ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (513) / 2025

Mateusz Krupa,

NAPAD NA TRZYNASTY TARTAK ('GRZESZNICY')

A A A
Bracia Moore (wspaniała podwójna kreacja Michaela B. Jordana): wygadany, czarujący i agresywny Stack – jak sugeruje noszona przez niego czerwień – oraz cichy, wyrozumiały Smooke w uspokajająco błękitnym kaszkiecie. Wracają do rodzinnych stron z Chicago. Ich młodzieńcza działalność w Missisipi wciąż budzi strach, a to, czym zajmowali się na północy, owiane jest tajemnicą. Jedno wiadomo na pewno – pracując dla Ala Capone (a może go okradając), dorobili się pokaźnych oszczędności. Za ich powrotem nie stoi jedynie tęsknota za domem – duet wywęszył okazję do inwestycji. W okolicy brakuje porządnego klubu z muzyką, tańcami i szmuglowanym alkoholem.

„Grzesznicy” zostali skonstruowani w dość chaotyczny sposób. Wątków jest mnóstwo, a od zorganizowania feralnej potańcówki do oficjalnego, wystrzałowego zamknięcia lokalu mija niespełna jeden dzień. Ale zanim pierwsi klienci postawią buty na parkiecie, gangsterzy muszą odświeżyć dawne relacje romantyczne, kupić stary tartak i w ciągu paru godzin przemienić go w najlepszy czarny lokal w regionie. Trzeba jeszcze zdobyć szyld, znaleźć muzyków, kucharkę, bramkarza… Tyle tej szemranej roboty, tyle południowego słońca ogrzewającego pola bawełny, że można zapomnieć o tym, co zapowiedział nam animowany prolog – film o muzykach-szamanach obdarzonych szczególnymi mocami, pozwalającymi na kontakt z przodkami i potomkami.

Etnograficzna wycieczka po delcie Missisipi (pięknie sfotografowana przez Autumn Durald Arkapaw, która jest pierwszą operatorką pracującą na kamerze IMAX 65 mm), poprzedzająca nawiedzenie przez dzieci nocy, pozwala „Grzesznikom” odtworzyć – z niespotykanym w kinie gatunkowym przywiązaniem do szczegółów – prowincjonalne życie czarnego południa za panowania praw Jima Crowa. Jego międzyrasowe relacje, z naciskiem na te z chińską społecznością, funkcjonujące tam biznesy, ich nieoficjalną gospodarkę opartą na plantacyjnych bonach i przede wszystkim istotę bluesa dla lokalnej tożsamości.

To narracyjne bałaganiarstwo zdaje się mieć świadomy, transakcyjny charakter. Coogler poświęca zgrabną narrację na ołtarzu historycznej ciekawości i zabawy z gatunkami. Reżyser przeskakuje między filmem gangsterskim, kinem akcji, horrorem z hoodoo, wampirami i magicznymi pieśniarzami. To właśnie sceny, w których „Grzesznicy” zamieniają się w film muzyczny, są najbardziej efektowne inscenizacyjnie i najistotniejsze dla tematu filmu – podtrzymywania tradycji i historii o ciemiężycielach pragnących ją wyplenić, skolonizować. Tym bardziej absurdalna wydaje się decyzja tłumacza lub dystrybutora, by nie opatrzyć polskimi napisami piosenek, które odgrywają kluczową rolę w filmie!

Te składniki łączą się w coś na kształt południowego gotyku w konwencji weird west, odświeżonej (choć ten typ pulpowych opowieści widujemy tak rzadko, że jeszcze nie zdążył spowszednieć i stracić uroku) przez głębokie zanurzenie w afroamerykańskiej kulturze.

Coogler, jako weteran MCU (reżyserował obydwie „Czarne Pantery”), udowadnia, że z kina superbohaterskiego można wynieść coś naprawdę interesującego. Jego film opiera się na historii i podobnie jak kino komiksowe wywodzi się z zastanej, bogatej mitologii. Scenariusz czerpie garściami z podań o wampirach – także z tych elementów, które dziś traktowana są jako dziecinne: strach przed czosnkiem czy konieczność zaproszenia nieumarłego, zanim ten przekroczy próg.

Budując świat na ustanowionym legendarium, reżyser własną inwencję w kreowaniu fantastycznej sfery opowieści sprowadza do detali i tylko sugeruje rozgrywające się w tle głębsze konflikty – jak Czoktawowie pełniący funkcję łowców wampirów. Kunsztownie wykorzystuje także scenę rozgrywającą się podczas napisów końcowych. Jest ona logicznym przedłużeniem fabuły filmu, a nie dodatkowym żarcikiem bądź zapowiedzią kolejnego odcinka (co właściwie stanowi regułę w kinie superbohaterskim).

Po sukcesach w Marvelu Ryan Coogler dostał carte blanche – i w pełni ją wykorzystał, tworząc jeden z najciekawszych oryginalnych wysokobudżetowych filmów ostatnich lat. I najwyraźniej ryzyko się opłaciło, bo jak donoszą twitterowi analitycy-hobbiści, to pierwszy oryginalny film (nie sequel, nie część serii, nie adaptacja książki), który przekroczył próg 200 milionów dolarów w amerykańskim box-office od 2017 roku.
„Grzesznicy” („Sinners”). Scenariusz i reżyseria: Ryan Coogler. Zdjęcia: Autumn Durald Arkapaw. Muzyka: Ludwig Göransson. Obsada: Michael B. Jordan, Hailee Steinfeld, Miles Caton, Wunmi Mosaku, Jack O'Connell. Stany Zjednoczone 2025, 138 min.