
'O-BŁĘDY!' W KRÓLEWSKIEJ GRZE (RAFAŁ MARSZAŁEK: 'PORADNIK DLA ZNERWICOWANYCH SZACHISTÓW')
A
A
A
Tytuł „Poradnik dla znerwicowanych szachistów” adekwatnie odzwierciedla zawartość książki Rafała Marszałka, gdyż rzeczywiście jest to poradnik, napisany co prawda w eseistycznym, ale precyzyjnym stylu, oparty na osobistych doświadczeniach autora z królewską grą. Publikacja skupia się na szachowych emocjach, nerwicach i omyłkach. Marszałek, jak sam pisze o sobie, „zaledwie otarł się o 2400 punktów Elo, mógłby uchodzić za upostaciowanie szachowego błędu” (s. 9-10), ale niepotrzebnie sobie umniejsza. Taka liczba punktów odzwierciedla przecież poziom szachowego mistrza FIDE. Jest to więc praca napisana przez znawcę i ze znawstwem.
W książce znajdują się liczne analizy partii rozgrywanych od XIX wieku do współczesności, w których ni stąd ni zowąd pojawiały się dziwne ruchy – zupełnie niezrozumiałe dla kogokolwiek, kto przeglądałby „suchą” notację dostępną w szachowych bazach danych. Zamieszczę próbkę pisania Marszałka:
„l.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gc4 Gc5 4.O-O d6 5.c3 Hf6 6.d3 h6 7.b4 Gb6 8.Sbd2 Sge7 9.Gb3 a6 10.Sc4 Ga7 11.Se3 O-O 12.h3 Ge6 13.Sd5 Gxd5 14.exd5 Sb8 15.Ge3 Sd7 16.Gxa7 Wxa7 17.d4 Sg6 18.We1
Można usnąć z nudów, nieprawdaż? Czarne poprawiły pozycję wieży – 18…Waa8, co przecież nie miało żadnego znaczenia. Więc właściwie po co to pokazywać? Otóż nikt nie domyśliłby się, że ta senna partia zakończy się w trzech, dosłownie trzech posunięciach. 19.Hd2?! Sf4 20.dxe5? (koniecznie należało zagrać 20.Kh2 =) 20…Sxe5 21.Sxe5??. Po względnie najlepszym 21.We3 Sxh3+ 22.Kfl Sg5 23.Sxe5 dxe5 białe zostałyby bez pionka. 21…Hg5! i białe poddały się.
Po zagranym przez Dołmatowa 19.Hd2?! Jusupow natychmiast uchwycił specyfikę położenia i zastawił na przeciwnika piekielną pułapkę. Mechaniczne posunięcie rywala naprowadziło grającego czarnymi na trop rozstrzygającego manewru. Dołmatow go prześlepił, myląc szachy z grą w warcaby, w której bicie bierki jest przymusowe.
Byłoby błędem potraktowanie tej partii jako pospolitego wypadku przy pracy, mimo że w podobnych przypadkach najczęściej spotykamy się z takim wyjaśnieniem. Bliższy ogląd ujawnia prawdziwą przyczynę awarii. Na wyniku zaważył schematyzm grającego białymi. Dał się on uśpić rutynie, przekonany, że rozgrywa pozycję podobną do setki innych. Owszem, ale podobieństwo to nie identyczność. Bogactwo szachów sprawia, że nie istnieje pozycja »taka jak wszystkie inne«” (s. 96, wyróżnienia pochodzą od autora książki).
Śledzenie przebiegu takiej partii z narracją autora jest z pewnością fascynujące dla osób, które potrafią sobie zwizualizować notację szachową. Choć lekturę tę ułatwiają załączane co jakiś czas diagramy, poradnik Marszałka zdecydowanie odbieram jako książkę skierowaną do profesjonalnego czytelnika. Znajdzie on w niej znacznie więcej podobnych, dobrze pogrupowanych analiz. Ze śledzenia ich, jak sądzę, będzie mógł czerpać żywą przyjemność.
Zgodnie z uwagami autora, niektóre błędy, nieprecyzyjne posunięcia w prezentowanych grach mogły wynikać z wielkiej presji (wyniku, czasu, stawki), jaka ciążyła na zawodnikach, niekiedy bywało też tak, że szachiści zakładali, iż partia od pewnego momentu wygra się sama, lub dekoncentrowali się, śpieszyli, byli zbyt chciwi czy uparci – wreszcie zbyt zaszokowani ruchem przeciwnika. Za przykłady służą tutaj Marszałkowi słynne już partie – by zacząć od najnowszych – nerwowy pojedynek o mistrzostwo świata w Astanie w 2023 roku między Lirenem Dingiem a Janem Niepomniaszczym (12 partia), w którym żaden z szachistów po „abdykacji” Magnusa Carlsena nie okazał się zbyt gotowy na otrzymanie tytułu; czy też starsze np. ta między Michaiłem Talem a Ulfem Anderssonem z Tilburga 1980, gdzie po zagraniu ruchu „w tempie blitza” (s. 86) Tal, mając wygraną partię, musiał się pogodzić z remisem.
Jedną z najciekawszych części książki jest bez wątpienia jej początek, dotyczący starej ery szachów, jeszcze sprzed pojawienia się zaawansowanych programów komputerowych (Stockfish, Leela Chess Zero i AlphaZero), które odmieniły oblicze królewskiej gry. Marszałek analizuje ten okres z perspektywy uczestniczącego w tym procesie świadka. Wspomina, jak mało było dostępnych książek w latach 50. i 60. i jak wiele kwestii trzeba było rozpracować samemu lub polegając na mistrzach. Napomyka o 1965 roku, w którym pojawił się „Informator Szachowy” – ten silnie wpłynął na młodych graczy nazywanych później „dziećmi informatora”, kolejna rewolucja to właśnie silniki szachowe, które modyfikują rolę mentoringu. W każdym razie, królewska gra nieustannie się rozwija. I tutaj brakuje może nieco u Marszałka zaznaczenia wagi pojedynków między AlphąZero a Stockfishem (2017-2018), w których ten pierwszy poważnie obnażył słabości obrony królewsko-indyjskiej, co szybko wykorzystali arcymistrzowie w swoich przygotowaniach strategicznych.
Moje uwagi do tej pracy nie będą się jednak sprowadzać do kwestii merytorycznych. Zwrócę uwagę na dwa nieporadne momenty (nie jest ich dużo). Pierwszy dotyczy wzmianki o Achillesie, kiedy autor zapowiada część poświęconą m.in. słabym punktom różnych szachistów. Marszałek pisze: „Achilles, rozsławiony na całym świecie w greckiej mitologii bohater »Iliady« Homera, powszechnie podziwiany, mężny i długo w bitwach niepokonany, miał sekretną słabość, która go doprowadziła do zguby. W »Słowniku mitów i tradycji kultury« Kopalińskiego czytamy, że nereida Tetyda…” (s. 67-66). Oszczędzę czytelnikowi więcej treści. Skoro Achilles jest rozsławiony na całym świecie, a pięta achillesowa to związek frazeologiczny, w którego popularność nikt chyba nie śmie wątpić, to uwagi te są po prostu zbędne.
Druga sprawa: zwrot do czytelnika – „jak w tej pozycji zagrałbyś ty, szary zjadaczu chleba”? (s. 82) – jest nie na miejscu.
W podsumowaniu podkreślę, że choć niektóre konstatacje i opinie zawarte w „Poradniku dla znerwicowanych szachistów” trącą oczywistością, jest to bez wątpienia zbiór ciekawie wybranych, dobrze omówionych i rozplanowanych kompozycyjnie partii szachowych.
W książce znajdują się liczne analizy partii rozgrywanych od XIX wieku do współczesności, w których ni stąd ni zowąd pojawiały się dziwne ruchy – zupełnie niezrozumiałe dla kogokolwiek, kto przeglądałby „suchą” notację dostępną w szachowych bazach danych. Zamieszczę próbkę pisania Marszałka:
„l.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gc4 Gc5 4.O-O d6 5.c3 Hf6 6.d3 h6 7.b4 Gb6 8.Sbd2 Sge7 9.Gb3 a6 10.Sc4 Ga7 11.Se3 O-O 12.h3 Ge6 13.Sd5 Gxd5 14.exd5 Sb8 15.Ge3 Sd7 16.Gxa7 Wxa7 17.d4 Sg6 18.We1
Można usnąć z nudów, nieprawdaż? Czarne poprawiły pozycję wieży – 18…Waa8, co przecież nie miało żadnego znaczenia. Więc właściwie po co to pokazywać? Otóż nikt nie domyśliłby się, że ta senna partia zakończy się w trzech, dosłownie trzech posunięciach. 19.Hd2?! Sf4 20.dxe5? (koniecznie należało zagrać 20.Kh2 =) 20…Sxe5 21.Sxe5??. Po względnie najlepszym 21.We3 Sxh3+ 22.Kfl Sg5 23.Sxe5 dxe5 białe zostałyby bez pionka. 21…Hg5! i białe poddały się.
Po zagranym przez Dołmatowa 19.Hd2?! Jusupow natychmiast uchwycił specyfikę położenia i zastawił na przeciwnika piekielną pułapkę. Mechaniczne posunięcie rywala naprowadziło grającego czarnymi na trop rozstrzygającego manewru. Dołmatow go prześlepił, myląc szachy z grą w warcaby, w której bicie bierki jest przymusowe.
Byłoby błędem potraktowanie tej partii jako pospolitego wypadku przy pracy, mimo że w podobnych przypadkach najczęściej spotykamy się z takim wyjaśnieniem. Bliższy ogląd ujawnia prawdziwą przyczynę awarii. Na wyniku zaważył schematyzm grającego białymi. Dał się on uśpić rutynie, przekonany, że rozgrywa pozycję podobną do setki innych. Owszem, ale podobieństwo to nie identyczność. Bogactwo szachów sprawia, że nie istnieje pozycja »taka jak wszystkie inne«” (s. 96, wyróżnienia pochodzą od autora książki).
Śledzenie przebiegu takiej partii z narracją autora jest z pewnością fascynujące dla osób, które potrafią sobie zwizualizować notację szachową. Choć lekturę tę ułatwiają załączane co jakiś czas diagramy, poradnik Marszałka zdecydowanie odbieram jako książkę skierowaną do profesjonalnego czytelnika. Znajdzie on w niej znacznie więcej podobnych, dobrze pogrupowanych analiz. Ze śledzenia ich, jak sądzę, będzie mógł czerpać żywą przyjemność.
Zgodnie z uwagami autora, niektóre błędy, nieprecyzyjne posunięcia w prezentowanych grach mogły wynikać z wielkiej presji (wyniku, czasu, stawki), jaka ciążyła na zawodnikach, niekiedy bywało też tak, że szachiści zakładali, iż partia od pewnego momentu wygra się sama, lub dekoncentrowali się, śpieszyli, byli zbyt chciwi czy uparci – wreszcie zbyt zaszokowani ruchem przeciwnika. Za przykłady służą tutaj Marszałkowi słynne już partie – by zacząć od najnowszych – nerwowy pojedynek o mistrzostwo świata w Astanie w 2023 roku między Lirenem Dingiem a Janem Niepomniaszczym (12 partia), w którym żaden z szachistów po „abdykacji” Magnusa Carlsena nie okazał się zbyt gotowy na otrzymanie tytułu; czy też starsze np. ta między Michaiłem Talem a Ulfem Anderssonem z Tilburga 1980, gdzie po zagraniu ruchu „w tempie blitza” (s. 86) Tal, mając wygraną partię, musiał się pogodzić z remisem.
Jedną z najciekawszych części książki jest bez wątpienia jej początek, dotyczący starej ery szachów, jeszcze sprzed pojawienia się zaawansowanych programów komputerowych (Stockfish, Leela Chess Zero i AlphaZero), które odmieniły oblicze królewskiej gry. Marszałek analizuje ten okres z perspektywy uczestniczącego w tym procesie świadka. Wspomina, jak mało było dostępnych książek w latach 50. i 60. i jak wiele kwestii trzeba było rozpracować samemu lub polegając na mistrzach. Napomyka o 1965 roku, w którym pojawił się „Informator Szachowy” – ten silnie wpłynął na młodych graczy nazywanych później „dziećmi informatora”, kolejna rewolucja to właśnie silniki szachowe, które modyfikują rolę mentoringu. W każdym razie, królewska gra nieustannie się rozwija. I tutaj brakuje może nieco u Marszałka zaznaczenia wagi pojedynków między AlphąZero a Stockfishem (2017-2018), w których ten pierwszy poważnie obnażył słabości obrony królewsko-indyjskiej, co szybko wykorzystali arcymistrzowie w swoich przygotowaniach strategicznych.
Moje uwagi do tej pracy nie będą się jednak sprowadzać do kwestii merytorycznych. Zwrócę uwagę na dwa nieporadne momenty (nie jest ich dużo). Pierwszy dotyczy wzmianki o Achillesie, kiedy autor zapowiada część poświęconą m.in. słabym punktom różnych szachistów. Marszałek pisze: „Achilles, rozsławiony na całym świecie w greckiej mitologii bohater »Iliady« Homera, powszechnie podziwiany, mężny i długo w bitwach niepokonany, miał sekretną słabość, która go doprowadziła do zguby. W »Słowniku mitów i tradycji kultury« Kopalińskiego czytamy, że nereida Tetyda…” (s. 67-66). Oszczędzę czytelnikowi więcej treści. Skoro Achilles jest rozsławiony na całym świecie, a pięta achillesowa to związek frazeologiczny, w którego popularność nikt chyba nie śmie wątpić, to uwagi te są po prostu zbędne.
Druga sprawa: zwrot do czytelnika – „jak w tej pozycji zagrałbyś ty, szary zjadaczu chleba”? (s. 82) – jest nie na miejscu.
W podsumowaniu podkreślę, że choć niektóre konstatacje i opinie zawarte w „Poradniku dla znerwicowanych szachistów” trącą oczywistością, jest to bez wątpienia zbiór ciekawie wybranych, dobrze omówionych i rozplanowanych kompozycyjnie partii szachowych.
Rafał Marszałek: „Poradnik dla znerwicowanych szachistów”. Wydawnictwo słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2024.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |