MIŁOŚĆ (PRA)MATKI (LUCY. NADZIEJA)
A
A
A
Na przełomie listopada i grudnia A.D. 1974 zespół amerykańskiego paleoantropologa Donalda Johansona odnalazł na terenie etiopskiej osady Hadar skamieniałości samicy australopiteka hominina, którą nazwano Lucy (inspirując się pewną bardzo znaną piosenką z repertuaru The Beatles). Z kolei wiosną 1978 roku paleoantropolożka Mary Leakey odkryła wraz ze swoim zespołem – tym razem na stanowisku archeologicznym Laetoli w Tanzanii – utrwalone w tufie wulkanicznym ślady stóp pozostawione przez istoty człekokształtne ponad trzy i pół miliona lat temu.
Wspomniane odkrycia zainspirowały Patricka Norberta do napisania wzruszającej, wciągającej już od pierwszych stron opowieści o przymusowej wędrówce zaradnej Lucy (początkowo ciężarnej, potem troskliwie opiekującej się synkiem), której śladem podąża Adam – waleczny samiec wygnany ze swojego klanu. „Postanowiłem opowiedzieć historię, która byłaby wierna naukowej wiedzy o naszych przodkach, co oczywiście nastręczało pewnych trudności i przeszkód. Przede wszystkim jednak jest to opowieść pełna inwencji, żartobliwa, z założenia optymistyczna, nade wszystko zaś chyba poetycka, gdyż poezja zawsze zjawia się tam, gdzie człowiek żyje w zgodzie z naturą” (s. 3) – przekonuje francuski scenarzysta oraz producent filmowy, którego narracja o świcie człowieczeństwa zyskała urzekającą, fotorealistyczną oprawę wizualną za sprawą prac włoskiego artysty Tanina Liberatore’a, współtwórcy przygód legendarnego antybohatera Ranxeroxa.
Konfrontacja z orłem czy drapieżnym karakalem, walka z żywiołami oraz trudy połogu: szczegółowa kreska, w asyście świetnie dobranej, żywej kolorystyki, daje niesamowity efekt (swoją drogą – doskonały punkt wyjścia do zastosowania techniki 3D; wiele kadrów z tego komiksu aż się o to prosi).
Reasumując: „Lucy. Nadzieja” to przedstawiona w bardzo przystępny sposób mikrohistoria, którą kontempluje się niczym widowiskowy paradokument. Uszami wyobraźni słyszałem nawet, jak partie tekstu podawała Krystyna Czubówna do spółki z sir Davidem Attenborough.
Wspomniane odkrycia zainspirowały Patricka Norberta do napisania wzruszającej, wciągającej już od pierwszych stron opowieści o przymusowej wędrówce zaradnej Lucy (początkowo ciężarnej, potem troskliwie opiekującej się synkiem), której śladem podąża Adam – waleczny samiec wygnany ze swojego klanu. „Postanowiłem opowiedzieć historię, która byłaby wierna naukowej wiedzy o naszych przodkach, co oczywiście nastręczało pewnych trudności i przeszkód. Przede wszystkim jednak jest to opowieść pełna inwencji, żartobliwa, z założenia optymistyczna, nade wszystko zaś chyba poetycka, gdyż poezja zawsze zjawia się tam, gdzie człowiek żyje w zgodzie z naturą” (s. 3) – przekonuje francuski scenarzysta oraz producent filmowy, którego narracja o świcie człowieczeństwa zyskała urzekającą, fotorealistyczną oprawę wizualną za sprawą prac włoskiego artysty Tanina Liberatore’a, współtwórcy przygód legendarnego antybohatera Ranxeroxa.
Konfrontacja z orłem czy drapieżnym karakalem, walka z żywiołami oraz trudy połogu: szczegółowa kreska, w asyście świetnie dobranej, żywej kolorystyki, daje niesamowity efekt (swoją drogą – doskonały punkt wyjścia do zastosowania techniki 3D; wiele kadrów z tego komiksu aż się o to prosi).
Reasumując: „Lucy. Nadzieja” to przedstawiona w bardzo przystępny sposób mikrohistoria, którą kontempluje się niczym widowiskowy paradokument. Uszami wyobraźni słyszałem nawet, jak partie tekstu podawała Krystyna Czubówna do spółki z sir Davidem Attenborough.
Patrick Norbert, Tanino Liberatore: „Lucy. Nadzieja” („Lucy: L’espoir”). Tłumaczenie: Krzysztof Umiński. Kultura Gniewu. Warszawa 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |