ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (506) / 2025

Agnieszka Wójtowicz-Zając,

MÓZG W SŁOIKU (SUSAN SONTAG: 'KILKA UWAG O EMANCYPACJI')

A A A
Susan Sontag stała się ikoną – nie tylko jej pisarstwo, głównie eseistyka, weszło na stałe do kanonu myśli zachodniej, ale całe jej życie, stroje, fryzura, związki. Słowem: cała postać, charyzmatyczna, porywająca, niemożliwa do pominięcia czy niezauważenia. Trudno bez powoływania się na Sontag napisać cokolwiek o kampie, fotografii, chorobie, kategorii piękna czy szerzej – estetyce. Obrosła dziennikami, wspomnieniami, biografiami, komentarzami i kilometrami przypisów. Co w tej sytuacji można napisać o kolejnym zbiorze jej esejów zatytułowanym „Kilka uwag o emancypacji”? O żywej inteligencji, pulsującej ciekawości świata, porywającym stylu, koniecznie o ponadczasowości. I to wszystko oczywiście będzie prawda.

W zbiorze esejów przetłumaczonych przez Dariusza Żukowskiego znalazły się teksty „Podwójne standardy starzenia się”, „Trzeci świat kobiet”, „Kobiece piękno. Problem czy źródło siły?”, „Piękno. Jaka czeka je zmiana?”, „Fascynujący faszyzm”, „Feminizm i faszyzm. Polemika Susan Sontag z Adrienne Rich”, „Wywiad zamieszczony w »Salmagundi«”, poprzedzone przedmową Merve Emre, redaktorki zbioru. Na samym wstępie zauważa ona: „Powrotowi do esejów i wywiadów zebranych w tym tomie towarzyszy jednak ulga – nie mogą się bowiem źle zestarzeć. (…) Utwory te są włącznie rezultatem niezwykłej pracy rozpalonego umysłu, który za cel postawił sobie to, by wyrazić doświadczenie bycia kobietą (…)” (s. 5). Zapewnienia, że utwory są ponadczasowe, zrytualizowały się równie mocno, jak twierdzenia, że wyrażają „ducha epoki”. Zamiast więc poddawać się rytuałom, proponuję przyjrzeć się „rezultatowi niezwykłej pracy rozpalonego umysłu”. To zdanie Emre jest niezwykle trafne – rzeczywiście podczas lektury można odnieść nieodparte wrażenie, że eseje napisał rozpalony umysł, który postanowił wyrazić doświadczenie bycia kobietą. Umysł pozbawiony ciała. Niezwykle dociekliwy, stanowczy, rzeczowy mózg w słoiku.

Zamieszczone w zbiorze eseje łączy, poza problematyką emancypacji kobiet, zagadnienie piękna. Sontag przygląda się starzeniu się kobiet i mężczyzn, a także jego kulturowemu i psychologicznemu przeżywaniu, wpływowi, jaki wywiera na tzw. kondycję kobiety, czy przemianom, jakie je czeka w społeczeństwie po emancypacji. Mimo zapewnień Emre, niektóre sformułowania, z reguły bardzo kategoryczne, są obecnie nieco przebrzmiałe, jak np. „Takiej [kobiety – A.W.-Z.], która większość czasu poświęca dbaniu o wygląd, nie uważa się w tym społeczeństwie za kogoś, kim faktycznie jest, czyli typ moralnej idiotki” (s. 29), „Kobiety powinny lobbować, demonstrować, maszerować. Zapisywać się na zajęcia karate. Gwizdać na mężczyzn na ulicy, atakować salony piękności, pikietować pod siedzibami firm produkujących seksistowskie zabawki, nawracać się masowo na bojowniczą lesbijskość, prowadzić własne darmowe przychodnie psychiatryczne i aborcyjne, zapewniać feministyczne doradztwo rozwodowe, zakładać ośrodki odwyku od makijażu, przyjmować nazwiska matek, niszczyć obraźliwe dla kobiet reklamy na billboardach, zakłócać wydarzenia publiczne, skandując hasła poparcia dla potulnych żon męskich celebrytów i polityków, namawiać do odstępowania od alimentów i wyrzeczenia się chichotów, (…) organizować męskie konkursy piękności (…)” (s. 73-74).

Zaleceniom tym nie można odmówić pewnej słuszności, jednakże ataki na salony piękności, masowe nawracanie się na bojowniczą lesbijskość czy zakładanie ośrodków odwyku od makijażu brzmią nie tyle zabawnie, ile kontrowersyjnie, przynajmniej w kontekście współczesnego dyskursu o kobiecości, ale też klasowości (pikietowanie pod salonami piękności, w których z reguły pracują kobiety z niższych klas społecznych, nierzadko emigrantki, wydaje się pomysłem godnym nawróconych na feminizm pań z klasy średniej i wyższej, co można uznać za uproszczoną definicję feminizmu drugiej fali). Sontag, pisząc o kobiecym pięknie jako wymogu i pułapce, nie myli się całkiem, nie dostrzega jednak potencjału kobiecości wyzwolonej od męskiego spojrzenia, kobiecego piękna istniejącego w oderwaniu od standardów heteronormy, a takie przecież istnieje i, biorąc pod uwagę życie prywatne samej Sontag, można by liczyć, że chyba się z nim zetknęła. „Podwójne standardy starzenia się” zostały napisane całkowicie z perspektywy heteronormy – nie jest to być może niczym dziwnym czy osobliwym, skoro to norma powszechnie obowiązująca, dominująca i wpływająca na nasze życie i sposoby jego przeżywania. Jednakże tylko osoba, która nigdy nie rozmawiała z gejem po trzydziestym roku życia, może twierdzić, że mężczyzn nie dotykają kult młodości i wyśrubowane standardy piękna. Inne z kolei twierdzenia były aktualne w momencie pisania eseju, ale zdecydowanie nie są aktualne dziś, np. kobiety nie prezentują raczej „bardziej zachowawczych poglądów politycznych od mężczyzn” (s. 33), aktualne badania społeczne wskazują raczej na tendencję odwrotną. Nie jest to oczywiście błąd Sontag, trudno jednak twierdzić, że jej eseje nie zdezaktualizowały się zupełnie. Mózg w słoiku został postawiony w konkretnym miejscu i czasie i z tego właśnie punktu przeprowadzał swoje analizy.

Przewijający się w esejach o kobiecości i pięknie nacisk na porzucenie rytuałów piękna, wyrażony kategorycznymi zaleceniami dla kobiet, jest pomysłem z ducha drugofalowym, a sam nakazowy styl obecnie nieco trąci myszką. Feministki, niezależnie od reprezentowanego nurtu, są obecnie znacznie bardziej wyrozumiałe wobec innych kobiet i ich wyborów, nawet jeśli ich nie podzielają lub nie rozumieją. Być może stałyśmy się bardziej miękkie, a być może chłodny racjonalizm jako jedyny sposób przeżywania kobiecości okazał się niewystarczający. Relacja feminizmu z pięknem i przemysłem piękna też jest nieco bardziej skomplikowana niż w ujęciu Sontag. Ludzkie kultury zawsze znały jakieś rytuały i normy piękna, wyrzeczenie się ich całkowicie wydaje się trudne do osiągnięcia. Oczywiście można zmieniać kody, a feministki wytworzyły ich całkiem sporo (por. rozdział „Style” w: Delap 2024: 189-234), ponadto makijaż i strój można subwersywnie wykorzystać po linii zgodnej z myśleniem Sontag, jak pokazuje ogrom internetowych treści otagowanych jako „male repelent outfits/makeup/dance” itd.

Zmianę kulturową można też zaobserwować w społecznym postrzeganiu starości. Nie jesteśmy oczywiście wolne (ani wolni) od lęku przed starością, najczęściej wciąż przedwczesnego, ale granica znacznie się przesunęła. Sontag stawia ją w okolicach trzydziestego piątego roku życia, na co pisząca te słowa może się wyłącznie uśmiechnąć – doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jestem już „młodziutką dziewczyną”, ale nie czuję, żeby piętno starości odciskało się na mnie tak, jak to opisuje Sontag. Nie jest to oczywiście moja osobista zasługa, a raczej efekt zmiany kulturowej i społecznej. Współcześnie myślimy o „kobiecie w wieku balzakowskim” jako znacznie dojrzalszej niż trzydziestoparolatka. Sontag wieszczy też powszechny triumf biseksualizmu: „Wybory homoseksualne staną się równie prawomocne i godne szacunku jak heteroseksualne. Źródłem jednych i drugich będzie autentyczny biseksualizm. (Wyłączny homoseksualizm – który, taka jak wyłączny heteroseksualizm, jest preferencją wyuczoną – będzie w społeczeństwie bez seksizmu znacznie mniej powszechny niż obecnie)” (s. 62). W 2025 roku wciąż czekamy na tę wielką przemianę.

Sontag dostrzega mizoginię tzw. kobiet sukcesu („Trzeci świat kobiet”), ale trudniej jej uchwycić swoją niechęć czy też swój dystans względem kobiecości innej niż jej własna, bardziej miękkiej, cielesnej, emocjonalnej, niekierującej się wyłącznie chłodnym rozumowaniem i głodem wiedzy, jakby próbowała zapomnieć, że poza bystrymi umysłami miewamy także ciała (które czasami lubimy ładnie ubrać, uperfumować i uszminkować). Oczywiście eseje zebrane w „Kilku uwagach o emancypacji” nie są kompletnym wykładem myśli i poglądów Sontag i nie należy ich jako takich traktować. Sam wybór i ułożenie esejów i wywiadów prowokuje jednak takie odczytania, niezależnie od tego, ile trafnych i faktycznie nadal aktualnych obserwacji można w nich odnaleźć.

Do najciekawszych esejów w „Kilku uwagach o emancypacji” należy „Fascynujący faszyzm”. Sontag wychodzi od filmów i życiorysu Leni Riefenstahl, a kończy na subkulturze BDSM – może nie wszystkie jej uwagi trafnie opisują fenomeny współczesnej kultury BDSM, jednak erotyczna fascynacja nazistami, widoczna po dziś dzień w rozmaitych pulpowych dziełach kultury, od literatury przez film i serial po komiks, została przez nią uchwycona precyzyjnie. Jej analizy seksualnych metafor z wystąpień i tekstów nazistowskich przywódców są bardzo trafne, a rozbieranie na części nazistowskiej estetyki i imaginarium okazuje się niezwykle ciekawe. Analiza dorobku, wypowiedzi i pozycji Riefenstahl jest niepozbawiona ostrza, precyzyjna, celna i momentami podszyta chłodną złośliwością. Jeśli przywoływany już mózg w słoiku w czymś sprawdził się doskonale, to właśnie w tej analizie.

Podsumowując, „Kilka uwag o emancypacji” Sontag jest zbiorem, który w obliczu całego jej dorobku można uznać za mniej istotny, poboczny, miejscami, z oczywistych powodów, zdezaktualizowany, w innych partiach z kolei fascynujący. Tak to bywa w przypadku autorki, której teksty tłumaczy się często, cytuje gęsto i omawia nieustannie. Niewielki zbiorek esejów można traktować jako lekturę zajmującą, ale raczej nie kluczową, konieczną czy obowiązkową.

LITERATURA:

Delap L.: „Feminizmy. Historia globalna”. Przeł. F. Fierek. Okoniny 2024.
Susan Sontag: „Kilka uwag o emancypacji”. Przeł. Dariusz Żukowski. Wydawnictwo Karakter. Kraków 2024.