ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (499) / 2024

Anouk Herman,

PRZECIWKO LOGICE UOGÓLNIEŃ (J. SZPILKA: 'GORSET, WSTYD I KOCIE USZKA. O TRANSKOBIECOŚCI')

A A A
„Gorset, wstyd i kocie uszka. O transkobiecości” to książka, która od pierwszy stron sytuuje się przeciwko: przeciwko kształtującym dyskusję o byciu trans narracjom o umieraniu, przeciwko odrzucaniu schedy feminizmu radykalnego, przeciwko uniwersalizmowi, który każe traktować transpłciowość jako zjawisko jednorodne, a – w końcu, co samo odczytuję jako najważniejsze wezwanie, chociaż w żadnym miejscu nie wyrażone wprost – przeciwko asymilacji podmiotów transpłciowych do upupiającego je intelektualnego mainstreamu spod znaku popqueer. Zapewne ta ostatnia rzecz nie zostaje wyrażona wprost właśnie dlatego, że powinna być oczywistym fundamentem do rozprawiania o niecis- i nieheteronormatywnych życiach, ale moja trwająca już jakiś czas przygoda z recenzowaniem queerowego pisania pokazuje, że nie tylko takim fundamentem nie bywa, ale w ogóle została gdzieś zagubiona w wybuchu hurraoptymizmu powierzchownej równości i akceptacji.

J. Szpilka – choć w wielu miejscach ukrywa się za komfortowym parawanem teorii – finalnie unika upadku w nieprzyjazną otchłań cytowań i akademickiego oversharingu (który w przypadku pozycji naukowo-eseistycznych nie polega wcale na doprawianiu tekstu osobistymi odniesieniami, a przeciwnie – opiera się raczej na punktowaniu kolejnych lektur i bibliograficznym szaleństwie). Na uwagę zasługuje precyzyjny dobór odniesień: badaczka, dość niepozornie, bez epatowania pionierstwem, wprowadza polskie osoby czytające w arkana współczesnej literatury pisanej przez kobiety transpłciowe, zachęca – nawet jeśli nie celowo – by zainteresować się nieprzetłumaczonymi dotychczas (bądź przekładanymi zaledwie we fragmentach) pracami amerykańskich feministek z lat 70., podsuwa też znacznie świeższe teksty Finn(a) Mackay(a) i Emmy Heaney. To pewne novum, jeśli chodzi o pisanie o transpłciowości, a nawet szerzej, po prostu o queerze: esej, który dobrze balansuje proporcje między tym, co doświadczone, a tym, co przeczytane. Bez wątpienia dodatkowym plusem jest to, że „Gorset…” ukazał się w Wydawnictwie Czarne, którego renoma (lub bardziej cynicznie: poczytność, rozpoznawalność) i dostępność na rynku pozwolą dotrzeć tym tekstom do szerszego grona odbiorców_odbiorczyń. Czy wszystkim spodobają się wplecione w wywód opowieści o zakupach, orchidektomii albo masochizmie? Czy wszyscy_wszystkie dadzą radę wczuć się w przeżycia zanurzonych w świecie gier transnerdek? Pewnie nie. A to tylko jedna z wielu kolejnych zalet esejów Szpilki.

Dlaczego brak uniwersalności uważam za atut „Gorsetu…”? W ostatnim czasie instytucja queerowej książki – powieści, tomu poezji, dokumentu osobistego, reportażu – zdążyła już nieco na rynku okrzepnąć. Sam fakt jej obecności stracił na posmaczku egzotyki i kontrowersji, „tęczowe” okładki wtopiły się w rządki i stosiki na półkach największych sieciowych księgarń. Wiele spośród nowości nie może już wybronić się samą ważkością poruszanego tematu, bo osoby czytające zainteresowane tego rodzaju literaturą wymagają od niej coraz więcej: więcej rozrywki, więcej erudycyjności, jednego albo drugiego, czasem obu naraz. Pozycje mierne i średnie łączy dążenie do wymyślania koła na nowo: powielanie powszechnie dostępnych informacji, forsowanie pseudoterapeutycznego, tożsamościowego dyskursu spod znaku „jesteś wystarczający_a” (tak, jakby queerowość sama w sobie była chorobą, w której trzeba pocieszać nieuleczalną osobę pacjencką, albo jakby na złą sytuację queerowych osób wpływało właśnie to, że są queer) oraz tendencja do uogólnień.

„Gorset…” wyróżnia się na tym tle, czego autorka jest świadoma, kiedy pisze we wstępie: „(…) muszę zakończyć (…) próbą usytuowania siebie w szerszym, społecznym krajobrazie transpłciowości. Nie lubię tego rodzaju wyznań; zbyt często pobrzmiewają one dla mnie nieszczerze, ale są konieczne, by podkreślić, że mój punkt widzenia jest właśnie punktem, a nie całością” (s. 13). Punkt widzenia Szpilki jest punktem wyjścia wszystkich zaproponowanych przez nią rozważań, które nie aspirują do bycia opowieścią o transpłciowości, ale jednocześnie do tej opowieści dokładają ważną, szczerą i dobrze napisaną cegiełkę. Uogólnienie zakłada uśrednianie wyników, odcinanie wartości skrajnych, akcentowanie podobieństw – a tego rodzaju praktyki uważam za całkowicie kontrproduktywne w dyskusji o queerowości (choć sama pozwalam sobie na pewne uogólnienia, trzymając się kurczowo pojęcia „queer”; jednocześnie sądzę, że objętość tego tekstu, a także prawo uzusu, dzięki któremu „queer” rozumiany jest jako termin-parasolka, przynajmniej do pewnego stopnia tę zagrywkę uzasadniają).

Ciekawym punktem refleksji Szpilki są rozważania o radykalnym feminizmie. Cieszę się, że „Gorset…” nie powiela (nieco już obśmianych) mitów na temat transfobicznego wymiaru myśli Andrei Dworkin, której należałoby raczej przypisywać jakiś rodzaj sojusznictwa (a przynajmniej dostrzec jego echa pobrzmiewające w „Woman Hating”), a przy tym uczciwie podchodzi do faktu, że Dworkin korespondowała z transfobiczną Janice Raymond i wyrażała dla niej pewne poparcie. Pełne oddania internalizowanie postulatów radykalnego feminizmu przez transpłciowe kobiety Szpilka nazywa okrutnym feminizmem: „okrutny feminizm (…) ma niewiele wspólnego z samą feministyczną teorią lub praktyką. (…) to bardziej kwestia odczuwania niż myślenia. Należy do porządku pożądania. Jest bliski nieszczęśliwemu zakochaniu albo nieznośnej tęsknocie (…)” (s. 28) oraz: „zdarza się, że to właśnie te artykulacje feminizmu, które są dla nas najboleśniejsze, uznajemy za najskuteczniejszą odtrutkę na na toksyczność własnej męskości” (s. 26).

Kontynuację tych rozważań stanowią – pozornie mniej wzniosłe – uwagi o gorsecie. Wspominając własną wizytę u gorseciarki, Szpilka dostrzega, jak symbole opresji kobiet stają się jednocześnie symbolami kobiecości (podaje też w wątpliwość rozpowszechniony pogląd o tym, że ciasne sznurowanie gorsetów było historycznie normą). Autorka wskazuje przy tym na pewną trudność wpisaną w transkobiece doświadczenie: bo co, jeśli być kobietą, to znaczy ucieleśniać wszystko to, co krytykowały feministki radykalne? Co, jeśli bycie kobietą jest w jakimś sensie niefeministyczne?

„Gorset…” nie daje precyzyjnych odpowiedzi, nie podsuwa rozwiewających wątpliwości cytatów, bo też nie taka – jak mi się wydaje – jest rola tej książki. Napisać, że to pozycja ważna, to jakby nie napisać nic. Przez jakiś czas wszystko, co wydawano na temat queeru, było „ważne”. Odarte w ten sposób ze swojego znaczenia określenie stało się wydmuszką, marketingowym sloganem, który miał sprawić, że queer-sojusznicy, queer-sojuszniczki wyhodują sobie coraz to większy kompleks mesjasza. Napiszę więc, że „Gorset…” jest malutki. Uroczo wydany. Na okładce znajdziecie pluszowego rekina. Może zaciekawi was dedykacja: „psinkom”. Ale potem zajrzyjcie do środka.
J. Szpilka: „Gorset, wstyd i kocie uszka. O transkobiecości”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2024.