
SZTUKA SURREALISTYCZNA JEST KOBIETĄ? (WHITNEY CHADWICK: 'ARTYSTKI I SURREALIZM')
A
A
A
Choć odnoszę wrażenie, że toczą się stanowczo za mało dynamicznie, to należy przyznać i docenić zmiany zachodzące w dyskursie historycznym. Wyraźnie zakorzeniają się już w poszczególnych kręgach i wydawnictwach zmiany językowe, społeczne, które dotyczą obecności i widzialności artystek w literaturze i sztuce (choć nadal napotykamy wiele osób, które mają negatywny stosunek do odzyskiwanych herstorii). Wszelkie działania, które możemy tutaj wyliczyć, wydają się drobne i niewystarczające, ale są stanowczymi krokami w stronę równości i inkluzywności. Proces ten jednak musi toczyć się dwutorowo – obejmując aktualne metamorfozy w sposobie postrzegania świata, języka, ale także odzyskując historie, które do tej pory były przemilczane lub podporządkowane schematom i wymogom patriarchatu.
Jeżeli dziś równoprawna obecność kobiet w sztuce wydaje się nam czymś zupełnie naturalnym (co w szerokiej perspektywie, obejmującej nie tylko sztukę zachodnią, nie jest prawdziwym obrazem sytuacji, a jedynie wygodnym złudzeniem, podtrzymywanym przez wąską grupę społeczną), to jest to tak naprawdę zasługa prac historyków i historyczek, prowadzonych zaledwie przez ostatnich kilka dekad, na szczęście wciąż przybierających na sile.
Jednym z takich działań było (i jest) przywracanie miejsca artystkom awangardowym, unaocznianie złożoności ich działań, zmiana paradygmatu, według którego pełniły jedynie rolę muz. Jak zauważa Joanna Grądziel-Wójcik: „W refleksji historycznoliterackiej dominuje tendencja do sytuowania poezji kobiet poza literaturą nowoczesną, w szczególności tą o awangardowych koneksjach. Czy zatem, by zacytować Mariannę Bocian, poezji kobiet »jest pisane w pisaniu przegranie«? Z jakiegoś bowiem powodu poetki przegrywają rywalizację o uwagę badaczy” (Grądziel-Wójcik, 2020: 421,423). Powiedźmy, że dziś już nie przegrywają, ale długo były rugowane z opowieści o poezji nowoczesnej, przez historyków, a w czasach sobie współczesnych – krytyków, traktowane, jako artystycznie mniej ważne, mniej zdolne (wystarczy przypomnieć krytyczną wymianę zdań pomiędzy Ostapem Ortwinem, który mylił się skandalicznie w tej materii, a Ireną Krzywicką o opublikowanym wówczas tomie poetyckim Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej).
Trudno nie odnieść się w tym kontekście do artystek z kręgu surrealizmu, przez lata traktowanych jedynie jako muzy czy partnerki wielkich rewolucjonistów malarsko-literackich. Nic bardziej mylnego. Artystki surrealistki tworzyły sztukę oryginalną, niepowtarzalną, odważną i znacznie przekraczającą założenia „Manifestu surrealizmu” i to właśnie udowadnia nam, wydana w Polsce stanowczo zbyt późno, książka Whitney Chadwick „Artystki i surrealizm”.
Kiedy myślę o przyjemności lektury, to właśnie takie publikacje mam na myśli – pięknie i starannie wydana, wzbogacona fantastycznymi materiałami graficznymi, przejrzysta, świetnie przetłumaczona, w wersji polskiej chwilami językowo wręcz sprawniejsza od oryginału, książka pionierska i wciągająca – co najważniejsze, ukazująca to, czego tak bardzo brakuje w naszym myśleniu o sztuce, odejście od kanonu. Oczywiście, w związku z tym, że publikacja powstawała w latach '80 dziś stań badań przynosi nam znacznie więcej informacji nie tylko o artystkach reprezentujących ten nurt, ale także samym surrealizmie i jego długim trwaniu, nie zdezaktualizowała się ona jednak w stopniu, który mógłby do lektury zniechęcić.
Największą wartością książki Chadwick jest przede wszystkim przedstawianie omawianych artystek z wielu perspektyw. Pokazywanie ich życiorysów na styku – sztuki, biografii, emocji, recepcji, jako kochanek, przyjaciółek, ale przede wszystkim niezwykłych eksperymentatorek, które, choć często nie identyfikowały się jako feministki, zrewolucjonizowały sztukę i zarezerwowały dla kobiet miejsca w pierwszych szeregach awangardowych zmian.
Historie Leonory Carrington, Remedios Varo, Leonor Fini nie są w tej książce izolowane od historii mężczyzn, nie chodzi o to, by teraz, dla odmiany, wycinać ich z kobiecych historii. Autorka niczego i nikogo nie pomija, ale to nie męska narracja determinują prezentowaną przez nią opowieść. Odważnie też wylicza te przestrzenie, kiedy artystki były przez swoich kolegów czy partnerów pomijane specjalnie. Pokazuje też niezwykle istotną rozbieżność – w twórczości surrealistów, zdominowanej właściwie przez kobiece ciała, arcyciekawe bohaterki, magię i tajemniczość kobieco-zwierzęcych hybryd, nie ma właściwie miejsca dla prawdziwych kobiet. Muza tak, artystka, traktowana jako równa mężczyzną – nie.
Ciekawy jest także klucz doboru materiału, uwzględniający to, że surrealizmu, poza wiodącą grupą, która ten nurt zapoczątkowała, właściwie nie da się uchwycić w definicyjne ramy: »Ponieważ nie jestem pewna, czy warto określać, co definiuje artystę jako „surrealistę”, postanowiłam pisać o artystkach związanych z surrealizmem. Niektóre z nich zgodziły się, by nazywać je „surrealistkami”; inne całkowicie odrzuciły tę etykietę. Jednakże większość omawianych przeze mnie artystek wzięła udział w co najmniej jednej – zwykle więcej niż jednej – międzynarodowej wystawie surrealistycznej, wszystkie współpracowały z głównymi pismami surrealistycznymi i we wszystkich wypadkach w ich twórczości pojawia się wyraźny wpływ surrealistycznych poglądów na sztukę i proces twórczy. Kilka czynników wpłynęło na moją decyzję, by w tej książce skupić się na dziełach artystek. Artykuły, które napisałam wcześniej o przedstawieniach kobiet na surrealistycznych obrazach, odsłoniły sprzeczności między przedstawieniami kobiet a wizerunkami kobiet wykonanymi przez same kobiety« (s. 19). Autorka wskazuje na kilka jeszcze czynników – nieobecność kobiet w badaniach nad surrealizmem, osiągnięcia krytyki feministycznej z lat 70, brak reprezentacji kobiet ważnych dla surrealizmu w opracowaniach wystaw, syntezach i świadomości odbiorców/odbiorczyń sztuki. Musiała więc Chadwick nie tylko wyśledzić odpowiednie nazwiska, ale także dokonać złożonej analizy dzieł poszczególnych twórczyń, która pozwoliła jej na dokonanie wyboru i połączenie poszczególnych artystek z surrealizmem.
W całej książce widać ów syntetyzujący i analityczny klucz, wszak zaczyna Chadwick swoją opowieść od mężczyzn, a właściwie od ich dominującej perspektywy – czyli od nadanej kobietom roli surrealistycznej muzy. Już w tym rozdziale pojawia się zapowiedź kolejnego – wbrew pragnieniom najważniejszych przedstawicieli nurtu, rola muza nie była wystarczająca, kobiety, które weszły w krąg oddziaływania Bretona, Mana Raya czy Salvadora Dalego, szybko emancypowały się i tworzyły dzieła zgodnie z własną artystyczną intuicją.
Poza nazwiskami oczywistymi, pojawiają się tutaj artystki mniej znane, zasługujące na uwagę współczesności, jak malarki Grace Pailthorpe, Valentine Hugo czy twórczyni kolaży Valnetine Penrose. Tok opowieści jest jednak zgodny z kluczem tematycznym, poszczególne bohaterki przewijają się więc przez całą książkę. Chadwick przygląda się przy tym nie tylko rewolucji, jakiej dokonują, ale także ewolucji ich twórczości, w tym ich losom powojennym. Sama autorka, zaś w duchu tej kobiecej rewolty, pokazuje nie tylko to, w jaki sposób surrealistki były przez lata pomijane w historii sztuki i literatury, ale także to, dlaczego nie mieściły się w tych dyskursach. Dokonując analizy porównawczej, przedstawiając naprawdę bogaty materiał udowadnia, jak ogromną drogę przeszły omawiane przez nią artystki, jak oryginalną i niepowtarzalna sztukę po sobie pozostawiły. Pokazuje także, jak doskonale wcielały w życie awangardowy modele życia, grając nieprzerwanie w surrealistyczną grę, świadomie kreując własny obraz, stając się bohaterkami niezwykłych i zaskakujących anegdot (jak ta, w której Carrington serwuje nieproszonym gościom śniadania z dodatkiem ich własnych włosów).
Jak już zaznaczałam, książka została u nas wydana zbyt późno. Sporo bowiem już wiemy, choćby dzięki działalności naukowej Agnieszki Taborskiej czy Karoliny Szymaniak, nie wniesie więc ona już takiego ważnego, rewolucyjnego powiewu nowych odkryć, jakie miała szansę przynieść jakieś piętnaście lat temu. Nadal jednak sporo jest do odkrycia, a książka Chadwick może stanowić do tych poszukiwań bardzo dobry impuls. W przedmowie do polskiego wydania Anna Arno, tłumaczka, przywołuje anegdotę o samej Chadwick, którą w roku 1982 Roland Penrose przekonywał, że nie warto pisać tej książki, gdyż wspominane przez nią kobiety nie były artystkami. „Artystki i surrealizm” to doskonały dowód na to, jak bardzo się mylił, były artystkami, artystkami najlepszej próby.
LITERATURA:
Grądziel-Wójcik Joanna: „»Trudne« wiersze. Konstelacje neoawangardy w poezji kobiecej”. W: „Stulecie poetek polskich. Przekroje. Tematy. Interpretacje”. Red. J. Grądziel-Wójcik, A. Kwiatkowska, E. Rajewska, E. Sołtys-Lewandowska. Kraków 2020.
Jeżeli dziś równoprawna obecność kobiet w sztuce wydaje się nam czymś zupełnie naturalnym (co w szerokiej perspektywie, obejmującej nie tylko sztukę zachodnią, nie jest prawdziwym obrazem sytuacji, a jedynie wygodnym złudzeniem, podtrzymywanym przez wąską grupę społeczną), to jest to tak naprawdę zasługa prac historyków i historyczek, prowadzonych zaledwie przez ostatnich kilka dekad, na szczęście wciąż przybierających na sile.
Jednym z takich działań było (i jest) przywracanie miejsca artystkom awangardowym, unaocznianie złożoności ich działań, zmiana paradygmatu, według którego pełniły jedynie rolę muz. Jak zauważa Joanna Grądziel-Wójcik: „W refleksji historycznoliterackiej dominuje tendencja do sytuowania poezji kobiet poza literaturą nowoczesną, w szczególności tą o awangardowych koneksjach. Czy zatem, by zacytować Mariannę Bocian, poezji kobiet »jest pisane w pisaniu przegranie«? Z jakiegoś bowiem powodu poetki przegrywają rywalizację o uwagę badaczy” (Grądziel-Wójcik, 2020: 421,423). Powiedźmy, że dziś już nie przegrywają, ale długo były rugowane z opowieści o poezji nowoczesnej, przez historyków, a w czasach sobie współczesnych – krytyków, traktowane, jako artystycznie mniej ważne, mniej zdolne (wystarczy przypomnieć krytyczną wymianę zdań pomiędzy Ostapem Ortwinem, który mylił się skandalicznie w tej materii, a Ireną Krzywicką o opublikowanym wówczas tomie poetyckim Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej).
Trudno nie odnieść się w tym kontekście do artystek z kręgu surrealizmu, przez lata traktowanych jedynie jako muzy czy partnerki wielkich rewolucjonistów malarsko-literackich. Nic bardziej mylnego. Artystki surrealistki tworzyły sztukę oryginalną, niepowtarzalną, odważną i znacznie przekraczającą założenia „Manifestu surrealizmu” i to właśnie udowadnia nam, wydana w Polsce stanowczo zbyt późno, książka Whitney Chadwick „Artystki i surrealizm”.
Kiedy myślę o przyjemności lektury, to właśnie takie publikacje mam na myśli – pięknie i starannie wydana, wzbogacona fantastycznymi materiałami graficznymi, przejrzysta, świetnie przetłumaczona, w wersji polskiej chwilami językowo wręcz sprawniejsza od oryginału, książka pionierska i wciągająca – co najważniejsze, ukazująca to, czego tak bardzo brakuje w naszym myśleniu o sztuce, odejście od kanonu. Oczywiście, w związku z tym, że publikacja powstawała w latach '80 dziś stań badań przynosi nam znacznie więcej informacji nie tylko o artystkach reprezentujących ten nurt, ale także samym surrealizmie i jego długim trwaniu, nie zdezaktualizowała się ona jednak w stopniu, który mógłby do lektury zniechęcić.
Największą wartością książki Chadwick jest przede wszystkim przedstawianie omawianych artystek z wielu perspektyw. Pokazywanie ich życiorysów na styku – sztuki, biografii, emocji, recepcji, jako kochanek, przyjaciółek, ale przede wszystkim niezwykłych eksperymentatorek, które, choć często nie identyfikowały się jako feministki, zrewolucjonizowały sztukę i zarezerwowały dla kobiet miejsca w pierwszych szeregach awangardowych zmian.
Historie Leonory Carrington, Remedios Varo, Leonor Fini nie są w tej książce izolowane od historii mężczyzn, nie chodzi o to, by teraz, dla odmiany, wycinać ich z kobiecych historii. Autorka niczego i nikogo nie pomija, ale to nie męska narracja determinują prezentowaną przez nią opowieść. Odważnie też wylicza te przestrzenie, kiedy artystki były przez swoich kolegów czy partnerów pomijane specjalnie. Pokazuje też niezwykle istotną rozbieżność – w twórczości surrealistów, zdominowanej właściwie przez kobiece ciała, arcyciekawe bohaterki, magię i tajemniczość kobieco-zwierzęcych hybryd, nie ma właściwie miejsca dla prawdziwych kobiet. Muza tak, artystka, traktowana jako równa mężczyzną – nie.
Ciekawy jest także klucz doboru materiału, uwzględniający to, że surrealizmu, poza wiodącą grupą, która ten nurt zapoczątkowała, właściwie nie da się uchwycić w definicyjne ramy: »Ponieważ nie jestem pewna, czy warto określać, co definiuje artystę jako „surrealistę”, postanowiłam pisać o artystkach związanych z surrealizmem. Niektóre z nich zgodziły się, by nazywać je „surrealistkami”; inne całkowicie odrzuciły tę etykietę. Jednakże większość omawianych przeze mnie artystek wzięła udział w co najmniej jednej – zwykle więcej niż jednej – międzynarodowej wystawie surrealistycznej, wszystkie współpracowały z głównymi pismami surrealistycznymi i we wszystkich wypadkach w ich twórczości pojawia się wyraźny wpływ surrealistycznych poglądów na sztukę i proces twórczy. Kilka czynników wpłynęło na moją decyzję, by w tej książce skupić się na dziełach artystek. Artykuły, które napisałam wcześniej o przedstawieniach kobiet na surrealistycznych obrazach, odsłoniły sprzeczności między przedstawieniami kobiet a wizerunkami kobiet wykonanymi przez same kobiety« (s. 19). Autorka wskazuje na kilka jeszcze czynników – nieobecność kobiet w badaniach nad surrealizmem, osiągnięcia krytyki feministycznej z lat 70, brak reprezentacji kobiet ważnych dla surrealizmu w opracowaniach wystaw, syntezach i świadomości odbiorców/odbiorczyń sztuki. Musiała więc Chadwick nie tylko wyśledzić odpowiednie nazwiska, ale także dokonać złożonej analizy dzieł poszczególnych twórczyń, która pozwoliła jej na dokonanie wyboru i połączenie poszczególnych artystek z surrealizmem.
W całej książce widać ów syntetyzujący i analityczny klucz, wszak zaczyna Chadwick swoją opowieść od mężczyzn, a właściwie od ich dominującej perspektywy – czyli od nadanej kobietom roli surrealistycznej muzy. Już w tym rozdziale pojawia się zapowiedź kolejnego – wbrew pragnieniom najważniejszych przedstawicieli nurtu, rola muza nie była wystarczająca, kobiety, które weszły w krąg oddziaływania Bretona, Mana Raya czy Salvadora Dalego, szybko emancypowały się i tworzyły dzieła zgodnie z własną artystyczną intuicją.
Poza nazwiskami oczywistymi, pojawiają się tutaj artystki mniej znane, zasługujące na uwagę współczesności, jak malarki Grace Pailthorpe, Valentine Hugo czy twórczyni kolaży Valnetine Penrose. Tok opowieści jest jednak zgodny z kluczem tematycznym, poszczególne bohaterki przewijają się więc przez całą książkę. Chadwick przygląda się przy tym nie tylko rewolucji, jakiej dokonują, ale także ewolucji ich twórczości, w tym ich losom powojennym. Sama autorka, zaś w duchu tej kobiecej rewolty, pokazuje nie tylko to, w jaki sposób surrealistki były przez lata pomijane w historii sztuki i literatury, ale także to, dlaczego nie mieściły się w tych dyskursach. Dokonując analizy porównawczej, przedstawiając naprawdę bogaty materiał udowadnia, jak ogromną drogę przeszły omawiane przez nią artystki, jak oryginalną i niepowtarzalna sztukę po sobie pozostawiły. Pokazuje także, jak doskonale wcielały w życie awangardowy modele życia, grając nieprzerwanie w surrealistyczną grę, świadomie kreując własny obraz, stając się bohaterkami niezwykłych i zaskakujących anegdot (jak ta, w której Carrington serwuje nieproszonym gościom śniadania z dodatkiem ich własnych włosów).
Jak już zaznaczałam, książka została u nas wydana zbyt późno. Sporo bowiem już wiemy, choćby dzięki działalności naukowej Agnieszki Taborskiej czy Karoliny Szymaniak, nie wniesie więc ona już takiego ważnego, rewolucyjnego powiewu nowych odkryć, jakie miała szansę przynieść jakieś piętnaście lat temu. Nadal jednak sporo jest do odkrycia, a książka Chadwick może stanowić do tych poszukiwań bardzo dobry impuls. W przedmowie do polskiego wydania Anna Arno, tłumaczka, przywołuje anegdotę o samej Chadwick, którą w roku 1982 Roland Penrose przekonywał, że nie warto pisać tej książki, gdyż wspominane przez nią kobiety nie były artystkami. „Artystki i surrealizm” to doskonały dowód na to, jak bardzo się mylił, były artystkami, artystkami najlepszej próby.
LITERATURA:
Grądziel-Wójcik Joanna: „»Trudne« wiersze. Konstelacje neoawangardy w poezji kobiecej”. W: „Stulecie poetek polskich. Przekroje. Tematy. Interpretacje”. Red. J. Grądziel-Wójcik, A. Kwiatkowska, E. Rajewska, E. Sołtys-Lewandowska. Kraków 2020.
Chadwick Whitney: „Artystki i surrealizm”. Przeł. Anna Arno. Wydawnictwo Smak Słowa. Sopot 2024.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |