ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (501) / 2024

Kamila Czaja,

LUDZKIE DRAPIEŻNIKI (JĘDRZEJ PASIERSKI: 'KŁY')

A A A
Jędrzej Pasierski od paru lat jednoosobowo tworzy, dawniej składającą się z książek liczniejszego grona, serię Ze Strachem Czarnego – i chociaż daleko mu do „Mrozowego” tempa, to ostatnio wydaje w tej serii po dwie książki rocznie, co mogłoby budzić obawy. Jednak lektura „Kłów” rozwiała moje podejrzenia o stawianie na ilość kosztem jakości, to bowiem tom bardzo udany. Swoją dziesiątą książką, w tym ósmą już w cyklu o Ninie Warwiłow, autor przekonuje, że – mimo paru wątpliwości „po drodze” – słusznie przy jego powieściach zostałam.

„Kły” to Nina wracająca po urlopie rodzicielskim, ale i powrót w Beskid Niski. Byliśmy ostatnio nad morzem i w pobliskim Beskidzie Sądeckim, a tym razem zbrodnia znów zawitała w okolice Gorlic. Brzenna-Kolonia staje się scenerią krwawej śmierci Kaliny Koryckiej – bogatej lokalnej aktywistki, której chętnie pozbyłoby się całkiem sporo osób. Komisarka Warwiłow i znany nam już nadkomisarz Michał Karpiuk w zimowej scenerii przełomu 2018/2019 roku przeprowadzić muszą śledztwo, zaskakująco pełne tropów i podejrzanych jak na morderstwo w miejscu liczącym kilka zaledwie gospodarstw. Na tej „ziemi osieroconej przez Łemków” (s. 9), gdzie „naczelnik kryminalnego w zimie nic nie znaczył wobec naczelnika odśnieżania” (s. 209), dojście do prawdy nie będzie łatwe. Zwłaszcza że nie tylko aktualni wrogowie Kaliny i spadkobiercy zyskali na jej śmierci, ale przeszłość aktywistki też kryje kilka ciekawych epizodów. Oczywiście poza podejrzeniem nie może być mąż zamordowanej, ceniony miejscowy lekarz. Jednak mieszkający od niedawana w okolicy trener psich zaprzęgów też ma chyba coś do ukrycia. I kim jest tajemniczy mężczyzna widywany w pobliżu? A to zaledwie nieliczne pytania, jakie musi sobie zadać miejscowa policja. 

Wyjaśnienie zbrodni i pokazanie jej złożonych okoliczności ma pierwszeństwo w narracji „Kłów”, a odłożenie na dalszy plan macierzyńskich i romantycznych perypetii Niny dobrze książce robi. Te wątki wciąż są obecne, ale nie odciągają uwagi od tego, co wydarzyło się w okolicy, i tego, co dopiero nadejdzie, mnożąc tragedie lokalnej społeczności, która i tak nie ma łatwego życia. Pasierski daje sobie czas, by interesująco zarysować portrety sąsiadów i sąsiadek Warwiłow, ich rodzinne i towarzyskie relacje. Słusznie, wszak „[d]ramaty w rządzie, wojny i konflikty, ale ludzi w Gorlicach, jak wszędzie, najbardziej interesowali sąsiedzi” (s. 125). Dowiemy się wiele o Wolakach, Florczukach i Penarach. Zwłaszcza tę ostatnią rodzinę poznamy bliżej, obok rozdziałów poświęconych Ninie i Michałowie są bowiem te dotyczące losów Antka Penara. I tu zrobił Pasierski rzecz świetną: w ramach kryminalnej fabuły zafundował nam jeden z ciekawszych w nowej prozie polskiej obrazów chłopięcego wchodzenia w dorosłość: trudnego bycia między dzieciństwem a dojrzałością, skomplikowanych relacji z rodziną i odwiecznymi przyjaciółmi, którzy być może przestają nimi być, prób odkrycia siebie w tym wszystkim.

Pasierski bardzo umiejętnie w „Kłach” wszystkie wątki łączy. Na przykład kwestia środowiska myśliwskiego, w dużej mierze składającego się z przedstawicieli lokalnych elit, ma znaczenie dla sprawy Kaliny, ale będzie to też nowy element życia Antka. I pisarz naprawdę dobrze wykorzystuje swoją wiedzę o przyrodzie i mroczniejszych stronach relacji człowiek-natura (wszak przez lata był prawnikiem od ochrony środowiska), ale też psychologicznie przekonująco pokazuje, nie usprawiedliwiając, co może kusić w tej „rozrywce” i dorastającego chłopca, szukającego wokół pomysłu na dorosłego siebie, i starszych mężczyzn, mających władzę lub dopiero próbujących poczuć jej namiastkę. Nie oszczędzono ludzi przymykających oko na to, do czego myśliwi są zdolni, ale i druga strona sportretowana została ostro: „Ktoś, kto broni zwierząt, niekoniecznie musi być dobry” (s. 343) – powie o Kalinie jeden z przesłuchiwanych. 

Mam wrażenie, że albo Pasierski rozwinął styl, albo w cyklu o Ninie Warwiłow wreszcie zadziałały ostrzejsze redakcja i korekta. Ty razem „kiksy” nie wytrącały mnie z lektury (może poza drobną sprawą: twierdzenia Karpiuka, że ktoś mu wysłał pendrive’a [s. 249], podczas gdy w innych miejscach jasno wskazano, że wysłano mu plik mailem, a on przegrał załącznik na pendrive’a; ale może to skrót myślowy nadkomisarza). Doszły też w tej, wcześniej raczej solennej, prozie sygnały humoru, w tym czarnego. W efekcie poprawy pewnych słabszych wcześniej elementów i zachowania już dawniej mocnych „Kły” wydają się naprawdę przemyślane. Detale mają znaczenie, finałowe rozwiązanie zaskakuje, a to wszystko w klimacie zimna i – nieraz dosłownego – mroku (umiejscowienie akcji pozwala uzyskać nastrój kryminałów sprzed dominacji technologii, ta bowiem w górach nieraz zawodzi, a mieszkańcy Brzennej muszą się poruszać również w realnej, a nie tylko metaforycznej ciemności).

Jędrzej Pasierski zapewnia porządne powieści kryminalne w czasach, gdy ten klasyczny (i bliski mi) gatunek wypierają popularnością, bardzo różnej jakości, psychologiczne thrillery, z którymi mnie akurat rzadko po drodze. Na dodatek „Kły” to chyba najlepsza część od „Roztopów” (2019). I ileś razy już stwierdzałam, że Pasierski tak konstruuje zakończenia, że dany tom może się okazać ostatni. I tak jest i teraz, tyle że walczy we mnie poczucie, że osiem tomów to, owszem, sporo i lepiej zejść ze sceny w dobrym momencie, z myślą, że jeżeli nawet nie dalsze perypetie samej Niny, to na pewno losy Penarów po wydarzeniach z „Kłów” chętnie bym poznała.
 

Jędrzej Pasierski: „Kły”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2024 [seria: Ze Strachem].