LEKARSTWO NA CHANDRĘ (CZARNE MYŚLI)
A
A
A
Dlaczego nie należy mylić rozsiadania się w fotelu z nadstawianiem tyłka? Ściskania ręki grubym szychom – z dawaniem w łapę? Strachu przed ciemnością – z ciemnością umysłu? Dokarmiania ptaków – z zostaniem karmą? Szpanowania – z obroną narodową? Rozgoryczonego owada – ze zgorzkniałą muchą? Automatyzacji – z autodestrukcją? Człowieka wiary – z człowiekiem bez serca? Rozrastania się miast – z (dosłownie) ożywioną urbanizacją? Zawracania sobie głowy – z traceniem głowy? Tego, co dla was coś utnie – z tym, co wam coś utnie? Rakiety do tenisa – z szatkownicą?
Odpowiedzi na te i inne pytania udzieli wam André Franquin na kartach „Czarnych myśli”: zamkniętego w miękkiej oprawie zbioru (nie tylko) jednostronicowych, powstających w latach 1977-1983 przypowiastek przesyconych smoliście czarnym humorem. Belgijski rysownik i scenarzysta, współtworzący taki znakomite serie jak „Sprycjan i Fantazjusz”, „Marsupilami” czy „Gaston”, w ramach aktu komiksowego czarnowidztwa/czarnomyślicielstwa stworzył przewrotne, kpiące, groteskowe, opatrzone kapitalnymi puentami scenki rodzajowe, które wywołują zdrowy rechot.
Ale pod płaszczykiem chwilami dość makabrycznej zabawy (będącej dla samego autora swoistym lekiem na chandrę), Franquin przemyca wiele ponadczasowych lekcji przypominających chociażby o tym, że w życiu niczego nie należy brać za pewnik: zawsze wszystko może pójść gorzej. Widmo wojny; wyścig zbrojeń; okrucieństwo względem ludzi i bliźnich; katastrofy ekologiczne; paradoksy wymiaru sprawiedliwości; ludzka zachłanność, złośliwość i megalomania; postęp, który de facto przybliża nas do przepaści: to tylko niektóre z tematów, które w komiksowej narracji Franquina przybierają formę urokliwego, czarno-białego cartoonu.
Wbrew pozorom: lektura nie aż tak pesymistyczna, jak można by było zakładać, za to oferująca jedyne w swoim rodzaju uczucie katharsis połączone z solidnym masażem przepony.
Odpowiedzi na te i inne pytania udzieli wam André Franquin na kartach „Czarnych myśli”: zamkniętego w miękkiej oprawie zbioru (nie tylko) jednostronicowych, powstających w latach 1977-1983 przypowiastek przesyconych smoliście czarnym humorem. Belgijski rysownik i scenarzysta, współtworzący taki znakomite serie jak „Sprycjan i Fantazjusz”, „Marsupilami” czy „Gaston”, w ramach aktu komiksowego czarnowidztwa/czarnomyślicielstwa stworzył przewrotne, kpiące, groteskowe, opatrzone kapitalnymi puentami scenki rodzajowe, które wywołują zdrowy rechot.
Ale pod płaszczykiem chwilami dość makabrycznej zabawy (będącej dla samego autora swoistym lekiem na chandrę), Franquin przemyca wiele ponadczasowych lekcji przypominających chociażby o tym, że w życiu niczego nie należy brać za pewnik: zawsze wszystko może pójść gorzej. Widmo wojny; wyścig zbrojeń; okrucieństwo względem ludzi i bliźnich; katastrofy ekologiczne; paradoksy wymiaru sprawiedliwości; ludzka zachłanność, złośliwość i megalomania; postęp, który de facto przybliża nas do przepaści: to tylko niektóre z tematów, które w komiksowej narracji Franquina przybierają formę urokliwego, czarno-białego cartoonu.
Wbrew pozorom: lektura nie aż tak pesymistyczna, jak można by było zakładać, za to oferująca jedyne w swoim rodzaju uczucie katharsis połączone z solidnym masażem przepony.
André Franquin: „Czarne myśli” („Idées noires”). Tłumaczenie: Jakub Syty. Kurc. Koluszki 2023.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |