ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (505) / 2025

Monika Ładoń,

ŚWIAT W LUSTERKU WSTECZNYM (ADANIA SHIBLI: 'DOTYK')

A A A
Adania Shibli znana jest polskim czytelniczkom i czytelnikom z dwóch publikacji Wydawnictwa Drzazgi: „Drobnego szczegółu” wydanego w 2023 roku oraz „Dotyku” opublikowanego rok później. Obie mikropowieści zostały przetłumaczone przez Hannę Jankowską, znaną tłumaczkę języka arabskiego. „Dotyk”, wbrew powyższemu porządkowi, jest jednak pierwszy jako debiut Shibli i z wielu powodów, o których tutaj naskórkowo wspomnę, powinien być uznany za książkę równie ważną, co szeroko dyskutowany „Drobny szczegół”. 

W obu książkach (ich niewielki rozmiar kusi, by pisać o nich „książeczki”, nie byłoby to jednak adekwatne do mocy tych opowieści) Shibli stosuje te same zabiegi stylistyczne. Pisze oszczędnie, lapidarnie, z myślą o szczegółach. Wymusza tym szczególną postawę u odbiorców: czujności i gotowości do powolnej lektury, w której wszystko wydaje się równie ważne i cenne. Niemal każde zdanie u Shibli brzmi jak kondensacja, z której zdjęto niepotrzebne ozdobniki. Precyzyjny język narracji nakazuje uważność, by w poszukiwaniu sensu nie przeoczyć żadnego konkretu. To powoduje, że choć formy książek nie wychodzą poza skalę mikroopowieści (właśnie w tym sensie są książeczkami), czytać je trzeba wolno. Ten brak pośpiechu wynika jednak nie tyle z finezyjności stylu, który nakazywałby nam powolne rozkoszowanie się pięknem narracji, ile z niepokoju odczuwanego podczas czytania. Wielkość tych małych narracji tkwi bowiem w precyzji głosu, który dotkliwie, bez osłon i asekuracji, osiada w czytelniku. Użycia skupionego na detalu języka i budowania napięcia z pozornie jasnych elementów świata mogliby się uczyć nie tylko adepci sztuki (uważnego) pisania. 

To zatem, co zwróciło uwagę krytyków i czytelników „Drobnego szczegółu”, istniało już w „Dotyku” jako szczególna metoda twórcza Shibli. Warto jednak przypomnieć niedawne ścieżki recepcji „Drobnego szczegółu” – książki, przypomnijmy, nominowanej do Międzynarodowego Bookera i National Book Award –  które zbiegły się z atakiem Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku. W ten sposób historia rozgrywająca się na pustyni Negew w sierpniu 1949 roku i opowiadająca o gwałcie i śmierci pojmanej przez żołnierzy izraelskich Beduinki nabrała współczesnego kontekstu i przynajmniej częściowo sprowadziła dyskusję wokół książki do wygłaszania bieżących opinii niekoniecznie o samym dziele, ale o trwającym konflikcie. Tymczasem w wielu recenzjach krytycznych oraz wypowiedziach samej pisarki i jej polskiej tłumaczki powracają zdania, które każą z dużą ostrożnością traktować doraźne ukontekstowienie. Oczywiście, nie sposób zapomnieć, o jakich wydarzeniach czytamy, ale zarazem trudno przeoczyć wiele pisarskich zabiegów – widocznych choćby na poziomie organizacji językowej – zmierzających do uniwersalizacji opowieści. A to sprawia, że na przykład wysiłek pierwszoosobowej narratorki drugiej części „Drobnego szczegółu” zmierzający do tego, by zrekonstruować historię sprzed kilkudziesięciu lat i tym samym wydobyć z niebytu jej ofiarę, więcej mówi o wadze literatury, milczeniu zabitych kobiet, nieodmiennie przetaczającej się przez świat przemocy, gwałcie jako podstawowej broni wojennej, niż o samym konflikcie palestyńsko-izraelskim. Adania Shibli należy do pokolenia urodzonego pod okupacją, ale jednocześnie o sobie powiada, że „nie czuje się pisarką palestyńską ani pisarką języka arabskiego” (Grupińska 2024). Karolina Jakubiak w rozmowie z Hanną Jankowską, odnosząc się do zarzutów o rzekomy antysemityzm książki widoczny w sposobie przedstawienia żołnierzy izraelskich, zwraca z kolei uwagę na celowy zabieg literacki jak anonimizacja grupy. Tłumaczka dodaje: „Izraelscy żołnierze przedstawieni są po prostu jak... żołnierze. Gdyby nie kontekst, w którym »Drobny szczegół« ukazał się w Polsce, prawdopodobnie w ogóle nie rozmawiałybyśmy na ten temat. To jest książka o przemocy wojennej, o gwałtach, które towarzyszą wszystkim wojnom” („Malutka wielka książka”, 2023). Zdaje się, że przede wszystkim taka lektura ma sens, bo nie sprowadza literatury do doraźnego kontekstu, nie miesza jej w konflikt polityczny, nie czyni z niej elementu zaangażowania. „Drobny szczegół” i „Dotyk” są zresztą na tyle dobrą literaturą, że powinny obronić się przed takimi instrumentalnymi i zawłaszczającymi praktykami pseudolekturowymi. 

„Dotyk” może poradzić sobie w tym wypadku lepiej, ponieważ jest historią źródłową, a historyczne umocowanie świata przedstawionego przychodzi dość późno, o czym jeszcze wspomnę. Pierwotność historii opowiedzianej w debiucie Shibli bierze się z tematu: to opowieść rodzinna czyniąca główną bohaterką dorastającą dziewczynkę. Nie podlega jednak szczególnej indywidualizacji, przeciwnie – nie ma imienia i głosu, zostaje sprowadzona do trzecioosobowej persony w tekście (nazywanej konsekwentnie dziewczynką), której mocą jest uczestnictwo w świecie poprzez uważną obserwację. Podążanie za jej obecnością i zmysłowym doświadczaniem życia otwiera podczas lektury inne przestrzenie literackie. Z jednej strony obcowanie z rzeczami i przyrodą oraz tragiczno-absurdalnym wymiarem życia rodzinnego kojarzyć się może (przy uszanowaniu wielu różnic między tekstami) z prozą poetycką „Nakarmić kamień” Bronki Nowickiej, z drugiej technika dystansowania się do opowieści dzieciństwa poprzez zastosowanie trzeciej osoby liczby pojedynczej odsyła do prozy Annie Ernaux czy Agnety Pleijel. Jest to zarazem proza skomponowana z pietyzmem i dbałością o równomierne rozdzielenie treści. Każda z czterech zasadniczych części książki – zatytułowanych Kolory, Cisza, Ruch i Język – składa się z ośmiu fragmentów. Jedynie wygłos, Ściana, przynosi pojedynczy tekst, będący tyleż wyzwoleniem (opuszczeniem domu), co jedynie ułudą usamodzielnienia (obserwujemy ceremonię ślubną). Następujące po sobie sekwencje jednocześnie rozszerzają i zawężają percepcję dziewczynki, za każdym razem konfrontując ją z różnymi doświadczeniami świata, do których dochodzi za pośrednictwem zmysłów.

Sensualność „Dotyku” jest jednym z najważniejszych elementów powieści. Doświadczamy wraz z dziewczynką świata zmysłowo: patrzymy i dotykamy, czujemy fakturę przedmiotów, obserwujemy zdarzenia chwilowe jak załamania światła czy szelest liści – to świat pełen piękna, ale piękna danego na moment, na czas zmrużenia oczu, na powidok spowodowany pomarańczową koszulką przechodzącej osoby. Jego niepowtarzalność i kruchość są równie ważne co jego niekiedy nieoczywista uroda. Wiele fragmentów można zacytować jako egzemplifikację powyższych sądów; oto jeden z otwierającej „Dotyk” części Kolory: „Za jednym ze słupów stanęła dziewczynka. Brązowy kolor, który ma na sobie, nie wziął się od plamki rdzy. To krawcowa, szyjąc sukienkę dla matki, nie wykorzystała całego kuponu grubej brązowej wełny przetykanej tu i ówdzie złotą nitką. […] Dziewczynka utkwiła wzrok w słupie, przed którym stała. Łuszczyły się z niego kwadratowe płatki i maleńkie kawałki rdzy, przez co wydawał się szorstki. Dotknęła go i przesunęła ręką do góry, a wtedy usłyszała cichy szmer kruszących się, zimnych płatków rdzy. Gdy odsunęła rękę, część odpadła, a trochę przywarło do jej dłoni. […] Gdy znalazła się poza strefą cienia, wśród brązowych kawałków przerdzewiałego metalu zamigotały na całej jej dłoni złote kropki. Brązowa płatki nakrapiane złotem wyglądały w słońcu jak delikatna, przezroczysta rękawiczka dobrana kolorem do sukienki” (wszystkie cytaty według wersji elektronicznej).

W tej barwności świata dziewczynka dorasta i kolekcjonuje typowe – z pewnością typowe dla tego typu tekstów literackich – wtajemniczenia: w miłość (ukrytą w zapisie „ćśołim”), siostrzaną przemoc, śmierć, żałobę, postępującą alienację. Niepokojących znaków, naruszających pierwotne piękno wczesnego dzieciństwa, zdaje się coraz więcej. Pojawiają się zresztą już w pierwszej części opowieści, kiedy dom „zrzuca z siebie” żywe kolory („Obłażąca farba przypominała poparzoną, spuchniętą rękę, w którą wdało się zakażenie”) i nadchodzi noc („Z zachodem słońca mrok mógł rozpostrzeć swój czarny kolor na wszystko, co było w zasięgu wzroku dziewczyny. Czerń połknęła wszystkie barwy”). Kluczowe dla konstrukcji bohaterki jest jednak wykluczenie ze świata dźwięków, bo to właśnie ono decyduje o podstawowym poziomie jej alienacji. Najpierw zatem przychodzi doświadczenie hałasu, wręcz kakofonii: „Tłumy dźwięków zbliżają się do dziewczynki, przepychają się, każdy chce pierwszy dotrzeć do jej uszu, by uderzyć w nie jak młotek. Uszy są otwarte, gotowe przyjąć je wszystkie. […] Głosy, które wdzierają się do jej uszu, pozostają w nich i nakładają się na siebie. Dziewczynka wciska do ucha palec, próbując je wypchnąć, ale bez powodzenia”. Natarczywość dźwięków świata prowadzi do bólu i choroby (ostrego zapalenia uszu): „Po jakimś czasie, kiedy cała zamieniła się w płomień, dźwięki przestały do niej dochodzić, nie słyszała nawet chluśnięcia zimnej wody, którą matka oblała jej rozpalone ciało”. Od tej pory dziewczynka skazana jest na powroty schorzenia i okresowe pozostawanie poza słuchowym doświadczaniem świata, jednak to chorobowa cisza przedstawiana jest jako „raj”. 

Dom, przepełniony dźwiękami i krzykami, atakującym dziewczynkę nieustannym gwarem, skazuje ją na samotność. Choroba oznacza, że dźwięki oddalają się od bohaterki, co ma swoje przełożenie na wykluczenie jej ze społeczności słyszących i mówiących zarówno w domu, jak i w szkole. Przez znaczną część narracji dziewczynka zdaje się pozostawać poza językiem, jak istota niema. Pierwsze słowa, odmienne od typowego dla domu dialektu, przychodzą ze szkolnej czytanki i rozmów w szkole. Podobnie jest z niejasnymi i pourywanymi fragmentami słów dobiegających z telewizora, które w końcu układają się w „Sabra i Szatila”, czyli miejsce masakry dokonanej na palestyńskich uchodźcach we wrześniu 1982 roku. Wyjaśnienie historycznego konkretu rzecz jasna nie pojawia się w opowieści Shibli, trzeba do niego dotrzeć samodzielnie lub porzucić trop jako niejasną wskazówkę tragedii, której nie rozumie się tak samo, jak nie pojmuje jej bohaterka: „Dziewczynka próbowała zrozumieć sens słów »Sabra i Szatila«. Może to było jedno słowo. Nie bardzo orientowała się, co oznacza słowo »Palestyna«, wiedziała tylko, że nie wolno go używać”. Niejasny zakaz mówienia, pytania i wyjaśniania skazuje dziewczynkę na pogłębiającą się samotność: „próbowała coś powiedzieć, lecz słowa się pochowały, a litery nie były już tak uporządkowane jak przedtem. […] Gdy język zniknął jej w gardle, zniknęła możliwość dołączenia do zaimka »wy«”.

Trudno jednak uznać, że odkrycie literatury jest dla bohaterki wyzwalające. Z pewnością powieści (Dumasa czy Dostojewskiego) otwierają przed nią inny świat – już nie obserwowany i doświadczany, ale tworzony ze słów, które powoli z linii pozbawionych znaczenia zamieniają się w światotwórcze: „Pisane słowa wszędzie towarzyszyły jej oczom. Zawsze jakaś książka stała między jej oczami a wszystkimi innymi. Wciąż przesłaniały jej zmieniający się świat, a jeśli od czasu do czasu się pojawiał, to sprawiał wrażenie takiego, którego słowa czyta się zamiast słyszeć, więc dziewczynka nic nie mówiła”. Dziewczynka jednak uparcie upatruje w języku literackim narzędzia porozumienia z najbliższymi, mimo że wie, że wchodzi w zakresy, które zdają się pozostawać poza codziennym dialektem. Zbliżenia do rodziny szuka zatem w lekturze pozostawionych przez nich kartek, ukrywanych zeszytów (dziewczęcych dzienników?), ojcowskich papierów i dokumentów. Wyjątek w tej literackiej drodze poznania stanowi jedynie matka, bo ta „niczego nie napisała. Do jej niezapisanego świata nie można było się zbliżyć”. Niepiśmienna matka nie ma z kolei dostępu do świata dziewczynki, co mocno wpływa na kształt wiążącej je relacji: „Z każdą kolejną książką i każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalały. Matka wciąż czekała, aż dziewczynka usunie książki, które stanęły między nimi, a dziewczynka – aż matka te książki przeczyta. Języki, którymi obie się posługiwały, spotykały się tylko podczas kłótni przyspieszającej rozstanie”.

Ono następuje we wspomnianej już ostatniej części „Dotyku”. Brzmi ono jak koda – dziewczynka staje się panną młodą patrzącą na ścianę, przesłaniającą wszystko, co widać. W tym niejasnym i niepokojącym obrazie trudno doszukać się gestu emancypacji i wyzwolenia, co zauważył już w swej recenzji Maciej Jakubowiak (Jakubowiak, 2024). Ale jest też w tym wygłosie coś, co wydaje się podtrzymywać wyrazistą tożsamość dziewczyny, młodej kobiety. Jednym z powtarzających się gestów dziewczynki było wycofywanie się do samochodu ojca – siedzenie w nim i spoglądanie na świat przez wsteczne lusterko. Rozumiem tę praktykę jako znak po części samodzielnie wybranej samotności; alienacji, w której dziewczynka uczy się patrzeć na świat na swój sposób, nie wprost, jakby z ukosa. Zamykające „Dotyk” zdanie brzmi zatem: „Utkwiła wzrok w lusterku wstecznym i patrzy, jak dom się oddala”. Czy to siła wynikającą z odmienności, dystansu, gotowości do własnej opowieści, czerpiącej z literackiego zaplecza? Tak sądzę i tak czytam „Dotyk” – poza doraźnością konfliktu jako dojrzewanie dziewczynki do świadomego użycia języka i stwarzania światów.

Literatura:

Hanka Grupińska: „Nieobecność nie oznacza wymazania. O książkach Drobny szczegół i Dotyk Adanii Shibli”. „Kultura Liberalna” nr 828, 19 listopada 2024, https://kulturaliberalna.pl/2024/11/19/hanka-grupinska-recenzja-adania-shibli-dotyk-drobny-szczegol/ (dostęp: 23 XII 2024).

Maciej Jakubowiak: „Ruchliwość”. „Dwutygodnik” grudzień 2024, nr 401, https://www.dwutygodnik.com/artykul/11624-ruchliwosc.html (dostęp: 23 XII 2024).

„Malutka wielka książka. Rozmowa z Hanną Jankowską”, „Dwutygodnik”  listopad 2023, nr 373, https://www.dwutygodnik.com/artykul/11003-malutka-wielka-ksiazka.html (dostęp: 23 XII 2024).
Adania Shibli: „Dotyk”. Przeł. Hanna Jankowska. Wydawnictwo Drzazgi. Okoniny 2024.