ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (507) / 2025

Piotr Pochel,

CZYTAJĄC SOMMERA. DELIBERACJE WOKÓŁ TOMIKU 'LATA PRAKTYKI' (PIOTR SOMMER: 'LATA PRAKTYKI')

A A A
Twórczość poetycka Piotra Sommera pochłania bez reszty, skłania do refleksji, zabija czytelniczą obojętność, by ostatecznie pozostawić odbiorcę w stanie zawieszenia, w otchłani niedopowiedzianych słów i misternie skonstruowanych metafor. Dlatego ani przez chwilę nie powinno budzić niczyjej wątpliwości użyte w stosunku do Sommera przez Katarzynę Kuczyńską-Koschany określenie „metaforzysta” (Kuczyńska-Koschany 2014: 35).

Wydany w 2022 roku nakładem Wydawnictwa Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu tomik „Lata praktyki” składa się z kilkudziesięciu wierszy, z których każdy pozostawia odbiorcę w czytelniczej matni. Lektura tych utworów Sommera nie sprawia li tylko przyjemności; zainteresowani poezją autora „Notesu otwockiego” zyskują bowiem coś więcej — „przyjemność refleksyjną”, gdyż każdy z tych liryków powoduje, że czytelnik musi się zatrzymać w świecie poezji Sommera. Musi wiersz przemyśleć, przeanalizować, literacko przetrawić, by móc pójść dalej. Oczywiście, w Sommerowy świat poezji!

Już obiecujący wydaje się tytuł tomiku Sommera — „Lata praktyki”. Zatytułowany w ten sposób zbiór wierszy współczesnego pisarza sugerowałby, że poezja nie jest owocem eterycznych, nieprzemyślanych i chwilowych wzruszeń, ale procesem twórczym, który trwa silnie wplątany w czas. Autor „Notesu otwockiego” wyraźnie zaakcentował, że powstawaniu poezji musi towarzyszyć twórcza dojrzałość, którą można wypracować właśnie wieloletnim doświadczeniem. Zaprasza Sommer zatem na praktykowanie poezji, więc jej doświadczanie, przeżywanie, kontemplowanie…

Wiersz otwierający zbiór liryków „Lata praktyki” to sui generis intro do „poezjowania” z Sommerem. Bezpośredni zwrot do czytelnika za pomocą czasownika w drugiej osobie liczby pojedynczej stanowi zachętę do dyskursu: „O, zawsze jest powód do rozmowy, / najwyżej trzeba przerwać na chwilę, / ale chce się wracać, wiesz” (Sommer 2022: 7 — podkreślenia — jeśli nie zaznaczono inaczej — moje, P.P.). Autor „Fruwajki” wyraźnie akcentuje fakt, że zawsze znajduje się pretekst, by z kimś porozmawiać. Stwierdza, że rozmowę można prowadzić lub czasami ją przerwać, ale stale chętnie powinno się było do niej wrócić. Na tę otwartość w rozmowie i otwartość rozmowy wskazywał również brak znaku interpunkcyjnego po wspomnianym i zamykającym wiersz „Po stokroć” czasowniku „wiesz”. Postawienie w tym miejscu pytajnika sugerowałoby niepewność podmiotu lirycznego. Wymuszałoby na „cichym rozmówcy” odpowiedź na postawione pytanie. Równie chybionym pomysłem byłoby postawienie kropki — podkreśliłaby wówczas apodyktyczne, nieprzyjmujące sprzeciwu i stanowcze zamknięcie/domknięcie rozmowy. Swoisty jej koniec. To pole do dyskusji, które sprowokował brak znaku interpunkcyjnego w wierszu „Po stokroć”, jest w efekcie utraconą szansą na konstruktywną i rzeczową rozmowę. Niewykorzystaną możliwością na ciekawy dialog, gdyż rozmowy prowadzone przez współczesnych w XXI wieku są mgliste, zdawkowe, urywkowe, fragmentaryczne i niejasne: „Rozmawiają dalej — o, znów użyli jakiegoś słowa” (s. 36). Podmiot liryczny (znakomity i dociekliwy obserwator współczesnego świata) w utworze „No, no” zauważył, że pozory rozmowy zostają zachowane, ale język, którym rozmówcy się posługują, budzi zdziwienie, o czym może zaświadczać wykrzyknik: „o”. Ów kod, którym posługują się interlokutorzy, jest zakamuflowany i nieczytelny: „użyli jakiegoś słowa” (s. 36). Wydawać by się mogło, że sztuka prowadzenia rozmów jest trudną umiejętnością. Sytuacja liryczna obrazuje awarię komunikacyjną, w której nie wszystkim rozmówcom znany jest jeden system znaków. Zakłócenia pojawiające się podczas rozmów mają swoje dalsze konsekwencje. Sommer w liryku „Młodzi w świecie” kreuje konterfekt pokolenia, które nie potrafi wskazać źródeł wiedzy o świecie. Szczątkowe informacje o nim pochodzą z bliżej nieokreślonego Skądś. Wynika to z opisu Ruty — bohaterki lirycznej wiersza: „Jest uporządkowana, po prostu / Tak lubi. / I stylowa, o stylu / Dowiedziała się / Nie pamięta już skąd, a co?” (s. 53). Autor zbiorku „Po ciemku też” koncentruje uwagę na słowie. Podkreśla, że współcześni używają jakiegoś języka, komunikując się za pomocą pewnych fraz i wyrażeń. Wyrazy, słowa, konstrukcje składniowe ludzi XXI wieku nacechowane są niepewnością, niejasnością, brakiem precyzji, a może nawet „treściwą próżnią” — znaczą nic, właśnie! Dlatego uzasadnione byłoby stwierdzenie, że rozmowy młodych, o których pisze Sommer, mogą wyróżniać pozorność i sztuczność, gdyż system, jakim się posługują, jest niezrozumiały. Postać Ruty stanowi doskonały tego przykład, ponieważ przecież tak naprawdę nie wiadomo, z czego wynika jej „stylowość”, skoro ona sama nie wie, czym takowa jest, gdyż nie pamięta, skąd się o niej dowiedziała. Zaś pytanie wieńczące wiersz „Młodzi w świecie”: „a co?” akcentuje fakt o nieistotności źródła wiedzy o świecie.

Wiersze pomieszczone w tomie „Lata praktyki” przedstawiają obraz współczesnego społeczeństwa i jego problemów, z którymi próbuje się mierzyć. Sommer jest świetnym obserwatorem tego świata i praw, które nim rządzą. Poeta umiejętnie potrafi zwrócić uwagę odbiorców na kwestie jemu wydające się i istotne, i ważne. Czyż we współczesnym świecie nie pojawiają się kłopoty związane z porozumiewaniem się? Czyż wykreowany świat nie dąży do uproszczeń, zdawkowości, eteryczności? Czyż ludzie w XXI wieku w większości nie ograniczają swoich wypowiedzi do „językowych jęknięć i odburkiwań”?

Autor „Lat praktyki” koncentruje uwagę czytelnika na jeszcze innym aspekcie współczesnego świata związanym z aktem komunikowania się ludzi. Dostrzega językowe spłycenie w wypowiedziach współczesnych, przywołując sytuację, w której podmiot liryczny wraz z dzieckiem spacerują i słyszą słowa nieznajomego krzyczącego przez szybę samochodu: „Zachciało ci się jebać, to teraz masz!” (s. 8). Scena ta wskazuje na wulgaryzację otaczającego człowieka świata i awarii językowej ludzi, których język jest ograniczony, prosty, niewyszukany. 

W tomie „Lata praktyki” ważną funkcję pełni motyw oniryczny. W jednym z wierszy Sommera sen to reżyser życia człowieka, któremu ów powierza jego kreację: „raz mi się nawet pomyliły litery, / więc już lepiej kiedy sen pisze / nasze życie”. Innym razem marzenia senne stanowią przestrzeń do poszukiwania wyrażeń, które trudno znaleźć można w świecie rzeczywistym: „Słowo, którego mi brakuje, dlatego / nie kończę zdania, / odnajdę we śnie”. Rzeczywistość językowo ogranicza człowieka. Utrudnia wyrażanie świata, dlatego całą nadzieję pokłada we śnie, który ma ułatwić nazywanie nienazwanego, wyrazić niewyrażalne. Problem z brakiem odpowiednich słów na dookreślanie świata przywołuje na myśl „Sonety krymskie” Adama Mickiewicza, w których wieszcz zmagał się z doborem właściwych określeń, by oddać piękno Krymu (Pochel 2012). W końcu sen pełnić będzie funkcję odpoczynku po minionym dniu: „Spokojnie, sen też do siebie / dojdzie, ale najpierw człowiek / musi wstać, trochę się posnuć / i zmęczyć tym, co się nie składało / w całość […]” (s. 19).

Niewątpliwie walorem zbioru wierszy „Lata praktyki” jest także bogactwo intertekstualnych odniesień. Utwory wchodzące w skład tego tomiku w subtelnych aluzjach korespondują z innymi tekstami. Wykorzystując międzytekstowy zabieg, Sommer znakomicie skonstruował w „Latach praktyki” figurę matki, której należy poświęcić większą uwagę. Zanim skoncentruję swoją uwagę na motywie matki, zacznę od ogólników. Autor „Notesu otwockiego” zwrócił uwagę na zgoła inny motyw, który postać rodzicielki dopełnia — mianowicie na dom. Stanowi on szczególną przestrzeń, ponieważ znajduje się w nim chleb: „W domu jest chleb i cukier, / podłoga, sprzęty i ściany” (s. 12). Znajdujący się w domu chleb może konotować ciało Jezusa Chrystusa i tym samym zaświadczać o świętości tego miejsca, w którym pielęgnowane są tradycje. Odniesienie do boskiego pożywienia intertekstualnie nawiązuje do wiersza Tadeusza Różewicza „Chleb”. Tytuł utworu autora „Niepokoju” odnosi się do poezji Mickiewicza stanowiącej literacki pokarm (Różewicz 1980: 242). 

Istotnym miejscem w domu jest strych mogący pełnić różne funkcje: rupieciarni; samotni; przebieralni, w której można znaleźć stroje swoich przodków; a także wnętrza nacechowanego tajemniczością i grozą (Bachelard 1975: 312 i następne). U Sommera strych funkcjonuje jako pomieszczenie zaniedbane, opuszczone i brudne, a także zapomniane. Jedynymi żyjącymi tam stworzeniami są pająki: „Tam jest kurz, pajęczyny, / aż srebrno od pajęczyn”. 

Na pochwałę zasługują inne odniesienia do poezji Różewicza. W utworze „Wiersz zaczynający się od słowa «Ach»” pisał: „niech moja matka wyzdrowieje, wyjdzie z tego cało, / i niech jej blade umęczone ciało / ożywi się i zaróżowi” (s. 23). Z tej ekonomii słów, oszczędnych wyrazów, fraz tylko absolutnie koniecznych Sommer skreślił obraz matki, która cierpi z powodu choroby. Wypowiadający one słowa podmiot liryczny żywi nadzieję na to, że matka wyzdrowieje i wróci w pełni do sił. Przecież jako dziecko zagwarantował jej najlepszą opiekę: „nie bój się, mamo, myszy. / Mrówki mają żądła — / uważaj, bo cię urządzą” (s. 24). Podobną kreację cierpiącej przez chorobę matki i syna, który troszczył się o nią do ostatnich chwil, stworzył Różewicz w książce „Matka odchodzi”. Sommera lakoniczny opis rodzicielki wyraźnie koresponduje z „Dziennikiem gliwickim”, w którym autor „Niepokoju” utrwalił ostatnie chwile z życia Stefanii Różewiczowej. Skądinąd wiadomo, że matka Różewicza cierpiała z powodu postępującej choroby nowotworowej, z której autor „Nożyka profesora” nie potrafił zaakceptować, dając temu wyraz w swoich diariuszowych zapiskach (wpis z 18 czerwca 1957: „Widzę, jak ta choroba zjada matkę” lub notatka z 20 czerwca 1957 roku: „Nie chcę się zgodzić z jej chorobą. Nie chcę się zgodzić i wiem, że jestem śmieszny – nie chcę się zgodzić z jej śmiercią” zob. Różewicz 1999: 88–89). Zaś po pogrzebie bohaterki książki „Matka odchodzi” jej autor z adnotacją 19 lipca 1957 roku zapisał w swym diariuszu one słowa: „Oddałem ziemi moje kochanie. Moje dobre cierpiące dziecko — moją duszę […]”, a w notatce z 20 lipca 1957 roku dodał: „Moja Dobra, Kochana Staruszko, oddychać mi trudno. Ale piszę te słowa jak list do Ciebie. Byłaś moją trwogą, strachem, radością i oddechem. Miła, całuję Twoje rączki wyschłe i opuchnięte nogi, Twoje oczy — Twoje sine ręce, kiedy konałaś. Całuję Twoje zbolałe ciało, które oddałem naszej matce wielkiej — ziemi” (Różewicz 1999: 106–107).

Zarówno podmiot liryczny wiersza Sommera, jak i Różewicz znajdują się w podobnej sytuacji — mają przed oczyma obraz cierpiącej matki. „Ja” liryczne utworu autora „Notesu otwockiego” troszczy się o swoją matkę, zapewniając ją, że myszy nie wyrządzą jej krzywdy, ale mrówki już tak. Nieco inny rodzaj synowskiej troski widnieje na kartkach z „Dziennika gliwickiego”. Utwór epatuje opiekuńczością Różewicza wobec jego matki, którą ów regularnie odwiedzał podczas jej pobytu w szpitalu, do którego uprzednio ją zawiózł: „Dziś rano odprowadziłem Matkę do szpitala” (Różewicz 1999: 85, zapis z 23 maja 1957 roku). O swoich wizytach u matki często wspominał w dzienniku, np.: „Wyjechać nie mogę. Muszę odwiedzić Matkę, jest tam sama” (Różewicz 1999: 85, zapis z 25 maja 1957 roku); „Byłem u Matki w szpitalu” (Różewicz 1999: 87, zapis z 12 czerwca 1957 roku); „Wsiadłem w pociąg i wróciłem do Gliwic. Zeszło pół dnia. Potem ugotowałem obiad i poszedłem do szpitala” (Różewicz 1999: 92, zapis z 21 czerwca 1957 roku); „O czternastej zaniosłem matce obiad i zastrzyki […]. Moje chore, biedne dziecko. Prosiła, żeby jutro chociaż po południu wpaść na chwilę: «żeby mogła popatrzeć»” (Różewicz 1999: 93, zapis z 22 czerwca 1957 roku).

Wykreowane przez Sommera i Różewicza postacie matek to ukazane w chwili śmierci kobiety. W tomie „Lata praktyki” o śmierci matki z niepewnością i niedowierzeniem będzie mówił podmiot liryczny wiersza „To jest imię i nazwisko”: „Musiała chyba umrzeć, bo / ułożyłem jej nekrolog […]” (s. 40) i nieco dalej — „Podobno zmarła przed dziesięcioma dniami” (s. 40). „Ja” liryczne utworu Sommera niezupełnie wierzy w odejście matki, o czym zaświadczają partykuły: „chyba” i „podobno” dookreślające czasownik(i) „umarła/zmarła”. O śmierci matki przekonują podmiot liryczny, m.in. czynności, na które ta nigdy by się nie zgodziła, np. wydarcie z dowodu osobistego fotografii, szukanie w torebce notesu, ubolewanie nad jej śmiercią. Czynności, o których osoba mówiąca w wierszu, te się ziściły, więc stanowią gwarant, że matka rzeczywiście nie żyje. Podmiot liryczny na wszelkie sposoby odpędza od siebie myśl o śmierci matki. Poddając w wątpliwość jej odejście, dwukrotnie użył partykuł wyrażających powątpiewanie. O kresie jej życia wypowiadał się eufemistycznie, pisząc: „Wymknęła się […]” (s. 40). Choć pojawia się wzmianka o nekrologu, widnieją na nim imię i nazwisko matki, ale matki bezimiennej, matki nienazwanej, matki jakiejś a nie tej — konkretnej. Ów brak personaliów matki można byłoby odczytywać jako sui generis uniwersalizację odchodzenia matki. 

Odchodzenie swojej matki nieco inaczej przedstawiał Różewicz. Przede wszystkim autor „Dziennika gliwickiego” był świadomy faktu, że Stefania Różewiczowa powoli gaśnie, czemu dawał wyraz, stosując czasowniki sugerujące ten fakt: „Matka umiera” (Różewicz 1999: 106, zapis z 16 lipca 1957 roku). Uznanie śmierci matki za pewną oczywistość zasygnalizował Różewicz jeszcze dwukrotnie: w zacytowanej notatce dopisując: „Matka umarła o godz. 10.20 rano […]” i umieszczając w książce kartkę z kalendarza, w którym przy dacie 16 lipca odnotował ów fakt (Majerski 2000: 205–208).

„Lata praktyki” Sommera to ważna pozycja na poetyckim rynku wydawniczym. Z tego tomiku wyłania się poeta, który jest świetnym obserwatorem współczesnych realiów, ale także poeta-erudyta sięgający do mistrzowskiej liryki Różewicza. Zdecydowaną zaletą tego zbiorku wierszy jest także ukazywanie świata w jego zminiaturyzowanej wersji, np. wówczas kiedy prześmiewczo i z przymrużeniem oka pisze o Yannie Sommerze — bramkarzu reprezentacji Szwajcarii. „Lata praktyki” to książka-pamiątka. Autor powiela gest Cypriana Kamila Norwida i upamiętnia w swoich utworach osoby, które odegrały w jego życiu jakąś rolę, np. w wierszu „Po kielichu”. 

„Lat praktyki” na pewno nie może pominąć żaden pasjonat poezji! A ci, dla których poezja jest światem pełnym niezrozumienia, koniecznie powinni sięgnąć po twórczość poetycką Sommera, by pozwolić się wchłonąć w tę rzeczywistość i kontemplować ją bez końca, bez końca, bez końca… 

Literatura:

Bachelard G.: „Wyobraźnia poetycka. Wybór pism”. Oprac. H. Chudak. Przeł. H. Chudak, A. Tatarkiewicz. Warszawa 1975.

Kuczyńsk-Koschany K.: „Piotr Sommer: przenosiciel malin?”. „Polonistyka” 2014, nr 6.

Majerski M.: „Medaliony Różewiczów”. „Kwartalnik Artystyczny” 2000, nr 4.

Pochel P.: „O niewyrażalności w „Sonetach krymskich” Adama Mickiewicza”. W: „Od oświecenia ku romantyzmowi i dalej… Autorzy — dzieła — czytelnicy”. Cz. 6. Red. M. Janoszka, M. Piechota, J. Ryba. Katowice 2016.

Różewicz T.: „Matka odchodzi”. Wrocław 1999. 

Różewicz T.: „Chleb”. W: Tegoż: „Niepokój. Wiersze z lat 1945–1946”. Wrocław 1980.
 

Piotr Sommer: Lata praktyki". Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Poznań 2022.