ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (509) / 2025

Mateusz Rosicki,

WSZYSTKO BYŁO PRZEWIDZIANE ('BOGINI PARTENOPE')

A A A
W greckiej mitologii Partenope była syreną, którą napotkał podczas żeglugi Odyseusz. Pół-kobieta, pół-ryba próbowała uwieść bohatera śpiewem, jednak nie zdołała tego zrobić i przepełniona rozpaczą rzuciła się w wody Morza Śródziemnego. Kiedy helleńscy osadnicy postanowili osiąść w miejscu, gdzie jej zwłoki zostały wyrzucone na brzeg, nazwali nową kolonię imieniem tragicznie zmarłej piękności. Rzymska mitologia, jak zwykle, podaje inną wersję opowieści. Według niej przyczyną upadku syreny była nie zakończona niepowodzeniem próba uwiedzenia Odyseusza, lecz wściekłość Jowisza. Niepohamowany w swoich żądzach bóg rozgniewał się, gdy usłyszał, że w przeznaczonej dla niego Partenope zadurzył się centaur imieniem Wezuwiusz. Postanowił ukarać zarówno ją, jak i jego. Ich pół-ludzkie, pół-zwierzęce ciała zamienił w martwą materię. W ten sposób Wezuwiusz stał się wulkanem, a Partenope – miastem, które nosi dziś nazwę Neapol.

Najnowszy film Paola Sorrentina rozpoczyna się od sceny porodu w wodzie przy nadmorskiej posiadłości. Kiedy okazuje się, że na świat przyszła dziewczynka, jowialny przyjaciel rodziny, wskazując na panoramę Neapolu, proponuje, by dziecko nazwać Partenope. Odtąd nie można mieć wątpliwości, że główna bohaterka filmu – bo to właśnie jej narodziny obserwujemy na początku – będzie uosobieniem duszy miasta. Sorrentino zdecydował się tym samym uczynić odwrotny gest niż Jowisz. Rzymski bóg zamienił żywą istotę w martwe mury. Reżyser z powrotem wskrzesza miasto, nadaje mu ciało. Poprzez swoją bohaterkę opowiada o Neapolu, a poprzez Neapol – o swojej bohaterce. Najczytelniej daje o tym znać piękno Partenope (Celeste Dalla Porta). Mogłoby zawojować świat, a jednak pozostaje niedostępne, jest niczym nieodkryty skarb – podobne do uroku Neapolu, który nie ma tak oczywistego charakteru, jak wdzięk innych miast Italii; łączy w sobie sprzeczności, jest paradoksalny i trudno uchwytny.

„Bogini Partenope” to już drugi po „To była ręka Boga” film, w którym włoski reżyser powraca do rodzinnego miejsca, by odkrywać w jego cieniach i blaskach cudowność nie mniejszą niż w kontemplowanym przez „Wielkie piękno” Rzymie. Podobnie jak Fellini, który poza obrazami sławiącymi Wieczne Miasto stworzył też „Amarcord” na cześć Rimini, tak Sorrentino staje się już na dobre piewcą Neapolu. W tajemniczej atmosferze metropolii po raz kolejny odnajduje nie tylko pożywkę dla bujnej wyobraźni, lecz także idealną scenerię do podjęcia swojego ulubionego, obsesyjnie ponawianego wręcz motywu – młodości. Nieprzerwanie rozmyślał o niej włóczący się ulicami Rzymu Jep Gambardella, konfrontowali się z nią w alpejskim hotelu Fred Ballinger i Mick Boyle, uganiał się za nią zawsze chętny na kolejną imprezę typu bunga bunga Silvio Berlusconi, w mury Watykanu wprowadził ją Lenny Belardo, a w „To była ręka Boga” przeżywał jej dramat nastoletni Fabietto Schisa. „Bogini Partenope” przedstawia kolejną wariację na ten sam temat, który był centralny dla całej plejady bohaterów Sorrentino. Nowością jest to, że tym razem reżyser ukazuje go z perspektywy postaci kobiecej, w dodatku na przestrzeni lat, co niewątpliwie działa ożywczo i odświeżająco na obsesję autora na punkcie młodości i wszystkiego, co się z nią wiąże – piękna, zachwytu, ale i nieuchronnej melancholii.

Młodość, w tym młodość Partenope, to dla Sorrentino wyjątkowo krótki i intensywny czas, w którym dochodzi do decydujących dla późniejszych lat wydarzeń. W „Wielkim pięknie” pogrążony w apatycznym hedonizmie Jep Gambardella uporczywie wraca myślami do swojej pierwszej miłości, która jawi mu się jako fantazmat pełni. To, że uczucie nie miało szansy się rozwinąć, naznacza całe jego dalsze życie poczuciem utraty. „Szukałem wielkiego piękna, ale go nie znalazłem” – mówi. Z kolei w na wpół autobiograficznej historii z „To była ręka Boga” Fabietto Schisa przeżywa, podobnie jak nastoletni Sorrentino, śmierć rodziców, która pozostawia w nim nieukojoną pustkę i przyczynia się do poszukiwań własnej tożsamości. W trakcie młodzieńczych lat filmowej Partenope również dochodzi do tragicznego zdarzenia, które odciska piętno na jej dotychczas beztroskim życiu i określa dalszy bieg jej losu. Przyczyną brzemiennych w skutkach wypadków staje się niebezpiecznie bliska relacja z dwoma chłopakami – bratem (Daniele Rienzo) oraz synem służącej (Dario Aita). Niespotykana uroda i uwodzicielska natura Partenope prowadzi do zawiązania się niemożliwego do utrzymania układu – trójkąta, który musi zakończyć się rozpadem, upadkiem, jak w mitologicznej historii o syrenie. Przeznaczenie, jakiemu poddani są młodzi bohaterowie, w symboliczny sposób wyraża jedna z najbardziej zapadających w pamięć scen filmu – nastrojowy taniec do włoskiego przeboju „Era già tutto previsto”. Tytuł piosenki, który można przetłumaczyć jako „Wszystko było przewidziane”, dobitnie wyraża rozstrzygający, determinujący i dojmująco melancholijny charakter młodości. Partenope, zatracając się w tańcu, umiejscawia się w takim samym punkcie, do jakiego obsesyjnie powraca Jep Gambardella. Punkcie, od którego nie ma już odwrotu, gdzie młodość zarazem osiąga pełnię, jak i nieodwracalnie się kończy, jest materializującym się, jednorazowym cudem.

Historia, którą opowiada „Bogini Partenope”, okazuje się prosta, wręcz szkicowa. Sorrentino nie był jednak nigdy mistrzem tradycyjnej narracji. Fabuła to dla niego nie gęsto zapleciony warkocz wątków, tylko nitka, na którą nawleka kolejne koraliki pojedynczych scen – czasem niewypałów, czasem małych arcydzieł oniryzmu czy wręcz realizmu magicznego. Podstawą, w oparciu o którą puszcza wodze fantazji, staje się w jego nowym filmie zarówno starożytna mitologia, jak i sfera katolickiego imaginarium. Główna bohaterka to z jednej strony syrena o silnie fetyszyzowanych piersiach, a z drugiej strony wywołująca cud święta, którą zachwyca się miejscowy biskup (świetny Peppe Lanzetta). Mocne zakorzenienie filmu w neapolitańskiej kulturze, jej mitach i legendach, sprawia, że „Bogini Partenope” może być trudna w odbiorze dla zagranicznej widowni. Jednak niezależnie od tego, ile wie się na temat położonego u stóp Wezuwiusza miasta, ruch kamery u Sorrentino, niestrudzony w poszukiwaniu ulotnego cudu, błysku wielkiego piękna, wywiera takie samo wrażenie. Przyciąga, hipnotyzuje, zapada w pamięć. Podkreśla, że, jak wyraża to jedna z najważniejszych kwestii filmu, antropologia to widzenie. Pozwala zapomnieć, że dialogi brzmią zbyt często jak wyliczanka z wielkiej księgi aforyzmów, a zbyt rzadko jak naturalna rozmowa. W końcu „Bogini Partenope” jest listem wyznającym trudną miłość do rodzinnego miasta, a to gatunek, któremu można wiele wybaczyć.
„Bogini Partenope”. Reżyseria: Paolo Sorrentino. Scenariusz: Paolo Sorrentino. Obsada: Celeste Dalla Porta, Stefania Sandrelli, Daniele Rienzo, Dario Aita, Gary Oldman, Silvio Orlando, Luisa Ranieri, Peppe Lanzetta. Gatunek: dramat. Produkcja: Włochy, Francja 2024, 135 min.