
Ewa Borysiewicz, Daniel Malone,
KONSTRUKCJA – DEKONSTRUKCJA – REKONSTRUKCJA MIEJSCA
A
A
A
„Zielona Madonna” (Green Madonna), odlew z aluminium, ustawiony na gruzie znalezionym na ulicy przed galerią oraz resztkach ceramiki, która eksplodowała podczas wypalania. 2007-08. Zdjęcie dzięki uprzejmości artysty.
Z Danielem Malone rozmawia Ewa Borysiewicz.
Ewa Borysiewicz: „UP RISING / DOWN RISING” to składający się z wielu elementów, złożony projekt. Jak rozwijała się idea wystawy? Czy nawiązujesz w nim do problemów podejmowanych w swoich wcześniejszych pracach?
Daniel Malone: „UP RISING / DOWN RISING” nawiązuje w pewien sposób do całości mojej praktyki artystycznej, chociażby ze względów formalnych. Mam tu na myśli problem horyzontalności i wertykalności, przestrzenności i materialności przedmiotów takich jak ziemia, glina, cegła, podejmowany w moich dotychczasowych realizacjach. Interesują mnie rezonanse, jakie zachodzą między tymi substancjami oraz ich związek z ludzką pracą. Bardzo zbliżone tło do projektu warszawskiego – związane z odnalezieniem się w miejscu o zupełnie innej dynamice niż Nowa Zelandia, skąd pochodzę – miała praca pt. „Brick City” , realizowana podczas mojego sześciomiesięcznego pobytu w Pekinie. Wtedy po raz pierwszy, wykorzystałem cegłę oraz ceramikę, jako element składowy projektu. Cegła to przedmiot, w którym możemy zaobserwować transformację pierwotnego materiału (ziemi) poprzez technologię (ogień) w architekturę, cywilizację, kulturę, etc. Ten materiał zawiera w sobie pewną pierwotność. Przez silny związek z ziemią, prostotę wykonania, staje się punktem wyjściowym cywilizacji. Projekt „Brick City”, składał się między innymi z serii fotografii, co stanowi jedną z cech wspólnych z projektem realizowanym w Warszawie, przy czym fotografia jest dla mnie jedynie nośnikiem informacji, umożliwia mi bycie przez chwilę flaneurem. Nie fetyszyzuję fotografii jako medium, ale to dzięki niej mogę zapisywać wrażenia, a następnie – budować narracje.
Projekt, który realizowałem w Polsce, zarówno pod względem użycia fotografii, jak i materiału – gliny, przypomina moje wcześniejsze realizacje. Jednak ten pokaz dał mi okazję skomplikować pewne problemy, zestawić niektóre elementy w bardziej kontrastowy sposób. Interesują mnie wzajemne relacje historii, kultury i cywilizacji, ponieważ stanowią one bazę funkcjonowania społeczności, a jednocześnie są, podobnie jak np. architektura – konstrukcją. Konstrukcja, niszczenie, odbudowywanie – procesy w nierozerwalny sposób związane z cywilizacją, będące na swój sposób jej metaforą.


W tle: „Tu Jesteś” (You Are Here), farbowane płótno, poprawione ready-mades. Pierwszy plan: „Projekt Rządu” (Government Design). Malowana stal, pleksi, winyl, oświetlenie, 2007. „HOOTERS. From High Noon to Midnight” (Od samego południa do północy). Zmieniony projekt logo Społem, neon, ustawiony na pleksi, 2007, zdjęcie dzięki uprzejmości artysty 2007-08. Zdjęcia dzięki uprzejmości artysty.
E.B:. Szczególnie zafascynowały Cię ślady tych procesów w historii i pejzażu architektonicznym Warszawy...
D.M.: Pochodzę z miejsca o dużo spokojniejszej historii. W Warszawie destrukcja i odbudowa silnie odbiły się między innymi na architekturze. Jednak w tym przypadku, destrukcja była jednocześnie konstrukcją, centralnym punktem procesu historycznego, a nie jego produktem ubocznym. Podczas mojej pierwszej podróży do Polski, dwa lata temu, nie do końca zdawałem sobie sprawę ze skomplikowanej historii takich miejsc jak warszawska Starówka, czy z dramatycznego przebiegu Powstania Warszawskiego. Zdaję sobie sprawę, że te fakty są w Polsce dobrze znane, jednak przyglądając się im z pozycji outsidera, odczytuję je inaczej.
E.B.: To spojrzenie „z zewnątrz” jest bardzo czytelne w Twojej pracy. Dlaczego postanowiłeś nie „cenzurować” swoich pierwszych wrażeń z wizyty w Warszawie i pozostałeś przy subiektywnej, pełnej nieporozumień interpretacji ikonosfery miasta?
D.M.: Wbrew pozorom mylna interpretacja pewnych wizualnych symboli, jest równie wartościowa jak poprawne odczytanie danego elementu Obie interpretacje, ta właściwa, i ta niewłaściwa są skonstruowane w podobny sposób, ukształtowane są przez wiele politycznych lub kulturowych czynników. Bardzo cenię zachowanie tych interpretacji, które nie mają wiele wspólnego z społecznie wynegocjowaną prawdą. Oczywiście, istnieją kryteria, według których określa się, które z odczytań jest poprawne, a które błędne, jednak które z nich jest bliższe prawdy – to już kwestia dyskusyjna. W „UP RISING / DOWN RISING” pojawiają się również te „poprawnie” rozpoznane symbole. Starałem się nie faworyzować któregoś z punktów widzenia. Dzięki symultanicznej obecności obu poziomów odczytania wizualnej warstwy miasta, mogą się one uzupełniać, kontrastować ze sobą, nawiązywać dialog.
E.B.: Na zaproszeniu na wystawę zamieszczono fotografię przedstawiającą budynek na Placu Teatralnym zaprojektowany przez Normana Fostera oraz piwnice Pałacu Saskiego – jest estetyczna, jednocześnie stanowiąc emblemat zderzenia tradycji z nowoczesnością. Dlaczego wybrałeś akurat to zdjęcie?
D.M.: Wybór tylko jednej fotografii, będącej swoistym pars pro toto ekspozycji, która porusza tak złożone problemy był trudnym zadaniem. Zdjęcie przywołuje niektóre wątki obecne w „UP RISING / DOWN RISING”. Równocześnie chciałem, zaskoczyć widza, zagrać na jego oczekiwaniach wobec wystawy.
Zestawienie budynku Fostera z pozostałościami piwnic Pałacu Saskiego, konfrontuje obecną dynamikę zabudowy miasta z jego tradycją architektoniczną. To połączenie jest symbolem nowej Polski, globalnej, kapitalistycznej, będącej częścią światowego rynku. Zdjęcie przywołuje zatem kluczowy dla zrozumienia projektu problem, problem miejsca – Warszawy, Polski, a także konkretnej lokalizacji w stolicy, naznaczonej wieloma historycznymi wydarzeniami, jak chociażby wizyta papieża, czy zburzenie cerkwi, która kiedyś znajdowała się na tym placu.
E.B.: Twoja działalność w polu sztuki znacząco różni się od polskiej tradycji artystycznej. Czy interpretacje Twojej pracy wśród polskiej publiczności, były inne niż przewidywałeś?
D.M.: Tak jak wspomniałem, nie uznaję podziału na „nieprawidłowe” i „poprawne” odczytania, staram się ich nie wartościować. Inna niż zamierzona przeze mnie interpretacja i wynikające z niej, „podwójne nieporozumienie” jest dla mnie szczególnie interesujące. Moje spojrzenie na ikonosferę miasta wpłynęło na kształt projektu, tak samo wartościowa jest recepcja projektu przez odwiedzających galerię,. Chciałbym, żeby „UP RISING / DOWN RISING” skłaniało do krytycznej refleksji nad obecnością w mieście wizualnych symboli, z którymi mieszkaniec Warszawy ma częsty, codzienny kontakt.
E.B.: Przykładowo, kolory flagi, na której umieściłeś statuę Syrenki – Madonny, skojarzyłam z symboliką religijną – kolor niebieski symbolizuje Matkę Boską, kolor żółty kojarzy się z flagą Watykanu, papieżem.
D.M.: W moim zmierzeniu, element pracy o którym mówisz, sumuje flagi wszystkich państw, które uważały polską ziemię za własną i redukuje je do poziomu kolorów . Chodzi mi na przykład o kraje takie, jak Szwecja, Prusy, nazistowskie Niemcy, Związek Radziecki. W ten sposób praca poniekąd symbolizuje inwazję. Brałem pod uwagę inne skojarzenia, jakie przywodzi na myśl dana barwa. Kolory niebieski i żółty mogą być też odczytane jako związane z flagą Unii Europejskiej.
E.B.: Czy któreś z dotychczasowych reakcji widzów zaskoczyły Cię, zaintrygowały?
D.M.: Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony zarówno pozytywnym odbiorem pracy, ponieważ zawiera ona również wiele elementów krytycznych. Przykładowo, na płótnie, rozwieszonym na ścianie zestawiłem symbole kojarzące się z Powstaniem Warszawskim, elementy pomników, z włazami studzienek kanalizacyjnych. Połączyłem trywialne ze wzniosłym. To zestawienie można rozumieć jako metaforę kontrastu między kulturą – architekturą pomnika i naturą – zwierzęcym, fizjologicznym aspektem ludzkiej egzystencji. Chciałem również zderzyć przedmioty estetyczne, takie jak np. neon „Społem”, z abjektalnymi przedmiotami z gliny, ich dość sugestywną formą.
Być może hasło „sztuka współczesna” wytwarza w publiczności sztuczną barierę, ścianę. Przestrzeń galeryjna blokuje spontaniczność oraz pewne intuicyjne reakcje. Zadaniem artysty jest stworzenie punktu odniesienia dla widza, umożliwienie mu wypracowania sobie własnej opinii na jakiś temat. Nie musi to być reakcja oczekiwana przez artystę. Czasem zarzuca się mojej pracy, że jest zbyt rozbudowana, hermetyczna czy zbyt subiektywna. Zawsze jednak buduję swoje prace bardzo świadomie, tak żeby przynajmniej na podstawowym poziomie, widz mógł wytworzyć więź z pracą, rozpoznać w niej znajomy element.
Moim zdaniem, najciekawszym aspektem pracy artystycznej jest to, że nie jest się w stanie przewidzieć efektu końcowego. Reakcja widzów jest nieprzewidywalna. Przygotowując „UP RISING / DOWN RISING” odbyłem wiele rozmów, dotyczących granic artystycznej wolności w Polsce, przekonywano mnie, czego nie wolno umieścić w pracy, bo polska publiczność może tego nie zrozumieć, czy źle odebrać. Nie czułem jednak żadnej dużej zewnętrznej presji, potrzeby kompromisu wpływającej na kształt pracy.

„Pierwsza Krew” (First Blood). Farbowane płótno, poprawione ready-mades (bariery parkingowe „Rambo”), 2007-08. Zdjęcie dzięki uprzejmości artysty.
E.B.: Być może brak gwałtownych reakcji na tak swobodną grę symboliką polityczną i religijną, spowodowany był tym, że jesteś outsiderem, osobą, która według polskiego widza, nie jest uprawniona do wypowiadania się na temat historii Polski, Warszawy?
D.M.: Możliwe też, że jako „przybysz z zewnątrz” jestem bardziej podatny na takie reakcje. Miałem już podobne doświadczenia przy okazji wcześniejszych moich działań. Zastanawia mnie kto, gdzie, dlaczego i ile może wypowiedzieć. Nawet będąc w Nowej Zelandii, napotykałem na pewne bariery, jeśli chodzi o swobodę wypowiedzi artystycznej.
E.B.: Twoja propozycja nowego odczytania ikonosfery Warszawy, uczy bardziej świadomego spojrzenia na symbole mijane codziennie, dostrzeżenia ich na nowy, świeży sposób. Czy Twoją wystawę można traktować jako metaforę zbiorowej pamięci, świadomości istnienia pewnych znaków w ikonosferze miasta?
D.M.: Żaden z wizualnych symboli, nie istnieje w pejzażu miasta w naturalny sposób, funkcjonuje w określonym czasie i okolicznościach. Dlatego należy zadać sobie pytanie, dlaczego dany znak znajduje się w tym, a nie inny miejscu, dlaczego przybrał taką nie inną wizualną formę. Dociekanie, dlaczego symbole istnieją w określonym miejscu, mają konkretny kształt, przypomina trochę powieść detektywistyczną. Na podstawie poszlak, można zdekonstruować zależności mędzy ideą a ostatecznym kształtem danej rzeczy. Oczywiście, nie mam do tego procesu idealistycznego podejścia – nie zawsze w uda się dotrzeć do prawdy
E.B.: Dziękuję za rozmowę.
Daniel Malone pochodzi z Nowej Zelandii, obecnie mieszka i pracuje w Warszawie. Projekt „UP RISING / DOWN RISING” zrealizowany dla galerii Kordegarda przygotowywany był w trakcie kilku wizyt artysty w Polsce, sumuje jego doświadczenia z ostatnich dwóch lat. „’UP RISING / DOWN RISING’ to instalacja totalna, dająca polskiej publiczności okazję do zobaczenia Warszawy oczyma przybysza z daleka” – pisze kuratorka wystawy Magda Kardasz. Malone proponuje nowe, niespotykane dotąd odczytanie ikonosfery miasta.
Na projekt składa się m.in. cykl fotografii wykonanych przez artystę w Szczecinie, skąd wywożono cegły mające później służyć jako materiał do odbudowy warszawskiej Starówki, gliniane miny, przypominające te z epoki Powstania Warszawskiego, czy przekształcony, prawie nieczytelny neon spółki „Społem”. Centralnym elementem ekspozycji jest stylizowana na pomnik, kobieca figura, kojarząca się z dwiema patronkami Warszawy – Matką Boską i Syrenką. Takie zestawienie dyskursów patriotycznego i religijnego, każe zastanowić się nad rzekomo naturalną ich obecnością w ikonograficznym pejzażu miasta.
Malone w przemyślany sposób konfrontuje estetyczne z tym, co pochodzące ze sfery abject, sacrum z profanum, symbole wzniosłe z trywialnymi. Jednak „UP RISING / DOWN RISING” nie da się sprowadzić do prostego zestawu binarnych opozycji. Artysta proponuje krytyczną refleksję nad zastaną wizualną warstwą miasta, zachęcając jednocześnie do zastanowienia się nad historią i jej wpływem, obecnością w warszawskim pejzażu.
Warszawa w interpretacji Daniela Malone pełna jest zaskakujących dla polskiego widza skojarzeń - oferuje publiczności świeże spojrzenie, dekonstruujące dotychczasowe nawyki odczytywania ikonosfery miasta. Punktem wyjścia dla artysty był wizerunek polskiej państwowości, powojenna odbudowa stolicy i konstruowanie nowego wizerunku Warszawy – miasta europejskiego, kapitalistycznego, zglobalizowanego. Jednak kluczowym problem, jaki podejmuje „UP RISING / DOWN RISING” jest problem obiektywności, komunikacji i wizualnej wrażliwości, tworząc skomplikowaną, dającą interpretować się na wiele sposobów narrację.
Daniel Malone „UPADAJĄC / POWSTAJĄC”, wystawa z cyklu „Pokój z widokiem”, Galeria Kordegarda, Warszawa, 26 stycznia – 9 marca 2008.
Daniel Malone: „UP RISING / DOWN RISING” nawiązuje w pewien sposób do całości mojej praktyki artystycznej, chociażby ze względów formalnych. Mam tu na myśli problem horyzontalności i wertykalności, przestrzenności i materialności przedmiotów takich jak ziemia, glina, cegła, podejmowany w moich dotychczasowych realizacjach. Interesują mnie rezonanse, jakie zachodzą między tymi substancjami oraz ich związek z ludzką pracą. Bardzo zbliżone tło do projektu warszawskiego – związane z odnalezieniem się w miejscu o zupełnie innej dynamice niż Nowa Zelandia, skąd pochodzę – miała praca pt. „Brick City” , realizowana podczas mojego sześciomiesięcznego pobytu w Pekinie. Wtedy po raz pierwszy, wykorzystałem cegłę oraz ceramikę, jako element składowy projektu. Cegła to przedmiot, w którym możemy zaobserwować transformację pierwotnego materiału (ziemi) poprzez technologię (ogień) w architekturę, cywilizację, kulturę, etc. Ten materiał zawiera w sobie pewną pierwotność. Przez silny związek z ziemią, prostotę wykonania, staje się punktem wyjściowym cywilizacji. Projekt „Brick City”, składał się między innymi z serii fotografii, co stanowi jedną z cech wspólnych z projektem realizowanym w Warszawie, przy czym fotografia jest dla mnie jedynie nośnikiem informacji, umożliwia mi bycie przez chwilę flaneurem. Nie fetyszyzuję fotografii jako medium, ale to dzięki niej mogę zapisywać wrażenia, a następnie – budować narracje.
Projekt, który realizowałem w Polsce, zarówno pod względem użycia fotografii, jak i materiału – gliny, przypomina moje wcześniejsze realizacje. Jednak ten pokaz dał mi okazję skomplikować pewne problemy, zestawić niektóre elementy w bardziej kontrastowy sposób. Interesują mnie wzajemne relacje historii, kultury i cywilizacji, ponieważ stanowią one bazę funkcjonowania społeczności, a jednocześnie są, podobnie jak np. architektura – konstrukcją. Konstrukcja, niszczenie, odbudowywanie – procesy w nierozerwalny sposób związane z cywilizacją, będące na swój sposób jej metaforą.


W tle: „Tu Jesteś” (You Are Here), farbowane płótno, poprawione ready-mades. Pierwszy plan: „Projekt Rządu” (Government Design). Malowana stal, pleksi, winyl, oświetlenie, 2007. „HOOTERS. From High Noon to Midnight” (Od samego południa do północy). Zmieniony projekt logo Społem, neon, ustawiony na pleksi, 2007, zdjęcie dzięki uprzejmości artysty 2007-08. Zdjęcia dzięki uprzejmości artysty.
E.B:. Szczególnie zafascynowały Cię ślady tych procesów w historii i pejzażu architektonicznym Warszawy...
D.M.: Pochodzę z miejsca o dużo spokojniejszej historii. W Warszawie destrukcja i odbudowa silnie odbiły się między innymi na architekturze. Jednak w tym przypadku, destrukcja była jednocześnie konstrukcją, centralnym punktem procesu historycznego, a nie jego produktem ubocznym. Podczas mojej pierwszej podróży do Polski, dwa lata temu, nie do końca zdawałem sobie sprawę ze skomplikowanej historii takich miejsc jak warszawska Starówka, czy z dramatycznego przebiegu Powstania Warszawskiego. Zdaję sobie sprawę, że te fakty są w Polsce dobrze znane, jednak przyglądając się im z pozycji outsidera, odczytuję je inaczej.
E.B.: To spojrzenie „z zewnątrz” jest bardzo czytelne w Twojej pracy. Dlaczego postanowiłeś nie „cenzurować” swoich pierwszych wrażeń z wizyty w Warszawie i pozostałeś przy subiektywnej, pełnej nieporozumień interpretacji ikonosfery miasta?
D.M.: Wbrew pozorom mylna interpretacja pewnych wizualnych symboli, jest równie wartościowa jak poprawne odczytanie danego elementu Obie interpretacje, ta właściwa, i ta niewłaściwa są skonstruowane w podobny sposób, ukształtowane są przez wiele politycznych lub kulturowych czynników. Bardzo cenię zachowanie tych interpretacji, które nie mają wiele wspólnego z społecznie wynegocjowaną prawdą. Oczywiście, istnieją kryteria, według których określa się, które z odczytań jest poprawne, a które błędne, jednak które z nich jest bliższe prawdy – to już kwestia dyskusyjna. W „UP RISING / DOWN RISING” pojawiają się również te „poprawnie” rozpoznane symbole. Starałem się nie faworyzować któregoś z punktów widzenia. Dzięki symultanicznej obecności obu poziomów odczytania wizualnej warstwy miasta, mogą się one uzupełniać, kontrastować ze sobą, nawiązywać dialog.
E.B.: Na zaproszeniu na wystawę zamieszczono fotografię przedstawiającą budynek na Placu Teatralnym zaprojektowany przez Normana Fostera oraz piwnice Pałacu Saskiego – jest estetyczna, jednocześnie stanowiąc emblemat zderzenia tradycji z nowoczesnością. Dlaczego wybrałeś akurat to zdjęcie?
D.M.: Wybór tylko jednej fotografii, będącej swoistym pars pro toto ekspozycji, która porusza tak złożone problemy był trudnym zadaniem. Zdjęcie przywołuje niektóre wątki obecne w „UP RISING / DOWN RISING”. Równocześnie chciałem, zaskoczyć widza, zagrać na jego oczekiwaniach wobec wystawy.
Zestawienie budynku Fostera z pozostałościami piwnic Pałacu Saskiego, konfrontuje obecną dynamikę zabudowy miasta z jego tradycją architektoniczną. To połączenie jest symbolem nowej Polski, globalnej, kapitalistycznej, będącej częścią światowego rynku. Zdjęcie przywołuje zatem kluczowy dla zrozumienia projektu problem, problem miejsca – Warszawy, Polski, a także konkretnej lokalizacji w stolicy, naznaczonej wieloma historycznymi wydarzeniami, jak chociażby wizyta papieża, czy zburzenie cerkwi, która kiedyś znajdowała się na tym placu.
E.B.: Twoja działalność w polu sztuki znacząco różni się od polskiej tradycji artystycznej. Czy interpretacje Twojej pracy wśród polskiej publiczności, były inne niż przewidywałeś?
D.M.: Tak jak wspomniałem, nie uznaję podziału na „nieprawidłowe” i „poprawne” odczytania, staram się ich nie wartościować. Inna niż zamierzona przeze mnie interpretacja i wynikające z niej, „podwójne nieporozumienie” jest dla mnie szczególnie interesujące. Moje spojrzenie na ikonosferę miasta wpłynęło na kształt projektu, tak samo wartościowa jest recepcja projektu przez odwiedzających galerię,. Chciałbym, żeby „UP RISING / DOWN RISING” skłaniało do krytycznej refleksji nad obecnością w mieście wizualnych symboli, z którymi mieszkaniec Warszawy ma częsty, codzienny kontakt.
E.B.: Przykładowo, kolory flagi, na której umieściłeś statuę Syrenki – Madonny, skojarzyłam z symboliką religijną – kolor niebieski symbolizuje Matkę Boską, kolor żółty kojarzy się z flagą Watykanu, papieżem.
D.M.: W moim zmierzeniu, element pracy o którym mówisz, sumuje flagi wszystkich państw, które uważały polską ziemię za własną i redukuje je do poziomu kolorów . Chodzi mi na przykład o kraje takie, jak Szwecja, Prusy, nazistowskie Niemcy, Związek Radziecki. W ten sposób praca poniekąd symbolizuje inwazję. Brałem pod uwagę inne skojarzenia, jakie przywodzi na myśl dana barwa. Kolory niebieski i żółty mogą być też odczytane jako związane z flagą Unii Europejskiej.
E.B.: Czy któreś z dotychczasowych reakcji widzów zaskoczyły Cię, zaintrygowały?
D.M.: Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony zarówno pozytywnym odbiorem pracy, ponieważ zawiera ona również wiele elementów krytycznych. Przykładowo, na płótnie, rozwieszonym na ścianie zestawiłem symbole kojarzące się z Powstaniem Warszawskim, elementy pomników, z włazami studzienek kanalizacyjnych. Połączyłem trywialne ze wzniosłym. To zestawienie można rozumieć jako metaforę kontrastu między kulturą – architekturą pomnika i naturą – zwierzęcym, fizjologicznym aspektem ludzkiej egzystencji. Chciałem również zderzyć przedmioty estetyczne, takie jak np. neon „Społem”, z abjektalnymi przedmiotami z gliny, ich dość sugestywną formą.
Być może hasło „sztuka współczesna” wytwarza w publiczności sztuczną barierę, ścianę. Przestrzeń galeryjna blokuje spontaniczność oraz pewne intuicyjne reakcje. Zadaniem artysty jest stworzenie punktu odniesienia dla widza, umożliwienie mu wypracowania sobie własnej opinii na jakiś temat. Nie musi to być reakcja oczekiwana przez artystę. Czasem zarzuca się mojej pracy, że jest zbyt rozbudowana, hermetyczna czy zbyt subiektywna. Zawsze jednak buduję swoje prace bardzo świadomie, tak żeby przynajmniej na podstawowym poziomie, widz mógł wytworzyć więź z pracą, rozpoznać w niej znajomy element.
Moim zdaniem, najciekawszym aspektem pracy artystycznej jest to, że nie jest się w stanie przewidzieć efektu końcowego. Reakcja widzów jest nieprzewidywalna. Przygotowując „UP RISING / DOWN RISING” odbyłem wiele rozmów, dotyczących granic artystycznej wolności w Polsce, przekonywano mnie, czego nie wolno umieścić w pracy, bo polska publiczność może tego nie zrozumieć, czy źle odebrać. Nie czułem jednak żadnej dużej zewnętrznej presji, potrzeby kompromisu wpływającej na kształt pracy.

„Pierwsza Krew” (First Blood). Farbowane płótno, poprawione ready-mades (bariery parkingowe „Rambo”), 2007-08. Zdjęcie dzięki uprzejmości artysty.
E.B.: Być może brak gwałtownych reakcji na tak swobodną grę symboliką polityczną i religijną, spowodowany był tym, że jesteś outsiderem, osobą, która według polskiego widza, nie jest uprawniona do wypowiadania się na temat historii Polski, Warszawy?
D.M.: Możliwe też, że jako „przybysz z zewnątrz” jestem bardziej podatny na takie reakcje. Miałem już podobne doświadczenia przy okazji wcześniejszych moich działań. Zastanawia mnie kto, gdzie, dlaczego i ile może wypowiedzieć. Nawet będąc w Nowej Zelandii, napotykałem na pewne bariery, jeśli chodzi o swobodę wypowiedzi artystycznej.
E.B.: Twoja propozycja nowego odczytania ikonosfery Warszawy, uczy bardziej świadomego spojrzenia na symbole mijane codziennie, dostrzeżenia ich na nowy, świeży sposób. Czy Twoją wystawę można traktować jako metaforę zbiorowej pamięci, świadomości istnienia pewnych znaków w ikonosferze miasta?
D.M.: Żaden z wizualnych symboli, nie istnieje w pejzażu miasta w naturalny sposób, funkcjonuje w określonym czasie i okolicznościach. Dlatego należy zadać sobie pytanie, dlaczego dany znak znajduje się w tym, a nie inny miejscu, dlaczego przybrał taką nie inną wizualną formę. Dociekanie, dlaczego symbole istnieją w określonym miejscu, mają konkretny kształt, przypomina trochę powieść detektywistyczną. Na podstawie poszlak, można zdekonstruować zależności mędzy ideą a ostatecznym kształtem danej rzeczy. Oczywiście, nie mam do tego procesu idealistycznego podejścia – nie zawsze w uda się dotrzeć do prawdy
E.B.: Dziękuję za rozmowę.
Daniel Malone pochodzi z Nowej Zelandii, obecnie mieszka i pracuje w Warszawie. Projekt „UP RISING / DOWN RISING” zrealizowany dla galerii Kordegarda przygotowywany był w trakcie kilku wizyt artysty w Polsce, sumuje jego doświadczenia z ostatnich dwóch lat. „’UP RISING / DOWN RISING’ to instalacja totalna, dająca polskiej publiczności okazję do zobaczenia Warszawy oczyma przybysza z daleka” – pisze kuratorka wystawy Magda Kardasz. Malone proponuje nowe, niespotykane dotąd odczytanie ikonosfery miasta.
Na projekt składa się m.in. cykl fotografii wykonanych przez artystę w Szczecinie, skąd wywożono cegły mające później służyć jako materiał do odbudowy warszawskiej Starówki, gliniane miny, przypominające te z epoki Powstania Warszawskiego, czy przekształcony, prawie nieczytelny neon spółki „Społem”. Centralnym elementem ekspozycji jest stylizowana na pomnik, kobieca figura, kojarząca się z dwiema patronkami Warszawy – Matką Boską i Syrenką. Takie zestawienie dyskursów patriotycznego i religijnego, każe zastanowić się nad rzekomo naturalną ich obecnością w ikonograficznym pejzażu miasta.
Malone w przemyślany sposób konfrontuje estetyczne z tym, co pochodzące ze sfery abject, sacrum z profanum, symbole wzniosłe z trywialnymi. Jednak „UP RISING / DOWN RISING” nie da się sprowadzić do prostego zestawu binarnych opozycji. Artysta proponuje krytyczną refleksję nad zastaną wizualną warstwą miasta, zachęcając jednocześnie do zastanowienia się nad historią i jej wpływem, obecnością w warszawskim pejzażu.
Warszawa w interpretacji Daniela Malone pełna jest zaskakujących dla polskiego widza skojarzeń - oferuje publiczności świeże spojrzenie, dekonstruujące dotychczasowe nawyki odczytywania ikonosfery miasta. Punktem wyjścia dla artysty był wizerunek polskiej państwowości, powojenna odbudowa stolicy i konstruowanie nowego wizerunku Warszawy – miasta europejskiego, kapitalistycznego, zglobalizowanego. Jednak kluczowym problem, jaki podejmuje „UP RISING / DOWN RISING” jest problem obiektywności, komunikacji i wizualnej wrażliwości, tworząc skomplikowaną, dającą interpretować się na wiele sposobów narrację.
Daniel Malone „UPADAJĄC / POWSTAJĄC”, wystawa z cyklu „Pokój z widokiem”, Galeria Kordegarda, Warszawa, 26 stycznia – 9 marca 2008.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |