ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (513) / 2025

Kamila Czaja,

NAJOKRUTNIEJSZE MIESIĄCE (ANNA KAŃTOCH: 'TRZECIA OSOBA')

A A A
Prawie dwa lata po „Samotni” Anna Kańtoch wraca z kryminałem (gwoli sprawiedliwości, w zeszły roku dostaliśmy niekryminalną „Czeluść”). Doskonała wiadomość, upieram się bowiem, że to aktualnie polska autorka najciekawiej wykorzystująca popularne konwencje gatunkowe do mówienia nie tylko o konkretnej zbrodni, a przy tym najsprawniejsza warsztatowo. „Trzecia osoba” mnie tylko w tym uporze utwierdziła.

Kańtoch skutecznie żongluje tu wątkami i postaciami. Pogubiony Sławek Dębski, dawniej obiecujący licealista, stopniowo zaczął pogrążać się w psychicznym kryzysie i próbach rozwiązania sprawy sprzed trzech dekad. Wtedy zniknęło małżeństwo Brysiów, mieszkające wcześniej w domu należącym dziś do Dębskich. Rozgrzebywanie tamtej tajemnicy to początek zmian w życiu i rodziny Sławka, i trojga dorosłych już dzieci zaginionej pary.

Świetnie sprawdza się w tej wielopoziomowości – dawniej i dziś, dwie rodziny, troje rodzeństwa, w tym wszystkim jeszcze duet policyjny – przyjęta przez pisarkę kompozycja. Książka ma narrację trzecioosobową (choć nie tego dotyczy tytuł), ale podzielona jest na trzy części odpowiadające trzem postaciom i trzem miesiącom. W marcu towarzyszymy najstarszemu z Brysiów, Marcinowi, który po latach wrócił w rodzinne strony i prowadzi dość samotniczy tryb życia. Kwiecień to Milena, z dylematami macierzyńskimi i małżeńskimi, najpierw sceptyczna wobec prób wyjaśniania trudnej przeszłości, potem coraz bardziej zaangażowana w amatorskie śledztwo. W maju bliżej poznamy najmłodszego z trójki, Matiego, którego perypetie „czarnej owcy” Kańtoch nieco skomplikuje, choćby przez pokazanie, jak jego sytuacja różniła się od tej dotyczącej starszego rodzeństwa – „oni zawsze mieli siebie, a on był sam” (s. 219).

Niezmiennie podziwiam w prozie Kańtoch, że – nie tracąc z oczu kryminalnej intrygi – autorka ta buduje wyraziste motywacje i biografie postaci, a do tego daje czytającym impuls do przemyśleń na temat kontekstów popełnionych przestępstw. W „Trzeciej osobie” takim kontekstem okazuje się popularność mediów true crime’owych, gdy za sprawą kolegi Sławka, Julina Klisia, Brysiowie zostają bohaterami podcastu i czytają różne absurdalne teorie na temat własnej rodzinnej tragedii. Kańtoch nienachalnie, ale przekonująco pokazuje, jak popkulturowe zamiłowanie do „prawdziwych zbrodni” wyrzeka się empatii w stosunku do ludzi, dla których to trauma, a nie odcinek historyjki wysłuchany do poduszki. Także psychologiczny wątek zmian zachodzących w Sławku, presji oczekiwań, odmiennego obrazu chłopaka w oczach różnych ludzi wypada bardzo przekonująco. A to wszystko z dodatkowymi „smaczkami”, jak fakt, że rzecz rozgrywa się w cieniu Golgoty Beskidów. 

Dużo tu też miejsca na niejednoznaczność, której brakuje często w bardziej schematycznych realizacjach gatunku. Kańtoch dużą wagę przykłada do pokazywania, że każdy ma „swoją prawdę”, a błędy w ocenie wynikać mogą z różnych źródeł. Od pierwszych stron „Trzeciej osoby” niepewność będzie nam towarzyszyć, tak jak bohaterom i bohaterkom książki: „Agata mogła widzieć w sąsiedzie czającego się pod ich domem niebezpiecznego stalkera. Łukasz Dębski widział tylko człowieka, który był nieszczęśliwy od tak dawna, że właściwie uważał już ów stan za naturalny” (s. 6), „Oni są tacy jak my, myślał czasem Marcin, słuchając ich radosnych pokrzykiwań. Jak ja, Milena i Mati dawno temu. Nigdy nie był pewny, czy dzięki temu dzieci sąsiadów wydają mu się sympatyczniejsze czy wręcz przeciwnie” (s. 10). Z czasem przekonamy się, że przeszkodą w rozwikłaniu tajemnicy nie musi być premedytacja osób wmieszanych w sprawę. Może niektórzy nie potrafią zmusić się, żeby kogoś „wsypać”? Albo ulegli manipulacji? Lub po prostu tak pochłania ich codzienność, że nie zauważają, gdy coś złego dzieje się obok? 

Jeżeli czyta się Annę Kańtoch wiernie, pewne pomysły z „Trzeciej osoby”, takie jak dylemat między sprawiedliwością i rodziną oraz skomplikowana praca pamięci i jej podatność na przekłamania, nasuwać mogą na myśl wcześniejsze książki katowickiej autorki – ale to nie zarzut, bo pisarka za każdym razem obudowuje je fabularnie i psychologicznie inaczej. I, jak wspomniałam, Kańtoch, pogłębiając portrety i tło, nie zapomina, że pisze powieść kryminalną, w której sprytnie rozsiewa tropy, oczywiście zrozumiałe często dopiero wtedy, gdy już zna się rozwiązanie. „Trzecia osoba” wciąga natychmiast i do końca właśnie dzięki połączeniu poczucia, że ma się do czynienia z dobrze napisaną opowieścią o ludziach i czasach, z podziwem dla dopracowanego rzemiosła gatunkowego, każącego nie odkładać lektury, aż będziemy wiedzieli kto (i dlaczego). A wiedza ta znów okaże się odpowiednio gorzkawa.
Anna Kańtoch: „Trzecia osoba”. Marginesy. Warszawa 2025.