienie, by film o takich założeniach był jakkolwiek przystępny do oglądania i choć trochę zrozumiały, wymaga niemałej precyzji scenariuszowej oraz reżyserskiej. Tej nie można odmówić Noahowi Baumbachowi, znanemu choćby z niedawnej „Historii małżeńskiej”. Kompletnie niezwiązane ze sobą dialogi w połączeniu z ciągle wirującą między poruszającymi się postaciami kamerą wywierają na odbiorcy spore wrażenie. Cel przytłoczenia widza został osiągnięty. Tylko po co to wszystko?
Fundamentalna myśl dla odbioru filmu pada już w pierwszych minutach. Profesor w trakcie wykładu zastanawia się nad znaczeniem widowiskowych wypadków samochodowych w kinie amerykańskim. Stwierdza, że widz nie smuci się tragedią, która rozgrywa się na ekranie. Przeciwnie, napawa się rosnącym z filmu na film poziomem spektaklu. Baumbach przez następne godziny stara się pokazać, że takie samo oderwanie od rzeczywistości na potrzeby rozrywki zachodzi w naszej codzienności.
Trudno nazwać morał płynący z filmu jakkolwiek odkrywczym. Samo obdarcie go z otoczki pięknej scenografii, świetnej gry aktorskiej czy efektownej inscenizacji sprawia, że przekaz filmu staje się niejako śmieszny i banalny. W końcu wszyscy wiemy, że przytłaczająca ilość bodźców prowadzi do tego, że nie potrafimy odróżnić informacji wartościowych od całych zastępów tych zbędnych czy wręcz szkodliwych. Zdajemy sobie sprawę, że ciągłe stawianie na konsumpcję sprawia, że mieszkamy, pracujemy i w końcu kupujemy w miejscach wręcz niepokojąco powtarzalnych oraz nijakich. Tak więc film zdaje się jedynie wspierać te zastępy zbędnych produktów kultury.
Aby w pełni zrozumieć „Biały szum”, nie można pominąć materiału źródłowego – powieści Dona DeLilo z 1985 roku. Oglądając film, trudno pozbyć się wrażenia, że mamy do czynienia ze scenariuszem napisanym pod wpływem wydarzeń ostatnich dwóch lat. Toksyczna chmura staje się metaforą nieprzewidywalności nieokrzesanej natury, a współczesnemu widzowi do złudzenia przypominać może sytuację z 2020 roku.
Również same konsekwencje pojawienia się niemal magicznej chmury sprawiają, że bohaterowie zaczynają doświadczać tego samego, co większość ludzi na przestrzeni ostatnich lat. Lockdown, nagle zmieniające się wytyczne rządu, naprzemienne ignorancja i panika w mediach czy powstawanie ruchów negujących problem zdają się dziś zanadto znajome. Mamy wreszcie powrót do myślenia o własnej śmiertelności. Bo właśnie coś, co przynosi ze sobą chemiczna chmura czy pandemia koronawirusa, to przypomnienie o śmiertelności. Bohaterowie filmu zagłuszają myśl o śmierci – czy ogółem o tematach fundamentalnych – poprzez konsumpcjonizm, natłok zbędnych i wtórnych informacji. Robią to zarówno Jack (Adam Driver), jak i Babette (Greta Gerwig). Pierwszy z nich trywializuje problem, skupiając się na zbędnych szczegółach i formie przekazu, co widzimy choćby w scenach wykładu. Jego żona zaś reprezentuje prostszą ucieczkę od prawdziwych problemów – w narkotyki i leki. Aby dostać „lek na strach przed śmiercią”, jest w stanie zrobić wszystko. Wszystko prócz pogodzenia się z nieuchronnym.
Nawet jeśli zgodzimy się z myślą płynącą z filmu, trudno nie mieć poczucia, że staje się on zakładnikiem własnego pomysłu. Jeżeli nie powinno się dokładać kolejnych zbędnych dzieł kultury, tworzenie czegokolwiek oznacza uznanie wyższości i wyjątkowości swojego dzieła względem wszystkiego, co zostało już stworzone. Czy więc „Biały szum” powtarzający myśl głoszoną od Marka Aureliusza („Rozmyślania”) przez Andrew Keen’a („Kult amatora”) po Chucka Palahniuka („Podziemny krąg”) nie jest białym szumem?
LITERATURA:
M. Aureliusz: „Rozmyślania”. Warszawa 2022.
A. Keen: „Kult amatora: jak Internet niszczy kulturę”. Przeł. M. Bernatowicz i K. Topolska-Ghariani. Warszawa 2007.
C. Palahniuk: „Podziemny krąg”. Przeł. L. Jęczmyk. Warszawa 2006.
„Biały szum” („White Noise”). Scenariusz i reżyseria: Noah Baumbach. Muzyka: Danny Elfman. Obsada: Adam Driver, Greta Gerwig, Don Cheadle. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania 2022, 136 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |