ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (105) / 2008

Grzegorz Mucha,

DUFFY

A A A
„Rockferry”, A&M 2008.
Na wyspach brytyjskich obok licznych i dobrych grup rockowych zawsze działały samodzielne i błyskotliwe wokalistki. Ostatnio najwięcej szumu, poza królową skandalu Amy Winehouse, narobiły (wspominana w „artPAPIERze”) Kate Nash oraz Duffy.

Artystka występująca jako Duffy naprawdę nazywa się Aimee Anne Duffy, a urodziła się 24 lata temu w Gwynedd w Walii. Legenda głosi, że muzyką zainteresowała się po obejrzeniu wideo kasety należącej do jej ojca Johna, na której był nagrany słynny w latach 60. program telewizyjny „Ready Steady Go!” Legenda wydaje się prawdziwa, gdyż piosenki jakie niedawno zaprezentowała zadziwionym słuchaczom wyraźnie nawiązują do tamtej stylistyki. Ale zanim je zaśpiewała, występowała w licznych lokalnych zespołach. Swych sił próbowała nawet w Szwajcarii, aby w 2003 roku powrócić do Walii i zgłosić się do tamtejszego odpowiednika telewizyjnego programu „Idol” – „Wawffactor”. Była o krok od zwycięstwa; zajęła drugie miejsce, tuż za Lisą Pedrig. W następnym roku nagrała epkę z trzema piosenkami, po czym rzutka menadżerka Jeanette Lee, namówiła ją na przeprowadzkę do Londynu, gdzie poznała ją z byłym gitarzystą Suede – Bernardem Butlerem. To on w znaczący sposób przyczynił się do powstania albumu „Rocfferry”. Ale zanim doszło do nagrania płyty, podpisała kontrakt z wydawnictwem A&M Record, a 23 listopada ubiegłego roku wystąpiła w stojącym na wysokim poziomie, prowadzonym przez Joolsa Hollanda telewizyjnym show („Later with Jools Holland”), emitowanym przez BBC2. Spodobała się, po czym wystąpiła w sylwestrowym show Hootenanny, wraz z legendą muzyki soul Eddie Floys. Jej ponowny występ u Joolsa Hollanda, 22 lutego tego roku, przyniósł już wykonania znanych z płyty piosenek („Rockferry”, „Mercy”, „Stepping Stone”). Duffy zdobyła rozgłos i z Adele, inną młodą wokalistką, zostały nazwane „nowymi Amy Winehouse”. Wkrótce rozpocznie występy w Wielkiej Brytanii i w USA. Zaś prasa muzyczna jest przekonana o tym, że planowane za oceanem koncerty i wydanie amerykańskiego singla przyniosą młodej wokalistce sukces.

Słuchając dziesięciu, zawartych na płycie „Rockferry”, piosenek można odnieść wrażenie igrania z czasem. To wyraźny ukłon w stronę tradycyjnej piosenki, ale tej z czasów tuż po zaistnieniu The Beatles. Większość z nich toczy się w powolnych tempach, a głos Duffy przypomina piosenkarki lat 60. Nawet jej uroda może się kojarzyć z młodą Julie Christie, ikoną ówczesnego kina brytyjskiego. Trudno wyrokować, ile w tym jest świadomej kreacji, a ile wyrachowania. Współczesny show bisness jest bezwzględny w docieraniu do masowych gustów, a tym samym niezwykle czuły na wszelkie chwilowe nostalgie. Ale w Duffy jest coś szczególnego, coś co pozwala usłyszeć ją jako postać samodzielną, jak niegdyś Sade. Jej styl określa się jako pop/ soul. Owszem, jest w tym soul, ale krzepiąco samodzielny, bez automatycznego powielania amerykańskich rozwiązań. Ciekaw jestem, jak potoczą się dalsze, artystyczne losy Duffy. Singiel z piosenką „Mercy” odniósł gigantyczny sukces, a jej aktualnie promowana, moja ulubiona, piosenka „Warwick Avenue”, to materiał na kolejny hit. Oby tylko jej kariera nie przypominała, znanej w latach 80. Sam Brown, o której w następnej dekadzie zapomniano.