ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (505) / 2025

Sara Nowicka,

TOP 5 NAJLEPSZYCH FILMÓW W POLSKIEJ DYSTRYBUCJI W ROKU 2024

A A A
1. „Kąpiel diabła” („The Devil’s Bath”). Scenariusz i reżyseria: Veronika Franz, Severin Fiala. Austria, Niemcy 2024.

Pod względem estetycznym to najpiękniej dopracowany film zeszłego roku. Veronika Franz i Severin Fiala już w swoich poprzednich filmach udowodnili, że są mistrzami budowania nastroju zagrożenia odczuwalnego w domowych pieleszach. W „Kąpieli diabła” nie tylko sugestywnie pokazują jak nowa rodzina (mąż i teściowa) niszczy psychikę młodej dziewczyny, ale też z maestrią odtwarzają mrok XVIII-wiecznej austriackiej wioski. W epoce czarów i zabobonów główna bohaterka jedynie w magicznych przedmiotach może znaleźć sprzymierzeńców. Wyjęte z malarstwa i snów kadry śniły mi się po nocach i choć były to koszmary, budziłam się z nich z uśmiechem na ustach.

2. „Love Lies Bleeding”. Reżyseria: Rose Glass. Scenariusz: Rose Glass, Weronika Tofilska. USA, Wielka Brytania 2024.

Motywem, który często powtarzał się w oglądanych przeze mnie w 2024 roku premierach, były relacje córek i ojców. Lou (Kristen Stewart), nosząca takie samo imię jak jej tata, jest dla mnie najciekawszą bohaterką walczącą z patriarchą. To postać, która przejmuje męskie wzorce, ale jednocześnie pokazuje ich absurdalność. „Love Lies Bleeding” jest gatunkową hybrydą opartą na rozbijaniu genderowych schematów. Mimo licznych nawiązań do historii kina (od „Ataku kobiety o 50 stopach wzrostu” po twórczość Davida Lyncha) Ross Glass daje jasny sygnał, że najważniejsze są dla niej wiarygodne portrety bohaterek. Chociaż każdej z nich bliżej do potworzyc z popkulturowego bestiariusza niż realnych kobiet, zarówno pakerka, najbrzydsza dziewczyna w mieście, jak i wampiryczna lesbijka znajdują u reżyserki pełne zrozumienie.

3. „W blasku ekranu” („I Saw the TV Glow”). Scenariusz i reżyseria: Jane Schoenbrun. USA 2024.

Najstraszniejszym horrorem, jaki widziałam w 2024 roku, był „Kod zła” Oza Perkinsa. Mimo to właśnie dla „W blasku ekranu” zrobiłam miejsce w moim top 5. Dlaczego? Chociaż film Perkinsa jest doskonalszy pod względem formy, to obraz Jane Schoenbrun poruszył mnie zdecydowanie bardziej w sferze emocji. Dla dzieciaków wychowanych w latach 90. realizacja będzie przypomnieniem godzin spędzonych w świetle jaśniejącego kineskopu. Telewizja była jedyną drogą ucieczki przed toksyczną rzeczywistością. Reżyserka dobrze pamięta stan, w którym świat serialu myli się z rzeczywistością, a w snach oba łączą się w cudowny sposób. Chociaż groza nie jest tu tak obezwładniająca jak w „Kodzie zła”, to Schoenbrun doskonale gra jednym z potężnych lęków – tym przed zmarnowaniem życia w codziennym marazmie.

4. „Beating Hearts” („L'Amour ouf”). Reżyseria: Gilles Lellouche. Scenariusz: Gilles Lellouche, Audrey Diwan, Ahmed Hamidi, Julien Lambroschini. Francja, Belgia 2024.

Francuskie kino uwielbia epickie opowieści o miłości. Rozpasane realizacje Jacques’a Rivette’a, „Betty Blue” Jacques’a Beineixa czy „Życie Adeli – Rozdział 1 i 2” Abdellatifa Kechiche’a to tylko kilka przykładów trzygodzinnych apoteoz romansów niedopasowanych społecznie buntowników. Gilles Lellouche w rewelacyjnym technicznie (choć fabularnie mającym kilka niedociągnięć) filmie dodaje nową perspektywę do snutej od pokoleń opowieści. Surrealistyczna miłość szalona już w tytule ulega deformacji – zamiast „fou” jest „ouf”, co wynika nie tylko z chaotyczności głównych bohaterów i ich upodobania do niszczenia porządku. Miłość nadal jest tu najpotężniejszą siłą, jednak w przeciwieństwie do postulatów nadrealistów w „Beatling Hearts” nie służy zburzeniu społecznego ładu, a jego podtrzymaniu. Lellouche sprawnie buduje narracje o francuskich klasach i przemianie pokoleniowej. Mimo tego, że akcja dzieje się w latach 90. i 00., przedstawiony światopogląd okazuje się już na wskroś współczesny. Gloryfikacji hasła „żyj szybko, umrzyj młodo” przeciwstawiony jest realistyczny pragmatyzm, a ikonicznemu wizerunkowi gangstera – amant jeżdżący wózkiem widłowym.

5. „Civil War”. Scenariusz i reżyseria: Alex Garland. USA, Wielka Brytania 2024.

„Civil War” jest dużo ciekawsze jako film o fotografii niż dystopia o Ameryce. To właśnie opowieść o zawodzie fotoreporterki – wypaleniu i przekazaniu pałeczki – najbardziej porusza. Etyka zawodowa w świecie, w którym wszystkie zasady się rozsypały, jest jedynym, czego może chwycić się Lee, nieprzypadkowo nosząca imię słynnej fotografki Miller. Kirsten Dunst jest świetna w swojej roli, a Alex Garland zmyślnie gra jej dziewczęcym wizerunkiem, odwołując się do sceny z „Przekleństw niewinności” Sofii Coppoli. Tam zasypiała w trawie rozmarzona i uśmiechnięta, tu przymyka oczy ze świadomością, że może doświadcza czegoś po raz ostatni. Intensywnie kolorowe zdjęcia i ścieżka dźwiękowa, w której wybrzmiewają m.in. utwory Suicide, tworzą wyjątkową wizję nie tyle wojny, ile zmierzchu dotychczasowego świata.