
Marta Bieganowska-Molendowska,
TAJEMNICZA TOWARZYSZKA (LEAH HAZARD: 'MACICA. OPOWIEŚĆ O NASZYM PIERWSZYM DOMU')
A
A
A
Niewiele jest narządów w ludzkim ciele, które mają tak ambiwalentną naturę, jak bohaterka książki autorstwa Leah Hazard, szkockiej pisarki i położnej. Z jednej strony – organ, który przypomina dość boleśnie o swojej obecności co miesiąc, przeklinany i nienawidzony przez miliony kobiet, a z drugiej – miejsce, gdzie zaczęło się życie każdego z nas, będące naszym domem przez 9 miesięcy ciąży, wreszcie miejsce, gdzie spotykają się sacrum i profanum.
Uczynienie macicy bohaterką opowieści z pogranicza historii medycyny, kulturoznawstwa, psychologii i nauk społecznych jest pomysłem tyle zaskakującym, co oczywistym. Gdy mija pierwsze zdumienie: „Ale jak to? Książka o macicy?!”, przychodzi na myśl: „Jak to się stało, że nikt wcześniej na to nie wpadł?!”. Nie ma przecież w ludzkim ciele drugiego tak doniosłego organu, bez którego gatunek ludzki nie mógłby zupełnie istnieć, a zarazem takiego, który sprawia cierpienie, wprawia w zażenowanie, a nawet okrywa wstydem. To powoduje, że o macicy nie sposób mówić neutralnym językiem. To nie nerki czy trzustka – których znaczenia dla funkcjonowania ludzkiego organizmu, rzecz jasna, nie umniejszam, jednak zwykło się mówić o nich raczej bez większych emocji. W przypadku kobiecego organu, który – jak Hazard trafnie zauważa – jest naszym pierwszym domem, narosło tyle mitów, przesądów i stereotypów, że momentami trudno oddzielić fakt medyczny od oceny.
Hazard swoją opowieść snuje na dwóch planach: indywidualnym i kolektywnym. Wnikliwie śledzi historię macicy i jej rozwoju, od poczęcia poprzez pierwszą menstruację i tabu, jakim obwarowane jest miesiączkowanie w różnych kulturach świata, oraz refleksję nad sztucznym hamowaniem owulacji (czyli podstawowej funkcji macicy) aż do aspektu prokreacyjnego: poczęcia, rozwoju ciąży, porodu, połogu i dalej – aż do menopauzy. W każdym z tych wątków autorka wnikliwie przygląda się sprzecznościom i ambiwalencjom, jakie towarzyszą posiadaniu macicy: można jej funkcjonowanie odbierać zarówno jako błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Hazard z czułością należną tak delikatnej i nieobojętnej tematyce snuje historie kobiet, które doświadczyły w związku ze swoją kobiecością bolesnego losu.
Aż siedem z czternastu rozdziałów w książce poświęconych jest obliczu macicy ściśle związanym z prokreacją – nie bez powodu, bo przecież już w podtytule podkreśla się funkcję, jaką pełni w okresie prenatalnym. Hazard pisze więc kolejno o: poczęciu, ciąży, skurczach macicy, porodzie siłami natury, poronieniach i martwych urodzeniach, porodzie przez cesarskie cięcie oraz połogu. Szczególnie wiele uwagi – co nie powinno dziwić, autorka jest przecież położną – poświęca opisowi i wyjaśnieniu roli macicy w procesie rodzenia dziecka, jak również zdecydowanym ubolewaniom dotyczącym współczesnych praktyk na oddziałach położniczych. Hazard zwraca uwagę na dalekie od wspierającego, mocno, choć nieadekwatnie, zmedykalizowane podejście do porodów naturalnych – „efektywność” akcji skurczowej stała się mierzalna, istnieją preferowane czasy trwania poszczególnych faz porodu, a kroplówki z syntetyczną oksytocyną w wielu szpitalach podawane są bez większego uzasadnienia medycznego. To wszystko – między innymi – ma wpływ na zwiększony odsetek porodów przez cesarskie cięcie, wiążących się z poważną operacją dla kobiety, naruszeniem ciągłości jej ciała, okaleczeniem wielu warstw tkanek i pozostawienia trwałych blizn – także na macicy, a dla dziecka – chociażby pozbawieniem doświadczenia przejścia przez kanał rodny i kolonizacji florą bakteryjną matki.
Książka – choć zdecydowanie należy ją traktować jako wyraz fascynacji wobec macicy i jej niesamowitych funkcji – nie unika też trudnych kawałków z jej życia, sugestywnie opowiadając o chorobach, jakie mogą ją trawić – endometriozie czy raku; dysfunkcjach – gdy okazuje się nie przyjaznym domem dla rozwijającego się płodu, a grobem; wreszcie o jej braku i pustce – także w wymiarze emocjonalnym – jaka może być konsekwencją zabiegu histerektomii. Ciekawe wątki otwiera ostatni rozdział książki: „Przyszłość | Innowacje i autonomia” – o tym, co może nieść rozwój nowych technologii dla procesów zapłodnienia, ciąży i porodu, tym samym czyniąc pewną klamrę wobec kolektywnego planu treści, w którym autorka opisuje i rozważa historyczne fakty związane z historią badań nad macicą.
Monografia Hazard jest porywająca, świeża, odkrywcza, rzetelna, a zarazem – bardzo nieobojętna, emocjonalna, subiektywna. Zdecydowana prezentacja stanowiska autorki, zarówno w sferze językowej, jak i doboru treści, to ogromny walor książki. „Macica” jest pełna złości – Hazard umiejętnie punktuje w niej, jak androcentryczna kultura uczyniła ten organ narzędziem opresji i umniejszania kobietom (dość wspomnieć, że nie dalej jak 120 lat temu większość odbiegających od mocno wyśrubowanej ówczesnej „normy” zachowań kobiecych przypisywano tak zwanej „histerii macicy”, do dziś natomiast funkcjonuje w powszechnej świadomości bezpośrednia korelacja pomiędzy złym nastrojem kobiety a jej cyklem biologicznym, wyrażana najczęściej w dość pogardliwy sposób), gdy w istocie jest zupełnie odwrotnie – posiadanie macicy z całą jej potencjalnością aktu twórczego okazuje się w pewnym sensie wyróżnieniem, a nie powodem do wstydu.
Tajemnicze i do pewnego stopnia niepoznane funkcje macicy stały się na przestrzeni wieków przedmiotem – często dość makabrycznych – badań lekarzy i naukowców, a także przyczynkiem do represjonowania kobiet. Hazard stanowczo oddaje im sprawiedliwość w rozdziale „Reprobójstwo | Prawa i niesprawiedliwość”, w którym opisuje drastyczne i wcale nie rzadkie przypadki przymusowych sterylizacji imigrantek, kobiet należących do mniejszości kulturowych czy cierpiących na różnego rodzaju schorzenia. Podobnie gorzko wypowiada się o dostępie do ochrony zdrowia ginekologicznego w społecznościach innych niż środowisko białych, cispłciowych, dobrze wykształconych kobiet. Okazuje się, że w XXI wieku, nawet w rozwiniętych krajach Zachodu, kobiety skazane są na długotrwałe cierpienie, brak adekwatnych diagnoz i leczenia ze względu na swoje pochodzenie etniczne bądź społeczne.
Język propozycji Hazard jest żywy, pełen trafnych i obrazowych metafor, bywa zabawny, często poruszający, nieraz też pełen gniewu. Opowieść płynie wartko, mocno naznaczona subiektywizmem i emocjami autorki – próżno w „Macicy” szukać chłodnego, wyważonego środka przekazu. W zamian za to dostajemy inkluzywną, miejscami czułą, a miejscami stanowczą, ale na pewno – zawsze zaangażowaną narrację.
„Macica. Opowieść o naszym pierwszym domu” jest w moim poczuciu lekturą obowiązkową dla wszystkich kobiet, które chciałyby lepiej poznać sposób funkcjonowania swojego organizmu i otoczyć swoją kobiecość czułą, ciepłą refleksją. To także opowieść dla kobiet, które chcą zrozumieć, dlaczego posiadanie macicy jest obwarowane takim tabu kulturowym, a także dlaczego powoduje opresje, bywa przyczynkiem do zawstydzania i wyszydzania. To opowieść, która tętni życiem. To opowieść, która koi i złości zarazem – trochę jak jej bohaterka.
Uczynienie macicy bohaterką opowieści z pogranicza historii medycyny, kulturoznawstwa, psychologii i nauk społecznych jest pomysłem tyle zaskakującym, co oczywistym. Gdy mija pierwsze zdumienie: „Ale jak to? Książka o macicy?!”, przychodzi na myśl: „Jak to się stało, że nikt wcześniej na to nie wpadł?!”. Nie ma przecież w ludzkim ciele drugiego tak doniosłego organu, bez którego gatunek ludzki nie mógłby zupełnie istnieć, a zarazem takiego, który sprawia cierpienie, wprawia w zażenowanie, a nawet okrywa wstydem. To powoduje, że o macicy nie sposób mówić neutralnym językiem. To nie nerki czy trzustka – których znaczenia dla funkcjonowania ludzkiego organizmu, rzecz jasna, nie umniejszam, jednak zwykło się mówić o nich raczej bez większych emocji. W przypadku kobiecego organu, który – jak Hazard trafnie zauważa – jest naszym pierwszym domem, narosło tyle mitów, przesądów i stereotypów, że momentami trudno oddzielić fakt medyczny od oceny.
Hazard swoją opowieść snuje na dwóch planach: indywidualnym i kolektywnym. Wnikliwie śledzi historię macicy i jej rozwoju, od poczęcia poprzez pierwszą menstruację i tabu, jakim obwarowane jest miesiączkowanie w różnych kulturach świata, oraz refleksję nad sztucznym hamowaniem owulacji (czyli podstawowej funkcji macicy) aż do aspektu prokreacyjnego: poczęcia, rozwoju ciąży, porodu, połogu i dalej – aż do menopauzy. W każdym z tych wątków autorka wnikliwie przygląda się sprzecznościom i ambiwalencjom, jakie towarzyszą posiadaniu macicy: można jej funkcjonowanie odbierać zarówno jako błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Hazard z czułością należną tak delikatnej i nieobojętnej tematyce snuje historie kobiet, które doświadczyły w związku ze swoją kobiecością bolesnego losu.
Aż siedem z czternastu rozdziałów w książce poświęconych jest obliczu macicy ściśle związanym z prokreacją – nie bez powodu, bo przecież już w podtytule podkreśla się funkcję, jaką pełni w okresie prenatalnym. Hazard pisze więc kolejno o: poczęciu, ciąży, skurczach macicy, porodzie siłami natury, poronieniach i martwych urodzeniach, porodzie przez cesarskie cięcie oraz połogu. Szczególnie wiele uwagi – co nie powinno dziwić, autorka jest przecież położną – poświęca opisowi i wyjaśnieniu roli macicy w procesie rodzenia dziecka, jak również zdecydowanym ubolewaniom dotyczącym współczesnych praktyk na oddziałach położniczych. Hazard zwraca uwagę na dalekie od wspierającego, mocno, choć nieadekwatnie, zmedykalizowane podejście do porodów naturalnych – „efektywność” akcji skurczowej stała się mierzalna, istnieją preferowane czasy trwania poszczególnych faz porodu, a kroplówki z syntetyczną oksytocyną w wielu szpitalach podawane są bez większego uzasadnienia medycznego. To wszystko – między innymi – ma wpływ na zwiększony odsetek porodów przez cesarskie cięcie, wiążących się z poważną operacją dla kobiety, naruszeniem ciągłości jej ciała, okaleczeniem wielu warstw tkanek i pozostawienia trwałych blizn – także na macicy, a dla dziecka – chociażby pozbawieniem doświadczenia przejścia przez kanał rodny i kolonizacji florą bakteryjną matki.
Książka – choć zdecydowanie należy ją traktować jako wyraz fascynacji wobec macicy i jej niesamowitych funkcji – nie unika też trudnych kawałków z jej życia, sugestywnie opowiadając o chorobach, jakie mogą ją trawić – endometriozie czy raku; dysfunkcjach – gdy okazuje się nie przyjaznym domem dla rozwijającego się płodu, a grobem; wreszcie o jej braku i pustce – także w wymiarze emocjonalnym – jaka może być konsekwencją zabiegu histerektomii. Ciekawe wątki otwiera ostatni rozdział książki: „Przyszłość | Innowacje i autonomia” – o tym, co może nieść rozwój nowych technologii dla procesów zapłodnienia, ciąży i porodu, tym samym czyniąc pewną klamrę wobec kolektywnego planu treści, w którym autorka opisuje i rozważa historyczne fakty związane z historią badań nad macicą.
Monografia Hazard jest porywająca, świeża, odkrywcza, rzetelna, a zarazem – bardzo nieobojętna, emocjonalna, subiektywna. Zdecydowana prezentacja stanowiska autorki, zarówno w sferze językowej, jak i doboru treści, to ogromny walor książki. „Macica” jest pełna złości – Hazard umiejętnie punktuje w niej, jak androcentryczna kultura uczyniła ten organ narzędziem opresji i umniejszania kobietom (dość wspomnieć, że nie dalej jak 120 lat temu większość odbiegających od mocno wyśrubowanej ówczesnej „normy” zachowań kobiecych przypisywano tak zwanej „histerii macicy”, do dziś natomiast funkcjonuje w powszechnej świadomości bezpośrednia korelacja pomiędzy złym nastrojem kobiety a jej cyklem biologicznym, wyrażana najczęściej w dość pogardliwy sposób), gdy w istocie jest zupełnie odwrotnie – posiadanie macicy z całą jej potencjalnością aktu twórczego okazuje się w pewnym sensie wyróżnieniem, a nie powodem do wstydu.
Tajemnicze i do pewnego stopnia niepoznane funkcje macicy stały się na przestrzeni wieków przedmiotem – często dość makabrycznych – badań lekarzy i naukowców, a także przyczynkiem do represjonowania kobiet. Hazard stanowczo oddaje im sprawiedliwość w rozdziale „Reprobójstwo | Prawa i niesprawiedliwość”, w którym opisuje drastyczne i wcale nie rzadkie przypadki przymusowych sterylizacji imigrantek, kobiet należących do mniejszości kulturowych czy cierpiących na różnego rodzaju schorzenia. Podobnie gorzko wypowiada się o dostępie do ochrony zdrowia ginekologicznego w społecznościach innych niż środowisko białych, cispłciowych, dobrze wykształconych kobiet. Okazuje się, że w XXI wieku, nawet w rozwiniętych krajach Zachodu, kobiety skazane są na długotrwałe cierpienie, brak adekwatnych diagnoz i leczenia ze względu na swoje pochodzenie etniczne bądź społeczne.
Język propozycji Hazard jest żywy, pełen trafnych i obrazowych metafor, bywa zabawny, często poruszający, nieraz też pełen gniewu. Opowieść płynie wartko, mocno naznaczona subiektywizmem i emocjami autorki – próżno w „Macicy” szukać chłodnego, wyważonego środka przekazu. W zamian za to dostajemy inkluzywną, miejscami czułą, a miejscami stanowczą, ale na pewno – zawsze zaangażowaną narrację.
„Macica. Opowieść o naszym pierwszym domu” jest w moim poczuciu lekturą obowiązkową dla wszystkich kobiet, które chciałyby lepiej poznać sposób funkcjonowania swojego organizmu i otoczyć swoją kobiecość czułą, ciepłą refleksją. To także opowieść dla kobiet, które chcą zrozumieć, dlaczego posiadanie macicy jest obwarowane takim tabu kulturowym, a także dlaczego powoduje opresje, bywa przyczynkiem do zawstydzania i wyszydzania. To opowieść, która tętni życiem. To opowieść, która koi i złości zarazem – trochę jak jej bohaterka.
Leah Hazard: „Macica. Opowieść o naszym pierwszym domu”. Przeł. Anna Gralak. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2024.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |