
INTER-VIEW
A
A
A
Najnowszy film Steve’a Buscemiego przemknął przez ekrany polskich kin raczej niepostrzeżenie. Nie sposób się temu dziwić – nie będąc dziełem ani wybitnym, ani szczególnie kontrowersyjnym, o braku jakiekolwiek spektakularności już nie wspominając, „Interview” nie mógł liczyć na kasowy lub artystyczny sukces w kraju nad Wisłą. Nie oznacza to jednak, że ten skromny remake „Wywiadu” Theo van Gogha (2003) nie zasługuje na uwagę. Wręcz przeciwnie – jest doskonałym przyczynkiem do rozważań na temat kultury współczesnej i charakterystycznego dla niej przedziwnego splotu sztuki i szeroko pojętych mediów.
Między „inter” i „view”
Przedrostek „inter” oznacza zwykle istnienie jakiejś relacji pomiędzy wybranymi sferami, podmiotami czy przedmiotami. Intertekstualność to rodzaj korespondencji zachodzącej między co najmniej dwoma tekstami kultury, interpunkcja polega na umieszczaniu znaków przestankowych pomiędzy określonymi częściami wypowiedzi, a Internet – w dużym uproszczeniu – jest siecią umożliwiającą przepływ danych między komputerami. Wspominam o tym, ponieważ owo „pomiędzy” zdaje się mieć kluczowe znaczenie dla filmu Buscemiego. I nie chodzi tu tylko o z pewnością najistotniejszy dla twórców filmu wymiar psychologiczny przedstawionych w dziele wydarzeń. Napięta relacja, która zaczyna łączyć parę bohaterów, dziennikarza Pierre’a Pedersa (Steve Buscemi) i aktorkę Katyę (Sienna Miller), oparta na grze kłamstw, manipulacji i pożądania jest wszak zaledwie kolejną realizacją jednego z ulubionych hollywoodzkich schematów dramaturgicznych. I chociaż kameralny dramat psychologiczny, jaki rozgrywa się pomiędzy żądnym sławy i sensacji pismakiem oraz gwiazdką tandetnych horrorów i oper mydlanych, został w filmie Buscemiego zgrabnie zainscenizowany i dobrze zagrany, zdecydowanie ciekawszy wydaje się inny wątek.
Angielskie słowo „interview” składa się przecież z dwóch członów, z których drugi jest wysoce wieloznaczny. Wszak „view” to zarówno „widok”, jak i „pole / punkt widzenia” czy „opinia / pogląd”. Słowo to zawiera w sobie odniesienie do – mówiąc najszerzej – sposobów postrzegania i rozumienia czegoś. Również i o tym aspekcie warto pamiętać, oglądając film Buscemiego. To charakterystyczne dla słowa „view” sprzężenie oglądania czegoś (lub kogoś) z określonej perspektywy (i – warto dodać – za pomocą określonych narzędzi, takich jak kamera wideo czy Internet) oraz posiadania opinii na temat obiektu obserwowanego jest tu bowiem niezwykle istotne. Wykraczając poza ramy psychologicznego dramatu, film Buscemiego można interpretować jako – nie do końca chyba zamierzoną – opowieść o świecie współczesnych mediów.
Message / massage / mess-age
Słynne określenie Marshalla McLuhana „medium is the message” („medium jest informacją”, „przekaźnik jest przekazem”) funkcjonuje w badaniach naukowych, o czym czasem się zapomina, w co najmniej dwóch jeszcze wariantach: „medium is the massage” („medium jest masażem”) oraz „medium is a mess-age” („medium jest erą bałaganu”). Obserwując współczesną kulturę, łatwo dojść do wniosku, że dzisiejsze media (prasa, radio, telewizja, Internet) stanowią wybuchową mieszankę wszystkich tych znaczeń – dostarczają (i równocześnie same odgrywają rolę) informacji oraz przyjemności, szerząc równocześnie chaos, w którym trudno rozróżnić przekazy naprawdę wartościowe od „śmieci”.
Pierre Peders z filmu Buscemiego nosi piętno zamętu charakterystycznego dla współczesnego świata mediów. Kiedyś był wybitnym reporterem wojennym, można by rzec: „w starym stylu”, wcieleniem dziennikarskich cnót, takich jak odwaga czy obiektywność. Życiowe niepowodzenia i przemiany współczesnego świata usunęły go poza główny nurt wydarzeń. Z dziennikarza politycznego stał się poślednim pismakiem tropiącym drobne skandale popkultury. Wydaje się, że na co dzień Pierre oszukuje samego siebie, uważając stan, w którym się znalazł, za przejściowy. Dlatego zaciekle walczy ze swoim wydawcą o powrót do dziennikarstwa politycznego i traktuje Katyę, młodą aktorkę, z którą ma przeprowadzić wywiad, z wyższością i niechęcią. Problem Pierre’a polega między innymi na tym, że pogubił się w świecie współczesnych mediów. Zanim jeszcze musiał porzucić dziennikarstwo polityczne, zamiast rzetelnych przekazów zaczął produkować „śmieci” – skandalizujące artykuły pozbawione wiarygodnych źródeł i odniesień do rzeczywistości. W efekcie został zdegradowany do pozycji pracownika przeprowadzającego wywiady z – jak sam to określa – „pseudoartystami” dostarczającymi rzeszom widzów prostej rozrywki. W konsekwencji znalazł się w samym centrum „mess-age”, nie reprezentując ani poważnego dziennikarstwa ani nie godząc się do końca z funkcją dostawcy skandali ze światka gwiazd. Jego kariera i upadek są doskonałą ilustracją „prawa dżungli” rządzącego światem współczesnych mediów. Równocześnie jednak „Interview” przynosi wgląd w inny aspekt medialnego zamętu, obrazując tak charakterystyczne i powszechne w dzisiejszych czasach uzależnienie od informacji.

Google me!
Z takim żądaniem zwraca się Katya do Pierre’a, kiedy jego brak przygotowania do wywiadu zaczyna przybierać formę wysoce lekceważącą. Język angielski niesie nieomal nieograniczone możliwości szybkiego reagowania na zjawiska kluczowe dla współczesności. Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie słyszał o przeglądarce internetowej o nazwie „Google”, a już na początku XXI wieku Amerykanie stworzyli czasownik określający czynność, która się z nią wiąże. To google, czyli wyszukiwać coś w Internecie za pomocą programu „Google”, to działalność doskonale znana każdemu internaucie. „Interview” pokazuje ponadto, że „googlowanie” jest czymś znacznie więcej niż prostym sposobem zdobywania danych, w pewien sposób stanowi bowiem o statusie informacji we współczesnym świecie. Mowa tutaj o prostej zasadzie: jeśli chcesz szybko znaleźć informacje na wybrany temat, posłuż się Internetem. Po co spędzać nużące godziny w czytelniach, wertować setki książek i gazet, skoro cały świat znajduje się w zasięgu ręki (czy tez raczej modemu)?
Taka sytuacja ma oczywiście, z czego wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, swoje dobre i złe strony. Dostęp do informacji nie gwarantuje wcale jakości tychże. Kiedy Pierre przegląda zamieszczone w Internecie zdjęcia Katyi, dziewczyna – rzecz jasna nieco kokieteryjnie – protestuje, mówiąc: „Nie oglądaj ich, wyglądam na nich jak dziwka”. Internet jako wielka sieć kłamstwa i manipulacji – to obraz przypominający nieco postulaty Andrew Keena, autora książki o wiele mówiącym tytule „Kult amatora. Jak Internet niszczy kulturę”. Co więcej, wraz z narodzinami sieci poszerzył się także katalog przestępstw i wykroczeń przeciw prawu, czego doskonałym przykładem jest Pierre, najpierw bezprawnie przeglądający zawartość twardego dysku komputera Katyi, a następnie wykradający dzięki skrzynce e-mailowej plik zawierający jej osobiste zapiski. Bohater z oczywistych względów nie rozstaje się ze swoim palmtopem, dającym mu natychmiastowy dostęp do Internetu i możliwość aktualizowania na bieżąco zbieranych informacji. Uzależnienie od elektronicznych mediów i natychmiastowego dostępu do danych ma zresztą w wypadku obojga bohaterów niejedno oblicze: telefony komórkowe, przez które nieustannie rozmawiają, stają się substytutami ich więzi z bliskimi osobami (przyjaciółką i narzeczonym w wypadku Katyi) oraz współpracownikami (wydawcą w wypadku Pierre’a), a telewizja jest im niezbędna do potwierdzenia własnego statusu (Katya ogląda serial, w którym gra jedną z głównych ról, podczas gdy Pierre śledzi telewizyjne doniesienia z ważnych wydarzeń politycznych, od relacjonowania których został odsunięty).
Choroba obrazów raz jeszcze
Wim Wenders, który jako jeden z pierwszych spostrzegł, jak wielką rewolucją jest upowszechnienie się elektronicznych mediów, mówił i pisał wiele o „chorobie obrazów”. W swoich refleksjach drwił też niejednokrotnie z nazwy „video” (łacińskie „widzę”), która w jego opinii nie przystawała wcale do medium sprawiającego, że widzi się „mniej” lub „gorzej” niż za sprawą tradycyjnych technik kinematograficznych. Dziś, kiedy kamery wideo przypominają przeżytek wypierany stopniowo przez kamery cyfrowe, spostrzeżenia twórcy „Nieba nad Berlinem” nie ulegają bynajmniej dezaktualizacji. Współczesność rzeczywiście cierpi na chorobę, określaną czasem przez teoretyków jako eksplozja produkcji obrazów technicznych połączona z implozją ich znaczenia, czyli zanikiem ich sensu. „Interview” jest zbiorem przykładów ilustrujących także i to zjawisko.
Pierre, który nie rozstaje się z komórką i palmtopem, nosi ze sobą także małą kamerę wideo, służącą mu w razie okoliczności jako dyktafon. Podobnym sprzętem dysponuje także Katya. W kulminacyjnej scenie bohaterowie postanawiają nagrać siebie nawzajem podczas zdradzania swych „największych, najstraszliwszych tajemnic”. W tym miejscu Buscemi daje asumpt do rozważań na temat prawdy i kłamstw obrazów elektronicznych. Oba utrwalone na wideo wyznania są równie dobrze zagrane i zrealizowane według podobnych prawideł, ale tylko jedno z nich jest prawdziwe. Jest faktem aż nazbyt dobrze wszystkim znanym, że współczesne media elektroniczne są często domeną fałszu. Tak samo jak zamieszczane w Internecie zdjęcia Katyi stylizowanej na prostytutkę, tak i wideo-wyznania poczynione przez parę bohaterów mają swoje ukryte, związane z manipulacją cele.
Jakie miejsce zajmuje w tym świecie film? Będąc medium starszym od wideo czy Internetu, wielokrotnie w swej historii bywał wykorzystywany jako narzędzie propagandy, ideologii i dezinformacji. „Interview” nie odnosi się do tego aspektu sztuki filmowej. Wskazuje jednak na to, że współczesny film jest tak samo odpowiedzialny za chorobę obrazów jak każde inne medium. „Jak dobrze cię widzieć w jednym kawałku” – mówi jeden z fanów Katyi podczas przypadkowego spotkania w restauracji, nawiązując do kręconych przez nią horrorów z rodzaju torture porn. Chwilę potem taksówkarz mijający dziewczynę na ulicy prosi ją, by uśmiechnęła się do niego w znany mu z filmów i fotografii sposób. Ludzie ci, spotykając Katyę, widzą postać filmową, sylwetkę gwiazdy powielaną w nieskończoność w czasopismach i Internecie. Traktują ją jak ożywiony nagle plakat lub bohaterkę, która dopiero co zeszła z ekranu, ponieważ Katya jest dla nich przede wszystkim obrazem, a w zasadzie wieloma obrazami pozbawionymi głębszego sensu, samą powierzchnią, na której utrwala się współczesna popkultura.
Pierre mógł jako jedna z nielicznych osób zajrzeć pod tę powierzchnię, odnaleźć w młodej dziewczynie człowieka. Jako przyczyny jego porażki na tym polu można podać co najmniej dwa czynniki. Po pierwsze, bohater od początku traktował Katyę instrumentalnie jako płytką i głupią gwiazdkę, która przy odrobinie szczęścia mogłaby mu pomóc w osiągnięciu dziennikarskiego sukcesu. Nie dostrzegł w niej człowieka, ponieważ z góry założył, że go tam nie znajdzie. Po drugie, sama Katya w konfrontacji z postawą Pierre’a przyjęła obraną przez niego taktykę. Dziewczyna zachowała się zgodnie z narzuconym jej wizerunkiem – odegrała rolę rozkapryszonej, bogatej, zepsutej, psychicznie zaburzonej gwiazdki, bohaterki bulwarowych skandali. Tym samym jednak potwierdziła prawo świata mediów do traktowania jej jak pustego semantycznie obrazu, który można nasycić każdym, wybranym dowolnie znaczeniem.
