ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (505) / 2025

Maria Janoszka,

ROMANTYZM POD NAPIĘCIEM (PIOTR URBANOWICZ: 'ELEKTRYCZNY ROMANTYZM. NAUKA O ELEKTRYCZNOŚCI A LITERATURA I FILOZOFIA POLSKA PIERWSZEJ POŁOWY XIX WIEKU')

A A A
Książka Piotra Urbanowicza, przez autora określana mianem archeologii „powiązań między elektrycznością i polskim romantyzmem, która pozwala zrozumieć głęboki czas oraz głębokie relacje, jakie doprowadziły do wyłonienia się romantycznej wizji świata” (s. 7), ma wszelkie dane ku temu, by stać się iskrą zapalną dyskusji, która może doprowadzić do istotnych przewartościowań w interpretacjach języka polskiego romantyzmu. Nie chodzi tu bynajmniej o wskazanie bliskich relacji łączących tę epokę z nauką i techniką – w zasadzie już tylko szkolny stereotyp powiela obraz romantyków odrzucających „szkiełko i oko” na rzecz „czucia i wiary” (a w „Romantyczności” pada przecież deklaracja nie odrzucenia, lecz wyboru tego źródła poznania, które pozwala głębiej przeniknąć tajemnice świata; czucie i wiara mówią bowiem silniej do narratora ballady niż szkiełko i oko). Wyróżnikiem rozprawy Urbanowicza wśród innych prac analizujących skomplikowane związki romantyzmu, nauki i techniki (m.in. Ewy Kochanowskiej, Małgorzaty Litwinowicz-Droździel, Michała Kuziaka i serii publikacji Wojciecha Tomasika) jest przedstawienie w postaci syntetycznej, głęboko przemyślanej i koherentnej całości recepcji odkryć naukowych dotyczących energii elektrycznej – nie jako pewnej fazy w rozwoju światowej nauki, lecz jako swoistej metafizycznej zasady wszechświata, siły determinującej jego kształty i sposoby funkcjonowania, nierzadko utożsamianej z Bogiem.

Właśnie owo nadanie elektryczności znaczenia nie tylko fenomenu powstającego w określonych warunkach fizycznych (np. dzięki tarciu odpowiednio dobranych materiałów, maszynie elektrostatycznej, ogniwu galwanicznemu, wyładowaniom atmosferycznym itd.), ale także pewnej siły urastającej do rangi głównej zasady sterującej kosmosem, jest mało znanym w refleksji nad polskim romantyzmem aspektem tego zagadnienia. Zjawisko to rozumiano początkowo bowiem jako subtelny, niewidoczny dla oka płyn czy fluid, który przenika wszystkie stany skupienia i rodzaje materii, łącznie z ludzkim ciałem, może zaś zostać uwolniony wskutek konkretnych działań. W polskiej nauce wyobrażenia te ugruntował Jędrzej Śniadecki, który wyodrębnił cztery kategorie „istot promienistych”: elektryczność, światło, cieplik (substancję odpowiedzialną za zjawiska związane z ciepłem i spalaniem) oraz magnetyzm (zob. s. 124).

W szczególności ten ostatni – wyszydzany przez krytyków od lat 80. XVIII wieku jako forma szarlatanerii – przyczynił się do utrwalenia wyobrażenia przenikającego wszystkie wymiary rzeczywistości fluidu, na którego stan stężenia czy kondensacji mogła wpływać osoba specjalnie do tego predestynowana, posiadająca wyjątkową siłę woli. Teoria elektryczności kształtowała więc wizję rzeczywistości jako sieci niewidocznych gołym okiem połączeń, wpływów i przepływów, oddziałujących na siebie sił, tworzących razem dynamiczne, lecz w gruncie rzeczy jednorodne uniwersum. W ujęciach coraz silniej inspirowanych spirytualizmem elektryczność stawała się również materią duszy lub duchowego wymiaru rzeczywistości. Jak na wielu przykładach pokazuje Urbanowicz, wyobrażenia te nie były domeną jedynie pasjonatów nauki i jednostek śledzących nowinki techniczne (oraz medyczne, magnetyzm uznawano bowiem za formę terapii), lecz szybko ukonstytuowały wpływowy paradygmat myślenia o świecie we wszystkich jego wymiarach – o materii, jednostce ludzkiej, jej duszy, narodzie i duszy wszechświata.

Urbanowicz śledzi kształtowanie się języka, za pomocą którego podejmowano próby definiowania fenomenu w niewielkim tylko stopniu rozpoznanego, stanowiącego i dla oświeconych, i dla romantyków zbiór wielu niewiadomych. Rysuje zatem szeroką panoramę rozwoju teorii elektryczności w polskich realiach, sięgając m.in. do podręczników akademickich i różnych tytułów prasowych, rekonstruując formy rozumienia energii elektrycznej i przydawane jej właściwości. Z rozwojem wiedzy o elektryczności nierozdzielnie związane jest zaś zjawisko translacji (pojęcie m.in. Brunona Latoura [zob. s. 23]), a więc przekładu idei naukowych na szerszy język komunikacji społecznej, poddany presji wielu czynników: mediów przekazu, uczestników procesu komunikacji, różnych grup interesów czy kontekstu historyczno-kulturowego. Urbanowicz analizuje więc także rozmaite nurty translacji, która dokonuje się m.in. dzięki pośrednictwu literatury i filozofii romantycznej (zasilających też siebie nawzajem) – te pod wpływem nowych odkryć tworzą niejednokrotnie (podobnie jak prace naukowe) nowe ujęcia kosmologiczne lub kryptoteologiczne, wykorzystujące struktury dyskursu teologicznego do opisu zjawiska, które z pozoru ma racjonalny charakter, w rzeczywistości nabiera zaś kształtów nowej religii (zob. s. 70).

Obszar badań zakreślony został zatem z rozmachem – obiektem analizy stają się różnego typu teksty: od XVIII-wiecznych podręczników do fizyki oraz „Krakowiaków i górali” Wojciecha Bogusławskiego, przez poezję filomacką, III cz. „Dziadów” i prelekcje paryskie Mickiewicza, publikacje Maurycego Mochnackiego i Kazimierza Brodzińskiego, po traktaty Andrzeja Towiańskiego, system genezyjski Juliusza Słowackiego oraz pisma przedstawicieli „filozofii narodowej” (Karola Libelta, Bogusława Trentowskiego, Augusta Cieszkowskiego). Chronologiczna zasada uporządkowania omawianych zagadnień pozwala śledzić ewolucję inspiracji czerpanych z nauki o elektryczności, a także trwałość pewnych wyobrażeń, silnie wrośniętych w świadomość zaangażowanych w sprawę polską (lub słowiańską) romantyków.

Jest to jednocześnie praca o ogromnej spójności wewnętrznej. Urbanowicza nie interesuje bowiem tylko katalogowanie przywołań rozmaitych form energii elektrycznej w różnych typach tekstów romantycznych, lecz przede wszystkim analiza ich funkcji. Te zaś – mimo różnic szczegółowych – wielokrotnie wykazują głębokie podobieństwa niezależnie od tego, czy mowa o pokoleniu odkrywających romantyzm filomatów, czy o (częściowo) zamykających epokę poznańskich mesjanistach. Do najbardziej uniwersalnych wyobrażeń przynależy przekonanie o elementarnym wpływie elektryczności na funkcjonowanie ludzkiego ciała oraz na materię i wszystkie procesy fizyczne, jakie zachodzą we wszechświecie (zob. s. 25).

W ten sposób energia elektryczna nabiera również znaczeń ważnego czynnika regulującego funkcjonowanie różnych wspólnot. Podstawowym dla rozważań Urbanowicza modelem jej oddziaływania, nad którym nadbudowują się sensy bardziej zniuansowane, staje się scena pojednania zwaśnionych chłopów w „Krakowiakach i góralach” Bogusławskiego dzięki maszynie elektrycznej, która przesyła impuls przez łańcuch ludzi trzymających się za ręce. Elektryczność zaczyna więc funkcjonować w różnych formach dyskursu obu epok – oświecenia i romantyzmu – w znaczeniu siły konsolidującej społeczeństwo, pogłębiającej jego wewnętrzne więzi i ocalającej przed rozpadem. Metafory i inne środki słowne, za którymi stoi wiara w autentyczny wpływ energii elektrycznej na każdy aspekt rzeczywistości i każdy byt, stają się budulcem refleksji (literackiej i filozoficznej) nad kształtem narodu polskiego i jego przyszłością, a w dalszej perspektywie – nad przyszłością człowieka.

Do metafor „elektrycznych” (niekiedy zaś wyrażeń używanych bardzo dosłownie) Urbanowicz zalicza łańcuchy, więzy, oczywiście także pioruny, błyskawice, promienie, ogień, iskry i światło, modyfikując tradycyjne interpretacje poszczególnych motywów w duchu elektryczności jako konstytutywnej zasady wszechświata. Pozwala mu to na wydobycie sensów do tej pory niedostrzeganych, a przede wszystkim zaś na ukazanie bardzo spójnej drogi ewolucji idei romantycznych pod wpływem nowoczesnej nauki. Wewnętrzną koherencję wywodu widać szczególnie wyraźnie w analizie twórczości Mickiewicza, który – zaintrygowany od czasów studenckich teorią „istot promienistych” – zdaniem Urbanowicza kreuje postać Konrada w III cz. „Dziadów” jako jednostkę obdarzoną wyjątkową potęgą woli i ducha, zdolną wpływać na kształt rzeczywistości dzięki kontroli przepływów energii. Ewolucja bohatera ma polegać na przejściu od wydatkowania sił duchowych na zemstę do prób zbawienia narodu właśnie poprzez przekształcenie cierpienia w aktywność woli, która może ocalać. Poeta rozwija dekadę później wizję duchowego przewodnika (zwróćmy uwagę na „elektryczny” wymiar znaczeniowy tego leksemu) narodu pod wpływem idei Towiańskiego, uznając jednostki (przede wszystkim zaś siebie) obdarzone szczególną mocą ducha i zdolnością oddziaływania nim za predestynowane do odegrania kluczowej roli w przebudowywaniu narodu i świata ku odnowie moralnej i przyjściu mesjanistycznego Królestwa Bożego (zob. s. 257).

Badanie elektrycznych formuł słownych w pismach Towiańskiego pozwala Urbanowiczowi doprecyzować socjotechniczne zabiegi mistrza Andrzeja. Badacz zauważa, że Towiański trafnie rozpoznał fascynację Mickiewicza elektrycznością i dostosował swoją doktrynę tak, by uwieść wieszcza jej „scjentyficznym” kształtem (zob. s. 247–248; podobnie dyskurs elektryczności w prelekcjach Mickiewicza w Collège de France będzie i wyrazem zainteresowań poety, i chęcią „unaukowienia” wywodu dla wywołania lepszego wrażenia na publiczności). W pismach filozofa powracają bowiem liczne metafory elektryczne, a panspirytualistyczna koncepcja rzeczywistości wydaje się oparta na koncepcji przenikającego wszystko fluidu, energii dającej się wyzwolić w określonych warunkach czy w efekcie konkretnych czynności.

Tu jednak pewna uwaga: interesująca Urbanowicza kwestia translacji idei naukowych ukazana została tu z wyczuciem skomplikowania i wielokształtności tego procesu. Jak wspominano już wcześniej, rozpowszechnienie wiedzy o elektryczności nie jest w żadnym wypadku prostym przepisaniem teorii naukowych na język literatury czy komunikacji społecznej, lecz wynikiem współdziałania różnych czynników, a także zakresu możliwości istniejącego słownika, w obrębie którego zachodzi interferencja starego i nowego. Wydaje się wszakże, że prześledzenie w XVIII- i XIX-wiecznych słownikach potencjalnych zmian semantycznych wybranych leksemów, ich typowych połączeń i użyć pozwoliłoby lepiej uargumentować interpretacje przeprowadzane w duchu elektryczności. Dobry przykład może stanowić „wylewanie” czy „zlewanie” łask Bożych w języku Towiańskiego (zob. s. 252) – otóż tego rodzaju połączenia wyrazowe mają długą tradycję w języku religijnym, co notuje choćby słownik Michała Abrahama Trotza z 1764 roku. Pod piórem Towiańskiego sformułowania te zostają włączone w obręb konsekwentnie stosowanej strategii nadawania naukowych wymiarów własnemu dyskursowi, jednak „płynny” charakter łaski był znany w polszczyźnie znacznie wcześniej, zapewne więc w pierwszej kolejności istnienie tej tradycji zdecydowało o doborze słownictwa.

W analizach genezyjskiej twórczości Słowackiego, najlepiej do tej pory rozpoznanej pod kątem relacji z ideami naukowymi, Urbanowicz wprowadza również pewną innowację – postuluje uznanie stosu Volty, którym Słowacki zainteresował się ponad dekadę wcześniej w Dreźnie (zob. s. 301), za model romantycznego poznania i jednocześnie konstrukcji poziomów energii w ludzkim ciele, której rozwój prowadzić ma ostatecznie do przemiany w światło. Różne kształty światła, ogień i pioruny, tak licznie obecne w twórczości mistycznej poety, kontaminują więc długie tradycje symboliczne (sensy mityczne, mistyczne, religijne itd.) z doskonale znanymi Słowackiemu odkryciami naukowymi, których znaczenia poeta interpretuje jednak w duchu swej „wiary widzącej”, przekonany, że energia elektryczna to Duch przenikający całe uniwersum.

Urbanowiczowi udaje się przekonująco ukazać również proces krzepnięcia elektrycznych metaforyzacji, dzięki analizowanym przykładom widać bowiem doskonale, jak silnie rozpowszechnione jest myślenie utożsamiające duchowy wymiar rzeczywistości z przepływami energii elektrycznej. O ile w romantyzmie przedlistopadowym wyraźne są różne układy napięć pomiędzy znaczeniami tradycyjnymi (np. ognia, iskry i pioruna) a elektrycznymi innowacjami, o tyle wraz z rozwojem mesjanizmu można obserwować coraz głębsze zakorzenienie dyskursu elektryczności w świadomości romantyków. Istotne stają się tu wspominane już sensy łączenia i konsolidacji narodu, lecz także pracy nad stanem jego ducha poprzez odpowiednie ożywianie, pobudzanie i mobilizowanie (np. tarcie, wytwarzanie iskier, biegunowy ruch ładunków) aż do finalnej przemiany (przeanielenia człowieka, nadejścia epoki Królestwa Bożego bądź zlania z materią stworzenia), którą wyobrażać mogą z kolei wybuchy sił elektrycznych czy przemiana w światło. W języku „filozofów narodowych” (Libelta, Trentowskiego i Cieszkowskiego) są to metafory, ale i elementy poważnie traktowanych teorii o praktycznym wymiarze, oczekujących na wcielenie w czyn i kreację nowego człowieka, przekraczającego swe aktualne ograniczenia ku syntezie z boskością.

Książka Urbanowicza przynosi więc rozwinięcie i pogłębienie zagadnienia co prawda obecnego w literaturze przedmiotu, nigdy jednak jeszcze nieukazanego z takim przekonaniem jako jeden z najważniejszych rysów romantycznej świadomości i wiedzy o świecie, zyskujący szczególnie wiele reprezentacji w refleksji nad stanem i przyszłością narodu oraz ludzkości. Energia elektryczna – dla oświeconych obietnica dalszego rozwoju cywilizacyjnego, postępu sztuk, nauk i rozszerzania możliwości człowieka oraz jego władzy nad naturą – w romantyzmie nie traci aspektu wspólnotowego ani wymiaru progresywnego, otwiera jednak o wiele szersze i głębsze perspektywy poznawcze jako naczelna zasada bytu, swoista dusza wszechświata. Nie jest więc znakiem niechętnie traktowanych przemian modernizacyjnych (jak „prąd” i „mord”, bliskie sobie fonetycznie, z apokaliptycznego wiersza Krasińskiego), lecz śladem tęsknoty za wiedzą „scjentyficzną”, która nie odrzuca niewidzialnego, lecz legitymizuje jego istnienie.
Piotr Urbanowicz: „Elektryczny romantyzm. Nauka o elektryczności a literatura i filozofia polska pierwszej połowy XIX wieku”. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Toruń 2024 [seria: Monografie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej].