
BRATNIE DUSZE
A
A
A
Nie tak dawno temu, w niewielkiej wiosce mieszkała młoda dziewczyna, która o wiele bardziej od towarzystwa ludzi wolała spędzać czas w otoczeniu roślin. Wśród ludzi nie znalazła bowiem tak pożądanego przez nią uznania – od zawsze uwielbiała grać na skrzypcach, wydawała się wręcz stworzona do gry na tym szlachetnym instrumencie. Zawsze skupiona i opanowana, potrafiła wydobyć nawet najdelikatniejsze dźwięki, które pod wpływem jej palców przeradzały się we wzruszające melodie. Niewielu potrafiło ją docenić. Podobno uwielbiała muzykę klasyczną – szczególnie Vivaldiego – i takie utwory najczęściej wybierała, gdy proszono ją o zaprezentowanie umiejętności. Jednak mieszkańcy, prości ludzie, o wiele bardziej woleli słuchać skocznych, wesołych piosenek, do których mogliby tańczyć, niż pięknych, ale trudnych utworów. Muzykę skrzypaczki przepełniały niewypowiedziany smutek i tęsknota, od których stronili mieszkańcy wioski, a które każdego dnia stawały się coraz większe.
Skrzypaczka była prawdopodobnie najbardziej tajemniczą osobą z całego tamtejszego otoczenia – nikt nie wiedział, czym, oprócz muzyki, zajmowała się na co dzień. Dźwięki skrzypiec dało się słyszeć z jej niewielkiego domu jedynie wieczorami, co więc robiła w ciągu dnia? Uważano, że chodziła do pracy w pobliżu kopalni, a czasami też dalej, do innych miejscowości – prawdą było, że nikomu nigdy nie odmawiała pomocy. Jej tajemniczość stała się w końcu tak wielka, że pewien młodzieniec, jeden z niewielu, którzy cenili wybierane przez nią utwory, postanowił podpatrzeć, czym kobieta zajmuje się w ciągu dnia. I tak odkrył jej sekret… Starając się, by go nie dostrzegła, podążył jej śladami aż na sam skraj wielkiego lasu. Gdy w końcu przystanęła, jego oczom ukazała się rozległa łąka o zieleni tak soczystej, że aż lśniła w słońcu. Po chwili mężczyzna zauważył kolejną nadzwyczajną rzecz – skrzypaczka stanęła na środku łąki, po czym zaczęła grać znany mu utwór otwierający „Wiosnę” Vivaldiego. Już po wybrzmieniu pierwszych akordów zielona dotąd łąka przemieniła się w mieniący się różnymi barwami dywan. Dookoła nich zakwitły wszystkie kwiaty! Fiołki, niezapominajki, stokrotki, chabry, maki, jaskry, czego tylko dusza zapragnie! Młodzieniec nie mógł uwierzyć własnym oczom – łąka zdawała się żyć i rozumieć tajemniczą skrzypaczkę. Po wykonaniu utworu kobieta ukłoniła się z wdzięcznością, a wśród bujnej roślinności rozległ się jakby szelest, delikatne westchnienie, pełne zadowolenia; zdawało się, że cała przyroda ją rozumie i nagradza gromkimi brawami.
Parę dni później młodzieniec wrócił w pobliże łąki i znów, schowany za bujnym krzewem malin, zobaczył piękną skrzypaczkę. Tym razem nie miała ze sobą instrumentu – zamiast klasycznych melodii w powietrzu rozlegał się jej melodyjny głos, gdy z przejęciem opowiadała coś słuchającemu ją otoczeniu. Mężczyzna spostrzegł kwiaty, łagodnie pochylające w jej stronę łodygi, by mogła poczuć ich słodką woń; zobaczył falujące na wietrze trawy, które delikatnie muskały jej ramiona; jego uwadze nie uszły nawet pszczoły, niczym wyjątkowa widownia przysiadające na kwiatach, by słuchać jej słów. Pomimo szczerych chęci, młodzieniec nie mógł zrozumieć mowy tajemniczej skrzypaczki – wystraszywszy się, że może być złowrogą czarodziejką, postanowił odejść niezauważony. W pośpiechu nadepnął jednak na suchą gałązkę – byłby przysiągł, że nie było jej tam wcześniej! – która głośnym skrzypnięciem zdradziła jego kryjówkę. Podobno dziewczyna odwróciła się do niego i tylko uśmiechnęła, on jednak zawstydzony pośpieszył dalej.
Legenda jednak mówi, że wrócił. Nazajutrz, w następny dzień i kolejny. Między tajemniczą skrzypaczką a nieśmiałym młodzieńcem narodziła się życzliwa przyjaźń, która później przerodziła się w szczere uczucie. Mężczyzna słuchał z przejęciem niezwykłych opowieści skrzypaczki – opowiadała mu o nieskończonej tajemnicy, jaką jest świat roślin, jej głębi i szczęściu, jakie daje oparta na wzajemnym szacunku relacja z nim. Kobieta w dalszym ciągu kontynuowała grę na skrzypcach, znajdując także w młodzieńcu jeszcze jednego, oprócz otaczającej ich flory, słuchacza. Z czasem namówiła go, by dołączył do jej skrzypiec swoją grę na flecie. Z początku cicho, potem coraz śmielej, flet młodzieńca wtórował energicznym skrzypcom, tworząc z nimi doskonałą harmonię. Złączone dźwięki stały się wkrótce tak piękne, że znalazły drogę do uszu, dotąd głuchych na piękno muzyki, mieszkańców wioski. Nikt nie zliczy, ile zachwycającychkoncertów zaczęło odbywać się od tamtej pory na łące – w otoczeniu wszystko rozumiejących roślin, które koiły ludzkie serca, leczyły tęsknoty i uczyły wrażliwości.
Skrzypaczka i młodzieniec pozostali wiernymi towarzyszami do końca życia. Gdy odeszli, mieszkańcy pochowali ich na łące, w otoczeniu ukochanych przez nich roślin. One same na swój sposób opłakiwały stratę swoich opiekunów i przyjaciół. Wkrótce łąka przestała być koszona, z czasem stając się częścią sąsiadującego z nią lasu. I tak minęło wiele lat, a także stuleci, aż następne pokolenia mieszkańców wioski zapomniały o magicznej łące i uczuciu dwóch bratnich dusz. Zapomniano także, gdzie znajdowała się owa łąka, którą całkowicie pochłonął las. Może sama się nim stała? Podobno do dziś w tamtych puszczach w jasne, słoneczne dni można usłyszeć odważne odgłosy skrzypiec oraz towarzyszące im, wciąż nieco cichsze i jakby nieśmiałe, dźwięki fletu.
Zdjęcie: Małgorzata Rozenau: „Ilustracje botaniczne”.
Skrzypaczka była prawdopodobnie najbardziej tajemniczą osobą z całego tamtejszego otoczenia – nikt nie wiedział, czym, oprócz muzyki, zajmowała się na co dzień. Dźwięki skrzypiec dało się słyszeć z jej niewielkiego domu jedynie wieczorami, co więc robiła w ciągu dnia? Uważano, że chodziła do pracy w pobliżu kopalni, a czasami też dalej, do innych miejscowości – prawdą było, że nikomu nigdy nie odmawiała pomocy. Jej tajemniczość stała się w końcu tak wielka, że pewien młodzieniec, jeden z niewielu, którzy cenili wybierane przez nią utwory, postanowił podpatrzeć, czym kobieta zajmuje się w ciągu dnia. I tak odkrył jej sekret… Starając się, by go nie dostrzegła, podążył jej śladami aż na sam skraj wielkiego lasu. Gdy w końcu przystanęła, jego oczom ukazała się rozległa łąka o zieleni tak soczystej, że aż lśniła w słońcu. Po chwili mężczyzna zauważył kolejną nadzwyczajną rzecz – skrzypaczka stanęła na środku łąki, po czym zaczęła grać znany mu utwór otwierający „Wiosnę” Vivaldiego. Już po wybrzmieniu pierwszych akordów zielona dotąd łąka przemieniła się w mieniący się różnymi barwami dywan. Dookoła nich zakwitły wszystkie kwiaty! Fiołki, niezapominajki, stokrotki, chabry, maki, jaskry, czego tylko dusza zapragnie! Młodzieniec nie mógł uwierzyć własnym oczom – łąka zdawała się żyć i rozumieć tajemniczą skrzypaczkę. Po wykonaniu utworu kobieta ukłoniła się z wdzięcznością, a wśród bujnej roślinności rozległ się jakby szelest, delikatne westchnienie, pełne zadowolenia; zdawało się, że cała przyroda ją rozumie i nagradza gromkimi brawami.
Parę dni później młodzieniec wrócił w pobliże łąki i znów, schowany za bujnym krzewem malin, zobaczył piękną skrzypaczkę. Tym razem nie miała ze sobą instrumentu – zamiast klasycznych melodii w powietrzu rozlegał się jej melodyjny głos, gdy z przejęciem opowiadała coś słuchającemu ją otoczeniu. Mężczyzna spostrzegł kwiaty, łagodnie pochylające w jej stronę łodygi, by mogła poczuć ich słodką woń; zobaczył falujące na wietrze trawy, które delikatnie muskały jej ramiona; jego uwadze nie uszły nawet pszczoły, niczym wyjątkowa widownia przysiadające na kwiatach, by słuchać jej słów. Pomimo szczerych chęci, młodzieniec nie mógł zrozumieć mowy tajemniczej skrzypaczki – wystraszywszy się, że może być złowrogą czarodziejką, postanowił odejść niezauważony. W pośpiechu nadepnął jednak na suchą gałązkę – byłby przysiągł, że nie było jej tam wcześniej! – która głośnym skrzypnięciem zdradziła jego kryjówkę. Podobno dziewczyna odwróciła się do niego i tylko uśmiechnęła, on jednak zawstydzony pośpieszył dalej.
Legenda jednak mówi, że wrócił. Nazajutrz, w następny dzień i kolejny. Między tajemniczą skrzypaczką a nieśmiałym młodzieńcem narodziła się życzliwa przyjaźń, która później przerodziła się w szczere uczucie. Mężczyzna słuchał z przejęciem niezwykłych opowieści skrzypaczki – opowiadała mu o nieskończonej tajemnicy, jaką jest świat roślin, jej głębi i szczęściu, jakie daje oparta na wzajemnym szacunku relacja z nim. Kobieta w dalszym ciągu kontynuowała grę na skrzypcach, znajdując także w młodzieńcu jeszcze jednego, oprócz otaczającej ich flory, słuchacza. Z czasem namówiła go, by dołączył do jej skrzypiec swoją grę na flecie. Z początku cicho, potem coraz śmielej, flet młodzieńca wtórował energicznym skrzypcom, tworząc z nimi doskonałą harmonię. Złączone dźwięki stały się wkrótce tak piękne, że znalazły drogę do uszu, dotąd głuchych na piękno muzyki, mieszkańców wioski. Nikt nie zliczy, ile zachwycającychkoncertów zaczęło odbywać się od tamtej pory na łące – w otoczeniu wszystko rozumiejących roślin, które koiły ludzkie serca, leczyły tęsknoty i uczyły wrażliwości.
Skrzypaczka i młodzieniec pozostali wiernymi towarzyszami do końca życia. Gdy odeszli, mieszkańcy pochowali ich na łące, w otoczeniu ukochanych przez nich roślin. One same na swój sposób opłakiwały stratę swoich opiekunów i przyjaciół. Wkrótce łąka przestała być koszona, z czasem stając się częścią sąsiadującego z nią lasu. I tak minęło wiele lat, a także stuleci, aż następne pokolenia mieszkańców wioski zapomniały o magicznej łące i uczuciu dwóch bratnich dusz. Zapomniano także, gdzie znajdowała się owa łąka, którą całkowicie pochłonął las. Może sama się nim stała? Podobno do dziś w tamtych puszczach w jasne, słoneczne dni można usłyszeć odważne odgłosy skrzypiec oraz towarzyszące im, wciąż nieco cichsze i jakby nieśmiałe, dźwięki fletu.
Zdjęcie: Małgorzata Rozenau: „Ilustracje botaniczne”.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |