
NIE TYLKO RZEMIOSŁO (PATRYK OCZKO: 'NIE TYLKO DLA DZIECI. STUDIO FILMÓW RYSUNKOWYCH W BIELSKU-BIAŁEJ 1947-2021')
A
A
A
Pracuję teraz w Kinie Kosmos w Katowicach jako edukatorka filmowa. Piszę o tym dlatego, że to doświadczenie zupełnie zmieniło moje spojrzenie na dorobek Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Do niedawna myślałam, że czas „Reksia” i „Bolka i Lolka” minął, że wracają do nich jedynie drążeni sentymentem dorośli. Po kilku „Filmowych popołudniach dla dzieci”, których repertuar stanowią flagowe tytuły wytwórni, oraz paru warsztatach dla dzieci wiem, że byłam w błędzie. W niedzielnym cyklu uczestniczy czasem prawie setka widzów, a wśród przedszkolaków nie spotkałam jeszcze dziecka, które nie znałoby wesołego pieska czy sympatycznych urwisów z animacji stworzonych dekady temu. Dziś, kiedy wszyscy zmagamy się z nadmiarem bodźców, a filmy dla najmłodszych wypełnione są jaskrawymi kolorami i głośnymi dźwiękami, produkcje Studia Filmów Rysunkowych nadal się bronią i – co najważniejsze – nadal lubi je dziecięca publiczność. Być może ich prostota i spokojne tempo odpowiadają na potrzeby dzisiejszych kilkulatków. Fenomen Studia, również we współczesnym kontekście, analizuje Patryk Oczko w opublikowanej ostatnio przez Książnicę Beskidzką i Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego monografii „Nie tylko dla dzieci. Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej 1947–2021”.
Rytmy Śląska
Książka „Nie tylko dla dzieci” w pierwszej kolejności zwraca uwagę tym, co wyróżnia także Studio Filmów Rysunkowych – solidnym rzemiosłem. To pieczołowicie wydana publikacja, bogato ilustrowana i dopracowana w każdym szczególe. Estetyka idzie w parze z merytoryką. Praca Oczki jest nieoceniona pod względem historycznym. Autor skrupulatnie odtwarza dzieje wytwórni od 1947 do 2021 roku, wzbogacając je o filmoznawczą analizę. Wydaje się, że większość z tysiąca realizacji wytwórni została opatrzona w monografii przynajmniej krótkim opisem. Nieoceniona jest część teoretyczna, poświęcona każdemu etapowi produkcji animacji oraz wykorzystywanym technikom (rysunkowa, wycinankowa, repollero i kombinowana). Badacz omawia zakres obowiązków na poszczególnych stanowiskach i ogrom pracy stojący za każdym z tytułów. Liczby robią wrażenie: „(…) na jedną sekundę filmu animowanego przypadają 24 klatki taśmy filmowej. To 12 rysunków, z których każdy fotografowany jest dwukrotnie. W ten sposób dziesięciominutowy film tworzy 14 400 klatek – a to z kolei około 5000 rysunków. Dodajmy, że wyćwiczony animator był w stanie w ciągu jednego dnia wykonać rysunki do 2 sekund filmu” (s. 31).
Oczko z uwagą pokazuje też, jak przekształcała się działalność wytwórni z upływem czasu czy zmianami kierowniczymi. Od rozdziałów poświęconych początkom instytucji w Sosnowcu i na Śląsku do czasów transformacji to także opowieść o historii PRL-u i o tym, jak polityka wpływa na sztukę. Pod tym względem „Nie tylko dla dzieci” ciekawie koresponduje z „W stronę niemożliwego. Zespół filmowy »Silesia« 1972-1983” Agaty Tacl-Szubert (Instytucja Filmowa „Silesia-Film”, 2022), czyli historią pierwszego polskiego studia filmowego funkcjonującego poza Warszawą. Zestawienie od razu zwraca uwagę na to, że Tacl-Szubert bardziej interesują twórcy i ich osobowości, natomiast Oczko poświęca swoją pracę przede wszystkim studiu i jego wytworom. Nie znaczy to, że w monografii brakuje głosów twórców czy anegdot – zajmują jednak mniejszą część książki. Należy zaznaczyć, że szczególnie głośno wybrzmiewają wypowiedzi autorów „Bolka i Lolka” (zob. s. 187-189), historie o konfliktach między artystami i soczyste opinie (np. wspomnienie Witolda Giersza: „Najbardziej normalny był tam Władek Nehrebecki, bo ani nie pił, ani się nie awanturował” [s. 200]). Badacz sam przeprowadził rozmowy z niektórymi z pracowników Studia, a ich fragmenty dodają życia historyczno-filmoznawczej narracji.
Disneyowszczyzna
Oczce udało się uchwycić charakter Studia Filmów Rysunkowych i opisać jego wyjątkowość. Szczególnie wyraźnie widać ją w zestawieniu z dwoma wytwórniami – Disneyem i Hanną-Barberą. Ten pierwszy przez wielu animatorów był na początku działalności wytwórni wymieniany wśród inspiracji, ale z czasem odwołanie do zachodnich wzorców stało się niemile widzane przez komunistycznych krytyków. Dziennikarz „Głosu Robotniczego” zarzuca „Niebieskiemu liskowi” (1954) płytką dydaktykę i „disneyowszczyznę” (s. 92), a Adam Hajduk podkreśla: „Nazywa się nas często bielskim Disneylandem. Nie lubimy tej nazwy, nie naśladujemy Disneya” (s. 197). W latach 80. Stany Zjednoczone przestają być traktowane przez przedstawicieli Studia z taką niechęcią – w 1985 roku rozpoczyna się współpraca wytwórni z Hanną-Barberą. Utalentowani polscy animatorzy zaczynają tworzyć rysunki do produkcji zagranicznego studia, dzięki czemu mogą porównać metody pracy, ale też zdobyć nowoczesne materiały do własnych dzieł.
W „Nie tylko dla dzieci” imponuje sposób, w jaki wytwórnia tworzyła swój repertuar. Organizowane były pokazy dla dzieci, przeprowadzane ankiety (np. w Pałacu Młodzieży), prowadzone dyskusje publiczne o istocie filmu rysunkowego i tym, że nie ma on odtwarzać filmu fabularnego (zob. s. 97). Scenariusze cenionych twórców (m.in. Jana Brzechwy) i praca najlepszych animatorów (Lechosław Marszałek, Władysław Nehrebecki, Leszek Lorek) to jedno, ale powodzenie animacji oparto przede wszystkim na obserwacji reakcji dzieci na filmy i wprowadzaniu ewentualnych zmian. W wyniku audytów zrezygnowano z dialogów, co pewnie przyczyniło się ponadczasowości wciąż rozumianych przez najmłodszych animacji. Według krytyków to właśnie wprowadzenie rozmów między bohaterami miało wpływ na negatywny odbiór serii „Bolek i Lolek na wakacjach” i ostatecznie zakończenie produkcji kolejnych części przygód chłopców.
Oczko wprowadza historię Studia Filmów Rysunkowych również w kontekst pracy kobiet. Jak podkreśla, to one były przede wszystkim kierowniczkami produkcji, a stworzenie ponad połowy filmów studia nadzorowały tylko trzy z nich: Aleksandra Kordek, Romana Miś i Nina Kowalik (zob. s. 28). W historii wytwórni pojawiały się też takie tytuły jak „Podnoszenie ciężarów” (1970), gdzie za całokształt produkcji odpowiadały przede wszystkim twórczynie: reżyserka Katarzyna Latałło, scenarzystka Anna Pomianowska i autorka muzyki Zofia Stanczewa (zob. s. 217).
Nie tylko dla dzieci
Realizacje dla dzieci stanowiły główne źródło dochodów bielskiej wytwórni, która dzięki takiemu kontrahentowi jak Telewizja Polska dobrze radziła sobie na rynku. W „Nie tylko dla dzieci” nie brakuje jednak tytułowego kontekstu, czyli ważnej części działalności studia, jaką była produkcja animacji dla dorosłych. Oczko opisuje takich twórców jak Marian Cholerek, autor m.in. teledysku do „Się ściemnia” grupy Maanam, który chciał bawić przede wszystkim dorosłego widza. Badacz opisuje również wyrafinowane teledyski alternatywnych grup takich jak Klaus Mitffoch czy surrealistyczne animacje odwołujące się do tradycji rozpoczętej przez Jana Lenicę i Waleriana Borowczyka i podkreśla ich znaczenie w rozwoju polskiej sztuki filmowej. Nie zabrakło miejsca dla mniej znanej działalności Studia, czyli realizacji związanych z profilaktyką uzależnień. Mnie szczególnie zaskoczyły fragmenty poświęcone produkcjom pokazującym cienie alkoholizmu czy przyjmowania barbituranów. Warto podkreślić, że podobnie jak filmy dla dzieci, tak i produkcje dla dorosłych przyniosły wytwórni nagrody i międzynarodową rozpoznawalność, a nierzadko częściej dystrybuowano je za granicą niż w kraju.
Transformacja
Opisywana wcześniej wrażliwość Studia Filmów Rysunkowych na odbiorców to coś, czego zabrakło w działalności studia w latach 90. i w nowym tysiącleciu. Oczko skwapliwie opisuje kolejne kłody rzucane pod nogi wytwórni: coraz rzadsze poranki filmowe, transformację systemową i trudność funkcjonowania w gospodarce wolnorynkowej, wysoką konkurencję animacji z Azji i USA czy darmowe pakiety filmów dla dzieci przekazywane polskim dystrybutorom na festiwalach filmowych. Mimo że w latach 90. w Bielsku-Białej nadal powstawały dopracowane i ciekawe animacje, popularność realizacji studia gwałtownie spadała. Autor nie pisze tego wprost, jednak z jego opowieści wyłania się obraz Studia, które nie do końca potrafi dostosować się do potrzeb nowych pokoleń widzów. To, co w czasach PRL-u było największym atutem zarządzających instytucją osób, w nowym tysiącleciu zadziałało na jej zgubę. Takie realizacje jak „Gwiazda Kopernika” (2009) nie trafiły w gust dziecięcej publiczności. Wspomniane przez Oczkę zamiary stworzenia historii kuzynów Bolka i Lolka nie doczekały się realizacji, a najnowsze pomysły, takie jak kontynuacja przygód Pampaliniego, mająca łączyć pokolenie rodziców i dzieci, wydają się chybione – dzisiejsi dwudziesto-, trzydziesto-, a nawet czterdziestolatkowie nie wychowali się na serii „Pampalini łowca zwierząt” (1976–1980), tylko zupełnie innych animacjach, więc ich nostalgia wobec tytułu może tu nie zadziałać.
W „Nie tylko dla dzieci” miejsca poświęconego historii wytwórni po 1989 roku jest stosunkowo niewiele. Oczko więcej uwagi zwraca na okres świetności Studia, a potknięcia współczesności odnotowuje z badawczego obowiązku, jednak odnoszę wrażenie, że nie ma serca pisać o nich zbyt wiele. Kolejne lata naznaczane są likwidacją kolejnych etatów, a badacz opisuje więcej produkcji niezrealizowanych (zob. s. 379) niż tych, które ujrzały światło dzienne.
Kanon naszych wyobrażeń
„Nie tylko dla dzieci” podejmuje historię Studia Filmów Rysunkowych w znacznie większej liczbie kontekstów niż te zasygnalizowane w niniejszym tekście. Oczko nie tylko rzetelnie zrealizował swoje zadanie, ale też oddał odbiorcom tekst maksymalnie przejrzysty. Treść monografii jest omówiona we wstępie i trzystronicowym podsumowaniu, które punktuje najważniejsze wątki. Rozdziały konkretnie rozwijają zapowiadane w tytule tematy, a wykaz filmów zrealizowanych w SFR jest niezastąpionym narzędziem dla wszystkich zainteresowanych animacją. Publikacja to nie tylko indeksy i naukowy opis archiwaliów, ale kulturoznawcza spójna analiza działalności wytwórni i jej wpływu na kolejne pokolenia. Wielogłos twórców, ale też krytyków i odbiorców rysuje wyraźny obraz studia, które wypuściło na świat wspaniałych bohaterów tworzących, jak trafnie ujął to Oczko, „kanon naszych wyobrażeń” (s. 9).
Rytmy Śląska
Książka „Nie tylko dla dzieci” w pierwszej kolejności zwraca uwagę tym, co wyróżnia także Studio Filmów Rysunkowych – solidnym rzemiosłem. To pieczołowicie wydana publikacja, bogato ilustrowana i dopracowana w każdym szczególe. Estetyka idzie w parze z merytoryką. Praca Oczki jest nieoceniona pod względem historycznym. Autor skrupulatnie odtwarza dzieje wytwórni od 1947 do 2021 roku, wzbogacając je o filmoznawczą analizę. Wydaje się, że większość z tysiąca realizacji wytwórni została opatrzona w monografii przynajmniej krótkim opisem. Nieoceniona jest część teoretyczna, poświęcona każdemu etapowi produkcji animacji oraz wykorzystywanym technikom (rysunkowa, wycinankowa, repollero i kombinowana). Badacz omawia zakres obowiązków na poszczególnych stanowiskach i ogrom pracy stojący za każdym z tytułów. Liczby robią wrażenie: „(…) na jedną sekundę filmu animowanego przypadają 24 klatki taśmy filmowej. To 12 rysunków, z których każdy fotografowany jest dwukrotnie. W ten sposób dziesięciominutowy film tworzy 14 400 klatek – a to z kolei około 5000 rysunków. Dodajmy, że wyćwiczony animator był w stanie w ciągu jednego dnia wykonać rysunki do 2 sekund filmu” (s. 31).
Oczko z uwagą pokazuje też, jak przekształcała się działalność wytwórni z upływem czasu czy zmianami kierowniczymi. Od rozdziałów poświęconych początkom instytucji w Sosnowcu i na Śląsku do czasów transformacji to także opowieść o historii PRL-u i o tym, jak polityka wpływa na sztukę. Pod tym względem „Nie tylko dla dzieci” ciekawie koresponduje z „W stronę niemożliwego. Zespół filmowy »Silesia« 1972-1983” Agaty Tacl-Szubert (Instytucja Filmowa „Silesia-Film”, 2022), czyli historią pierwszego polskiego studia filmowego funkcjonującego poza Warszawą. Zestawienie od razu zwraca uwagę na to, że Tacl-Szubert bardziej interesują twórcy i ich osobowości, natomiast Oczko poświęca swoją pracę przede wszystkim studiu i jego wytworom. Nie znaczy to, że w monografii brakuje głosów twórców czy anegdot – zajmują jednak mniejszą część książki. Należy zaznaczyć, że szczególnie głośno wybrzmiewają wypowiedzi autorów „Bolka i Lolka” (zob. s. 187-189), historie o konfliktach między artystami i soczyste opinie (np. wspomnienie Witolda Giersza: „Najbardziej normalny był tam Władek Nehrebecki, bo ani nie pił, ani się nie awanturował” [s. 200]). Badacz sam przeprowadził rozmowy z niektórymi z pracowników Studia, a ich fragmenty dodają życia historyczno-filmoznawczej narracji.
Disneyowszczyzna
Oczce udało się uchwycić charakter Studia Filmów Rysunkowych i opisać jego wyjątkowość. Szczególnie wyraźnie widać ją w zestawieniu z dwoma wytwórniami – Disneyem i Hanną-Barberą. Ten pierwszy przez wielu animatorów był na początku działalności wytwórni wymieniany wśród inspiracji, ale z czasem odwołanie do zachodnich wzorców stało się niemile widzane przez komunistycznych krytyków. Dziennikarz „Głosu Robotniczego” zarzuca „Niebieskiemu liskowi” (1954) płytką dydaktykę i „disneyowszczyznę” (s. 92), a Adam Hajduk podkreśla: „Nazywa się nas często bielskim Disneylandem. Nie lubimy tej nazwy, nie naśladujemy Disneya” (s. 197). W latach 80. Stany Zjednoczone przestają być traktowane przez przedstawicieli Studia z taką niechęcią – w 1985 roku rozpoczyna się współpraca wytwórni z Hanną-Barberą. Utalentowani polscy animatorzy zaczynają tworzyć rysunki do produkcji zagranicznego studia, dzięki czemu mogą porównać metody pracy, ale też zdobyć nowoczesne materiały do własnych dzieł.
W „Nie tylko dla dzieci” imponuje sposób, w jaki wytwórnia tworzyła swój repertuar. Organizowane były pokazy dla dzieci, przeprowadzane ankiety (np. w Pałacu Młodzieży), prowadzone dyskusje publiczne o istocie filmu rysunkowego i tym, że nie ma on odtwarzać filmu fabularnego (zob. s. 97). Scenariusze cenionych twórców (m.in. Jana Brzechwy) i praca najlepszych animatorów (Lechosław Marszałek, Władysław Nehrebecki, Leszek Lorek) to jedno, ale powodzenie animacji oparto przede wszystkim na obserwacji reakcji dzieci na filmy i wprowadzaniu ewentualnych zmian. W wyniku audytów zrezygnowano z dialogów, co pewnie przyczyniło się ponadczasowości wciąż rozumianych przez najmłodszych animacji. Według krytyków to właśnie wprowadzenie rozmów między bohaterami miało wpływ na negatywny odbiór serii „Bolek i Lolek na wakacjach” i ostatecznie zakończenie produkcji kolejnych części przygód chłopców.
Oczko wprowadza historię Studia Filmów Rysunkowych również w kontekst pracy kobiet. Jak podkreśla, to one były przede wszystkim kierowniczkami produkcji, a stworzenie ponad połowy filmów studia nadzorowały tylko trzy z nich: Aleksandra Kordek, Romana Miś i Nina Kowalik (zob. s. 28). W historii wytwórni pojawiały się też takie tytuły jak „Podnoszenie ciężarów” (1970), gdzie za całokształt produkcji odpowiadały przede wszystkim twórczynie: reżyserka Katarzyna Latałło, scenarzystka Anna Pomianowska i autorka muzyki Zofia Stanczewa (zob. s. 217).
Nie tylko dla dzieci
Realizacje dla dzieci stanowiły główne źródło dochodów bielskiej wytwórni, która dzięki takiemu kontrahentowi jak Telewizja Polska dobrze radziła sobie na rynku. W „Nie tylko dla dzieci” nie brakuje jednak tytułowego kontekstu, czyli ważnej części działalności studia, jaką była produkcja animacji dla dorosłych. Oczko opisuje takich twórców jak Marian Cholerek, autor m.in. teledysku do „Się ściemnia” grupy Maanam, który chciał bawić przede wszystkim dorosłego widza. Badacz opisuje również wyrafinowane teledyski alternatywnych grup takich jak Klaus Mitffoch czy surrealistyczne animacje odwołujące się do tradycji rozpoczętej przez Jana Lenicę i Waleriana Borowczyka i podkreśla ich znaczenie w rozwoju polskiej sztuki filmowej. Nie zabrakło miejsca dla mniej znanej działalności Studia, czyli realizacji związanych z profilaktyką uzależnień. Mnie szczególnie zaskoczyły fragmenty poświęcone produkcjom pokazującym cienie alkoholizmu czy przyjmowania barbituranów. Warto podkreślić, że podobnie jak filmy dla dzieci, tak i produkcje dla dorosłych przyniosły wytwórni nagrody i międzynarodową rozpoznawalność, a nierzadko częściej dystrybuowano je za granicą niż w kraju.
Transformacja
Opisywana wcześniej wrażliwość Studia Filmów Rysunkowych na odbiorców to coś, czego zabrakło w działalności studia w latach 90. i w nowym tysiącleciu. Oczko skwapliwie opisuje kolejne kłody rzucane pod nogi wytwórni: coraz rzadsze poranki filmowe, transformację systemową i trudność funkcjonowania w gospodarce wolnorynkowej, wysoką konkurencję animacji z Azji i USA czy darmowe pakiety filmów dla dzieci przekazywane polskim dystrybutorom na festiwalach filmowych. Mimo że w latach 90. w Bielsku-Białej nadal powstawały dopracowane i ciekawe animacje, popularność realizacji studia gwałtownie spadała. Autor nie pisze tego wprost, jednak z jego opowieści wyłania się obraz Studia, które nie do końca potrafi dostosować się do potrzeb nowych pokoleń widzów. To, co w czasach PRL-u było największym atutem zarządzających instytucją osób, w nowym tysiącleciu zadziałało na jej zgubę. Takie realizacje jak „Gwiazda Kopernika” (2009) nie trafiły w gust dziecięcej publiczności. Wspomniane przez Oczkę zamiary stworzenia historii kuzynów Bolka i Lolka nie doczekały się realizacji, a najnowsze pomysły, takie jak kontynuacja przygód Pampaliniego, mająca łączyć pokolenie rodziców i dzieci, wydają się chybione – dzisiejsi dwudziesto-, trzydziesto-, a nawet czterdziestolatkowie nie wychowali się na serii „Pampalini łowca zwierząt” (1976–1980), tylko zupełnie innych animacjach, więc ich nostalgia wobec tytułu może tu nie zadziałać.
W „Nie tylko dla dzieci” miejsca poświęconego historii wytwórni po 1989 roku jest stosunkowo niewiele. Oczko więcej uwagi zwraca na okres świetności Studia, a potknięcia współczesności odnotowuje z badawczego obowiązku, jednak odnoszę wrażenie, że nie ma serca pisać o nich zbyt wiele. Kolejne lata naznaczane są likwidacją kolejnych etatów, a badacz opisuje więcej produkcji niezrealizowanych (zob. s. 379) niż tych, które ujrzały światło dzienne.
Kanon naszych wyobrażeń
„Nie tylko dla dzieci” podejmuje historię Studia Filmów Rysunkowych w znacznie większej liczbie kontekstów niż te zasygnalizowane w niniejszym tekście. Oczko nie tylko rzetelnie zrealizował swoje zadanie, ale też oddał odbiorcom tekst maksymalnie przejrzysty. Treść monografii jest omówiona we wstępie i trzystronicowym podsumowaniu, które punktuje najważniejsze wątki. Rozdziały konkretnie rozwijają zapowiadane w tytule tematy, a wykaz filmów zrealizowanych w SFR jest niezastąpionym narzędziem dla wszystkich zainteresowanych animacją. Publikacja to nie tylko indeksy i naukowy opis archiwaliów, ale kulturoznawcza spójna analiza działalności wytwórni i jej wpływu na kolejne pokolenia. Wielogłos twórców, ale też krytyków i odbiorców rysuje wyraźny obraz studia, które wypuściło na świat wspaniałych bohaterów tworzących, jak trafnie ujął to Oczko, „kanon naszych wyobrażeń” (s. 9).
Patryk Oczko: „Nie tylko dla dzieci. Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej 1947–2021”. Książnica Beskidzka, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Bielsko-Biała, Katowice 2024.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |