ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (517) / 2025

Elżbieta Koper,

OKRADZIONE Z DZIECIŃSTWA (MAGDALENA KOPEĆ: 'PASTUSZKOWIE, GAZECIARZE, TKACZKI. JAK ZMUSZANO DZIECI DO PRACY')

A A A
W języku polskim funkcjonuje powiedzenie, że człowiek jest kowalem swojego losu. Odnosi się ono do przekonania, że życie i szczęście jednostki w dużej mierze zależą od niej samej. Tego rodzaju frazy często mają funkcję pocieszającą, bywa jednak, że służą także jako forma krytyki, sugerując, iż niektórzy nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Niekiedy sami się nim posługujemy, aby podkreślić wysiłek i determinację, jakie doprowadziły nas do obecnego miejsca. Przywołuję ten zwrot, ponieważ chciałabym zmierzyć się z mitem samostanowienia, podobnie jak czyni to Magdalena Kopeć w książce „Pastuszkowie, gazeciarze, tkaczki. Jak zmuszano dzieci do pracy”. Autorka ukazuje brutalną rzeczywistość, w której koncepcja „kowala własnego losu” przestaje mieć rację bytu. Wskazuje, że wiele aspektów życia zależy nie od woli jednostki, lecz przypadku i pozycji społecznej, w jakiej ta się znalazła. Kopeć przytacza historie dzieci pozbawionych dzieciństwa i marzeń. Konsekwentnie udowadnia, że „[d]ziecięca determinacja [bardzo często – E.K.] nie wystarczyła” (s. 254), a zmierzenie się z przeciwnościami losu było wręcz niemożliwe.

„Pastuszkowie…” to nie monografia zjawiska, jak zastrzega sama autorka we wprowadzeniu (zob. s. 18), lecz „zarys historii, (…) obraz szczegółu” (s. 18). To zbiór opowieści o dzieciach, którym odebrano dzieciństwo i które pozbawiono możliwości nauki i swobodnego rozwoju, a następnie zmuszano do pracy, wmawiając im, że to jedyna droga, jaką mogą podążać. Jednak Kopeć nie popada w nostalgię ani melancholię. Wręcz przeciwnie, jej najnowsza publikacja to imponujący zbiór wypowiedzi samych zainteresowanych: dzieci pracujących w przemyśle, zatrudnianych jako służące, a także tych pozbawionych dachu nad głową, które zmuszone były utrzymywać się z drobnych zajęć, a niekiedy także z prostytucji i sutenerstwa. Autorka sięga po różnorodne źródła – od pamiętników ukazujących indywidualne doświadczenia, po wypowiedzi ówczesnych badaczy i badaczek, działaczy i działaczek, takich jak Halina Krahelska, Maria Librachowa czy Jan Kuchta, którzy zajmowali się problemem pracy dzieci w okresie międzywojennym, ze szczególnym uwzględnieniem lat 30.

Jako literaturoznawczyni szczególnie doceniam obecność w „Pastuszkach…” akcentu literackiego – Kopeć przywołuje fragmenty „Ziemi obiecanej” Władysława Stanisława Reymonta oraz teksty publicystyczne Elizy Orzeszkowej. Z równie dużą precyzją autorka posługuje się danymi statystycznymi, które obrazują skalę zatrudnienia dzieci zarówno w przemyśle, jak i w służbie domowej czy wśród tzw. włóczęgów. Oczywiście pozostaje także szara strefa tego zjawiska – obszar trudny do uchwycenia i niemożliwy do pełnego rozpoznania.

To historie nie tylko „małych-dorosłych”, ale także dorosłych, którzy nigdy nie mieli szansy być dziećmi. Wiele przywołanych w książce świadectw dziecięcej pracy są już opowieściami osób dorosłych – ludzi proszonych o powrót do wspomnień trudnego dzieciństwa.

Nie wydaje się, aby celem książki było zrewolucjonizowanie dynamicznie rozwijającego się zwrotu ludowego. Raczej zabiega się w niej o zwrócenie uwagi na istotny, dotąd marginalizowany aspekt, nie tyle z powodu braku źródeł (choć, nawet jeśli istnieją, to bywają trudne do weryfikacji), ile dlatego, że były to „dzieci niewidzialne” (zob. s. 12), jak zauważa sama autorka. W tym sensie „Pastuszkowie…” są gestem przywrócenia im należnego miejsca i uznania. Nawet jeśli, jak pisze Kopeć, „nie zbudowały polskiej gospodarki” (s. 14), to z całą pewnością stanowiły jej istotną część. Autorka kieruje swą opowieść do współczesnych czytelniczek i czytelników, przypominając, że przeszłość stale współtworzy naszą teraźniejszość. To opowieść o wielu prababciach i pradziadkach wychowywanych w rzeczywistości, która nie oferowała troski, nie dawała przestrzeni do ekspresji i nie pozwalała odnaleźć swojego miejsca w świecie odbudowującym się po kolejnych kataklizmach.

Kopeć gromadzi dostępne dane i zamyka je w jedenastu rozdziałach, które koncentrują się wokół kilku kluczowych zagadnień. Poruszane wątki nie tylko wzajemnie się przeplatają, lecz także poszerzają perspektywę spojrzenia na życie „małych dorosłych”. W początkowych rozdziałach autorka skupia się przede wszystkim na statystykach oraz analizie przyczyn, dla których dzieci trafiały na ulice, do fabryk czy domów publicznych. Porusza również kwestie związane z miejscem dziecka w rodzinie oraz warunkami mieszkaniowymi, a wnioski płynące z tych analiz okazują się jednoznacznie niepokojące. Znaczna część książki poświęcona jest dzieciom zatrudnionym w przemyśle, które masowo zasilały szeregi robotników. W ostatnich rozdziałach Kopeć przygląda się sytuacji dzieci pozostających na wsi oraz tych, które pozbawione opieki i możliwości zatrudnienia w innych sektorach, musiały radzić sobie na ulicy. Przytaczane przez autorkę dane są wstrząsające i mogą wywołać u czytelniczek i czytelników silne reakcje emocjonalne. Trudno pozostać wobec nich obojętnym.

Bez wątpienia jest to publikacja istotna – przede wszystkim dlatego, że uświadamia, iż pojęcie takie jak „wychowanie” czy samo określenie „dziecko” nie zawsze niosły to samo znaczenie, które przypisujemy im dzisiaj. Jak wspomniałam wcześniej, Kopeć nie ulega pokusie emocjonalnej narracji. Nie zależy jej na wzruszeniu czy żalu, dąży raczej do przedstawienia tych historii z należnym szacunkiem. To opowieść o osobach, których nikt nie słuchał, a które postrzegano wyłącznie przez pryzmat siły roboczej: nieustannie pracującej, taniej i łatwo dostępnej, stanowiącej źródło zysku dla innych.

Chciałoby się wierzyć, że „Pastuszkowie…” opisują etap historii Polski i świata, który bezpowrotnie minął. Trudno jednak pominąć fakt, że, jak podaje UNICEF, niemal 138 milionów dzieci na świecie wciąż zmuszanych jest do pracy zagrażającej ich życiu i zdrowiu (zob. „Niemal…”). Co więcej, współczesne dzieci pracują z tych samych powodów, co ich rówieśnicy w latach 30. XX wieku – przede wszystkim z potrzeby przetrwania. Kopeć demitologizuje przekonanie, że wyjazd do miasta mógł być spełnieniem marzeń czy szansą na lepsze życie. W rzeczywistości oznaczał najczęściej jedno: zatrudnienie w fabryce lub jako służąca, a te historie rzadko kończyły się dobrze. Autorka zwraca także uwagę, że nawet jeśli pojawiały się przepisy mające ograniczyć pracę dzieci, to najczęściej miały one charakter pozorny, niż realnie przeciwdziałały temu zjawisku (zob. s. 34). Stanowi to dowód na to, że działania państwowe i instytucjonalne – mimo deklaracji – rzadko przekładały się na rzeczywistą poprawę sytuacji najmłodszych. Najczęściej kończyło się na próbach, z reguły nieskutecznych.

W „Pastuszkach…” wiele uwagi poświęcono różnicom klasowym – zarówno między poszczególnymi warstwami społecznymi, jak i w obrębie samych klas, gdzie również dostrzegalne były hierarchie i wewnętrzne podziały. Kopeć, choć nienachalnie, porusza również kwestię zatrudnienia kobiet i mężczyzn, wskazując, że mimo pracy w równie trudnych warunkach obie grupy były odmiennie postrzegane i wynagradzane. Kobiety otrzymywały niższe płace niż mężczyźni, a dzieci – jeszcze niższe niż kobiety. Jak zauważa autorka, aby „ograniczać koszty, właściciele fabryk, kopalń i hut chętnie zatrudniali kobiety i dzieci” (s. 143). W tych fragmentach zauważalny jest brak głębszego odniesienia się do szerszych opracowań analizujących strukturalne przyczyny nierówności płciowych. Autorka zaznacza wprawdzie, że wiele z ról przypisywanych dziewczynkom i chłopcom wynikało z wychowania, jednak takie ujęcie można uznać za zbyt ograniczone. Nie wydaje się to jednak głównym celem Kopeć – nie chodzi jej o rozstrzyganie, kto był w gorszej sytuacji, lecz o ukazanie „[n]iewidzialnej siły roboczej” (s. 145), jaką stanowiły dzieci. Tym bardziej, że, jak podkreśla, dzieci „nie miały żadnych praw” (s. 144), a wiele z nich w ogóle nie figurowało w rejestrach pracowniczych.

„Pastuszkowie…” to publikacja rzucająca światło na trudną przeszłość oraz na losy tych, którzy dotąd byli pomijani – młodych chłopców i dziewcząt, zmuszonych od najmłodszych lat do walki o przetrwanie. Już od chwili narodzin ciążyło na nich oczekiwanie, że jak najszybciej porzucą dzieciństwo, które postrzegano jako zbędny luksus i marnowanie sił całej rodziny. Książka ukazuje, że ciężka praca nie tylko nie przynosiła korzyści, ale często miała szkodliwe konsekwencje. Praca stawała się celem samym w sobie, a pojęcia takie jak przerwa, urlop macierzyński, wypoczynek czy nadgodziny właściwie nie funkcjonowały. Człowiek istniał dla pracy, choć ta nie gwarantowała ani godnego statusu społecznego, ani zaspokojenia podstawowych potrzeb.

Na koniec warto dodać, że autorka zwraca również uwagę na historie dziewczynek i chłopców, którzy nie potrafili pogodzić się z tym, co oferowało im życie, dlatego też próbowali buntować się przeciwko narzucanym schematom i wyznaczonym rolom. Mimo braku wsparcia ze strony otoczenia, podejmowali próby wyrwania się z ograniczeń, jakie narzucała im codzienność. Często jednak kończyło się to niepowodzeniem. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był brak zakorzenionej w rodzinach wartości edukacji – rodzice tych dzieci sami nie zostali do niej przekonani, dlatego odtwarzali wzorce, które przejęli od własnych rodziców. Nauka była utożsamiana z uprzywilejowanymi warstwami społecznymi, a tym samym z próbą wywyższania się czy ucieczki ze wspólnoty. Jak pisze Kopeć, „[u]czyć się to mierzyć wyżej, (…) stawiać się nad innymi” (s. 89), a tego nie chciano ani nie potrafiono zaakceptować. Dzieci, które pragnęły więcej, często doświadczały bolesnego upadku, ponieważ nikt nie był gotów wesprzeć ich aspiracji.

Zdecydowanie książka Magdaleny Kopeć „Pastuszkowie, gazeciarze, tkaczki. Jak zmuszano dzieci do pracy” nie ma na celu odkrywania nowych aspektów uprzemysłowienia ani redefiniowania ról kobiet i mężczyzn w społeczeństwie. Nie pretenduje też do wyznaczenia nowego kierunku w ramach zwrotu ludowego. To raczej próba odzyskania pamięci o tych, których nie odnotowano w rejestrach, dokumentach czy innych źródłach gromadzących dane o pracownikach i pracownicach. To opowieść o ludziach przedwcześnie dojrzałych, przedwcześnie wyniszczonych, którym odebrano dzieciństwo i czas beztroski (zob. s. 212). Lektura Kopeć może stanowić cenny punkt wyjścia do refleksji nad statusem dzieci i dorosłych również we współczesnym świecie. Warto odczytywać ją w kontekście aktualnych debat, m.in. tych dotyczących tzw. „stref wolnych od dzieci”, bo choć zmieniają się formy, to pytania o miejsce dziecka w przestrzeni społecznej wciąż pozostają aktualne.

LITERATURA:

„Niemal 138 mln dzieci na świecie jest zmuszanych do pracy”. 12.06.2025. https://centrum-prasowe.unicef.pl/407863-niemal-138-mln-dzieci-na-swiecie-jest-zmuszanych-do-pracy.
Magdalena Kopeć: „Pastuszkowie, gazeciarze, tkaczki. Jak zmuszano dzieci do pracy”. Wydawnictwo Wielka Litera. Warszawa 2025.