Przesłanie „Interview” jest pesymistyczne – odmalowany przez Steve’a Buscemiego świat zdominowany został przez kłamstwa i obłudę. Nawet jeśli przypadkiem znajdzie się w nim ziarno prawdy i autentycznych uczuć, od razu wykorzystane ono będzie jako narzędzie manipulacji. Kłamią nie tylko ludzie – kłamie cały świat, pełen fałszywych wizerunków i obrazów pozbawionych głębszych treści, w którym ludzkie uczucia sprowadzone są do wymiaru emocji charakterystycznych dla oper mydlanych. W konstrukcji tej rzeczywistości zbudowanej z kłamstw i simulacrów olbrzymią rolę odgrywają nakierowane na manipulację media – zarówno te tradycyjne, takie jak prasa, jak i elektroniczne (wideo, telewizja, Internet). Być może jednak największą wartością „Interview” jest przypomnienie pewnej podstawowej prawdy. Kiedy w początkowych scenach filmu Pierre spotyka się ze swoim zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym bratem Robertem (Michael Buscemi), jego zachowanie i słowa świadczą o autentycznym wzruszeniu i bezradności. Być może gdzieś w głębi duszy bohater pamięta jeszcze o tym, że jedyną ucieczką ze świata pełnego kłamstw jest nawiązanie opartej na dialogu i wzajemnej trosce więzi emocjonalnej. Czy Katya – tak łatwo wcielająca się w różne postaci, przyzwyczajona do codziennej gry i manipulowania własnym wizerunkiem – także o tym wie, pozostaje w sferze niedopowiedzeń. Z pewnością jednak z kameralnego dramatu Steve’a Buscemiego wywieść można jeden morał: nawet jeśli żyjemy w ogłupiającym świecie, w którym media zamieniają sytuację prostego wywiadu w psychologiczna grę, to i tak odpowiedzialność za to, jakimi ludźmi jesteśmy, spada na nas samych.
Między „inter” i „view”
Przedrostek „inter” oznacza zwykle istnienie jakiejś relacji pomiędzy wybranymi sferami, podmiotami czy przedmiotami. Intertekstualność to rodzaj korespondencji zachodzącej między co najmniej dwoma tekstami kultury, interpunkcja polega na umieszczaniu znaków przestankowych pomiędzy określonymi częściami wypowiedzi, a Internet – w dużym uproszczeniu – jest siecią umożliwiającą przepływ danych między komputerami. Wspominam o tym, ponieważ owo „pomiędzy” zdaje się mieć kluczowe znaczenie dla filmu Buscemiego. I nie chodzi tu tylko o z pewnością najistotniejszy dla twórców filmu wymiar psychologiczny przedstawionych w dziele wydarzeń. Napięta relacja, która zaczyna łączyć parę bohaterów, dziennikarza Pierre’a Pedersa (Steve Buscemi) i aktorkę Katyę (Sienna Miller), oparta na grze kłamstw, manipulacji i pożądania jest wszak zaledwie kolejną realizacją jednego z ulubionych hollywoodzkich schematów dramaturgicznych. I chociaż kameralny dramat psychologiczny, jaki rozgrywa się pomiędzy żądnym sławy i sensacji pismakiem oraz gwiazdką tandetnych horrorów i oper mydlanych, został w filmie Buscemiego zgrabnie zainscenizowany i dobrze zagrany, zdecydowanie ciekawszy wydaje się inny wątek.
Angielskie słowo „interview” składa się przecież z dwóch członów, z których drugi jest wysoce wieloznaczny. Wszak „view” to zarówno „widok”, jak i „pole / punkt widzenia” czy „opinia / pogląd”. Słowo to zawiera w sobie odniesienie do – mówiąc najszerzej – sposobów postrzegania i rozumienia czegoś. Również i o tym aspekcie warto pamiętać, oglądając film Buscemiego. To charakterystyczne dla słowa „view” sprzężenie oglądania czegoś (lub kogoś) z określonej perspektywy (i – warto dodać – za pomocą określonych narzędzi, takich jak kamera wideo czy Internet) oraz posiadania opinii na temat obiektu obserwowanego jest tu bowiem niezwykle istotne. Wykraczając poza ramy psychologicznego dramatu, film Buscemiego można interpretować jako – nie do końca chyba zamierzoną – opowieść o świecie współczesnych mediów.
Message / massage / mess-age
Słynne określenie Marshalla McLuhana „medium is the message” („medium jest informacją”, „przekaźnik jest przekazem”) funkcjonuje w badaniach naukowych, o czym czasem się zapomina, w co najmniej dwóch jeszcze wariantach: „medium is the massage” („medium jest masażem”) oraz „medium is a mess-age” („medium jest erą bałaganu”). Obserwując współczesną kulturę, łatwo dojść do wniosku, że dzisiejsze media (prasa, radio, telewizja, Internet) stanowią wybuchową mieszankę wszystkich tych znaczeń – dostarczają (i równocześnie same odgrywają rolę) informacji oraz przyjemności, szerząc równocześnie chaos, w którym trudno rozróżnić przekazy naprawdę wartościowe od „śmieci”.
Pierre Peders z filmu Buscemiego nosi piętno zamętu charakterystycznego dla współczesnego świata mediów. Kiedyś był wybitnym reporterem wojennym, można by rzec: „w starym stylu”, wcieleniem dziennikarskich cnót, takich jak odwaga czy obiektywność. Życiowe niepowodzenia i przemiany współczesnego świata usunęły go poza główny nurt wydarzeń. Z dziennikarza politycznego stał się poślednim pismakiem tropiącym drobne skandale popkultury. Wydaje się, że na co dzień Pierre oszukuje samego siebie, uważając stan, w którym się znalazł, za przejściowy. Dlatego zaciekle walczy ze swoim wydawcą o powrót do dziennikarstwa politycznego i traktuje Katyę, młodą aktorkę, z którą ma przeprowadzić wywiad, z wyższością i niechęcią. Problem Pierre’a polega między innymi na tym, że pogubił się w świecie współczesnych mediów. Zanim jeszcze musiał porzucić dziennikarstwo polityczne, zamiast rzetelnych przekazów zaczął produkować „śmieci” – skandalizujące artykuły pozbawione wiarygodnych źródeł i odniesień do rzeczywistości. W efekcie został zdegradowany do pozycji pracownika przeprowadzającego wywiady z – jak sam to określa – „pseudoartystami” dostarczającymi rzeszom widzów prostej rozrywki. W konsekwencji znalazł się w samym centrum „mess-age”, nie reprezentując ani poważnego dziennikarstwa ani nie godząc się do końca z funkcją dostawcy skandali ze światka gwiazd. Jego kariera i upadek są doskonałą ilustracją „prawa dżungli” rządzącego światem współczesnych mediów. Równocześnie jednak „Interview” przynosi wgląd w inny aspekt medialnego zamętu, obrazując tak charakterystyczne i powszechne w dzisiejszych czasach uzależnienie od informacji.

Google me!
Z takim żądaniem zwraca się Katya do Pierre’a, kiedy jego brak przygotowania do wywiadu zaczyna przybierać formę wysoce lekceważącą. Język angielski niesie nieomal nieograniczone możliwości szybkiego reagowania na zjawiska kluczowe dla współczesności. Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie słyszał o przeglądarce internetowej o nazwie „Google”, a już na początku XXI wieku Amerykanie stworzyli czasownik określający czynność, która się z nią wiąże. To google, czyli wyszukiwać coś w Internecie za pomocą programu „Google”, to działalność doskonale znana każdemu internaucie. „Interview” pokazuje ponadto, że „googlowanie” jest czymś znacznie więcej niż prostym sposobem zdobywania danych, w pewien sposób stanowi bowiem o statusie informacji we współczesnym świecie. Mowa tutaj o prostej zasadzie: jeśli chcesz szybko znaleźć informacje na wybrany temat, posłuż się Internetem. Po co spędzać nużące godziny w czytelniach, wertować setki książek i gazet, skoro cały świat znajduje się w zasięgu ręki (czy tez raczej modemu)?
Taka sytuacja ma oczywiście, z czego wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, swoje dobre i złe strony. Dostęp do informacji nie gwarantuje wcale jakości tychże. Kiedy Pierre przegląda zamieszczone w Internecie zdjęcia Katyi, dziewczyna – rzecz jasna nieco kokieteryjnie – protestuje, mówiąc: „Nie oglądaj ich, wyglądam na nich jak dziwka”. Internet jako wielka sieć kłamstwa i manipulacji – to obraz przypominający nieco postulaty Andrew Keena, autora książki o wiele mówiącym tytule „Kult amatora. Jak Internet niszczy kulturę”. Co więcej, wraz z narodzinami sieci poszerzył się także katalog przestępstw i wykroczeń przeciw prawu, czego doskonałym przykładem jest Pierre, najpierw bezprawnie przeglądający zawartość twardego dysku komputera Katyi, a następnie wykradający dzięki skrzynce e-mailowej plik zawierający jej osobiste zapiski. Bohater z oczywistych względów nie rozstaje się ze swoim palmtopem, dającym mu natychmiastowy dostęp do Internetu i możliwość aktualizowania na bieżąco zbieranych informacji. Uzależnienie od elektronicznych mediów i natychmiastowego dostępu do danych ma zresztą w wypadku obojga bohaterów niejedno oblicze: telefony komórkowe, przez które nieustannie rozmawiają, stają się substytutami ich więzi z bliskimi osobami (przyjaciółką i narzeczonym w wypadku Katyi) oraz współpracownikami (wydawcą w wypadku Pierre’a), a telewizja jest im niezbędna do potwierdzenia własnego statusu (Katya ogląda serial, w którym gra jedną z głównych ról, podczas gdy Pierre śledzi telewizyjne doniesienia z ważnych wydarzeń politycznych, od relacjonowania których został odsunięty).
Choroba obrazów raz jeszcze
Wim Wenders, który jako jeden z pierwszych spostrzegł, jak wielką rewolucją jest upowszechnienie się elektronicznych mediów, mówił i pisał wiele o „chorobie obrazów”. W swoich refleksjach drwił też niejednokrotnie z nazwy „video” (łacińskie „widzę”), która w jego opinii nie przystawała wcale do medium sprawiającego, że widzi się „mniej” lub „gorzej” niż za sprawą tradycyjnych technik kinematograficznych. Dziś, kiedy kamery wideo przypominają przeżytek wypierany stopniowo przez kamery cyfrowe, spostrzeżenia twórcy „Nieba nad Berlinem” nie ulegają bynajmniej dezaktualizacji. Współczesność rzeczywiście cierpi na chorobę, określaną czasem przez teoretyków jako eksplozja produkcji obrazów technicznych połączona z implozją ich znaczenia, czyli zanikiem ich sensu. „Interview” jest zbiorem przykładów ilustrujących także i to zjawisko.
Pierre, który nie rozstaje się z komórką i palmtopem, nosi ze sobą także małą kamerę wideo, służącą mu w razie okoliczności jako dyktafon. Podobnym sprzętem dysponuje także Katya. W kulminacyjnej scenie bohaterowie postanawiają nagrać siebie nawzajem podczas zdradzania swych „największych, najstraszliwszych tajemnic”. W tym miejscu Buscemi daje asumpt do rozważań na temat prawdy i kłamstw obrazów elektronicznych. Oba utrwalone na wideo wyznania są równie dobrze zagrane i zrealizowane według podobnych prawideł, ale tylko jedno z nich jest prawdziwe. Jest faktem aż nazbyt dobrze wszystkim znanym, że współczesne media elektroniczne są często domeną fałszu. Tak samo jak zamieszczane w Internecie zdjęcia Katyi stylizowanej na prostytutkę, tak i wideo-wyznania poczynione przez parę bohaterów mają swoje ukryte, związane z manipulacją cele.
Jakie miejsce zajmuje w tym świecie film? Będąc medium starszym od wideo czy Internetu, wielokrotnie w swej historii bywał wykorzystywany jako narzędzie propagandy, ideologii i dezinformacji. „Interview” nie odnosi się do tego aspektu sztuki filmowej. Wskazuje jednak na to, że współczesny film jest tak samo odpowiedzialny za chorobę obrazów jak każde inne medium. „Jak dobrze cię widzieć w jednym kawałku” – mówi jeden z fanów Katyi podczas przypadkowego spotkania w restauracji, nawiązując do kręconych przez nią horrorów z rodzaju torture porn. Chwilę potem taksówkarz mijający dziewczynę na ulicy prosi ją, by uśmiechnęła się do niego w znany mu z filmów i fotografii sposób. Ludzie ci, spotykając Katyę, widzą postać filmową, sylwetkę gwiazdy powielaną w nieskończoność w czasopismach i Internecie. Traktują ją jak ożywiony nagle plakat lub bohaterkę, która dopiero co zeszła z ekranu, ponieważ Katya jest dla nich przede wszystkim obrazem, a w zasadzie wieloma obrazami pozbawionymi głębszego sensu, samą powierzchnią, na której utrwala się współczesna popkultura.
Pierre mógł jako jedna z nielicznych osób zajrzeć pod tę powierzchnię, odnaleźć w młodej dziewczynie człowieka. Jako przyczyny jego porażki na tym polu można podać co najmniej dwa czynniki. Po pierwsze, bohater od początku traktował Katyę instrumentalnie jako płytką i głupią gwiazdkę, która przy odrobinie szczęścia mogłaby mu pomóc w osiągnięciu dziennikarskiego sukcesu. Nie dostrzegł w niej człowieka, ponieważ z góry założył, że go tam nie znajdzie. Po drugie, sama Katya w konfrontacji z postawą Pierre’a przyjęła obraną przez niego taktykę. Dziewczyna zachowała się zgodnie z narzuconym jej wizerunkiem – odegrała rolę rozkapryszonej, bogatej, zepsutej, psychicznie zaburzonej gwiazdki, bohaterki bulwarowych skandali. Tym samym jednak potwierdziła prawo świata mediów do traktowania jej jak pustego semantycznie obrazu, który można nasycić każdym, wybranym dowolnie znaczeniem.
Przesłanie „Interview” jest pesymistyczne – odmalowany przez Steve’a Buscemiego świat zdominowany został przez kłamstwa i obłudę. Nawet jeśli przypadkiem znajdzie się w nim ziarno prawdy i autentycznych uczuć, od razu wykorzystane ono będzie jako narzędzie manipulacji. Kłamią nie tylko ludzie – kłamie cały świat, pełen fałszywych wizerunków i obrazów pozbawionych głębszych treści, w którym ludzkie uczucia sprowadzone są do wymiaru emocji charakterystycznych dla oper mydlanych. W konstrukcji tej rzeczywistości zbudowanej z kłamstw i simulacrów olbrzymią rolę odgrywają nakierowane na manipulację media – zarówno te tradycyjne, takie jak prasa, jak i elektroniczne (wideo, telewizja, Internet). Być może jednak największą wartością „Interview” jest przypomnienie pewnej podstawowej prawdy. Kiedy w początkowych scenach filmu Pierre spotyka się ze swoim zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym bratem Robertem (Michael Buscemi), jego zachowanie i słowa świadczą o autentycznym wzruszeniu i bezradności. Być może gdzieś w głębi duszy bohater pamięta jeszcze o tym, że jedyną ucieczką ze świata pełnego kłamstw jest nawiązanie opartej na dialogu i wzajemnej trosce więzi emocjonalnej. Czy Katya – tak łatwo wcielająca się w różne postaci, przyzwyczajona do codziennej gry i manipulowania własnym wizerunkiem – także o tym wie, pozostaje w sferze niedopowiedzeń. Z pewnością jednak z kameralnego dramatu Steve’a Buscemiego wywieść można jeden morał: nawet jeśli żyjemy w ogłupiającym świecie, w którym media zamieniają sytuację prostego wywiadu w psychologiczna grę, to i tak odpowiedzialność za to, jakimi ludźmi jesteśmy, spada na nas samych.
„Interview”. Reż.: Steve Buscemi. Scen.: David Schechter, Steve Buscemi. Obsada: Steve Buscemi, Sienna Miller. Gatunek: Dramat. USA 2007, 83 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |