SĄD W TEATRZE, TEATR W SĄDZIE ('GRANICA', REŻ. PIOTR RATAJCZAK)
A
A
A
„Granica” Zofii Nałkowskiej to niechętnie czytana, określana jako trudna do zrozumienia lektura szkolna. Tytuł doczekał się niewielu ekranizacji filmowych i adaptacji teatralnych. Reżyser bielskiego spektaklu i autor opracowania muzycznego Piotr Ratajczak zdecydował się na sceniczną realizację powieści Nałkowskiej po rozmowie z córką o lekturach szkolnych, kiedy to przeczytał streszczenie „Granicy”. Zafascynowała go historia mężczyzny, który ma wielkie pragnienie, by zmieniać świat na lepsze, jednak uwikłany w różne sprawy natury osobistej i politycznej ponosi ostatecznie klęskę. Staje się produktem rzeczywistości, w której pole wolności okazuje się mocno ograniczone. Zostaje zabity przez uwiedzioną wcześniej przez niego młodą służącą, okaleczoną emocjonalnie po dokonanej aborcji.
Ratajczak uznał, że tekst po odpowiedniej adaptacji, której dokonała Joanna Kowalska, może doskonale rezonować ze współczesnością. Fascynacja amerykańskim kinem gatunków przyczyniła się do wyboru konwencji procesu sądowego i dodania inscenizacji podtytułu: „Polski proces w stylu amerykańskim”. Realizatorzy postanowili stworzyć dwie sugestywne, choć umowne przestrzenie: przestrzeń sali sądowej, otwartej na widownię, która włączona jest w akcję spektaklu oraz przestrzeń sceny, na której przedstawiane są retrospektywne wspomnienia bohaterów. W dwóch trzyrzędowych ławach, czy raczej fotelach teatralnych, zasiadają świadkowie, którzy wcielają się również w role przysięgłych. Na krzesłach po obu stronach sceny miejsca zajmują z kolei oskarżyciel (Rafał Sawicki) i obrończyni (Marta Gzowska-Sawicka). W środkowej części sceny widać szklany korytarz, przez który aktorzy przechodzą do sali sądowej, tuż przed widownię, zupełnie jak w telewizyjnym show. Akcja spektaklu wydaje się być umieszczona w próżni czasowej, przedstawione sytuacje mogłyby mieć miejsce wszędzie i zawsze. Bezczas zasygnalizowany został także uniwersalnymi kostiumami, nawiązującymi jednak do ubioru z lat trzydziestych, czyli czasu powstania „Granicy”. Aktorzy jedynie w niewielkim stopniu posługują się cytatami z tego okresu – ich język jest raczej współczesny, niezbyt natrętnie odwołujący się do dzisiejszej rzeczywistości.
Koncepcja oparta o proces sądowy to przede wszystkim obraz ścierania się dwóch racji: prokuratora-oskarżyciela, którego jedynym celem jest skazanie bezsprzecznie winnej morderstwa Zenona Ziembiewicza (Michał Czaderna) Justyny Bogutówny (Magdalena Jaworska) oraz jej obrończyni, która z przekonaniem udowadnia, że popełniona przez nią zbrodnia jest konsekwencją wielu okoliczności i niuansów natury psychologicznej i ekonomicznej. Obrończyni stara się wykazać, że dziewczyna jest ofiarą manipulacji i szantażu, któremu uległa. Obydwoje prawnicy to funkcjonariusze pewnego systemu, ale oglądani w scenie ich konfrontacji na backstage’u sali sądowej dają się poznać jako ludzie niepozbawieni własnych emocji. Przyglądanie się postaciom z różnych perspektyw w tych samych scenach, powtarzanych w nieco innych wersjach, to zabieg stojący u podstaw koncepcji realizacyjnej całego przedstawienia. Inspiracją dla tego typu rozwiązania był dla reżysera z kolei serial „The Affair”, przedstawiający historię miłosną z perspektywy obojga bohaterów.
W swoim spektaklu Ratajczak „bawi się” kategorią prawdy – czy to w otwierającej przedstawienie scenie zabójstwa, czy też na przykład w scenie kolacji elit pokazanej w trzech różnych odsłonach. W jednej z wersji Justyna, główna bohaterka, rzuca tacę z przekąskami na podłogę ze złości, klepana po pośladkach przez ojca erotomana swojego kochanka. W innej wersji to jeden z gości ostentacyjnie rzuca jedzenie na podłogę. Z zapamiętanych, a często tendencyjnie interpretowanych przez bohaterów skrawków wydarzeń, publiczność buduje sobie prawdę o zaistniałych sytuacjach i biorących w nich udział postaciach. Odmienność zeznań każe sądzić, iż prawda niejedno ma imię i jest skomplikowaną łamigłówką międzyludzkich emocji i zależności w strukturze społecznej. Konwencja przedstawienia jest atrakcyjna dla współczesnego widza, ale jednocześnie – ze względu na swoje skondensowanie i wielość perspektyw – bardzo wymagająca dla realizatorów, a także aktorów, którzy grają postaci przeglądające się w oczach różnych osób. Bohaterowie są obserwowani w trudnych życiowo momentach, a wspomnieniami świadków rządzą silne emocje gniewu lub lęku. Psychologiczne otchłanie dominują w wielu scenach spektaklu, który jest także ciekawym studium kobiecych postaw w relacjach międzyludzkich, a także obrazem rzeczywistości społeczno-politycznej lat trzydziestych w silnym odniesieniu do czasów współczesnych. Temat spektaklu, zaczerpnięty z powieści Nałkowskiej, mocno przekłada się na dzisiejszą rzeczywistość – przesyconą hejtem, nieustannym wrzeniem i ocenianiem różnych postaw w kulturze mediów społecznościowych. Ratajczak pozostawia widza z szeregiem pytań, skłaniających do refleksji na temat prawdy i jej względności, granicznych postaw bohaterów, a także teatralizacji ról społecznych, politycznych i sądowniczych.
Fot. Dorota Koperska.
Ratajczak uznał, że tekst po odpowiedniej adaptacji, której dokonała Joanna Kowalska, może doskonale rezonować ze współczesnością. Fascynacja amerykańskim kinem gatunków przyczyniła się do wyboru konwencji procesu sądowego i dodania inscenizacji podtytułu: „Polski proces w stylu amerykańskim”. Realizatorzy postanowili stworzyć dwie sugestywne, choć umowne przestrzenie: przestrzeń sali sądowej, otwartej na widownię, która włączona jest w akcję spektaklu oraz przestrzeń sceny, na której przedstawiane są retrospektywne wspomnienia bohaterów. W dwóch trzyrzędowych ławach, czy raczej fotelach teatralnych, zasiadają świadkowie, którzy wcielają się również w role przysięgłych. Na krzesłach po obu stronach sceny miejsca zajmują z kolei oskarżyciel (Rafał Sawicki) i obrończyni (Marta Gzowska-Sawicka). W środkowej części sceny widać szklany korytarz, przez który aktorzy przechodzą do sali sądowej, tuż przed widownię, zupełnie jak w telewizyjnym show. Akcja spektaklu wydaje się być umieszczona w próżni czasowej, przedstawione sytuacje mogłyby mieć miejsce wszędzie i zawsze. Bezczas zasygnalizowany został także uniwersalnymi kostiumami, nawiązującymi jednak do ubioru z lat trzydziestych, czyli czasu powstania „Granicy”. Aktorzy jedynie w niewielkim stopniu posługują się cytatami z tego okresu – ich język jest raczej współczesny, niezbyt natrętnie odwołujący się do dzisiejszej rzeczywistości.
Koncepcja oparta o proces sądowy to przede wszystkim obraz ścierania się dwóch racji: prokuratora-oskarżyciela, którego jedynym celem jest skazanie bezsprzecznie winnej morderstwa Zenona Ziembiewicza (Michał Czaderna) Justyny Bogutówny (Magdalena Jaworska) oraz jej obrończyni, która z przekonaniem udowadnia, że popełniona przez nią zbrodnia jest konsekwencją wielu okoliczności i niuansów natury psychologicznej i ekonomicznej. Obrończyni stara się wykazać, że dziewczyna jest ofiarą manipulacji i szantażu, któremu uległa. Obydwoje prawnicy to funkcjonariusze pewnego systemu, ale oglądani w scenie ich konfrontacji na backstage’u sali sądowej dają się poznać jako ludzie niepozbawieni własnych emocji. Przyglądanie się postaciom z różnych perspektyw w tych samych scenach, powtarzanych w nieco innych wersjach, to zabieg stojący u podstaw koncepcji realizacyjnej całego przedstawienia. Inspiracją dla tego typu rozwiązania był dla reżysera z kolei serial „The Affair”, przedstawiający historię miłosną z perspektywy obojga bohaterów.
W swoim spektaklu Ratajczak „bawi się” kategorią prawdy – czy to w otwierającej przedstawienie scenie zabójstwa, czy też na przykład w scenie kolacji elit pokazanej w trzech różnych odsłonach. W jednej z wersji Justyna, główna bohaterka, rzuca tacę z przekąskami na podłogę ze złości, klepana po pośladkach przez ojca erotomana swojego kochanka. W innej wersji to jeden z gości ostentacyjnie rzuca jedzenie na podłogę. Z zapamiętanych, a często tendencyjnie interpretowanych przez bohaterów skrawków wydarzeń, publiczność buduje sobie prawdę o zaistniałych sytuacjach i biorących w nich udział postaciach. Odmienność zeznań każe sądzić, iż prawda niejedno ma imię i jest skomplikowaną łamigłówką międzyludzkich emocji i zależności w strukturze społecznej. Konwencja przedstawienia jest atrakcyjna dla współczesnego widza, ale jednocześnie – ze względu na swoje skondensowanie i wielość perspektyw – bardzo wymagająca dla realizatorów, a także aktorów, którzy grają postaci przeglądające się w oczach różnych osób. Bohaterowie są obserwowani w trudnych życiowo momentach, a wspomnieniami świadków rządzą silne emocje gniewu lub lęku. Psychologiczne otchłanie dominują w wielu scenach spektaklu, który jest także ciekawym studium kobiecych postaw w relacjach międzyludzkich, a także obrazem rzeczywistości społeczno-politycznej lat trzydziestych w silnym odniesieniu do czasów współczesnych. Temat spektaklu, zaczerpnięty z powieści Nałkowskiej, mocno przekłada się na dzisiejszą rzeczywistość – przesyconą hejtem, nieustannym wrzeniem i ocenianiem różnych postaw w kulturze mediów społecznościowych. Ratajczak pozostawia widza z szeregiem pytań, skłaniających do refleksji na temat prawdy i jej względności, granicznych postaw bohaterów, a także teatralizacji ról społecznych, politycznych i sądowniczych.
Fot. Dorota Koperska.
„Granica. Polski proces w stylu amerykańskim” na podstawie powieści Zofii Nałkowskiej. Reżyseria i opracowanie muzyczne: Piotr Ratajczak. Adaptacja: Joanna Kowalska. Scenografia i reżyseria światła: Marcin Chlanda. Kostiumy: Katarzyna Sobolewska. Ruch sceniczny: Arkadiusz Buszko. Premiera: 15.04.2023 r., Teatr Polski w Bielsku-Białej.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |