
SKAMIENIAŁOŚCI CUDZYCH TRAUM ('PRAWDZIWY BÓL')
A
A
A
Nie da się jednoznacznie ocenić, jak duży wpływ na obecną wrażliwość twórczą Jessego Eisenberga miał występ u reżysera Noaha Baumbacha, który zdarzył się niemalże dwadzieścia lat przed nakręceniem „Prawdziwego bólu”. Wówczas dwudziestodwuletni aktor zagrał główną rolę w dramacie rodzinnym „Walka żywiołów” – filmie będącym autoterapeutyczną, autorską wizją nowojorczyka, dekonstruującego własne problemy rodzinne za pomocą tragikomicznych scen, eksponujących przede wszystkim nieumiejętność odnalezienia porozumienia pomiędzy najbliższymi (?) ludźmi. Od tamtego czasu Eisenberg jadł już chleb z niejednego pieca, jednak gdybym z jego filmografii miał wskazać tylko jeden film, który wydaje mi się najbardziej zbliżony do jego reżyserskich i scenopisarskich prób, byłby to właśnie ten, w którym zagrał, gdy był jeszcze młodzieńcem. To nie przypadek, że postacie konstruowane zarówno przez Baumbacha, jak i Eisenberga mogą nam się jawić jako „wieczne dzieci”. „Prawdziwy ból” to historia dwóch kuzynów, wyruszających do Polski w podróż śladami życia ich niedawno zmarłej babci. Są dla siebie jak bracia, a przynajmniej powinna łączyć ich braterska więź, lecz oddaliły ich zawirowania życia i diametralnie różne temperamenty.
Fundamenty fabularne „Prawdziwego bólu” moglibyśmy opisać za pomocą równie banalnego, co odkrywczego eksperymentu. W tym doświadczeniu widzowie mieliby za zadanie przeanalizować, jak z przepracowywaniem tej samej traumy radzi sobie osoba radykalnie ekstrawertyczna, a jak – skrajnie introwertyczna. W rolę pierwszego z bohaterów, Benjiego, wcielił się Kieran Culkin. Aktor po przejściach, dla którego praca na planie filmu Eisenberga z pewnością miała również osobiste znaczenie. W postać jego kuzyna, Davida, wcielił się sam reżyser. Dwaj protagoniści mają bardzo przejrzyste założenia charakterologiczne. Jednak Eisenberg jako scenarzysta nie funduje im spaceru za rączkę przez Polskę. Zamiast zadawać sobie pytanie, jak ci archetypiczni ekstrawertycy i introwertycy mogliby się zachować w poszczególnych sytuacjach, tutaj widz obserwuje zdarzenia, które skutkują tym, że bohaterowie zachowują się inaczej, niż mają to w swojej naturze. Dlaczego skryty i lakoniczny David nagle popada w słowotok, wylewając gorzkie żale do praktycznie obcych ludzi? Czemu nadpobudliwy i frywolny Benji siada na ławce ze łzami w oczach?
„Prawdziwy ból” to historia o najgłośniejszym obliczu ciszy. Dojmującej pustce. Kiedy bohaterowie opuszczają obóz koncentracyjny na Majdanku, Chopin w tle na pewno nadal gra na fortepianie, tyle że klawisze przestały wydawać jakiekolwiek dźwięki. Ten zabieg może kojarzyć się ze „Strefą interesów” Jonathana Glazera – w obu filmach koszmar kryje się gdzieś pomiędzy aluzyjnymi scenami. To nie przypadek, że Einsenberg skoncentrował swój film wokół wrażliwej kwestii żydowskiej. Kwestii, w której ci naznaczeni traumą mówią najczęściej zbyt mało, ogarnięci przenikliwą afazją. Jedną z postaci drugoplanowych w „Prawdziwym bólu” jest uciekinier z Rwandy, gdzie miała miejsce bratobójcza rzeź pomiędzy plemionami Tutsi i Hutu. „Jestem jak otwarta księga” – stwierdza emigrant, kiedy Benji zalewa go prymitywnymi pytaniami. Asekuracyjne zachowanie Ruandyjczyka zaprzecza jednak wcześniejszej deklaracji. Elodge mógłby mówić, ale podobnie jak kopista Bartleby z opowiadania Melville’a: „wolałby nie”. Chociaż mógłby być przekaźnikiem drogocennej wiedzy, rwandyjskim Pileckim, który z piekła wyniósł wiedzę dla przyszłych pokoleń, jego sposobem radzenia sobie z przeszłością nie jest nawet wyparcie, lecz akceptacja. W czasach, kiedy każdy może wypowiadać się publicznie w dowolnym temacie, a podzielony świat skłania ludzi do zajmowania określonych stron dualistycznych konfliktów, warto zwrócić uwagę na samych poszkodowanych, którzy najczęściej stoją z boku i obserwują, jak światowe parlamenty i anonimowe konta na X toczą debaty o ich życiu. „Prawdziwy ból” to milczenie. „Prawdziwy ból” to bycie w tłumie ludzi, z których każdy ma swoje własne życie, ale nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że ty również mógłbyś być jednym z nich.
Eisenberg uprawia storytelling analogiczny do Charlotte Wells i jej „Aftersun”, gdzie podczas wakacji z bliską osobą nie dostrzegamy widma tragedii i bólu, z którymi ona się zmaga. Film Amerykanina, chociaż na pierwszy rzut oka miał być skrojony na miarę „feel-good buddy-movie drogi”, w praktyce staje się zupełnym przeciwieństwem tych powierzchownych frazesów. Kumpelskie kino drogi to przecież Hollywood w pigułce. Komfortowy seans, podczas którego widz obserwuje przemianę bohatera, wyruszającego w podróż, żeby zmienić swoje życie na lepsze. Chociaż wspomniałem o tym, że wraz z biegiem filmu w charakterach Benjiego i Davida zachodzą pewne anomalie, to tych przypadków nie możemy określić mianem mitycznej przemiany. „Prawdziwy ból” opowiada o podróży śladami Holocaustu, którą kuzyni chcą upamiętnić swoją niedawno zmarłą babcię, doświadczoną terrorem II wojny światowej. Mimo to, we wspomnieniach, ich babcia nie jest żadną męczenniczką. Ba, to właśnie ona potrafiła jako jedyna postawić do pionu swoich wnuków, gdy ci nie potrafili poradzić sobie z własnym życiem. Kiedy kuzyni stawiają przed jej dawnym domem symboliczne kamienie, powiązane z judaistycznym rytuałem, nieczuły na nic sąsiad każe im je stamtąd zabrać. Chociaż usłyszał ich historię, nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. On zmaga się ze swoim własnym bólem i nie dostrzega ich cierpienia, nawet gdy kuzyni obnażają go pod jego balkonem. Te symboliczne ślady wspomnień to tylko skamieniałości cudzych traum. Być może pomogą żywym, lecz nawet zabytkowe pomniki w nekropoliach nie przyniosą już ulgi zmarłym, z którymi za życia nikt szczerze nie porozmawiał.
Fundamenty fabularne „Prawdziwego bólu” moglibyśmy opisać za pomocą równie banalnego, co odkrywczego eksperymentu. W tym doświadczeniu widzowie mieliby za zadanie przeanalizować, jak z przepracowywaniem tej samej traumy radzi sobie osoba radykalnie ekstrawertyczna, a jak – skrajnie introwertyczna. W rolę pierwszego z bohaterów, Benjiego, wcielił się Kieran Culkin. Aktor po przejściach, dla którego praca na planie filmu Eisenberga z pewnością miała również osobiste znaczenie. W postać jego kuzyna, Davida, wcielił się sam reżyser. Dwaj protagoniści mają bardzo przejrzyste założenia charakterologiczne. Jednak Eisenberg jako scenarzysta nie funduje im spaceru za rączkę przez Polskę. Zamiast zadawać sobie pytanie, jak ci archetypiczni ekstrawertycy i introwertycy mogliby się zachować w poszczególnych sytuacjach, tutaj widz obserwuje zdarzenia, które skutkują tym, że bohaterowie zachowują się inaczej, niż mają to w swojej naturze. Dlaczego skryty i lakoniczny David nagle popada w słowotok, wylewając gorzkie żale do praktycznie obcych ludzi? Czemu nadpobudliwy i frywolny Benji siada na ławce ze łzami w oczach?
„Prawdziwy ból” to historia o najgłośniejszym obliczu ciszy. Dojmującej pustce. Kiedy bohaterowie opuszczają obóz koncentracyjny na Majdanku, Chopin w tle na pewno nadal gra na fortepianie, tyle że klawisze przestały wydawać jakiekolwiek dźwięki. Ten zabieg może kojarzyć się ze „Strefą interesów” Jonathana Glazera – w obu filmach koszmar kryje się gdzieś pomiędzy aluzyjnymi scenami. To nie przypadek, że Einsenberg skoncentrował swój film wokół wrażliwej kwestii żydowskiej. Kwestii, w której ci naznaczeni traumą mówią najczęściej zbyt mało, ogarnięci przenikliwą afazją. Jedną z postaci drugoplanowych w „Prawdziwym bólu” jest uciekinier z Rwandy, gdzie miała miejsce bratobójcza rzeź pomiędzy plemionami Tutsi i Hutu. „Jestem jak otwarta księga” – stwierdza emigrant, kiedy Benji zalewa go prymitywnymi pytaniami. Asekuracyjne zachowanie Ruandyjczyka zaprzecza jednak wcześniejszej deklaracji. Elodge mógłby mówić, ale podobnie jak kopista Bartleby z opowiadania Melville’a: „wolałby nie”. Chociaż mógłby być przekaźnikiem drogocennej wiedzy, rwandyjskim Pileckim, który z piekła wyniósł wiedzę dla przyszłych pokoleń, jego sposobem radzenia sobie z przeszłością nie jest nawet wyparcie, lecz akceptacja. W czasach, kiedy każdy może wypowiadać się publicznie w dowolnym temacie, a podzielony świat skłania ludzi do zajmowania określonych stron dualistycznych konfliktów, warto zwrócić uwagę na samych poszkodowanych, którzy najczęściej stoją z boku i obserwują, jak światowe parlamenty i anonimowe konta na X toczą debaty o ich życiu. „Prawdziwy ból” to milczenie. „Prawdziwy ból” to bycie w tłumie ludzi, z których każdy ma swoje własne życie, ale nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że ty również mógłbyś być jednym z nich.
Eisenberg uprawia storytelling analogiczny do Charlotte Wells i jej „Aftersun”, gdzie podczas wakacji z bliską osobą nie dostrzegamy widma tragedii i bólu, z którymi ona się zmaga. Film Amerykanina, chociaż na pierwszy rzut oka miał być skrojony na miarę „feel-good buddy-movie drogi”, w praktyce staje się zupełnym przeciwieństwem tych powierzchownych frazesów. Kumpelskie kino drogi to przecież Hollywood w pigułce. Komfortowy seans, podczas którego widz obserwuje przemianę bohatera, wyruszającego w podróż, żeby zmienić swoje życie na lepsze. Chociaż wspomniałem o tym, że wraz z biegiem filmu w charakterach Benjiego i Davida zachodzą pewne anomalie, to tych przypadków nie możemy określić mianem mitycznej przemiany. „Prawdziwy ból” opowiada o podróży śladami Holocaustu, którą kuzyni chcą upamiętnić swoją niedawno zmarłą babcię, doświadczoną terrorem II wojny światowej. Mimo to, we wspomnieniach, ich babcia nie jest żadną męczenniczką. Ba, to właśnie ona potrafiła jako jedyna postawić do pionu swoich wnuków, gdy ci nie potrafili poradzić sobie z własnym życiem. Kiedy kuzyni stawiają przed jej dawnym domem symboliczne kamienie, powiązane z judaistycznym rytuałem, nieczuły na nic sąsiad każe im je stamtąd zabrać. Chociaż usłyszał ich historię, nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. On zmaga się ze swoim własnym bólem i nie dostrzega ich cierpienia, nawet gdy kuzyni obnażają go pod jego balkonem. Te symboliczne ślady wspomnień to tylko skamieniałości cudzych traum. Być może pomogą żywym, lecz nawet zabytkowe pomniki w nekropoliach nie przyniosą już ulgi zmarłym, z którymi za życia nikt szczerze nie porozmawiał.
„Prawdziwy ból” („A Real Pain”). Reżyseria: Jesse Eisenberg. Scenariusz: Jesse Eisenberg. Zdjęcia: Michał Dymek. Obsada: Jesse Eisenberg, Kieran Culkin, Jennifer Grey, Will Sharpe, Kurt Egyiawan. Stany Zjednoczone, Polska 2024, 90 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |