ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (505) / 2025

Andrzej Coryell,

CYKL CHIŃSKI

A A A
POWRÓT

Dżonka Zmarłych za chwilę ruszy ku Żółtym Źródłom. Jeszcze cum nie odwiązano, jeszcze żagli nie podciągnięto, ale czujny sternik już zasiadł za sterem. Patrzy na ostatnich podróżnych wchodzących wąskim trapem i choć się uśmiecha nie widać uśmiechu.

Wrócimy do naszych domostw – obiecują zmarli. – Do naszych ołtarzyków – przyrzekają – by cieszyć się oddechem żyjących, smakiem potraw i zapachem kadzideł.



TŁO

Niebo i chmury wyglądają, jak żywe tak fotograficznie je namalowano. Niebo przerosło niebo, chmury przyćmiły chmury. Podróbka letniego błękitu i bieli jest idealnym fałszerstwem, przy którym blednie autentyk. Wielkie nieba! – wykrzykują zmarli, nie wierząc własnym oczom i grupują się do zdjęcia.

Ci, których cieszy taki błękit i biel – objaśnia fotograf – podobni są wam, albo mnie. No, może nie tyle mnie, ile wam.



JAK TRAFIAM

Zawsze w serce.

Czy wystarczy wiedzieć, gdzie się znajduje? Odległość nie pozwala. Jest ukryte w szacie, czy przykryte pancerzem? Nie ma znaczenia. Ja, łucznik Wu znam pracę serca. Wyczuwam, jak delikatne pulsowanie przyspiesza i silniej uderza w walce. Widzę skurcz i rozkurcz: oto krew z lewej komory tłoczy się do aorty i do całego ciała, krew z prawej komory wchodzi do tętnicy płucnej i płynie do płuc. Widzę rozluźniające się mięśnie serca, pozwalając komorom i przedsionkom wypełnić się krwią, dzięki żyłom z prawej i lewej strony. Zastawki zapewniają jeden kierunek i nie zezwolą na powrót krwi. Gdy widzę to cudowne krążenie, dopiero wtedy wysyłam strzałę. 



TAO LUSTRA MANDARYNA CZU

Kiedy tafla olbrzymiego lustra prysła się na prawie tysiąc odłamków, mandaryn Cu nie pozwolił, aby prawie tysiąc cząstek tao wyniesiono na śmietnik. Rozkazał, by na kobalcie sufitu jego sypialni inkrustowano konstelacje. O ile dawne lustro budziło podziw, sufit wywołał zachwyt. Wielu próbowało pójść w jego ślady, ale nikomu to się nie udało. Może dlatego, że nie zadziałał przypadek, lecz premedytacja, której tak nie cierpią bogowie. Kiedy umierając wiele lat później, mandaryn Cu wpatrywał się w nieboskłon, widział nie tylko odbijające się odłamki własnego życia, ale i własną śmierć, która okazała się nie mniej słodka niż miód.