
BOSKI WPŁYW KSIĘŻYCA (MOON KNIGHT: CZERŃ, BIEL I KREW)
A
A
A
Wolverine, Carnage, Deadpool i Elektra: mocno niejednoznaczna czwórka, która zaliczyła udane występy w ramach cyklu czarno-białych opowieści okraszonych czerwoną dominantą. Teraz przyszła pora na zamaskowanego wybrańca egipskiego boga Khonshu.
Na początek scenarzysta Jonathan Hickman („The Black Monday Murders”) wraz z rysownikiem Chrisem Bachalo („Doktor Strange”) zorganizował orbitalne spotkanie z „Anubisem Rexem”, w którym Marc Spector prezentuje się od swojej najbardziej tajemniczej strony. Chwilę później kreatywny duet Murewa Ayodale/Dotun Akande (mający na koncie cykl „I Am Iron Man”) aranżuje utrzymane w realistycznej manierze spotkanie protagonisty ze Spider-Manem próbującym rozgryźć paradoks Moon Knighta, który jest „Taki biały, a taki mroczny”.
„Koniec” nadciąga szybciej, niż byśmy tego oczekiwali: scenarzysta Marc Guggenheim (współtwórca serialu „Arrow”, 2012-) oraz rysownik Jorge Fornés („Rorschach”) dokumentują okoliczności, w jakich ranny bohater próbuje powstrzymać zamachowca biorącego na cel byłą księgową szefa mafii. Po tym sprawnie przyrządzonym akcyjniaku odwiedzimy „Pusty grobowiec”, do którego zapraszają nas Benjamin Percy („Ghost Rider”) oraz operująca mocno szkicową kreską Vanesa R. Del Rey („Pusty Człowiek”). Epizod ukazujący duchowe udręki Spectora szukającego pocieszenia u Stephena Strange’a należy do najbardziej przejmujących opowieści zebranych w tym tomie.
Nastrój ulega zmianie za sprawą kolejnej historii, w której scenarzysta David Pepose („Spencer & Locke”), rysownik Leonardo Romero („Hawkeye. Kate Bishop”) i kolorysta Chris Sotomayor („Incredible Hulk”) w scenerii jadłodajni konfrontują poobijanego Spectora z jego pozostałymi alter ego, czyli taksówkarzem Jakiem Lockleyem i milionerem Steve’em Grantem, ale i samym Khonshu, przekonując, że bycie Moon Knightem to „Całodobowa harówa”.
Z kolei Patch Zircher („Savage Avengers”) w autorskim, utrzymanym niemalże w fotorealistycznej manierze „Krwistoczerwonym Szybowcu” ukazuje okoliczności, w jakich protagonista wyrównuje rachunki z najemnikiem Henrikiem Klessem eksponującym wytatuowanego na swojej piersi tytułowego motyla żywiącego się zgnilizną. Natomiast Erica Schultz („The Deadliest Bouquet”) i David Lopez („Captain Marvel”) przedstawiają zaprawiony humorem przebieg „Nieudanego kursu”, w ramach którego trzech pechowych sprawców napadu na bank korzysta z oferty przewozowej Jake’a Lockleya.
Jeśli uważacie, że „Puste niebo nie istnieje”, przeczytajcie komiks tandemu Jim Zub („Thunderbolts”)/Djibril Morissette-Phan („Punisher War Journal: Base”), w którym pełniący obowiązki narratora Moon Knight rozprawia się z odzianymi w czerwone szaty członkami morderczej sekty, wikłając się przy tym w teologiczną dysputę ze swoim boskim mocodawcą. W dalszej części programu ponownie udamy się na orbitę, tym razem na spotkanie z „Astroświrami”, których perypetie przygotowali scenarzystka Ann Nocenti („The Seeds”), rysownik Stefano Raffaele („Spider”) oraz wspomniany już kolorysta, Chris Sotomayor. Grzecznościowa formułka „Dzień dobry” użyta przez duet Christopher Cantwell („Doctor Doom”)/Alex Lins („Monarch”) jest punktem wyjścia dla – nawiązującej do zasad gry w kółko i krzyżyk – konfrontacji protagonisty z jego mocno pogmatwaną podświadomością, a gościnny występ Bushmana, Kapitana Ameryki, Pajączka i Rosomaka wpływa in plus na przebieg tej perypetii rysowanej ekspresyjną kreską.
Nieco później poczujemy „Zapach krwi” rozlanej przez Sotomayora, który razem ze scenarzystką Nadią Shammas („Wonder Woman: Black & Gold”) oraz odpowiadającym za ilustracje Dantem Bastianonim („Rogue”) stawia naprzeciw Moon Knighta lwiogłowego Szezmu, nie bez kozery zwanego też Rzeźnikiem Dusz. Ów mocno oniryczny epizod zapowiada utrzymany w równie fantasmagorycznej poetyce, zamykający omawiany zbiór epizod „Urodzony, aby istnieć”, czyli autorski projekt Paula Azacety („Outcast: Opętanie”), w którym Spector rozprawia się z wyznawcami kultu naruszającymi dobre imię bogini Bastet.
Chociaż zebrane w niniejszym tomie opowieści prezentują rożny poziom dramaturgii, scenopisarskiego rzemiosła i wykorzystanych strategii wizualnych, „Moon Knight: Czerń, biel i krew” (okraszony klimatyczną okładką autorstwa Billa Sienkiewicza) jest pozycją, która wypełni wam kilka godzin bezsennej nocy rozświetlanej blaskiem mściwego Księżyca.
Na początek scenarzysta Jonathan Hickman („The Black Monday Murders”) wraz z rysownikiem Chrisem Bachalo („Doktor Strange”) zorganizował orbitalne spotkanie z „Anubisem Rexem”, w którym Marc Spector prezentuje się od swojej najbardziej tajemniczej strony. Chwilę później kreatywny duet Murewa Ayodale/Dotun Akande (mający na koncie cykl „I Am Iron Man”) aranżuje utrzymane w realistycznej manierze spotkanie protagonisty ze Spider-Manem próbującym rozgryźć paradoks Moon Knighta, który jest „Taki biały, a taki mroczny”.
„Koniec” nadciąga szybciej, niż byśmy tego oczekiwali: scenarzysta Marc Guggenheim (współtwórca serialu „Arrow”, 2012-) oraz rysownik Jorge Fornés („Rorschach”) dokumentują okoliczności, w jakich ranny bohater próbuje powstrzymać zamachowca biorącego na cel byłą księgową szefa mafii. Po tym sprawnie przyrządzonym akcyjniaku odwiedzimy „Pusty grobowiec”, do którego zapraszają nas Benjamin Percy („Ghost Rider”) oraz operująca mocno szkicową kreską Vanesa R. Del Rey („Pusty Człowiek”). Epizod ukazujący duchowe udręki Spectora szukającego pocieszenia u Stephena Strange’a należy do najbardziej przejmujących opowieści zebranych w tym tomie.
Nastrój ulega zmianie za sprawą kolejnej historii, w której scenarzysta David Pepose („Spencer & Locke”), rysownik Leonardo Romero („Hawkeye. Kate Bishop”) i kolorysta Chris Sotomayor („Incredible Hulk”) w scenerii jadłodajni konfrontują poobijanego Spectora z jego pozostałymi alter ego, czyli taksówkarzem Jakiem Lockleyem i milionerem Steve’em Grantem, ale i samym Khonshu, przekonując, że bycie Moon Knightem to „Całodobowa harówa”.
Z kolei Patch Zircher („Savage Avengers”) w autorskim, utrzymanym niemalże w fotorealistycznej manierze „Krwistoczerwonym Szybowcu” ukazuje okoliczności, w jakich protagonista wyrównuje rachunki z najemnikiem Henrikiem Klessem eksponującym wytatuowanego na swojej piersi tytułowego motyla żywiącego się zgnilizną. Natomiast Erica Schultz („The Deadliest Bouquet”) i David Lopez („Captain Marvel”) przedstawiają zaprawiony humorem przebieg „Nieudanego kursu”, w ramach którego trzech pechowych sprawców napadu na bank korzysta z oferty przewozowej Jake’a Lockleya.
Jeśli uważacie, że „Puste niebo nie istnieje”, przeczytajcie komiks tandemu Jim Zub („Thunderbolts”)/Djibril Morissette-Phan („Punisher War Journal: Base”), w którym pełniący obowiązki narratora Moon Knight rozprawia się z odzianymi w czerwone szaty członkami morderczej sekty, wikłając się przy tym w teologiczną dysputę ze swoim boskim mocodawcą. W dalszej części programu ponownie udamy się na orbitę, tym razem na spotkanie z „Astroświrami”, których perypetie przygotowali scenarzystka Ann Nocenti („The Seeds”), rysownik Stefano Raffaele („Spider”) oraz wspomniany już kolorysta, Chris Sotomayor. Grzecznościowa formułka „Dzień dobry” użyta przez duet Christopher Cantwell („Doctor Doom”)/Alex Lins („Monarch”) jest punktem wyjścia dla – nawiązującej do zasad gry w kółko i krzyżyk – konfrontacji protagonisty z jego mocno pogmatwaną podświadomością, a gościnny występ Bushmana, Kapitana Ameryki, Pajączka i Rosomaka wpływa in plus na przebieg tej perypetii rysowanej ekspresyjną kreską.
Nieco później poczujemy „Zapach krwi” rozlanej przez Sotomayora, który razem ze scenarzystką Nadią Shammas („Wonder Woman: Black & Gold”) oraz odpowiadającym za ilustracje Dantem Bastianonim („Rogue”) stawia naprzeciw Moon Knighta lwiogłowego Szezmu, nie bez kozery zwanego też Rzeźnikiem Dusz. Ów mocno oniryczny epizod zapowiada utrzymany w równie fantasmagorycznej poetyce, zamykający omawiany zbiór epizod „Urodzony, aby istnieć”, czyli autorski projekt Paula Azacety („Outcast: Opętanie”), w którym Spector rozprawia się z wyznawcami kultu naruszającymi dobre imię bogini Bastet.
Chociaż zebrane w niniejszym tomie opowieści prezentują rożny poziom dramaturgii, scenopisarskiego rzemiosła i wykorzystanych strategii wizualnych, „Moon Knight: Czerń, biel i krew” (okraszony klimatyczną okładką autorstwa Billa Sienkiewicza) jest pozycją, która wypełni wam kilka godzin bezsennej nocy rozświetlanej blaskiem mściwego Księżyca.
Jonathan Hickman, Paul Azaceta i inni: „Moon Knight: Czerń, biel i krew” („Moon Knight: Black, White & Blood”). Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Mucha Comics. Warszawa 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |