
PISARKI ZBUNTOWANE (CRISTINA MORALES: 'LEKTURA UPROSZCZONA')
A
A
A
Użyta przeze mnie w tytule recenzji liczba mnoga nie oznacza wieloautorstwa „Lektury uproszczonej” w podstawowym sensie. Autorka jest bowiem jedna – to urodzona w Grenadzie Cristina Morales, rocznik 1985, jedna z najpopularniejszych pisarek literatury hiszpańskiej, za bestsellerową „Lekturę uproszczoną” uhonorowana ważnymi nagrodami (m.in. Premio Nacional de Narrativa hiszpańskiego Ministerstwa Kultury oraz Internationalen Literaturpreis des Hauses der Kulturen der Welt Ministerstwa Kultury Niemiec). Jest to jednak książka wielogłosowa (również w warstwie formalnej), a wszystkie równoległe i przecinające się opowieści pochodzą od kobiet, których buntownicza mowa/pismo jest przede wszystkim gestem samostanowienia. Cztery bohaterki – Maria dels Àngels (Ángela lub po katalońsku Àngels), Patricia (Pati), Margarita (Marga/Gari) i Natividad (Nati) – to spokrewnione ze sobą kobiety wspólnie użytkujące mieszkanie chronione przydzielone przez państwowe organizacje realizujące program integracji osób z niepełnosprawnością. Dodajmy do tego współczesną Barcelonę stanowiącą w powieści element znacznie ważniejszy niż tylko tło opowiedzianych historii. Nie jest to jednak widoczek pocztówkowy i turystyczny, chociaż z okien mieszkania bohaterek roztacza się panorama na morze. Wkraczamy bowiem w dwie powszechnie niedostępne przestrzenie: po pierwsze na zajęcia tańca współczesnego organizowane przez różnego rodzaju świetlice dla dorosłych i domy kultury, po drugie na zebrania kolektywu anarchistycznego i grupy skłoterskiej, po trzecie na przesłuchania przed sądem śledczym. Efekty działań osób zaangażowanych w tych miejscach są rzecz jasna widoczne, choćby w postaci przedstawień tanecznych odbywających się na ulicach Barcelony, zajęć mieszkań i domów opisywanych w prasie czy ogłaszanych wyroków sądowych. To jednak tylko widoczna powierzchnia, a dzięki wielotorowej narracji Morales wnikamy znacznie głębiej. W dużym uproszczeniu – wszak mamy do czynienia z prozą naprawdę gęstą – można zatem wskazać słowa-klucze organizujące główne wątki książki Morales: niepełnosprawność, feminizm, (anty)systemowość i anarchizm, wszystkie wplecione w życiorysy głównych bohaterek.
Niepełnosprawność stanowi naturalny sposób autodefiniowania się kobiet. Można wręcz powiedzieć, że określają się przez stopień niepełnosprawności podawany w procentach oraz odpowiadającą im wysokość renty. Jest to jednak przechwycenie języka systemu, który nadał im wartość liczbową. I tak Àngels ma 40% i 189 euro miesięcznie, Patricia – 52% i 324 euro, Marga – 66% i 438 euro, a Nati – 70% i 1118 euro. Powracające określenia za pomocą liczb i kwot mają rzecz jasna ironiczny wydźwięk, związany z przetaczającą się przez powieść krytyką rozwiązań systemowych. Z jednej strony są one przepustką do w miarę samodzielnego życia kobiet, z drugiej jednak informują o normalizujących praktykach instytucji czuwających nad dorosłymi kobietami. Najdosadniej systemową kontrolę (również w zakresie nomenklatury) punktuje Oviedo, jedna z kobiet należących do grupy skłoterskiej: „Opóźnieni umysłowo istnieją tylko dla państwa-rynku dobrobytu, okej? Opóźnieni umysłowo to jedna z wielu kategorii używanych przez władzę, by ograniczyć część populacji i uzasadnić represje wobec niej” (s. 368). Zupełnie inaczej przedstawia się wewnętrzna dynamika w kobiecym mieszkaniu, mająca własne prawa, ustalane niejako w poprzek przypisanym bohaterkom bardzo arbitralnie wartości liczbowych.
Najbardziej widoczne wydaje się to w przypadku Nati, oczytanej absolwentki uniwersytetu, niedoszłej doktorki, paradoksalnie – z najwyższym w grupie stopniem niepełnosprawności. Nabyta w niejasnym wypadku przypadłość Nati określana jest jako tzw. zespół bramkowy: „W skroniach mam zamontowane bramki. Zamykają się, zsuwając z obu stron do środka, jak bramki na stacji metra, i zasłaniają mi twarz. […] Bramki w moich skroniach są […] zrobione […] z gładkiego, wytrzymałego i przezroczystego materiału, z gumowymi uszczelkami zapewniającymi amortyzację podczas otwierania i zamykania, a także hermetyczność” (s. 9). Jak bohaterka dodaje, nie są one żadnym metaforycznym sposobem opisu jej oddzielenia od świata, tylko realnie istniejącą instalacją z zawiasami na skroniach. Zamykające się bramki wiążą się u Nati ze stanem wzburzenia, kiedy w oczach otoczenia uchodzi za agresywną, radykalną i walczącą słowami. Te sceny zwykle wynikają z feminizmu bohaterki, który bez żadnych niuansów daje się sprowadzić do cytatu „Faszysta i samiec to dla mnie synonimy” (s. 11), ale też braku porozumienia z innymi kobietami, nierozumiejącymi jej wściekłości i frustracji. Nati, z racji solidnego intelektualnego zaplecza, potrafi ująć własną kondycję w ramach ideologicznych – bękartyzmu. Pomysłodawczynią jest María Galindo, anarchofeminstka i psycholożka boliwijskiego pochodzenia, od której Nati przejmuje upolitycznienie, zdolność dostrzeżenia podporządkowania, co pozwala zmienić status z ofiary na podmiot. Nati, dzięki wielu lekturom, ma świadomość, że opresja zaczyna się w języku, więc to właśnie podczas pyskówek i kłótni nieustannie podważa stereotypy, rutynę myślową, znaki dominacji i narzuconego posłuszeństwa.
Zupełnie innym głosem brzmi narracja Àngels, piszącej właściwą – w sensie gatunkowym – powieść uproszczoną, budowaną według zaleceń Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń i Instytucji Bibliotekarskich, czyli dostosowaną do potrzeb „osób z przejściowymi lub trwałymi trudnościami z czytaniem”. Prostszy sposób zapisu oznacza rezygnację z terminów specjalistycznych (lub ich klarowne wyjaśnianie), użycie prostej składni, unikanie metafor, niejednoznaczności, peryfraz, polisemii, brak wcięć i justowania – wszystko w celu osiągnięcia pożądanej jasności przekazu i zapewnienia prawa do powszechnego dostępu do kultury, informacji i komunikacji. Takimi cechami, również typograficznym, odznacza się tekst Àngels, ale jego znaczenie w powieści kryje się w potencjale wspomnieniowym narracji bohaterki. Krok po kroku Àngels opowiada splecione losy kuzynek: historie rodzin, ich pobyty w instytucjach dla niepełnosprawnych intelektualnie, zasady finansowania i traktowania, różnego rodzaju praktyki dyscyplinowania, działania grup samorzeczników i wreszcie – walkę o „autonomię i równe prawa” (s. 400). Àngels, w przeciwieństwie do Nati, nie ma zasobu lektur i ideologicznych wskazań, jedynie intuicję mówiącą jej, że silne poczucie niesprawiedliwości i brak przestrzeni do samostanowienia nie powinny opisywać jej życia. Jej refleksyjność, zdolność do analizy i odkrywania paradoksów pobytu w ośrodku pozwalają jej przedefiniować „najlepszy interes osoby ubezwłasnowolnionej” (s. 414) i odkryć – dla siebie i kuzynek – wartość samodzielności, nawet jeśli nie będzie ona nigdy całkowita. Àngels publikuje swoją powieść na WhatsAppie, określa się jako pisarka, cieszy ją porozumienie z czytelnikami, ale skrupulatnie realizując zasady lektury uproszczonej”, domaga się przede wszystkim przestrzegania praw osób odmiennych funkcjonalnie i zabezpieczenia ich potrzeby zrozumiałej komunikacji. Jasno przedstawia swoje racje w sądzie podczas składania zeznań w sprawie Margi: „Nie jesteście za tym, żeby osoby odmienne funkcjonalnie miały dostęp do informacji na temat spraw, które się wokół nich dzieją? Nie wydaje się wam, że pozbawienie nas dostępu do informacji jest równoznaczne z ignorowaniem nas i pozwoleniem, żeby kto inny za nas decydował i dokonywał wyborów?” (s. 317).
Àngels mówi tutaj o problemach z komunikacją, jednak sprawa, w której zeznaje, dotyczy chyba ważniejszej kwestii – potrzeby samostanowienia o własnej seksualności. Przeciwko Mardze toczy się bowiem postępowanie o zezwolenie na jej sterylizację wniesione przez opiekę społeczną. Marga staje do walki o przestrzeń tylko dla siebie i uniezależnienie się od kuzynek, jednak wie, że jako osoba ubezwłasnowolniona nie osiągnie tego celu, działając w ramach jakiejkolwiek instytucji. Wybiera zatem drogę anarchii, zwraca się o pomoc do grupy skłoterskiej i z jej pomocą, skrajnie zdeterminowana, zajmuje będący w bardzo złym stanie dom. Dyscyplinowanie Margi wiąże się z jednak nie z samą „ucieczką z domu”, ile z jej seksualnością, której przejawy zostają uznane przez nadzorujące ją instytucje za nadmierne. Pozwala to Morales na rozwinięcie dyskusji o znaczeniu seksualności w ogóle, uznanie jej za obszar potencjalnie niebezpieczny, bo włączony w politykę i niejako wymuszający odwrót od jej najprostszego rozumienia, czyli szukania przyjemności. Marga niedługo cieszy się wolnością; zostaje potraktowana jak uciekinierka i z pomocą policji doprowadzona do szpitala. Warto dodać, że bohaterki powieści nie są nastolatkami, to trzydziesto- i czterdziestolatki, których życie intymne podlega pełnej kontroli. Chociaż Marga odmawia zeznań przed sądem, warto przytoczyć głosy jej kuzynek. Pierwszy, radykalny, należy rzecz jasna do Nati, nazywającej rzeczy dosadnie: zabranie Margi ze skłotowanego domu to „uprowadzenie” i „akt terroru”, a tzw. „ochrona osoby ubezwłasnowolnionej przed konsekwencjami ewentualnej niechcianej ciąży” to „eugenika pod płaszczykiem prawa” (s. 320). Pati widzi to nieco inaczej, ponieważ jej głos wychodzi z środka wspólnego domu i nadzorujących go instytucji. Nie tylko uważa prawo do wyrażania swej seksualności za coś naturalnego, ale formułuje imienne oskarżenie pod adresem zajmującej się Margą psychiatrki. Przed sądem Pati wygłasza coś w rodzaju manifestu: „my, osoby z intelektualną odmiennością funkcjonalną lub rozwojową, mamy prawo do pełnego, zdrowego i satysfakcjonującego życia uczuciowego i seksualnego, a obowiązkiem instytucji publicznych i prywatnych z naszego sektora jest demontować mity dotyczące naszej seksualności, przygotowywać opiekunów grup samorzeczników i podnosić społeczną świadomość naszych praw seksualnych i reprodukcyjnych” (s. 149). Represjonowanie bohaterek odbywa się nie tylko za sprawą nieprzestrzegania tych praw, traktowania ich potrzeb jak zagrażających porządkowi społecznemu fanaberii dzieci, ale też za sprawą wypaczonej medykalizacji nieuwzględniającej statusu osób z niepełnosprawnością. Przypisana (bo trudno mówić tu o procesie diagnozowania) Mardze depresja nie jest w oczach Pati prawdziwą przyczyną ucieczki kuzynki; to raczej wygodne dla urzędników wytłumaczenie, mające potwierdzić, że „wspólnota rodzinna nie może podołać obowiązkom opieki, miłości, zrozumienia i empatii” (s. 154). Gorące przemowy Pati jednoznacznie temu przeczą.
Wielogłos bohaterek spotyka się w wątku sprawy sądowej dotyczącej praw reprodukcyjnych Margi, ale Cristinie Morales udaje się w tej powieści zachować w pełni indywidualne style mówienia/pisania każdej z kobiet. Niezwykle świadomy słowotok Pati brzmi inaczej niż radykalizm i wywrotowość Nati; racjonalny sposób przedstawiania swoich potrzeb w ramach kolektywu anarchistycznego przez niepiśmienną Margę różni się zasadniczo od prostej i poukładanej powieści pisanej przez Àngels. Przeciwwagę dla języka instytucji stanowią protokoły spotkań anarchistów (które same w sobie są arcydziełami pasji dyskutantów, próbujących zapanować nad własną dygresyjnością i odmiennością, ale też ironicznym wypunktowaniem ich różnych słabości) oraz przedrukowane fanziny z kolektywów. Na wielkie uznanie zasługują polskie tłumaczki „Lektury uproszczonej”, Katarzyna Okrasko i Agata Ostrowska, którym udało się oddać zróżnicowanie języków i stylów prozy Morales. Siła kobiecych głosów tkwi jednak nie tylko w feministycznym podglebiu, ile w niepełnosprawności bohaterek, które mówią przez nią i we własnym imieniu, tak jakby uwalniając swój głos, uwalniały osobę z całokształtem doświadczeń, historii, odczuć i indywidualności.
W tym tkwi siła „Lektury uproszczonej” – w naturalności faktu, że osoby z intelektualną odmiennością mówią same za siebie i odsłaniają przy tym wszelkie mechanizmy władzy, która pod pozorem opieki próbuje odebrać im sprawczość i wolność. Każda z bohaterek szuka własnego sposobu na samodecydowanie: dla Nati będzie to taniec, dla Margi seks, dla Pati płomienne mowy, a dla Àngels pisanie; wszystkie praktyki sytuują się daleko od czynności zalecanych i wykonywanych w ośrodkach terapii zajęciowej, np. plecenia wiklinowych koszy. Realizacja własnych pragnień wiąże się w powieści Morales z bezpardonową krytyką takich instytucji, ponieważ to ich działania ostatecznie prowadzą do posługiwania się stereotypowym i pozbawionym indywidualizacji językiem. Można oczywiście zarzucić Morales przesadę, ale wydaje się, że w sytuacji odebrania mowy i innych praw tylko radykalizm jest skuteczny. Nawet jeśli nazwanie wszystkich faszystami/maczystami/neoliberałami uznajemy za nadużycie, to rewolucyjność i brawura jest potrzebna, by uwiarygodnić gniew płonący w powieści. Książka ma nas drażnić i niepokoić, bo stawia też otwarte pytanie o dalsze losy bohaterek w świecie, który – przynajmniej w jakimś stopniu – zaakceptował inność i dostrzegł konieczność działań zmierzających ku inkluzywności świata. „Lektura uproszczona” to książka, która zdecydowanie nie upraszcza tej wizji, a ją problematyzuje; zmusza do wyjścia ze strefy komfortu i konfrontacji z kondycjami niedostrzeżonymi, trudnymi, dla wielu wciąż kontrowersyjnymi. Jednak dzięki (a nie mimo) swej radykalności może stać się lekturą niezwykle ożywczą; w Polsce, gdzie sytuacja osób z niepełnosprawnością jest daleka od ideału – wręcz powinna.
Niepełnosprawność stanowi naturalny sposób autodefiniowania się kobiet. Można wręcz powiedzieć, że określają się przez stopień niepełnosprawności podawany w procentach oraz odpowiadającą im wysokość renty. Jest to jednak przechwycenie języka systemu, który nadał im wartość liczbową. I tak Àngels ma 40% i 189 euro miesięcznie, Patricia – 52% i 324 euro, Marga – 66% i 438 euro, a Nati – 70% i 1118 euro. Powracające określenia za pomocą liczb i kwot mają rzecz jasna ironiczny wydźwięk, związany z przetaczającą się przez powieść krytyką rozwiązań systemowych. Z jednej strony są one przepustką do w miarę samodzielnego życia kobiet, z drugiej jednak informują o normalizujących praktykach instytucji czuwających nad dorosłymi kobietami. Najdosadniej systemową kontrolę (również w zakresie nomenklatury) punktuje Oviedo, jedna z kobiet należących do grupy skłoterskiej: „Opóźnieni umysłowo istnieją tylko dla państwa-rynku dobrobytu, okej? Opóźnieni umysłowo to jedna z wielu kategorii używanych przez władzę, by ograniczyć część populacji i uzasadnić represje wobec niej” (s. 368). Zupełnie inaczej przedstawia się wewnętrzna dynamika w kobiecym mieszkaniu, mająca własne prawa, ustalane niejako w poprzek przypisanym bohaterkom bardzo arbitralnie wartości liczbowych.
Najbardziej widoczne wydaje się to w przypadku Nati, oczytanej absolwentki uniwersytetu, niedoszłej doktorki, paradoksalnie – z najwyższym w grupie stopniem niepełnosprawności. Nabyta w niejasnym wypadku przypadłość Nati określana jest jako tzw. zespół bramkowy: „W skroniach mam zamontowane bramki. Zamykają się, zsuwając z obu stron do środka, jak bramki na stacji metra, i zasłaniają mi twarz. […] Bramki w moich skroniach są […] zrobione […] z gładkiego, wytrzymałego i przezroczystego materiału, z gumowymi uszczelkami zapewniającymi amortyzację podczas otwierania i zamykania, a także hermetyczność” (s. 9). Jak bohaterka dodaje, nie są one żadnym metaforycznym sposobem opisu jej oddzielenia od świata, tylko realnie istniejącą instalacją z zawiasami na skroniach. Zamykające się bramki wiążą się u Nati ze stanem wzburzenia, kiedy w oczach otoczenia uchodzi za agresywną, radykalną i walczącą słowami. Te sceny zwykle wynikają z feminizmu bohaterki, który bez żadnych niuansów daje się sprowadzić do cytatu „Faszysta i samiec to dla mnie synonimy” (s. 11), ale też braku porozumienia z innymi kobietami, nierozumiejącymi jej wściekłości i frustracji. Nati, z racji solidnego intelektualnego zaplecza, potrafi ująć własną kondycję w ramach ideologicznych – bękartyzmu. Pomysłodawczynią jest María Galindo, anarchofeminstka i psycholożka boliwijskiego pochodzenia, od której Nati przejmuje upolitycznienie, zdolność dostrzeżenia podporządkowania, co pozwala zmienić status z ofiary na podmiot. Nati, dzięki wielu lekturom, ma świadomość, że opresja zaczyna się w języku, więc to właśnie podczas pyskówek i kłótni nieustannie podważa stereotypy, rutynę myślową, znaki dominacji i narzuconego posłuszeństwa.
Zupełnie innym głosem brzmi narracja Àngels, piszącej właściwą – w sensie gatunkowym – powieść uproszczoną, budowaną według zaleceń Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń i Instytucji Bibliotekarskich, czyli dostosowaną do potrzeb „osób z przejściowymi lub trwałymi trudnościami z czytaniem”. Prostszy sposób zapisu oznacza rezygnację z terminów specjalistycznych (lub ich klarowne wyjaśnianie), użycie prostej składni, unikanie metafor, niejednoznaczności, peryfraz, polisemii, brak wcięć i justowania – wszystko w celu osiągnięcia pożądanej jasności przekazu i zapewnienia prawa do powszechnego dostępu do kultury, informacji i komunikacji. Takimi cechami, również typograficznym, odznacza się tekst Àngels, ale jego znaczenie w powieści kryje się w potencjale wspomnieniowym narracji bohaterki. Krok po kroku Àngels opowiada splecione losy kuzynek: historie rodzin, ich pobyty w instytucjach dla niepełnosprawnych intelektualnie, zasady finansowania i traktowania, różnego rodzaju praktyki dyscyplinowania, działania grup samorzeczników i wreszcie – walkę o „autonomię i równe prawa” (s. 400). Àngels, w przeciwieństwie do Nati, nie ma zasobu lektur i ideologicznych wskazań, jedynie intuicję mówiącą jej, że silne poczucie niesprawiedliwości i brak przestrzeni do samostanowienia nie powinny opisywać jej życia. Jej refleksyjność, zdolność do analizy i odkrywania paradoksów pobytu w ośrodku pozwalają jej przedefiniować „najlepszy interes osoby ubezwłasnowolnionej” (s. 414) i odkryć – dla siebie i kuzynek – wartość samodzielności, nawet jeśli nie będzie ona nigdy całkowita. Àngels publikuje swoją powieść na WhatsAppie, określa się jako pisarka, cieszy ją porozumienie z czytelnikami, ale skrupulatnie realizując zasady lektury uproszczonej”, domaga się przede wszystkim przestrzegania praw osób odmiennych funkcjonalnie i zabezpieczenia ich potrzeby zrozumiałej komunikacji. Jasno przedstawia swoje racje w sądzie podczas składania zeznań w sprawie Margi: „Nie jesteście za tym, żeby osoby odmienne funkcjonalnie miały dostęp do informacji na temat spraw, które się wokół nich dzieją? Nie wydaje się wam, że pozbawienie nas dostępu do informacji jest równoznaczne z ignorowaniem nas i pozwoleniem, żeby kto inny za nas decydował i dokonywał wyborów?” (s. 317).
Àngels mówi tutaj o problemach z komunikacją, jednak sprawa, w której zeznaje, dotyczy chyba ważniejszej kwestii – potrzeby samostanowienia o własnej seksualności. Przeciwko Mardze toczy się bowiem postępowanie o zezwolenie na jej sterylizację wniesione przez opiekę społeczną. Marga staje do walki o przestrzeń tylko dla siebie i uniezależnienie się od kuzynek, jednak wie, że jako osoba ubezwłasnowolniona nie osiągnie tego celu, działając w ramach jakiejkolwiek instytucji. Wybiera zatem drogę anarchii, zwraca się o pomoc do grupy skłoterskiej i z jej pomocą, skrajnie zdeterminowana, zajmuje będący w bardzo złym stanie dom. Dyscyplinowanie Margi wiąże się z jednak nie z samą „ucieczką z domu”, ile z jej seksualnością, której przejawy zostają uznane przez nadzorujące ją instytucje za nadmierne. Pozwala to Morales na rozwinięcie dyskusji o znaczeniu seksualności w ogóle, uznanie jej za obszar potencjalnie niebezpieczny, bo włączony w politykę i niejako wymuszający odwrót od jej najprostszego rozumienia, czyli szukania przyjemności. Marga niedługo cieszy się wolnością; zostaje potraktowana jak uciekinierka i z pomocą policji doprowadzona do szpitala. Warto dodać, że bohaterki powieści nie są nastolatkami, to trzydziesto- i czterdziestolatki, których życie intymne podlega pełnej kontroli. Chociaż Marga odmawia zeznań przed sądem, warto przytoczyć głosy jej kuzynek. Pierwszy, radykalny, należy rzecz jasna do Nati, nazywającej rzeczy dosadnie: zabranie Margi ze skłotowanego domu to „uprowadzenie” i „akt terroru”, a tzw. „ochrona osoby ubezwłasnowolnionej przed konsekwencjami ewentualnej niechcianej ciąży” to „eugenika pod płaszczykiem prawa” (s. 320). Pati widzi to nieco inaczej, ponieważ jej głos wychodzi z środka wspólnego domu i nadzorujących go instytucji. Nie tylko uważa prawo do wyrażania swej seksualności za coś naturalnego, ale formułuje imienne oskarżenie pod adresem zajmującej się Margą psychiatrki. Przed sądem Pati wygłasza coś w rodzaju manifestu: „my, osoby z intelektualną odmiennością funkcjonalną lub rozwojową, mamy prawo do pełnego, zdrowego i satysfakcjonującego życia uczuciowego i seksualnego, a obowiązkiem instytucji publicznych i prywatnych z naszego sektora jest demontować mity dotyczące naszej seksualności, przygotowywać opiekunów grup samorzeczników i podnosić społeczną świadomość naszych praw seksualnych i reprodukcyjnych” (s. 149). Represjonowanie bohaterek odbywa się nie tylko za sprawą nieprzestrzegania tych praw, traktowania ich potrzeb jak zagrażających porządkowi społecznemu fanaberii dzieci, ale też za sprawą wypaczonej medykalizacji nieuwzględniającej statusu osób z niepełnosprawnością. Przypisana (bo trudno mówić tu o procesie diagnozowania) Mardze depresja nie jest w oczach Pati prawdziwą przyczyną ucieczki kuzynki; to raczej wygodne dla urzędników wytłumaczenie, mające potwierdzić, że „wspólnota rodzinna nie może podołać obowiązkom opieki, miłości, zrozumienia i empatii” (s. 154). Gorące przemowy Pati jednoznacznie temu przeczą.
Wielogłos bohaterek spotyka się w wątku sprawy sądowej dotyczącej praw reprodukcyjnych Margi, ale Cristinie Morales udaje się w tej powieści zachować w pełni indywidualne style mówienia/pisania każdej z kobiet. Niezwykle świadomy słowotok Pati brzmi inaczej niż radykalizm i wywrotowość Nati; racjonalny sposób przedstawiania swoich potrzeb w ramach kolektywu anarchistycznego przez niepiśmienną Margę różni się zasadniczo od prostej i poukładanej powieści pisanej przez Àngels. Przeciwwagę dla języka instytucji stanowią protokoły spotkań anarchistów (które same w sobie są arcydziełami pasji dyskutantów, próbujących zapanować nad własną dygresyjnością i odmiennością, ale też ironicznym wypunktowaniem ich różnych słabości) oraz przedrukowane fanziny z kolektywów. Na wielkie uznanie zasługują polskie tłumaczki „Lektury uproszczonej”, Katarzyna Okrasko i Agata Ostrowska, którym udało się oddać zróżnicowanie języków i stylów prozy Morales. Siła kobiecych głosów tkwi jednak nie tylko w feministycznym podglebiu, ile w niepełnosprawności bohaterek, które mówią przez nią i we własnym imieniu, tak jakby uwalniając swój głos, uwalniały osobę z całokształtem doświadczeń, historii, odczuć i indywidualności.
W tym tkwi siła „Lektury uproszczonej” – w naturalności faktu, że osoby z intelektualną odmiennością mówią same za siebie i odsłaniają przy tym wszelkie mechanizmy władzy, która pod pozorem opieki próbuje odebrać im sprawczość i wolność. Każda z bohaterek szuka własnego sposobu na samodecydowanie: dla Nati będzie to taniec, dla Margi seks, dla Pati płomienne mowy, a dla Àngels pisanie; wszystkie praktyki sytuują się daleko od czynności zalecanych i wykonywanych w ośrodkach terapii zajęciowej, np. plecenia wiklinowych koszy. Realizacja własnych pragnień wiąże się w powieści Morales z bezpardonową krytyką takich instytucji, ponieważ to ich działania ostatecznie prowadzą do posługiwania się stereotypowym i pozbawionym indywidualizacji językiem. Można oczywiście zarzucić Morales przesadę, ale wydaje się, że w sytuacji odebrania mowy i innych praw tylko radykalizm jest skuteczny. Nawet jeśli nazwanie wszystkich faszystami/maczystami/neoliberałami uznajemy za nadużycie, to rewolucyjność i brawura jest potrzebna, by uwiarygodnić gniew płonący w powieści. Książka ma nas drażnić i niepokoić, bo stawia też otwarte pytanie o dalsze losy bohaterek w świecie, który – przynajmniej w jakimś stopniu – zaakceptował inność i dostrzegł konieczność działań zmierzających ku inkluzywności świata. „Lektura uproszczona” to książka, która zdecydowanie nie upraszcza tej wizji, a ją problematyzuje; zmusza do wyjścia ze strefy komfortu i konfrontacji z kondycjami niedostrzeżonymi, trudnymi, dla wielu wciąż kontrowersyjnymi. Jednak dzięki (a nie mimo) swej radykalności może stać się lekturą niezwykle ożywczą; w Polsce, gdzie sytuacja osób z niepełnosprawnością jest daleka od ideału – wręcz powinna.
Cristina Morales: „Lektura uproszczona”. Przeł. Katarzyna Okrasko i Agata Ostrowska. ArtRage. Warszawa 2024.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |