ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (500) / 2024

Ewa Ogłoza,

WŁADYSŁAW LUCIŃSKI ORAZ INNI ARTYŚCI Z GRUPY BIELSZOWICKIEJ W RUDZKIM MUZEUM ('GRUPA BIELSZOWICKA - 60. ROCZNICA POWSTANIA')

A A A
Wystawa, na którą niedawno trafiłam (dzięki zdjęciom Adama Walanusa), została przygotowana w Rudzie Śląskiej. Muzeum powstało niedawno, w 1990 roku, znalazło siedzibę w historycznym budynku przy ulicy Wolności (wcześniej była tam szkoła, a potem – ratusz); prowadzi ważne działania w zakresie utrwalania tradycji, gromadzenia zbiorów, wystawiennictwa oraz popularyzowania wiedzy o historii i kulturze regionu. Muzeum tworzą trzy działy: historyczny, etnograficzny oraz edukacyjno-oświatowy. Obecna multimedialna wystawa czasowa, o dużej wartości estetycznej oraz informacyjno-dydaktycznej, przedstawia przede wszystkim wyjątkową Grupę Bielszowicką i nawiązuje do ponad pół wieku trwania popularnych konkursów plastyki nieprofesjonalnej „Rudzka Jesień”.

Tradycje plastyki nieprofesjonalnej były i są żywe na Śląsku. Działają tu grupy twórcze, które skupiają artystki i artystów, często czynnych zawodowo, pracujących na przykład w kopalni,  w wolnym czasie spotykających się w mniej lub bardziej formalnych grupach w przyzakładowych domach kultury, a po przejściu na emeryturę poświęcających się w pełni pracy twórczej. W tym roku przypada 60. rocznica powstania Grupy Bielszowickiej, której liderem był Władysław Luciński (1933 – 2022). W obchody rocznicowe zaangażował się zespół pracowników i pracowniczek muzeum w Rudzie Śląskiej. Wystawa pokazuje dorobek artystek i artystów, a czyni to w sposób fragmentaryczny, ale reprezentatywny, przemyślany i efektowny, dopracowany w szczegółach. Podobają się wystawione dzieła i wystawa jako całość.

Wystawie towarzyszy wartościowa publikacja Eweliny Pieczki. Autorka i kuratorka przedstawia projekt związany z sześćdziesiątą rocznicą Grupy Bielszowickiej, sięga do historii amatorskiego ruchu w czasach międzywojennych, przypomina historię Grupy od 1964 roku do zamknięcia pracowni w 1996 roku, podaje nazwiska stu członkiń i członków, publikuje archiwalne fotografie, zamieszcza biogramy i zwięzłą charakterystykę twórczości dwudziestu artystek i artystów oraz reprodukcje wybranych dzieł, pokazanych na wystawie.

Na wystawie można obejrzeć dwa ciekawe kilkunastominutowe filmy dokumentalne. Kilka lat temu Alojzy Lysko odwiedził Władysława Lucińskiego w pełnym kwiatów ogrodzie jego domu, aby zaobserwować, jak maluje obraz, i porozmawiać z artystą o życiu, ludzikach  oraz warsztacie twórczym. Reportaż z wizyty i wywiadu przygotował dla katowickiej telewizji Waldemar Patlewicz w 1998 roku.

Na drugim, współczesnym filmie Michała Szalasta, łączącym reportaż z fotografiami dokumentalnymi w czerni i bieli, czterej członkowie Grupy Bielszowickiej, Grzegorz Haiski, Henryk Kostowski, Janusz Urbański oraz oddzielnie Marek Idziaszek wspominają jej założyciela, którego traktowali jak ojca czy przyjaciela, słuchali jego rad, uczestniczyli w organizowanych przez niego plenerach i wystawach, doceniali, że pozwalał na wybory własnej drogi artystycznej. Mówią o swoich artystycznych początkach, problemach z zakupem farb, o uprawianiu sztuki przez siebie, o kolegach artystach.  Z kolei Arkadiusz Gola mówi o swoim fotografowaniu, a także opisuje jeden z zachwycających obrazów Lucińskiego. Na obrazie jest postać kobiety – według artysty, świętej Kingi, według górników – św. Barbary, a według Erwina Sówki – żeńskości w ogóle, która błękitną suknią jakby otula świat, złożony z mnóstwa ludzików. Obraz można zobaczyć na wystawie, zauważając, że nawet rama jest wypełniona barwnymi elementami. Natomiast film jest do obejrzenia na stronie muzeum.

Obraz, który opisywał Arkadiusz Gola, jest na wystawie, obok najwcześniejszego uroczego linorytu z dwiema sowami i liśćmi dębu, a przede wszystkim kilku innych obrazów Lucińskiego, z charakterystycznymi motywami pejzażu Śląska, także z kopalnią w Bielszowicach (podobnie jak na obrazie Andrzeja Świdra), pasmowym układzie kompozycyjnym, wieloma niewielkimi ludzikami w tłumie i każdym z osobna oraz wyrazistą paletą barw. Na obrazach wyróżnia się podziemna strefa kopalnianych chodników, na przykład pod Bielszowicami czy na obrazie „Trzej emeryci”, gdzie z chodnikami łączą się korzenie drzewa. Paleta obejmuje takie barwy, jak zieleń, błękit, czerwień, granat i żółć. Sonia Wilk z Muzeum Śląskiego podzieliła się kiedyś zachwytem nad obrazem „Łapacze”, na którym dymiące kominy przesłaniają czerwone słońce nad kopalnianymi chodnikami. Opisała wzruszającą sytuację, kiedy starszy malarz najpierw był zdezorientowany w muzeum i nie wiedział, gdzie jest, potem rozpoznał obrazy kolegów, a wreszcie stanął przed swoim obrazem i powiedział do córki: „Zobacz, nie zmarnowałem życia”Z kolei Magdalena Łuków vel Broniszewska opisała i zinterpretowała malarstwo Lucińskiego w inspirującym eseju z 2020 roku „Władysław Luciński. Człowiek przytłoczony ogromem życia”.

Obrazy na szkle Marka Idziaszka, jednego z najciekawszych twórców średniego pokolenia, cechuje ciekawe połączenie elementów industrialnych, śląskiej architektury i zbiorowości ludzi zajmujących się różnymi sprawami, a także bogactwo i drobiazgowość przedstawianych detali. Na obrazie „Jarmark” są ludzie, zwierzęta, stragany, na „Jesiennym wspomnieniu” - scenka rodzajowa, przy stole przed familokami, na „O zmierzchu” – ulica w mieście (przypominającym śląskie miasta), tramwaje, drzewa, dymiące kominy na horyzoncie.

Pokazano lipowe figurki Albina Stefaniuka oraz wyrzeźbione przez niego szachy. Wyróżnia się nadjeziorny pejzaż Anieli Denczyk-Berger, utrzymany w jesiennych barwach. Pokazane są prace Jerzego Sewiny – drewniane rzeźby i obrazy, na których wykazał się poczuciem humoru, na przykład umieszczając przed halą sportową gwiazdę filmową z krokodylem czy malując ilustrację do śląskiej piosenki „Poszła Karolinka do Gogolina”.

Dostrzegłam trafne zestawienie precyzyjnie wykonanych konstrukcji z zapałek Janusza Urbańskiego (budynek muzeum, szyby kopalniane) z rysunkiem w ołówku Mariana Gawlika i ze zgeometryzowanymi obrazami Czesława Chodziuka.

Obok siedmiu prac Wilhelma Pietrka wystawiono harmonię (Hohner), na której grał. Pietrek był bowiem malarzem, muzykiem, chórzystą, gawędziarzem i występował w filmach. Na obrazach widać wnętrza domów, magla, pralni i karczmy piwnej.

Pokazano autoportret Jerzego Sekuły oraz obraz z fantastycznymi motywami, a także słynny obraz Jana Janigi – „Górnik z klockiem” oraz linoryt „Na straganie” Józefa Podkowika. Wystawiono przypominające rysunki dziecka obrazy Jerzego Sewiny, jego drzeworyty i rzeźbę oraz „Świętą Kingę” Józefa Raszczvka,. Malarze podejmowali różne tematy, na przykład Grzegorz Haicki na każdym obrazie namalował coś innego: swój autoportret, wieżę kopalni Nowy Wirek oraz świniobicie z dużą gałęzią gruszy na pierwszym planie. Emil Brzezina namalował sceny rodzajowe z dożynek, odpustu i zimowego wieczoru, z udziałem osób w ludowych strojach. Na dwu obrazach Juliusza Marcisza są sceny historyczne, a pejzaż przedstawia Bielszowice pod koniec dziewiętnastego wieku. Historyczne zdarzenia malował także Franciszek Ochman. Do dwu pejzaży Jerzego Socowy (Bielszowice i Tatry) dołącza zaskakujący, tajemniczy obraz „Mag”. Przemysłowy Śląsk, ale i mnóstwo kwiatów pokazała Gerda Urbańska.

W dwu salach częściowo przedzielonych ścianą umieszczono wszystkie eksponaty – na ścianach i w gablotach, w których są: dokumentacja działań grupy, prospekty, ekslibrisy, plakaty, dziennik zajęć, legitymacje oraz kronika, którą Luciński prowadził do 1987 roku.

Prezentacji każdego z dwudziestu twórców towarzyszą wielkoformatowe, czarno-białe, portretowe fotografie, które wykonywał w rozmaitych miejscach, często na spotkaniach u Sewinów, Teodor Segiet z Tarnowskich Gór, znany kolekcjoner sztuki naiwnej. Pasji poznawania i popularyzowania artystów oraz ich sztuki poświęcał się z żoną Anną (zm. 2020). Na fotografiach Segieta, których negatywy kolekcjonerzy przekazali Muzeum Górnośląskiemu, widać zamyślone, poważne twarze, czasami na tle własnych dzieł.

Ciekawe projekty graficzne tablic informacyjnych przygotował utalentowany plastycznie Bogusław Poważa, kiedyś uczeń Lucińskiego, związany z twórcami z Orzegowa – łącząc na żółtym lub ciemnozielonym tle teksty o artystach ze zdjęciami oraz uproszczonymi rysunkami sylwetek ludzkich, czyli ze słynnymi ludzikami z obrazów Lucińskiego.

Wystawy takie, jak ta w rudzkim muzeum, dostarczają wiedzy i przeżyć estetycznych, budzą szacunek dla poszukiwań artystycznych w zakresie wyrażania siebie i oryginalności, skłaniają do refleksji nad losami ludzi oraz różnorodnością sztuki, wskazują na wielkie przywiązanie do własnej małej ojczyzny artystów, historyków i badaczy kultury, zachęcają do systematycznych wizyt w niedużych, lokalnych muzeach. W rudzkim muzeum spotkałam wiele życzliwych osób, jak Ewelina Pieczka, Dorota Pyplok, Irena Twardoch i inne, znających tradycje regionu, podejmujących trud organizowania wystaw i zgromadzenia wokół nich uczestników i świadków działalności Grupy Bielszowickiej, ku radości żyjących twórczyń i twórców oraz rodzin wszystkich, którzy przewinęli się podczas spotkań z Władysławem Lucińskim. Następna wystawa czasowa, już w listopadzie, pokaże dzieło Marka Idziaszka, jego obrazy na szkle.
 

„Grupa Bielszowicka – 60. rocznica powstania”. Kurator wystawy: Ewelina Pieczka. Muzeum Miejskie im. Maksymiliana Chroboka w Rudzie Śląskiej. Od 16 września do 17 października 2024.