ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (505) / 2025

Marta Płaza,

TOP 5 NAJLEPSZYCH FILMÓW W POLSKIEJ DYSTRYBUCJI W ROKU 2024

A A A
1. „Strefa interesów” („The Zone of Interest”). Reżyseria: Jonathan Glazer. Scenariusz: Jonathan Glazer. Wielka Brytania, Polska, Stany Zjednoczone 2023.

Opowiadanie o Holocauście to ciągłe poszukiwanie złotego środka. Twórcy mierzący się z tym tematem zdają się balansować między upraszczającą dosłownością a zmanierowanym zdystansowaniem. Co wstrząśnie bardziej? Jak utrwalać pamięć w sprawiedliwy sposób? Obraz Jonathana Glazera to jeden z bardziej wstrząsających efektów poszukiwań najwłaściwszego języka filmowego wobec Zagłady. Co może zaskakiwać, zważywszy na to, że fabularne umieszczenie po drugiej stronie obozowego muru dystansuje dosłownie i w przenośni. Dosłownie, za sprawą wybitnych, malarskich zdjęć Łukasza Żala, który rezygnuje ze zbliżeń na twarze aktorów na rzecz pastelowych pełnych planów. W przenośni, bo to przecież opowieść rodzinna o jednym z największych wojennych katów, która jego obozową personę przenosi na drugi plan. Rudolf Höss to ojciec, mąż, perfekcyjny urzędnik, morderca. Zwykle w takiej właśnie kolejności. Film wpisuje go nie tyle w kontekst odległej historii, ile uniwersalnej opowieści o ciągle obecnych architektach zinstytucjonalizowanych form terroru.

2. „Anora” („Anora”). Reżyseria: Sean Baker. Scenariusz: Sean Baker. Stany Zjednoczone 2024.

Kolejna odsłona walki klas w interpretacji Seana Bakera, który uwielbia opowiadać o wielkich marzeniach Amerykanów z nizin. Dzieciaki z „The Florida Project” żyły w cieniu Disneylandu, natomiast Anora wchodzi do niego z buta, oczekując traktowania godnego księżniczki. Mikey Madison to żywioł, na którym opiera się wieloznaczność historii. Jest kampowa, pyskata, wrażliwa, gotowa do walki, ale czasem też mająca siłę tylko do tego, by się poddać. W ostatecznym rozrachunku to nie efektowny narkotyczny haj imprez niesie film, ale zawiła droga młodej dziewczyny, która odbija się od własnych pragnień i oczekiwań innych ludzi. Baker nie waha się pokazywać uprzedmiotawiających spojrzeń, przejawów zinternalizowanej mizoginii wobec seksworkerek. Jego bohaterka potrzebuje wierzyć w gwiazdkę z nieba, nawet jeśli zdaje sobie sprawę z naiwności tego marzenia. Finał to słodko-gorzkie spuentowanie drogi Ani, której tożsamość pęknięta na pół może zostać sklejona wyłącznie klasową solidarnością, wobec zignorowania presji na realizację złudnego amerykańskiego snu.

3. „Uśmiechnij się 2” („Smile 2”). Reżyseria: Parker Finn. Scenariusz: Parker Finn. Stany Zjednoczone 2024.

Absolutnie największe grozowe zaskoczenie tego roku. Finn od rewelacyjnego openingu udowadnia, że nie tylko naprawił błędy jedynki, ale też w końcu obrał własną drogę. Dalej jest tylko lepiej. Naomi Scott w roli Skye Riley, czyli gwiazdy muzyki pop dręczonej uśmiechniętą klątwą, to castingowy strzał w dziesiątkę. Aktorka doskonale oddaje histeryczność opowieści i wyciąga ją na wyżyny, zapisując się tym samym na liście najlepszych horrorowych występów tego roku. Reżyser nie tylko dręczy bohaterkę w bardzo fizyczny sposób, ale też umiejętnie inscenizuje ciągłe tarcia na styku załamującej się psychiki dziewczyny i oczekiwań branży, która wymaga permanentnego uśmiechu u osób na świeczniku i bezwzględnej dyspozycyjności. Scena podczas charytatywnej kolacji to doskonałe połączenie czarnego humoru, dramatu i czystej grozy. Daje też nadzieję na to, że potencjalna trzecia część będzie kolejnym, upiornie ciekawym uzupełnieniem demonicznego uniwersum.

4. „Kod zła” („Longlegs”). Reżyseria: Osgood Perkins. Scenariusz: Osgood Perkins. Stany Zjednoczone, Kanada 2024.

Film Oza Perkinsa trafił do kin w lipcu, ale skutecznie zmroził widownię. Bardziej depresyjny i niepokojący w opowieści o przeznaczeniu niż rzeczywiście straszny, od samego początku oblepia gęstą atmosferą. Zimowa aura, odludzie, domostwo sprawiające wrażenie opuszczonego – to ikonografia dobrze znana miłośnikom horroru. To tam po raz pierwszy widzimy JEGO. Konstrukcja historii oparta jest w dużej mierze na zderzaniu dwóch światów. Materialnego i duchowego. Precyzyjnego i tego, który wynika z niedopowiedzeń. W końcu subtelnego i skrajnie brutalnego. To rozedrganie dobrze widoczne jest w kreacji agentki FBI Lee Harker (Maika Monroe), drobiazgowej profesjonalistki, a zarazem osoby stale balansującej na krawędzi. Kobiety żyjącej w cieniu matki borykającej się z własnymi demonami. „Kod zła” to w końcu nie tylko horror satanistyczny, ale też horror macierzyński, skupiony na cenie, jaką trzeba zapłacić za dobrostan własnego dziecka. Nicolas Cage wcielając się w tytułowego mordercę, podbija nastrój paranoi ogarniającej świat. Szarżujący w przegięciu jest prawdziwym kuglarzem śmierci o szatańskim planie.

5. „Prawdziwy ból” („A Real Pain”). Reżyseria: Jesse Eisenberg. Scenariusz: Jesse Eisenberg. Polska, Stany Zjednoczone 2024.

Jeszcze zanim film trafił do kin, uformował bardzo sprecyzowane oczekiwania. Wszystko za sprawą reżysera, który mówił wprost o tym, że jego film ma być listem miłosnym dla Polski. Chcieliśmy więc, aby „Prawdziwy ból” zaspokajał nasze wyobrażenia o tym, jak powinien widzieć nas Zachód: bez stereotypów. Tym bardziej że temat jest ważki: bolesna historia. Opowieść o amerykańskich kuzynach podróżujących śladami ocalałej z Holocaustu babci to kino niezależne w stanie czystym: niepozorne, smutno-zabawne, mierzące się odważnie z najważniejszymi tematami. „Prawdziwy ból” to też dowód na to, jak wielki potencjał tkwi w narracyjnej prostocie. Przefiltrowanie obrazu Polski przez ograniczoną perspektywę amerykańskich bohaterów (z której przecież oni sami zdają sobie sprawę) to nie argument za spłyceniem istoty historii, ale sposób na podkreślenie absurdów wpisanych w poszukiwanie własnej tożsamości. Eisenberg z czułością opowiada o różnicach kulturowych, mierzeniu się z nieuświadomionymi przywilejami, nieprzyjemnych efektach przepracowywania traumy. Małe i osobiste dramaty to również część obrazu Wielkiej Historii.