ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (475) / 2023

Przemysław Pieniążek,

POWTÓRKA Z ROZRYWKI (MICHAŁ OCHNIK: 'REMAKE. APOKALIPSA POPKULTURY')

A A A
Michał Ochnik – z wykształcenia polonista, z zawodu komentator kultury popularnej, publicysta oraz autor fanpage’a Mistycyzm Popkulturowy – w zamkniętym w miękkiej oprawie tomie „Remake. Apokalipsa popkultury” oferuje bardzo przystępną, rzetelną analizę wielu negatywnych procesów, jakie obecnie zachodzą na niwie kultury popularnej.

We wstępie badacz przypomina o początkach komiksów o tematyce superbohaterskiej, pokazując przy tym, jak Kodeks Komiksowy (Comics Code Authority) pomógł w rozwoju „bezpiecznych” opowieści z udziałem trykociarzy, skazując jednocześnie na potępienie Billa Gainesa zawiadującego wydawnictwem EC Comics, w którego ofercie znajdowały się kultowe makabryczne periodyki pokroju „Tales from the Crypt”, „Vault of Horror”, „Haunt of Fear” czy „Crime SuspenStories”. Autor zwraca również uwagę na to, jak (początkowo proste i tworzące zamknięte całości) zeszytowe narracje z czasem ewoluowały w iście epickie sagi, w których rozeznać mogli/mogły się wyłącznie stali czytelnicy/stałe czytelniczki przygód danej postaci, a puchnące wraz z każdym kolejnym odcinkiem serii streszczenia poprzednich odcinków wcale nie ułatwiały sprawy przygodnym odbiorcom bądź odbiorczyniom decydującym się sięgnąć po przypadkową odsłonę konkretnego cyklu (bo okładka była ciekawa, więc dlaczego nie…).

Ochnik, przywołując zjawisko dekompresji, sumiennie wykazuje, w jaki sposób instancja wydań zbiorczych nierozerwalnie wiąże się ze zmianą tworzenia struktury narracyjnej komiksów: otóż twórcy mogą celowo „rozciągać” wybrane sceny i sekwencje – przeważnie te nasycone pierwiastkiem widowiskowej akcji – by zoptymalizować metraż konkretnej opowieści pod kątem przyszłej „zbiorówki” (składającej się z kilku zeszytów). Autor w tej części „Remake’u” wspomina także o crossoverach, które mogą być jednorazowe (tak na jeden, dwa zeszyty), ale także o wiele donioślejszych eventach pokroju marvelowskiej „Wojny domowej” czy „Tajnej inwazji”, w których niejednokrotnie brały udział praktycznie wszystkie postacie legitymujące się własną serią komiksową (co pozwala zakładać, że spektrum osób zainteresowanych rzeczonym wydarzeniem będzie zaiste szerokie).

Badacz uważnie przygląda się także waleniom – i nie mam tu na myśli wodnych ssaków, ale ludzi, którzy kupują absolutnie WSZYSTKO, co opatrzone jest logotypem ich ulubionego serialu, kinowej sagi lub komiksowego cyklu, zapewniając tym samym długie i dostatnie życie określonej franczyzie. Przy okazji autor zachęca do wspólnej refleksji na temat (mających na celu napędzenie świeżej czytelniczej krwi do względnie zamkniętego obiegu) restartów popularnych serii komiksowych, słusznie zauważając, że odświeżanie numeracji w trybie już nie co kilka dekad, lecz (w skrajnych przypadkach) w trybie corocznym powoduje efekt odwrotny od zamierzonego, z całą pewnością irytując znaczne grono regularnych czytelników/czytelniczek danego tytułu.

W rozdziale pierwszym „Remake’u” Ochnik przypomina najważniejsze fakty związane z domeną publiczną, ukazując dalekosiężne konsekwencje płynące z wprowadzenia tak zwanego Sonny Bono Copyright Term Extension Act (znacznie wydłużającego okres, w którym materiały chronione prawem autorskim – szczególnie te ze stajni Disneya – nie będą uznawane za materiały należące do domeny publicznej). Jeśli nie wiecie, dlaczego jest tak mało niezależnych medialnych inicjatyw związanych z literackim dziedzictwem Roberta E. Howarda oraz dlaczego twórcy z czystym sumieniem mogą swobodnie adaptować wyłącznie literackie przygody Sherlocka Holmesa napisane przez sir Arthura Conan Doyle’a przed rokiem 1923, koniecznie przeczytajcie ten segment, wyjaśniający przy okazji, dlaczego złote lata filmowych parodii mamy już dawno za sobą.

Osoby z uwagą śledzące perypetie Ahsoki Tano, padawanki Anakina Skywalkera, z pewnością z uwagą zapoznają się z rozdziałem drugim recenzowanej książki, w którym autor przedziera się przez pączkujące (i coraz bardziej hermetyczne dla przypadkowej widowni) zależności między poszczególnymi serialami z uniwersum „Star Wars”, ale także analizuje kategorię interkonektywności na przykładzie superprodukcji wchodzących w skład Filmowego Uniwersum Marvela (MCU). Z dużą przyjemnością czyta się również fragmenty poświęcone – niejednokrotnie wspomaganemu przez media społecznościowe – „lękowi przed przegapieniem” trapiącemu konsumentów/konsumentki popkultury, którzy/które za wszelką cenę chcą trzymać rękę na pulsie, uważnie śledząc wszelkie nowinki, zapowiedzi i premiery. Solidne omówienie istoty multiwersum (nie tylko w kontekście oferty Marvela oraz DC) generuje za to ciekawe rozważania na temat cynicznego żerowania przez (głównie) hollywoodzkich decydentów na nostalgii fanów i fanek, pragnących raz jeszcze ujrzeć bohaterów/bohaterki swoich ulubionych marek w nowych produkcjach.

W rozdziale trzecim Ochnik pisze o instancji fandomu w kontekście takich polimedialnych hitów jak „Star Trek”, „Star Wars” oraz „Doctor Who”, akcentując kwestię – często bardzo dynamicznych – napięć w relacjach między fan(k)ami a osobami zawiadującymi franczyzami. Istotnym wątkiem poruszanym w tej części książki jest temat genezy oraz konsekwencji GamerGate (mizoginistycznej, nękającej kampanii powiązanej z reakcją środowisk prawicowych – mowa o sfrustrowanych młodych konserwatystach rozczarowanych codziennością i szukających ukojenia w eskapistycznym świecie multimediów – na feminizm, różnorodność oraz progresywizm w kulturze gier wideo), ale także zagadnienie dotyczące fenomenu strony Rotten Tomatoes i zjawiska review bombingu, czyli masowego przyznawania konkretnej produkcji filmowej skrajnie negatywnych ocen. Ot, poręczne narzędzie w rękach (między innymi) radykalnych politycznie fandomów.

Rozdział czwarty przynosi szereg ważkich spostrzeżeń na temat cyfrowych efektów specjalnych, ściślej: braku odpowiedniego zabezpieczenia praw pracowniczych osób zajmujących się grafiką komputerową oraz animacją, czyli rzeczami wykorzystywanymi w niemałej części produkcji kinowej. Opowieść o animowanych aktorach i technologii motion capture; o nieopłacalności recastingów; o ambiwalentnej naturze syntezatorów mowy czy oraz moralnych dylematach płynących z generowania cyfrowych awatarów nieżyjących gwiazd srebrnego ekranu – to tylko niektóre z rewelacyjnie opracowanych tematów, które znalazły się w tym segmencie „Remake’u”.  

Z kolei w rozdziale piątym autor (przywołując koncepcję Derridiańskiej hauntologii przeszczepionej na grunt popkultury przez Marka Fishera) pokazuje, jak tęsknota za obietnicami życia w lepszym świecie monetyzowana jest przez medialne korporacje reanimujące (za sprawą zastępów sequeli, prequeli, interqueli czy remake’ów) każdą możliwą franczyzę pod warunkiem, że nadal będzie ona nośnikiem konserwatywnych mitologii, coraz częściej stojących w sprzeczności z oczekiwaniami ze strony widowni, wśród której nie brakuje grup przyznających racje nie zamaskowanym trykociarzom, lecz postaciom pokroju Jokera, Killmongera bądź Thanosa.

Natomiast w rozdziale szóstym Ochnik bierze na analityczny warsztat zjawisko binge-watchingu, czyli oglądanie cykli filmów lub kolejnych odcinków danego serialu w sposób skomasowany, jeden za drugim, do granic wytrzymałości. Wspomnienie niegdysiejszego trybu emisji popularnych programów (tryb: niecierpliwe oczekiwanie na kolejny odcinek, czasem cały tydzień, oraz fakt, że każdy z widzów dysponował zasadniczo takim samym stanem wiedzy o dotychczasowym rozwoju fabuły) i omówienie dalekosiężnych zmian, jakie zapoczątkował Netflix (tryb: możliwość obejrzenia całego sezonu „za jednym zamachem” oraz fakt, że sami decydujemy, kiedy i w jakim natężeniu obejrzymy dany sezon, co może w znaczący sposób utrudnić rozmowę między osobą preferującą „hurtowy” seans od tej gustującej w „detalu”) to najważniejsze, choć nie jedyne zagadnienia poruszane przez badacza w tym miejscu „Remake’u”.

Mam nadzieję, że nie zdradzę zbyt wiele, mówiąc, że rozdział siódmy poświęcony jest spojlerom (świetne rozważania na temat tego, jak korporacje zajmujące się dystrybucją filmów oraz seriali wykorzystują lęk widzów przed „nadmierną wiedzą” o arkanach najnowszych odsłon ulubionych marek), podczas gdy rozdział ósmy zabiera nas w rejs po wodach polimedialnego piractwa, które nie zawsze (vide: zjawisko abandonware) musi być czymś godnym potępienia. A jeśli szukacie trafiających w punkt spostrzeżeń na temat sztucznej inteligencji, pilnie uczących się sieci neuronowych oraz statusu sztuki w dobie automatycznej produkcji cyfrowej, czym prędzej przeczytajcie dziewiąty rozdział omawianej książki, która przypomina, że choć technologia ułatwia wielkim korporacjom eksploatację pracowników oraz konsumentów, oferuje nowe możliwości szeroko rozumianym „niezależnym”, mogącym „robić swoje” bez oglądania się na gusta i tendencje narzucane przez medialne konglomeraty.

Klarowne wywody, świetnie dobrane przykłady, mnogość kontekstów i ciekawostek plus lekkie pióro (choć, kiedy trzeba, wzmocnione akademickim sznytem): „Remake” czyta się błyskawicznie – z zainteresowaniem i satysfakcją. Dla znawców/znawczyń tematu: nihil novi, ale bez wątpienia warto zapoznać się z książką Michała Ochnika, choćby w celu usystematyzowania wiedzy bądź potwierdzenia/zrewidowania własnych przemyśleń.
Michał Ochnik: „Remake. Apokalipsa popkultury”. Znak Horyzont. Kraków 2023.