ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (480) / 2023

Marcin Rudek,

IT'S OVER DLA CHŁOPA. O OSOBACH NA SPEKTRUM PRZEGRYWU (PATRYCJA WIECZORKIEWICZ, ALEKSANDRA HERZYK: 'PRZEGRYW. MĘŻCZYŹNI W PUŁAPCE GNIEWU I SAMOTNOŚCI')

A A A
„(…) aby ludzkich postępków nie wyśmiewać, nie opłakiwać i nie potępiać, lecz je rozumieć” (Spinoza 1998: 24)

 

Od dawna żaden reportaż nie wciągnął mnie tak jak „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” Patrycji Wieczorkiewicz i Aleksandry Herzyk. Choć znałem już zjawisko budowania przez niektórych mężczyzn tożsamości na tzw. niedobrowolnym celibacie, czyli byciu incelem (ang. involuntary celibacy), tak pierwszy raz zetknąłem się z dogłębnym spojrzeniem na polski odpowiednik – przegrywów. Autorki wykonały ogrom żmudnej i momentami trudnej pracy, przekopując się przez odmęty forum Wykop.pl i tamtejsze posty z tagami #przegryw i #zalesie (tj. żalę się – zapis według zasady niestosowania spacji i polskich znaków przy budowaniu hashtagów), ale i przez wiele miesięcy budując znajomości z bohaterami reportażu. Zdobycie zaufania przegrywów i możliwość przebywania na ich kanałach w komunikatorze Discord to godny podziwu wyczyn, jak i dowód na – widoczne na każdej ze stron książki – wrażliwość i empatię. Bo Herzyk i Wieczorkiewicz przede wszystkim starały się zrozumieć, z kim rozmawiają. A o lekceważący i ironiczny ton w tym temacie niezwykle łatwo.

Reportaż podzielony jest na rozdziały tytułowane imionami lub pseudonimami bohaterów, na których historia w danym momencie się skupia. Występują tu jednak także przewijające się przez całą książkę postacie, będące pewnego rodzaju przewodnikami autorek po internetowym świecie przegrywów. Dwaj najważniejsi to Kiszczak i Goblinus, ten ostatni będący administratorem discordowego kanału Woliera Goblinów, gdzie Herzyk i Wieczorkiewicz spędziły ponad rok, zaznajamiając się z poszczególnymi Goblinami. Każdy z rozdziałów składa się z indywidualnej opowieści bohatera, uzupełnianej przez informacje o nim uzyskane od innych przegrywów, jak i komentarza autorek, czyli szerszego przedstawienia poruszonych problemów, niekiedy z przytoczeniem wypowiedzi ekspertów z zakresu psychologii i psychiatrii. Pod koniec znajduje się również słowniczek specyficznego słownictwa używanego w książce. Niezwykle przydatna rzecz, lecz muszę powiedzieć, że chciałbym, by znalazło się tam więcej terminów, bo zdecydowanie na to zasługują – ale o języku później.

Kim jednak są incel i przegryw? Definicja tego pierwszego wydaje się prosta: osoba, która nie uprawia seksu, jednak nie z własnego wyboru, a z powodu niemożności znalezienia partnerki lub partnera. Komplikacje pojawiają się, gdy potraktujemy inceli jako część większego zjawiska, jakim jest manosfera, czyli męska subkultura internetowa. Wówczas definicję incela zawęzimy tylko do heteroseksualnych mężczyzn, którzy nigdy w życiu nie odbyli stosunku, bowiem wśród inceli „panuje przekonanie, że kobieta nie może incelować, bo niezależnie od tego, jak wygląda, zawsze znajdzie się mężczyzna gotów ją zaspokoić” (s. 17). Przegryw natomiast jest trudniejszy w zdefiniowaniu, gdyż same osoby tytułujące się tym mianem mają różniące się od siebie zdania o tym określeniu. Autorki przytaczają krążący po portalu Wykop.pl „test jak bardzo jesteś przegrywem” (s. 157-158), w którym możemy znaleźć wysoko punktowane kategorie, m.in.: alkoholizm, wzrost do 160 cm, wychowanie w patologicznym domu, zaburzenie lub chorobę psychiczną i fizyczną oraz brak wykształcenia średniego. W „Przegrywie” określenia te są często używane wymiennie, bo status incela stanowi bezpośrednią konsekwencję przegrywu.

Ważnym elementem bycia przegrywem okazuje się przyjęcie tej tożsamości i związanej z nią ideologii. Mężczyźni ci posługują się metaforą zaczerpniętą z serii filmów „Matrix” i sposób postrzegania świata opisują jako wzięcie pigułki – bluepill, redpill lub blackpill. Bluepill to naiwny stan „pozostawania w błogiej nieświadomości, jednak w tym przypadku ma ona dotyczyć relacji damsko-męskich” (s. 55). Zatem bluepillowiec wierzy jeszcze w możliwą miłość i ma nadzieję na zbudowanie kiedyś szczęśliwego związku z kobietą, co przez większość inceli jest traktowane jako wyraz bezdennej naiwności i głupoty. Redpillowcy to natomiast incele akceptujący niewygodną prawdę, że rynek seksualny jest absolutnie niesprawiedliwy, a główna rządząca nim zasada to „reguła 80/20”, wedle której „80% seksu na rynku seksualnym jest zagarnięte przez 20% mężczyzn” (s. 46). Redpilowcy uważają, że właśnie te 20% genetycznie nadrzędnych mężczyzn, zwycięzców loterii genetycznej z kwadratowymi szczękami, gęstymi włosami i wzrostem ponad 180 cm to tzw. chady, czyli faceci bardzo wysoko punktowani na skali atrakcyjności. Kobiety natomiast są hipergamiczne, co oznacza, że dążą do „relacji z mężczyznami, którzy są od nich atrakcyjniejsi fizycznie” (s. 47). Bowiem według inceli każdego człowieka można umieścić na skali atrakcyjności – nazywanej czasem „skalą doktora Ruchensteina lub doktora Stooleya” (s. 58) – i przypisać mu liczbę od jeden do dziesięć; zaś świat jest zbudowany w ten sposób, że liczba osób o danej atrakcyjności u obu płci jest taka sama. Oznacza to, że mężczyzna „piątka” powinien bez problemu znaleźć sobie partnerkę „piątkę”, jednak właśnie hipergamia kobiet psuje całą tę równowagę, bo pragną one samych „dziesiątek” i „dziewiątek”. Oprócz tego efektem hipergamiczności jest w przekonaniu inceli to, że „każda kobieta w wieku 20-25 lat zajęta jest jeżdżeniem na karuzeli kutasów” (s. 186), zatem uprawianiem seksu z jak największą liczbą atrakcyjnych mężczyzn. Niektórzy, czerpiąc z języka krytyki marksistowskiej, marzą o uspołecznieniu środków seksualnej produkcji lub nawet seksie socjalnym, „rozumianym jako bony na wizyty u prostytutek lub inna forma dofinansowania tego rodzaju usług” (s. 181-182).

Blackpill jest kontynuacją redpilla, w której górę bierze nihilistyczne przeświadczenie, że „it’s over dla chłopa” (s. 271), gdyż „w przypadku nieatrakcyjnych fizycznie mężczyzn wszelkie próby poprawy sytuacji życiowej skazane są na porażkę, bo ich los determinują geny oraz patologiczna sytuacja na rynkach seksualnym i matrymonialnym” (s. 58).

Większość inceli to właśnie mężczyźni po połknięciu czarnej pigułki. Od razu widać tutaj niezaprzeczalne cechy ideologizacji rzeczywistości, bowiem black- i redpillowcy przechodzą samych siebie w naginaniu faktów, by pasowały one do ich obrazu świata. Herzyk i Wieczorkiewicz przytaczają treść pożegnalnego postu jednego z inceli, który znalazł dziewczynę i próbował dać porady innym: „Nie musicie mieć absolutnie każdej jednej cechy męskiego modela, by się spodobać jakiejś dziewczynie. (…) Ale przejdźcie się po galerii handlowej w dużym mieście i zobaczcie, jak wyglądają pary. Prawie żaden z facetów nie jest chadem, a przeciętniakiem” (s. 174-175). Oczywiście taki przekaz nie spodobał się innym incelom, a autor został skrytykowany za „rzucenie Wykopu dla tzipy [cipy – przyp. aut.] i przepowiadano mu powrót, kiedy tylko jego Julka zdradzi go z pierwszym lepszym chadem” (s. 175). Według Slawoja Žižka to już sytuacja, w której ideologia jest nadrzędna wobec rzeczywistości: „Ideologia bowiem zaczyna nami władać dopiero wówczas, gdy nie odczuwamy przeciwieństwa miedzy nią a rzeczywistością. Dzieje się to wtedy, kiedy ideologii udaje się określić sposób naszego codziennego doświadczania rzeczywistości” (Žižek 2001: 67). To, co incele czują, jest ich rzeczywistością.

Ważny element budowania świata inceli to, jak można zorientować się po paru stronach reportażu „Przegryw”, specyficzny język społeczności. Jako polonista byłem zafascynowany każdym kolejnym określeniem i ogólną pomysłowością przegrywów w językowych innowacjach. Nie wątpię, że ten materiał byłby świetny tematem na dobry doktorat socjolingwistyczny. Agnieszka Graff, opisując szerzej manosferę, stwierdziła: „Język manosfery pełen jest idiosynkrazji, mniej lub bardziej hermetycznych odniesień kulturowych, niełatwych do rozszyfrowania skrótów i neologizmów oraz dziwacznych żartów, co do których trudno mieć pewność, czy istotnie są żartami (dotyczy to zwłaszcza wypowiedzi zachęcających do gwałtu i przemocy)” (Graff 2019: 17). Nie da się ukryć, że operujemy tutaj na gigantycznych uproszczeniach i metaforyzacji. Wszystkie kobiety w Polsce to p0lki, czasami określane jako c00rvy (zob. s. 317), atrakcyjni mężczyźni oprócz chadów to też oskarki.

Wyższy status wśród przegrywów mają osoby, które „wbiły czarodzieja”, co oznacza „dobicie trzydziestki w mimowolnym prawictwie. Według tutejszej mitologii uwalnia to magiczne moce i daje mądrość mnicha buddyjskiego, wypracowaną przez trzy dekady wstrzemięźliwości” (s. 150). Mesjaszem zostanie przegryw, który „jako pierwszy dostąpi obcowania płciowego nie za pieniądze. Pozostali będą musieli robić wszystko to, co sprawdziło się w jego przypadku (…)” (s. 154). Looksmaxxing to natomiast nastawienie na jak najefektywniejsze poprawienie własnego wyglądu, co czasami zahacza o samookaleczanie, na przykład w postaci bonesmashingu, czyli regularnego uderzania się młotkiem po twarzy, by w ten sposób uzyskać ostrzejsze rysy (zob. s. 67). W wypowiedziach inceli przewijają się rozważania o „zrobieniu bohatyra”, czyli popełnieniu samobójstwa, by skrócić swoje cierpienia (zob. s. 101-102). Dodatkowo bardzo płodny słowotwórczo okazuje się przyrostek -cel, który może być dodawany do wyrazów określających nastawienie lub źródło niepowodzeń incela. Tym samym hopecel jest naiwnym incelem z nadzieją, writstcel za powód swojego przegrywu uznaje zbyt chude nadgarstki, a truecel to incel bez jakiegokolwiek doświadczenia – jak choćby i dłuższa rozmowa sam na sam – z kobietą i bez nadziei na poprawę stanu rzeczy.

Jak zauważają autorki, sam termin przegryw może być kontrowersyjny. Podczas pisania książki doszły do nich głosy, głównie z ich własnej lewicowej bańki, że to określenie pejoratywne i zawierające definitywny osąd o osobie. Gdy jednak zapytały o to samych zainteresowanych, ci podchwycili temat i ironicznie proponowali inne sformułowania: „(…) Muchomor rzuca na Wolierze, że jeśli chcą być poprawni politycznie, mogą mówić o osobach w kryzysie spierdolenia. Goblinus dodaje do propozycji osoby niewygrywające. Herzyk dzieli się nimi na swoim profilu. Obydwaj są w szoku, gdy wpis w ciągu paru godzin otrzymuje ponad tysiąc pozytywnych reakcji, a kilkadziesiąt osób deklaruje, że chciałoby mieć koszulki z takimi hasłami. W komentarzach padają kolejne zamienniki przegrywa: osoba z dysfunkcją wygrywania, osoba niewygrywonormatywna, osoba w spektrum przegrywania. Na Wolierze wywołuje to spore poruszenie. Proponujemy chłopakom, że gdy skończymy pracę nad książką, pomożemy im w zaprojektowaniu wzorów na koszulki i ruszeniu z własną marką. Są nieco przytłoczeni entuzjazmem, jaki wywołało ich nietuzinkowe poczucie humoru, i nie dowierzają, że dałoby się na nim zarobić, ale widać, że czują się docenieni” (s. 222). Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio eksperymenty ze słowem mnie tak rozbawiły.

W tym momencie widać również, jak bardzo Herzyk i Wieczorkiewicz zżyły się z niektórymi rozmówcami. Choć przyznają, że często nie były traktowane przyjaźnie, a czasami wręcz zarzucano im traktowanie „użytkowników jak zwierzęta w zoo” (s. 225), nie da się ukryć, że zaangażowały się emocjonalnie w relacje z przegrywami. Jednemu z nich pomagały w sprawach związkowych, gdy pierwszy raz udało mu się zbliżyć do kobiety: „Miał problem ze zlokalizowaniem łechtaczki, więc wysyłamy mu obrazki z książek seksuologicznych, jakie mamy na półkach” (s. 177). Niejednokrotnie spotykały się z bohaterami ich książki w realnym świecie, a administratora Woliery Goblinów odwiedziły nawet w szpitalu psychiatrycznym, w którym akurat wylądował. Witają się w zasadzie jak starzy znajomi: „Obejmujemy się na powitanie i wręczamy mu ciasto z kremem z kaszy jaglanej i masła orzechowego, które chłopak Herzyk upiekł dzień wcześniej. Jest niskokaloryczne – Karol prosił, byśmy nie przynosiły mu słodyczy, bo chciałby skorzystać z pobytu w szpitalu, by zrzucić parę kilogramów” (s. 239). Karol (zwany Goblinusem) w pewnym momencie zresztą sam stwierdza: „Chyba awansowałem na osobę, która ma koleżanki” (s. 257). Zapewne to empatyczne podejście pozwoliło też autorkom na zbliżenie się do środowiska inceli i opisanie go bez powierzchowności.

Herzyk i Wieczorkiewicz potrafią zobaczyć, że przegrywy to często osoby zwyczajnie pogrążone w kryzysie psychicznym i porzucone przez bliskich i społeczeństwo. Wiele miejsca poświęcają na rozważania o stosunku do zdrowia psychicznego mężczyzn, negatywnym wpływie patriarchatu na samych „uprzywilejowanych” i minusach prymatu kultury wizualnej, zwłaszcza w internecie. Są w stanie pokazać, że incele to w zdecydowanej większości nie faceci, którzy pewnego dnia po prostu postanowili uczynić z niechęci do kobiet swoją tożsamość, ale systemowo pokrzywdzone osoby. Przed lekturą tego reportażu miałem pojęcie jedynie o specyfice amerykańskich inceli i widzę, że choć między nimi i polskimi przegrywami jest mnóstwo cech wspólnych, równie dużo ich dzieli.

W przekazach o amerykańskich incelach dominuje narracja o niebezpiecznej społeczności wypluwającej masowych morderców w niepokojącym tempie. Naj(nie)sławniejszym aktem przemocy ze strony incela jest z pewnością masakra na kampusie uniwersyteckim w Isla Vista w stanie Kalifornia w 2014 roku. Zamachowiec, sfrustrowany niepowodzeniem wśród kobiet, zamordował z użyciem broni automatycznej sześć osób i zranił czternaście, a następnie odebrał sobie życie. Autorki reportażu jednak przypominają, że „historie o »zabójczych szaleńcach« nie tylko dobrze się sprzedają, ale też odwracają uwagę od problemów systemowych” (s. 192). Jeden z przegrywów, po wspólnym obejrzeniu z Herzyk i Wieczorkiewicz spektaklu teatralnego opartego na wydarzeniach z Isla Vista, stwierdził: „Było zbyt amerykańsko, drastycznie, podczas gdy przeciętny incel nikomu nie zagraża, poza samym sobą” (s. 283). Zauważyłem również, że w historiach polskich inceli przewijają się najzwyczajniejsza zła sytuacja ekonomiczna w dzieciństwie, alkoholizm rodziców i przemoc ze strony ojców i rówieśników. Jeden z najagresywniejszych bohaterów „Przegrywa” tak opisuje swoje najmłodsze lata: „– Wychowywałem się w ciągłym strachu. Kiedy byłem nastolatkiem, bywało, że [ojciec – przyp. M.R.] budził mnie o świcie i pytał, jaki mamy dzień. Karą za błędną odpowiedź było bicie rozgrzaną patelnią. Jeśli stwierdził, że mam w pokoju bałagan, wyrzucał moje rzeczy przez okno – wspomina” (s. 112).

Niemniej jednak empatia wobec przegrywów, zarówno moja, jak i autorek, ma swoje granice. Pokłady nienawiści tkwiące w niektórych bohaterach wprawiają w osłupienie. Użytkownik Wykopu Piasqun nie kryje satysfakcji, gdy w 2021 roku świat obiegła wiadomość o przejęciu przez talibów władzy w Afganistanie, „[t]wierdzi, że »w końcu zrobią porządek i lochy przestaną się puszczać«” (s. 110). Użytkownik Hauser stwierdza bez ogródek: „– Nienawidzę kobiet, bo nie dają mi seksu. To jedyny powód i nie zamierzam dorabiać do tego żadnej filozofii. Frustracja seksualna prowadzi do radykalnych postaw i nie ma co ukrywać, że incele mogą być niebezpieczni” (s. 181). Wbrew instynktownym skojarzeniom, w incelosferze znajdują się również osoby o deklarowanych lewicowych poglądach; Herzyk i Wieczorkiewicz nawet rozmawiały z paroma biseksualnymi chłopakami. Jednak i tacy mężczyźni nie porzucają incelskich przywar, co skutkuje sprzecznościami: „Jestem za równością płci, ale obecny feminizm uważam za antymęski seksizm” (s. 275-276).

Reportaż „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności” to lektura fascynująca oraz momentami niewygodna. Łatwiej jest nam zrzucić postawy przegrywów na karb niewykształcenia, czystej nienawiści czy problemów psychicznych. Przegryw Ropuch wypowiada znaczące słowa: „Mam tylko żal, że osoby, które deklarują się jako lewicowe, traktują inceli jak najgorsze zło” (s. 267-268). Odnoszę jednak wrażenie, że Herzyk i Wieczorkiewicz ukazały nam złożoność tego środowiska i starały się wyjaśnić, dlaczego niektórzy mężczyźni mogą czuć się właśnie w taki sposób. Na przestrzeni książki rozmówcy wzbudzają w nas zarówno współczucie („Nasze pragnienia są prozaiczne. Żeby mieć z kim pogadać, przytulić się, wyjść na spacer, pojechać na wakacje.” [s. 183]), jak i niechęć i strach („Patrzcie! ktos zastrzelil dwie p0lki z colta czarnoprochowego, moccipy ich nie ocalila przed moca olowiu, wszystko fajnie pieknie i wgl dobrze ze zdechly (…)” [s. 194]). Autorki wiedzą jednak, że niebezpiecznych słów nawołujących do przemocy nie da się usprawiedliwić, więc nie próbują tego robić. Również nie moralizują i nie wypowiadają się z wyższością wobec swoich rozmówców. Dają im swoją pełną uwagę, co dla większości bohaterów jest niestety czymś zupełnie nowym.

LITERATURA:

Graff A.: „Manosfera, czyli bunt upokorzonych samców”. „Czas Kultury” 2019, nr 1.

Spinoza B.: „Traktat polityczny”. Przeł. I. Halpern. Warszawa 1998.

Žižek S.: „Wzniosły obiekt ideologii”. Przeł. J. Bator i P. Dybel. Wrocław 2001.
Patrycja Wieczorkiewicz, Aleksandra Herzyk: „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności”. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2023.