
SZTUKA KOMPROMISU (MARIAN STĘPIEŃ: 'JAROSŁAW IWASZKIEWICZ MNIEJ ZNANY')
A
A
A
1.
Z książki Mariana Stępnia wyrasta portret Iwaszkiewicza jako człowieka udręczonego odpowiedzialnością, licznymi zadaniami i wyzwaniami, które stawiano przed nim ze względu na pełnione role, zmagającego się z poczuciem niedocenienia, wątpliwościami dotyczącymi jakości i ważności swoich utworów artystycznych oraz nieustannie kierowanymi pod jego adresem pretensjami środowiska literackiego. Stępień wziął Iwaszkiewicza w obronę: zrobił to jednak w dość wątpliwy sposób – oddając głos atakowanemu autorowi. Monografia została zmontowana w większej części z cytatów z dzienników oraz listów pisarza: czasem bywa, że tylko krótkie komentarze-łączniki pióra literaturoznawcy przedzielają passusy wyjęte z zapisków Iwaszkiewicza. Całość skomponowano tak, by wspierać tezę postawioną przez Stępnia, dla którego „Jarosław Iwaszkiewicz był swobodnym obywatelem polskiego państwa. Swą twórczością i społecznym zaangażowaniem służył nie partii, nie zmieniającym się sekretarzom, rządom i ministrom, lecz polskiemu państwu i jego kulturze” (s. 78).
Obawiam się, że takie spojrzenie na działalność pisarza mogło przytłumić wydźwięk szczególnie skomplikowanego okresu w jego działalności polityczno-artystycznej przypadającego na lata od 1945 roku aż do późnych lat 50., w którym wypróbowuje różne strategie wobec władzy: od afirmacji (głęboki szacunek dla Bolesława Bieruta, napaść na Czesława Miłosza i paryską „Kulturę” w 1951, publikacja „Wycieczki do Sandomierza”, której się później wstydzi), po próbę zachowania integralności i niezależności (choćby w kwestii nieużywania nowomowy etc.). W tym okresie Iwaszkiewicz wypracowywał to, co German Ritz przenikliwie nazwał „trzecią drogą”: modelem polskiego życia literackiego w stosunku do działań władzy (zob. Ritz 1995: 152-153). Stępień oczywiście z detalami opisał drogę autora „Brzeziny” do Polski Ludowej, jednak, w mojej ocenie, w tej części niedostatecznie podkreślił powikłaną pozycję, w jakiej musiał się on odnaleźć. Dziwię się także, że badacz nie odwołał się do znanego tekstu Ritza, „Stosunek niejednoznaczny, czyli Jarosław Iwaszkiewicz wobec władzy” (1995), a jednocześnie utrzymywał, że „jedyną pełniejszą wypowiedzą na ten temat [działania polityczno-artystycznego Iwaszkiewicza – M.M.], znaną piszącemu te słowa, pozostaje referat Kazimierza Koźniewskiego na konferencji Instytutu Badań Literackich PAN w czerwcu 1979 roku, zorganizowanej z okazji 85. rocznicy urodzin pisarza” (s. 10). Profesor tłumaczy jednak, że „obostrzenia związane z pandemią utrudniały korzystanie z bibliotek naukowych” (s. 397), pewne istotne braki bibliograficzne pracy – jak sądzę – należy zrzucić na karb tych wyjątkowo niefortunnych okoliczności.
2.
Wyrażę się przewrotnie – uważam, że niekoniecznie jest prawdą, że „cały” zaprezentowany tu przez Stępnia Iwaszkiewicz jest „mniej znany”. Chyba że dziś uznamy Iwaszkiewicza jako pisarza mniej znanego per se. Nawet jeśliby się zgodzić z profesorem, że działalność polityczna, redaktorska („Twórczość”) poety jest słabo opracowana, a tym samym – jak najbardziej mniej znana, tego samego nie można jednak powiedzieć o dobrze opracowanych wątkach związanych z przemijaniem, śmiercią, podróżami, rolą Tatr i Podhala w jego dziełach. Z tego względu najbardziej adekwatne wydają się w tej książce rozdziały, w których Stępień omówił drogę Iwaszkiewicza do Polski Ludowej, kompromisową postawę pisarza jako prezesa Związku Literatów Polskich czy przewodzenie „Twórczości” oraz jej obronę przed zakusami władzy.
3.
W kwestii rozdziału „Odchodzenie” – cieszę się, że autor zwrócił uwagę na istotną rolę, jaką pełnią drzewa w Iwaszkiewiczowskich seniliach. W „Xeniach i elegiach” pisze bowiem poeta: „moja myśl jest roślinna/pensé végétale” (Iwaszkiewicz 1970: s. 11). Stępień proponuje lekturę symboliczną, która sprawdza się najlepiej w przypadku wierszy z cyklu „Garść liści wierzbowych” zamieszczonego w „Mapie pogody”. We fragmentach poświęconych znaczeniu sosen rosnących przed domem poety, a nazwanych od imion greckich muz, bardzo brakuje odniesienia do rozdziału „Bogini końca” z książki Józefa Majewskiego „Fuga przemijania. Słowo o eschatologii Jarosława Iwaszkiewicza” (2014), bezpośrednio im poświęconego. Znajduje się tam znakomita analiza „wędrówki” imienia Urania z jednej sosny na inną. Według niektórych świadectw 200-letnie drzewo zostało ścięte już w latach 20., według innych, np. Konstantego Jeleńskiego – ta najokazalsza – Urania – ostała się przynajmniej do lutego 1980 roku. Wyjątkowo trudno oddzielić w tym wypadku zmyślenie lub zwykłą pomyłkę od prawdy. Dlatego też chciałbym zauważyć, że dzieło Iwaszkiewicza, a szczególnie jego poezja i proza, nie powinny być traktowane jako jednoznaczne źródła informacji biograficznych lub topograficznych. Nie jest dobrze, by w przypadku tej prozy, przede wszystkim późnej, quasi-autobiograficznej, nie zauważać obecnego w niej elementu kreacyjnego: to czasem tyleż wyznania, co zmyślenia autora. Stępień zbyt często powoływał się na te elementy dzieła Iwaszkiewicza, biorąc je wręcz za świadectwa biograficzne, bezpośrednio wyrażone zdanie autora na jakiś temat – a przecież pozostają one w istocie w sferze kreacji artystycznej.
4.
Kolejnym ukłonem w stronę „nieantropocentrycznej humanistyki” – z czego świetnie sobie Stępień zdawał sprawę, jest rozdział „Pieski” z przejmującą historią Tropka – którego śmierć zastała Iwaszkiewicza za granicą, czego nie mógł później przeboleć. „Śmierć Tropka jest dla mnie czymś niespodziewanie okropnym. Po tym samym można wnioskować, jak bardzo jestem już stary, że to zdarzenie, dla innych ludzi błahe, stało się dla mnie tak ciężkim przeżyciem i niechybnie pchnęło mnie o parę lat w stronę własnego grobu. W dodatku ubrdałem sobie, że zaraz za progiem wieczności czeka na mnie Tropek i będzie się bardzo cieszył z mojego przyjścia” (Iwaszkiewicz 2011: 283). Autor monografii zauważył, że wraz z wiekiem Iwaszkiewicz coraz częściej zamiast o zabytkach, sztuce i malarstwie pisał o drobnostkach, które udało mu się zaobserwować: tak jak w „Podróżach do Włoch” nie pisze nic więcej o stacji Conegliano prócz tego, że jej naczelnik, odprawiając pociąg, trzymał na ręce szczeniaczka. Takie ukierunkowanie pisarstwa bywało powodem nieporozumień z czytelnikami, którzy mieli inne oczekiwania wobec prozy podróżniczej – „dostało mu się wówczas od jednej z czytelniczek za to, że o takich głupstwach pisze” (s. 142).
5.
Książka „Jarosław Iwaszkiewicz mniej znany” Mariana Stępnia stanowi podsumowanie i zebranie badań, które prowadził profesor od połowy lat 90.. Jestem zdania, że jej największa wartość tkwi w analizach działalności Iwaszkiewicza jako redaktora „Twórczości” oraz jako prezesa Związku Literatów Polskich – przeprowadzonych z punktu widzenia człowieka, który znakomicie pamiętał jeszcze lata 50-60., co dziś – siłą rzeczy – należy już do rzadkości.
6.
Marian Stępień (1929-2023) zmarł miesiąc po ukazaniu się recenzowanej tu książki. Zadedykował ją „pamięci Krysi” – swojej żony, która odeszła w 2021 roku. W słowach wstępnych podkreślił: „w książce nie ma analiz i interpretacji utworów literackich Iwaszkiewicza. Nie to było zamiarem autora” (s. 15). Stępień rozpoczął książkę – zgodnie z przebrzmiałymi już dziś normami – unikając perspektywy pierwszoosobowej, zniknął za zasłoną licznych bezosobowych form, za figurą „autora”, po to, by w posłowiu – po niemal 400 stronach, zerwać kurtynę dyskursu naukowego i opowiedzieć krótką historię z własnego życia, która stanowi przepiękną klamrę literaturoznawczego dorobku. 93-letni profesor wyznał, że z wierszami Iwaszkiewicza spotkał się już w czasach licealnych (tj. 1947/1948) za sprawą wspaniałego polonisty – Stanisława Gabryela. Kiedy w przedmaturalnych czasach spacerował w gorlickim parku ze swoją przyszłą żoną – w rozmowę wplątywał świeżo zapoznane Iwaszkiewiczowskie frazy. Od tego się zaczęło… W 1954 roku jako student IV roku polonistyki z okazji 60-lecia urodzin napisał do Iwaszkiewicza obszerny list z wyrazami wdzięczności. Entuzjastyczna odpowiedź od „starego poety” nadeszła bardzo szybko, miał jej nie pokazywać nikomu prócz żony. Zamieścił ją w posłowiu.
LITERATURA:
Iwaszkiewicz J.: „Dzienniki 1964-1980”. Oprac. A. Papieska, R. Papieski, R. Romaniuk. Wstęp. A. Gronczewski. Warszawa 2011.
Iwaszkiewicz J.: „Xenie i elegie”. Warszawa 1970.
Majewski J.: „Fuga przemijania. Słowo o eschatologii Jarosława Iwaszkiewicza”. Gdańsk 2014.
Ritz G.: „Stosunek niejednoznaczny, czyli Jarosław Iwaszkiewicz wobec władzy”. „Teksty Drugie” 1995.
Z książki Mariana Stępnia wyrasta portret Iwaszkiewicza jako człowieka udręczonego odpowiedzialnością, licznymi zadaniami i wyzwaniami, które stawiano przed nim ze względu na pełnione role, zmagającego się z poczuciem niedocenienia, wątpliwościami dotyczącymi jakości i ważności swoich utworów artystycznych oraz nieustannie kierowanymi pod jego adresem pretensjami środowiska literackiego. Stępień wziął Iwaszkiewicza w obronę: zrobił to jednak w dość wątpliwy sposób – oddając głos atakowanemu autorowi. Monografia została zmontowana w większej części z cytatów z dzienników oraz listów pisarza: czasem bywa, że tylko krótkie komentarze-łączniki pióra literaturoznawcy przedzielają passusy wyjęte z zapisków Iwaszkiewicza. Całość skomponowano tak, by wspierać tezę postawioną przez Stępnia, dla którego „Jarosław Iwaszkiewicz był swobodnym obywatelem polskiego państwa. Swą twórczością i społecznym zaangażowaniem służył nie partii, nie zmieniającym się sekretarzom, rządom i ministrom, lecz polskiemu państwu i jego kulturze” (s. 78).
Obawiam się, że takie spojrzenie na działalność pisarza mogło przytłumić wydźwięk szczególnie skomplikowanego okresu w jego działalności polityczno-artystycznej przypadającego na lata od 1945 roku aż do późnych lat 50., w którym wypróbowuje różne strategie wobec władzy: od afirmacji (głęboki szacunek dla Bolesława Bieruta, napaść na Czesława Miłosza i paryską „Kulturę” w 1951, publikacja „Wycieczki do Sandomierza”, której się później wstydzi), po próbę zachowania integralności i niezależności (choćby w kwestii nieużywania nowomowy etc.). W tym okresie Iwaszkiewicz wypracowywał to, co German Ritz przenikliwie nazwał „trzecią drogą”: modelem polskiego życia literackiego w stosunku do działań władzy (zob. Ritz 1995: 152-153). Stępień oczywiście z detalami opisał drogę autora „Brzeziny” do Polski Ludowej, jednak, w mojej ocenie, w tej części niedostatecznie podkreślił powikłaną pozycję, w jakiej musiał się on odnaleźć. Dziwię się także, że badacz nie odwołał się do znanego tekstu Ritza, „Stosunek niejednoznaczny, czyli Jarosław Iwaszkiewicz wobec władzy” (1995), a jednocześnie utrzymywał, że „jedyną pełniejszą wypowiedzą na ten temat [działania polityczno-artystycznego Iwaszkiewicza – M.M.], znaną piszącemu te słowa, pozostaje referat Kazimierza Koźniewskiego na konferencji Instytutu Badań Literackich PAN w czerwcu 1979 roku, zorganizowanej z okazji 85. rocznicy urodzin pisarza” (s. 10). Profesor tłumaczy jednak, że „obostrzenia związane z pandemią utrudniały korzystanie z bibliotek naukowych” (s. 397), pewne istotne braki bibliograficzne pracy – jak sądzę – należy zrzucić na karb tych wyjątkowo niefortunnych okoliczności.
2.
Wyrażę się przewrotnie – uważam, że niekoniecznie jest prawdą, że „cały” zaprezentowany tu przez Stępnia Iwaszkiewicz jest „mniej znany”. Chyba że dziś uznamy Iwaszkiewicza jako pisarza mniej znanego per se. Nawet jeśliby się zgodzić z profesorem, że działalność polityczna, redaktorska („Twórczość”) poety jest słabo opracowana, a tym samym – jak najbardziej mniej znana, tego samego nie można jednak powiedzieć o dobrze opracowanych wątkach związanych z przemijaniem, śmiercią, podróżami, rolą Tatr i Podhala w jego dziełach. Z tego względu najbardziej adekwatne wydają się w tej książce rozdziały, w których Stępień omówił drogę Iwaszkiewicza do Polski Ludowej, kompromisową postawę pisarza jako prezesa Związku Literatów Polskich czy przewodzenie „Twórczości” oraz jej obronę przed zakusami władzy.
3.
W kwestii rozdziału „Odchodzenie” – cieszę się, że autor zwrócił uwagę na istotną rolę, jaką pełnią drzewa w Iwaszkiewiczowskich seniliach. W „Xeniach i elegiach” pisze bowiem poeta: „moja myśl jest roślinna/pensé végétale” (Iwaszkiewicz 1970: s. 11). Stępień proponuje lekturę symboliczną, która sprawdza się najlepiej w przypadku wierszy z cyklu „Garść liści wierzbowych” zamieszczonego w „Mapie pogody”. We fragmentach poświęconych znaczeniu sosen rosnących przed domem poety, a nazwanych od imion greckich muz, bardzo brakuje odniesienia do rozdziału „Bogini końca” z książki Józefa Majewskiego „Fuga przemijania. Słowo o eschatologii Jarosława Iwaszkiewicza” (2014), bezpośrednio im poświęconego. Znajduje się tam znakomita analiza „wędrówki” imienia Urania z jednej sosny na inną. Według niektórych świadectw 200-letnie drzewo zostało ścięte już w latach 20., według innych, np. Konstantego Jeleńskiego – ta najokazalsza – Urania – ostała się przynajmniej do lutego 1980 roku. Wyjątkowo trudno oddzielić w tym wypadku zmyślenie lub zwykłą pomyłkę od prawdy. Dlatego też chciałbym zauważyć, że dzieło Iwaszkiewicza, a szczególnie jego poezja i proza, nie powinny być traktowane jako jednoznaczne źródła informacji biograficznych lub topograficznych. Nie jest dobrze, by w przypadku tej prozy, przede wszystkim późnej, quasi-autobiograficznej, nie zauważać obecnego w niej elementu kreacyjnego: to czasem tyleż wyznania, co zmyślenia autora. Stępień zbyt często powoływał się na te elementy dzieła Iwaszkiewicza, biorąc je wręcz za świadectwa biograficzne, bezpośrednio wyrażone zdanie autora na jakiś temat – a przecież pozostają one w istocie w sferze kreacji artystycznej.
4.
Kolejnym ukłonem w stronę „nieantropocentrycznej humanistyki” – z czego świetnie sobie Stępień zdawał sprawę, jest rozdział „Pieski” z przejmującą historią Tropka – którego śmierć zastała Iwaszkiewicza za granicą, czego nie mógł później przeboleć. „Śmierć Tropka jest dla mnie czymś niespodziewanie okropnym. Po tym samym można wnioskować, jak bardzo jestem już stary, że to zdarzenie, dla innych ludzi błahe, stało się dla mnie tak ciężkim przeżyciem i niechybnie pchnęło mnie o parę lat w stronę własnego grobu. W dodatku ubrdałem sobie, że zaraz za progiem wieczności czeka na mnie Tropek i będzie się bardzo cieszył z mojego przyjścia” (Iwaszkiewicz 2011: 283). Autor monografii zauważył, że wraz z wiekiem Iwaszkiewicz coraz częściej zamiast o zabytkach, sztuce i malarstwie pisał o drobnostkach, które udało mu się zaobserwować: tak jak w „Podróżach do Włoch” nie pisze nic więcej o stacji Conegliano prócz tego, że jej naczelnik, odprawiając pociąg, trzymał na ręce szczeniaczka. Takie ukierunkowanie pisarstwa bywało powodem nieporozumień z czytelnikami, którzy mieli inne oczekiwania wobec prozy podróżniczej – „dostało mu się wówczas od jednej z czytelniczek za to, że o takich głupstwach pisze” (s. 142).
5.
Książka „Jarosław Iwaszkiewicz mniej znany” Mariana Stępnia stanowi podsumowanie i zebranie badań, które prowadził profesor od połowy lat 90.. Jestem zdania, że jej największa wartość tkwi w analizach działalności Iwaszkiewicza jako redaktora „Twórczości” oraz jako prezesa Związku Literatów Polskich – przeprowadzonych z punktu widzenia człowieka, który znakomicie pamiętał jeszcze lata 50-60., co dziś – siłą rzeczy – należy już do rzadkości.
6.
Marian Stępień (1929-2023) zmarł miesiąc po ukazaniu się recenzowanej tu książki. Zadedykował ją „pamięci Krysi” – swojej żony, która odeszła w 2021 roku. W słowach wstępnych podkreślił: „w książce nie ma analiz i interpretacji utworów literackich Iwaszkiewicza. Nie to było zamiarem autora” (s. 15). Stępień rozpoczął książkę – zgodnie z przebrzmiałymi już dziś normami – unikając perspektywy pierwszoosobowej, zniknął za zasłoną licznych bezosobowych form, za figurą „autora”, po to, by w posłowiu – po niemal 400 stronach, zerwać kurtynę dyskursu naukowego i opowiedzieć krótką historię z własnego życia, która stanowi przepiękną klamrę literaturoznawczego dorobku. 93-letni profesor wyznał, że z wierszami Iwaszkiewicza spotkał się już w czasach licealnych (tj. 1947/1948) za sprawą wspaniałego polonisty – Stanisława Gabryela. Kiedy w przedmaturalnych czasach spacerował w gorlickim parku ze swoją przyszłą żoną – w rozmowę wplątywał świeżo zapoznane Iwaszkiewiczowskie frazy. Od tego się zaczęło… W 1954 roku jako student IV roku polonistyki z okazji 60-lecia urodzin napisał do Iwaszkiewicza obszerny list z wyrazami wdzięczności. Entuzjastyczna odpowiedź od „starego poety” nadeszła bardzo szybko, miał jej nie pokazywać nikomu prócz żony. Zamieścił ją w posłowiu.
LITERATURA:
Iwaszkiewicz J.: „Dzienniki 1964-1980”. Oprac. A. Papieska, R. Papieski, R. Romaniuk. Wstęp. A. Gronczewski. Warszawa 2011.
Iwaszkiewicz J.: „Xenie i elegie”. Warszawa 1970.
Majewski J.: „Fuga przemijania. Słowo o eschatologii Jarosława Iwaszkiewicza”. Gdańsk 2014.
Ritz G.: „Stosunek niejednoznaczny, czyli Jarosław Iwaszkiewicz wobec władzy”. „Teksty Drugie” 1995.
Marian Stępień: „Jarosław Iwaszkiewicz mniej znany”. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |